Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Piotruś- ofiara obojętności

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon Sie 17, 2009 17:11    Temat postu: Piotruś- ofiara obojętności Odpowiedz z cytatem

Piotruś – ofiara obojętności
Tomasz Borejza
Redakcja onet.eu


"Baby P", kiedy umierał miał 17 miesięcy. Padł ofiarą nieludzkiej agresji, której autorem był partner jego matki. Jednak małego Petera nie zabiła jedynie agresja mężczyzny i obojętność matki. Zabiła go obojętność wszystkich, którzy powinni i mogli mu pomóc – policji, opieki społecznej, przyjaciółek matki.

Bezpośrednio za śmierć chłopca odpowiada partner matki. Mężczyzna przez osiem miesięcy, kiedy mieszkał z kobietą i jej malutkim dzieckiem katował Petera. Robił to pod okiem matki – kobiety, która - jak mówiono przed sądem – "więcej czasu poświęcała swoim psom, niż dziecku".

Wina obciąża także opiekę społeczną i policję, które kilkakrotnie odbierały dziecko matce, by za każdym razem oddać je z powrotem pod jej opiekę. Karygodnie zachowali się także lekarze, którzy widzieli skatowane dziecko i nie podjęli odpowiednich kroków, by można je było ochronić. Siniaki i dziwne zachowanie dziecka zignorowały także koleżanki, które bywały w domu pary.

"Prawie jak worek treningowy"

"Baby P" (prawdziwe nazwisko chłopca zostało utajnione przez sąd, wiadomo jedynie, że miał na imię Peter) urodził się w marcu 2006 roku. Mieszkał wraz z matką w londyńskim Tottenham. W kilka miesięcy po narodzinach chłopca, w listopadzie 2006 roku do mieszkania, w którym mieszkała matka i chłopiec wprowadził się mężczyzna. Nowy partner kobiety nie był wcześniej karany, nic nie wskazywało na to, by wcześniej krzywdził inne dzieci.

W czasie śledztwa powoli odkrywano starannie skrywane szczegóły. Detektywi odkryli, że prawdopodobnie za młodu mężczyzna znęcał się nad własnym bratem. Jeden z prowadzących sprawę detektywów, który mógł zapoznać się z przeszłością "opiekuna" Petera opisał go w sądzie jako "zafascynowanego bólem sadystę". Niektórzy ze świadków podkreślali także, że był wyjątkowo "prostym" człowiekiem. Niedługo po uznaniu jego winy w sprawie śmierci Petera skazano go także za gwałt na dwuletniej dziewczynce.

Już po miesiącu od wprowadzenia się mężczyzny do matki Petera, w grudniu, lekarz rodzinny po raz pierwszy zauważył, że dziecko jest posiniaczone i poobijane. Kobieta nie potrafiła wytłumaczyć skąd wzięły się obrażenia dziecka, więc "GP" odesłał ją na konsultację do szpitalnego pediatry. Ten usłyszał, że dziecko "spadło z sofy". Kobieta mówiła także, że chłopiec jest "nieporadny i łatwo się rani". Lekarz nie uwierzył w to wytłumaczenie – zawiadomił policję.

Wtedy po raz pierwszy zabrano dziecko spod opieki matki. Na okres przeprowadzanego przez opiekę społeczną dochodzenia trafiło pod opiekę przyjaciół rodziny. Pracownicy "councilu" przeprowadzili inspekcję mieszkania komunalnego, w którym mieszkała matka Petera – później opowiadali, że było brudne i śmierdziało moczem.

Mimo to po zaledwie pięciu tygodniach dziecko z powrotem wróciło do matki. Służby socjalne nie dowiedziały się nawet, że z kobietą mieszka mężczyzna. Matka chłopca dobrze ukryła swój związek. Bała się, że jego ujawnienie ograniczy wysokość zasiłków, z których korzysta. Policjanci w sądzie mówili, że prawdopodobnie mężczyzna celowo związał się z kobietą, by korzystać z jej wynoszących 450 funtów miesięcznie "benefitów". Mówili także, że kobieta wyglądała na bardziej przywiązaną do swoich trzech psów niż do własnego dziecka. Opisywali ją jako "fleję, która oderwała się od rzeczywistości".

