Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

żona marynarza...
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kejtusik



Dołączył: 26 Maj 2012
Posty: 59
Skąd: zach pom

PostWysłany: Nie Maj 27, 2012 16:26    Temat postu: żona marynarza... Odpowiedz z cytatem

witam
mam na imię Kasia,mam 33 lata, jestem 8 lat po ślubie, mój mąż jest marynarzem, mamy dwoje dzieci i niestety się rozwodzimy.
W naszym małżeństwie bywało różnie, na początku zamieszkaliśmy u jego rodziców, którzy pomagali nam finansowo, bo mąz nie miał stałej pracy, ja byłam w ciązy i nie mogłam podjąć pracy, poza tym byłam na zwolnieniu lekarskim, bo byłam normalnie zatrudniona.
Z czasem zauważyłam, że jego rodzice bardzo zaczęli się wtrącać w nasze życie, robić mi rózne uwagi, że zle wychowuje dziecko, że źle karmie, żle ubieram itd. Powodowało to między mną a mężem różne nieporozumienia. Namawiałam męża, żeby się usamodzielnić, czyli wyprowadzić się i założyć odrebną rodzinę, jednak zawsze nie odnosiło to pozytywnych skutków, mąż kierował sie zdaniem matki, że przeciez mamy dach nad głową i żebyśmy się nie wyprowadzali.
Sytuacja zaczęła sie zmieniać kiedy mąż zdecydował się na pracę na morzu, wtedy jego długie nieobecności były dla mnie bardzo bolesne, żyłam pod jednym dachem z teściami, czasem mi się wydawało, że nie mam prawa w ogóle do własnego zdania. Mąż przyjeżdżał bardzo zmęczony, prawie w ogóle nie pomagał w obowiązkach domowych, przy dzieciach wszystko musiałam robić sama, mąz nawet nie zmianiał pieluch, o wstawaniu nocnym do dzieci mogłam zapomniec, byłam zdana tylkjo i wyłącznie na siebie. Wtedy tez pojawiały sie pierwsze oznaki jego chorobliwej zazdrości, ale na poczatku przyjmowałm je jako pochlebstwa, cieszyłam sie że mąz mnie kocha itde.
Bardzo szybko mąz zmienił prace-zaczął wyjeżdżać za granicę, tam przebywał 4-6 tygodni, po czym wracał na 2 tyg. do domu. Zaczął lepiej zarabiac, więc podniosł się nasz standard życiowy, kupiliśmy auto, zdecydowalismy sie na wielki remont. W tym czasie jego rodzice się wyprowadzili, wcześniej przepisując na nas dom w akcie darowizny(ale z zawartym zdaniem, że moga do końca zycia u nas mieszkać bezpłatnie). Pomoglismy im w remoncie ich nowego domu, sami też się remontując, Wszystko wyglądało sielankowo, każdy miał własny kąt, wszyscy byli zadowoleni. Ja nawet zdecydowałm się za namowa męża na zrobienie prawa jazdy, pózniej namówił mnie na studia(moje marzenie). Niestety wraz z większymi zarobkami męża stawał sie on coraz bardziej podejrzliwy, cały czas kontrolował wydatki, kazał mi oszczędzać, chociaż nie wiodłam absolutnie jakiegos rozwiązłego trbu zycia, ubieralismy się z dziećmi w lumpekach, od czasu do czasu kupowałm cos nowego, jna jedzeniu nie oszczędzałam, nie mamy super wyposazonego domu, wszystkie pieniądze szły na spłatę kredytów, na zycie- studia, przedszkola, opłaty, dojazdy męża za granicę, praktycznie rzadko cos udawło sie zaoszczędzić. Mój mąz tego nie rozumiał, zaczęły sie ostre konflikty, mimo, że mielismy wspólne konto mój mąz nie starał się nawet o to,a by usiąśc i zobaczyć na co i kiedy poszły pieniądze, mówił, że nie potrafi się obsługiwac kontem internetowym, więc zaproponowałam, zeby sam robił opłaty i po powrocie z morza kierował wydatkami. Z czasem przyznawał mi rację, że rzeczywiście zycie jest bardzo drogie, konflikt wygasał i tak do nastepnego przyjazdu. Miałam b.ostre jazdy powodowane prez męża, często uzywał wulgarnych słów, rzucał róznymi przedmiotami, niszczył meble, aja byłam wobec jego zachowania bezsilna.
Niestety w czasie przyjazdów mąż duzo spał, nie właczał się we wspolne zycie, czułam się odepchnięta, potrzebna tylko wtedy kiedy chciał się ze mna przespac... byłam praczką,kucharką,sprzataczką,opiekunką dla dzieci,pielęgniarką-dzieciaki b.duzo chorowały, mąz nie doceniał tego wszystkiego, narzekał na mnie, na dom, dzieci, dawał mi do zrozumienia że jestem nikim, bo nie mam pracy. Nie mogłam iśc do pracy, bo dzieciaki non stop chorowały, teście pracowali, nie miał by sie kto dzieciakami zając, poza tym zgodnie z mężem na poczatku małżeństwa ustaliliśmy, że żadna babcia i ciocia nie będa zastepować dzieciom matki. W tym czasie byłam cały czas na płatnym urlopie macierzyńskim ,pózniej wychowawczym, na koniec na zasiłkju dla bezrobotnych, dostawałam też wysokie stypendia naukowe, bo b. dobrze szło mi na studiach, niestety on tego nie dostrzegał. Nasze zycie stał się cięzkie, ciagłe kłótnie, pretensje, zaczęłam nawet mówic o rozwodzie, że jak mu sie nie to niech zmieni sobie zonę na lepszą, skoro ja nie potrafie sprostac jego oczekiwaniom. Myślałam, że mąz się choc trochę otrząsnie. Niestety, nic bardziej mylnego, zaczął mnie podejrzewac o to, że odejde, ze zabiore mu dzieci, pieniądze, ja go uspakajałam, zapewniałam o mojej miłości.