Znajoma rodziny opowiadała w sądzie, że w kwietniu odwiedziła matkę Petera w domu. Widziała wtedy, że "Baby P" jest posiniaczony i siedząc w ogródku próbuje jeść ziemię. – Mówiła (matka chłopca – red.), że on chce pieszczot i noszenia na rękach przez cały czas – opowiadała przed sądem "przyjaciółka" rodziny. Nie zgłosiła tego nikomu. O tym, że siniaki na twarzy Petera mogły być istotne przypomniała sobie dopiero przed sądem.

W tym samym okresie do matki chłopca i jej partnera wprowadził się jeszcze jeden mężczyzna. Przed sądem – stanął przed nim wraz z opiekunami dziecka - był nazywany Jason Owen. Nie wiadomo jak nazywał się naprawdę. Mężczyzna musiał wyprowadzić się z własnego domu, ponieważ rozstał się z żoną i chciał utrzymywać kontakty ze swoją 15-letnią kochanką.

Właśnie na przełomie kwietnia i maja Peter po raz kolejny trafił do szpitala. Wcześniej został wpisany do rejestru dzieci zagrożonych przemocą. Miał obrażenia, które wskazywały na bicie - siniaki, otarcia i podbite oczy. Matka tłumaczyła, że został popchnięty przez starsze dziecko i pechowo uderzył głową o ziemię. Lekarze zawiadomili opiekę społeczną.

Za sprawą zgłoszenia od lekarza, wyznaczona wcześniej opiekunka środowiskowa odwiedziła rodzinę bez zapowiedzi. Zastała dziecko leżące pod kocem na kanapie – nie było w najlepszym stanie. Obdukcja wykazała 12 obszarów ciała, na których znajdowały się siniaki i rany. Matka Petera ponownie trafiła do aresztu. – Jestem cholernie dobrą mamą – mówiła wtedy i podkreślała, że dziecko nie jest bite.

Niewiele później dziecko wróciło do matki –mimo zaleceń policji, by odebrać kobiecie opiekę nad Peterem – prawnicy "councilu" z Haringey z przyczyn formalnych uznali, że nie ma podstaw, by rozpocząć procedurę prawną. Wówczas dziecko miało przed sobą zaledwie kilka dni życia.

Opiekunka społeczna widziała chłopca po raz ostatni 30 lipca. Nie zauważyła siniaków na twarzy Petera, ponieważ jego matka zasłoniła je rozsmarowując na twarzy dziecka czekoladę. 1. sierpnia chłopiec był u lekarza. Dr Sabah Al Zayyat, pediatra, uznała, że dziecko jest słabe jednak nic nie wskazuje na znęcanie się.

Dzień później poinformowano matkę, że w jej sprawie nie będzie prowadzone śledztwo.

3 sierpnia Piotruś już nie żył.
Matka wezwała pogotowie mówiąc, że dziecko jest "sine i nie oddycha." Gdy ratownicy medyczni dotarli na miejsce znaleźli dziecko w pokrwawionym łóżeczku. Kiedy chcieli je zabrać do szpitala, żeby podjąć próbę reanimacji, matka powiedziała im, żeby poczekali, bo musi zabrać papierosy.

Nie mniej niż trzy lata
Katalog obrażeń, które wykazała sekcja zwłok jest przerażający. Wiele z nich powstało prawdopodobnie jeszcze przed wizytą u dr Al Zayyat. Peter miał między innymi osiem złamanych żeber, naderwane ucho, wyrwane paznokcie i wybite zęby.

Mimo to matka chłopca, jej partner oraz ich współlokator nie odpowiedzieli za zabójstwo, a jedynie za spowodowanie śmierci. Matkę uznano winną właśnie "spowodowania śmierci dziecka". Sąd nie określił maksymalnego wyroku. Stwierdził jedynie, że będzie mogła zostać zwolniona, gdy "przestanie stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego i w szczególności małych dzieci". Musi też spędzić w więzieniu co najmniej pięć lat. Jason Owen, lokator pary, usłyszał te same zarzuty. W więzieniu spędzi co najmniej trzy lata.

Partner kobiety usłyszał wyrok dożywocia. Jednak nie za spowodowanie śmierci "Baby P". Za rolę, którą odegrał w śmierci Petera spędzi w więzieniu 12 lat. Równocześnie został jednak skazany za dokonany dwa lata wcześniej gwałt na dwuletniej dziewczynce, która psychologom policyjnym atak 32-latka pokazywała przy pomocy pluszowych misiów. Była też najmłodszą poszkodowaną w sprawie molestowania seksualnego, która zeznawała przed sądem w historii Wielkiej Brytanii.

Wyroki zostały powszechnie uznane za skandalicznie niskie. Baronessa Scotland, prokurator generalna, chciała apelować, jednak uznała, że nie ma żadnych szans na zmianę wyroku.

Apelację zapowiedział za to 32-letni "opiekun" Petera, który nie zgadza się nie tylko ze skazaniem, ale także z wysokością wyroków.

Nikt nie uczy się na błędach

Nadzór nad rodziną Petera sprawowało biuro opieki społecznej w Harringey. To samo, które w 2000 roku opiekowało się rodziną Victorii Climbie – dziewięciolatki skatowanej przez opiekunów. Dziewięć lat temu sprawa dziewczynki wywołała ogólnonarodowy wstrząs. Była impulsem do wprowadzenia licznych zmian w polityce ochrony dzieci w Wielkiej Brytanii. Między innymi uruchomiono wtedy program Every Child Matters, uchwalono "Children Act" i rozpoczęto pracę nad utworzeniem ogólnonarodowej bazy informacji o dzieciach.

Zalecono wtedy także liczne zmiany w funkcjonowaniu opieki społecznej w samorządzie Haringey. Zmiany, które – co dobitnie pokazuje sprawa Baby P – nie zostały wprowadzone w życie lub nie pomogły zapobiec kolejnemu przerażającemu przypadkowi znęcania się nad dzieckiem.

W lutym 2007 roku, jedna z byłych pracownic departamentu opieki nad dziećmi w Haringey wysłała list do Patrici Hewitt, ówczesnej minister zdrowia i trojga innych ministrów. Pisała w nim, że "council" w którym pracowała, nie przestrzega zaleceń otrzymanych po dochodzeniu przeprowadzonym po śmierci Victorii Climbie, a dzieci znajdujące się pod jego opieką są zagrożone. Jedynym efektem listu, który "drogą urzędową" trafił w końcu do byłych przełożonych Nevres Kemal był zakaz jej publicznego wypowiadania się na temat departamentu opieki nad dziećmi Haringey. Kemal do dziś twierdzi, że wcześniej została zwolniona właśnie za krytykowanie działań tego departamentu.

Dopiero po śmierci Petera i podobnie jak dziewięć lat wcześniej po tym, jak zabito Victoria, w departamencie opieki społecznej tego londyńskiego "councilu" przeprowadzono audyt.

Kontrola wykazała, że Kemal miała dużo racji. W Haringey odkryto liczne nieprawidłowości – dotyczące np. czasu reakcji instytucji na doniesienia o zagrożonych dzieciach, a także błędów w określaniu tego, jak duże niebezpieczeństwo grozi poszczególnym podopiecznym departamentu.

W wyniku postępowań kontrolnych troje pracowników opieki społecznej otrzymało upomnienia. Czworo pracowników, w tym jeden dyrektor i dwóch menedżerów, zwolniono.

Szefowa departamentu opieki nad dziećmi, którą kilkakrotnie wzywano do złożenia dymisji odmawiała. Tłumaczyła, że w trakcie dochodzenia chce wspierać swoich pracowników. Została zwolniona dopiero po interwencji Eda Ballsa. Po zwolnieniu pozwała Haringey twierdząc, że została wyrzucona z pracy bezprawnie, a ponadto była dyskryminowana ze względu na płeć.

Lekarzom, którzy badali Petera zawieszono prawo wykonywania zawodu.

W sześć miesięcy po przygotowaniu raportu kontrolnego przeprowadzono ponowny audyt, który wykazał, że w departamencie opieki nad dziećmi Haringey niewiele się zmieniło. Przedstawiciele "councilu" tłumaczą się przede wszystkim brakiem środków i zbyt małą liczbą pracowników.

Nie sposób jednak wytłumaczyć tego, że w ciągu ośmiu miesięcy, które skończyły się śmiercią Petera ponad 60 razy widziały go osoby, które mogły mu pomóc. W tym wypadku błędy systemowe i braki kadrowe, za usuwanie których już zabrały się brytyjskie władze, nie mogą być wytłumaczeniem dla obojętności pracowników socjalnych, policjantów i lekarzy. Ale także znajomych, którzy widząc posiniaczone dziecko jedzące kurz nie uznali tego za wystarczający powód, by zainteresować się jego bezpieczeństwem.

Petera zabiła obojętność. Obojętność dorosłych.

źródło. onet.pl
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group