Niestety pewnego razu jak wrócił z morza dostał wielkiego ataku wściekłości, cały czas mówił, że go zdradzam, pojechał nawet do kolegi i chciał go pobić bo sądził, że ja się z nim puszczam, cały czas wmawiał mi że pewnie go przez lata okradałam, że na pewno mam jakieś konto z jego forsą, oczywiście znęcał się nade mną psychicznie, fizycznie, rzucił pracę. Byłam wtedy cieniem człowieka, akurat zaczęłam pracę, kończyłam studia,szykowałam się do egazminów, było b. ciężko. Mąż w trakcie szału sam siebie pobił po twarzy, jego matka i siostra nie mogły go powstrzymać, on rzucał się na każdego z pięsciami, krzyczał,że mnie zabije, więc wezwalismy policję, pogotowie. Maż trafił na oddział psychiatryczny, na obserwację. Próbowałam go odwiedzać, wylewałam morze łez, on był bardzo agresywny. Rozpoznano u niego zaburzenia urojeniowe, niestety mąz się wypisał na własne żądanie, obiecał, że będzie się leczył i będzie pod opieką lekarza. Wrócił do domu i nadal miał urojenia, krzyczał, wymyslał przeróżne historie, ale jakos udawało mi sie go uspokajać. Wpadliśmy w kłopoty finansowe, bo mąz nie pracował, a moja wypłata niesttey nie starczała na zycie, wtedy to postanowił, że z powrotem wypłynie w morze. Nie zgadzałam się na to, wiedziałam że morze niszczy mu zycie i zdrowie, on tego nie rozumiał.
Niestety po podjęciu przez niego pracy jego objawy urojeniowe się nasiliły, nie brał leków, pił. wW domu ciągłe awantury o moją wiernośc, policja, interwencje itde. W grudniu 2011 roku zamknął nasze wspólne konto,przestał łozyć na utrzymanie dzieci, opłacał tylko rachunki, kredyty, mówiąc że oszczędza na nowy samochód itde. Był to dla mnie duzy szok, wtedy na święta nie dostałam od niego prezentu na gwiazdkę, było mi bardzo przykro, nie wiedziałam co się dzieje. Wszelkie rozmowy, nakłanianie go na terapie nie odnosiły skutku, darł się na mnie, że to ja potrzebuję psychiatry, że jemu nic nie dolega. Sama leczę sie na depresję od ponad roku, korzystam z porad psychologa, chciałam ratowac małżeństwo, ale zobaczyłam, że sama nie dam sobie z tym rady. Mąż nie chciał juz ze mną być....żłozyłam pozew o alimenty dla dzieci.
Od lutego do kwietnia cały czas mnie dręczył, popychał, pluł na mnie, straszył, postanowiłam, że złożę pozew rozwodowy, pozyczyłam pieniądze od siostry i po konsultacjach z adwokatem złozyłam pozew z orzeczeniem wyłącznej winy męża.
Nie będę juz mówiła może jak on zaczął się zachowywać w stosunku do mnie, jak dowiedział się o tym rozwodzie... Nie powstrzymywał się nawet przy dzieciach... Załozyłam Niebieską Kartę, złozyłam zawiadomienie o znęcaniu się. Niestety policja odmówiła dochodzenia z powodu braku dowodów...w międzyczasie on wyprowadził się z domu do matki.
Wtedy zaczął się horror, zaczęli nachodzic mnie jego rodzice, wyzywac od kurew, rzucali się na mnie z pięściami, kilka razy doszło do rękoczynów, po których moja teściowa leciała na obdukcję, na wszystko patrzyły dzieci, a im chodziło o majatek, żebym im domu nie zabrała przy podziale majatku, że oni się wprowadzą z powrotem. Teść nawet sam zmienił zamki... Policja była bezsilna, nikt nie potrafił mi pomóc. Doszło do tego, że sama z dziećmi uciekłam z domu, żeby teście mnie juz nie dręczyli...
Po kilku dniach poprosiłam ich żeby wynieśli się z powrotem tam, gdzie mieszkali, i o dziwo się wynieśli.
Jestem z powrotem w domu, ale cały czas mam lęki, że oni będa mnie nachodzić.
Bardzo schudłam, jestem wyczerpana....
14 czerwca mam sprawę o alimenty, 3 lipca o rozwód.
Mąż w odpowiedzi na pozew bardzo nakłamał, powołał na świadków matkę, ojca, siostrę.
Boje się tego rozwodu, nie mam pieniędzy na adwokata, czuję że znimi nie wygram....
Jestem bezsilna, osaczona, wyczerpana, proszę o wsparcie....
Kasia
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
mgrabas



Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1516

PostWysłany: Nie Maj 27, 2012 18:16    Temat postu: Re: żona marynarza... Odpowiedz z cytatem

głupiec nie wie co stracił i jaką krzywdę Wam i sobie samemu wyrządza
nie Ty pierwsza przekonałaś się dopiero po ślubie, że nie trzeba patrzeć na słowa, ale na czyny, bo dopiero po czynach poznaje się kim jest drugi człowiek jest i kim się dla niego było i jest...
o rozwód teraz nie trudno, bo sądom zależy na rozwodach, a nie na zdrowiu rodzin, więc rozwód dostaniecie bez żadnych trudności
jakiego potrzebujesz wsparcia? bo po tym co napisałaś rozumiem Cię i współczuję Tobie i Waszym Dzieciom, którym teraz Ty musisz pokazać co to znaczy być człowiekiem i co to znaczy kochać
trzymaj się i troszcz się tylko o to, o co jest sens się troszczyć
Twój Mąż jest w gorszej sytuacji, bo już stracił wszystko, ale jeszcze o tym nie wie
rozwód niczego nie zmienia poza jeszcze większym rozbiciem rodziny, ale rozumiem Cię i życzę Wam jak najlepiej
_________________
Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
marianna



Dołączył: 29 Wrz 2011
Posty: 183

PostWysłany: Nie Maj 27, 2012 18:28    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kasiu, skąd ja to znam Sad
Ja co prawda mam już dorosłe dzieci mieszkające osobno, ale od kilku lat podobny horror związany z nie z podejrzeniami ale absolutną jego pewnością, że się łajdaczę, że jestem k...a itd.itd

Brak słów co się przeżywa w takich momentach, jak zrujnowane jest zdrowie i ile lat potrzeba aby wyjść z takiego psychicznego doła.
O ile wyjdzie się całkiem Question obawiam się jednak, że uraz pozostanie już do końca.

Jesteś młodą osobą i mam nadzieję, wierzę że dasz radę, musisz tylko niestety opanować emocje /co jest trudne/ , działać na zimno... to są bardzo trudne momenty jednak małymi kroczkami do przodu na pewno uda się.
I tego z całego serca Ci życzę Smile
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
kejtusik



Dołączył: 26 Maj 2012
Posty: 59
Skąd: zach pom

PostWysłany: Nie Maj 27, 2012 20:16    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

bardzo dziękuję za ciepłe słowa
jest ciężko, ale bedzie jeszcze gorzej, przede mną rozwód
nie wiem, ile czasu dam radę wykazywać jego winę, będzie szarpanina o wszystko, może jak juz będę u kresu wytrzymałości złożę wniosek o rozwód bez orzekania o winie
waham sie cały czas, czy nie zrobic tego na pierwszej rozprawie-żeby szybko się rozejść, ale udowodnienie mu winy przez sąd jest dla mnie wazne, bo on czuje sie niewinny wszystkiemu, miał cudowna rodzine, miał wszystko, dom, majatek, prace, zonę, nie potrafił tego docenic, wiem
zastanawiam się tylko, czy tacy ludzie(z podejrzeniem ch.psychicznej) w ogóle maja świadomość tego, co się dzieje i czy właśnie z tego powodu udawadnianie mu na siłę winy to będzie walka z wiatrakami... Rolling Eyes
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Łucja J



Dołączył: 10 Mar 2012
Posty: 77

PostWysłany: Pon Maj 28, 2012 7:54    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

kejtusik napisał:
waham sie cały czas, czy nie zrobic tego na pierwszej rozprawie-żeby szybko się rozejść, ale udowodnienie mu winy przez sąd jest dla mnie wazne, bo on czuje sie niewinny wszystkiemu, miał cudowna rodzine, miał wszystko, dom, majatek, prace, zonę, nie potrafił tego docenic, wiem
zastanawiam się tylko, czy tacy ludzie(z podejrzeniem ch.psychicznej) w ogóle maja świadomość tego, co się dzieje i czy właśnie z tego powodu udawadnianie mu na siłę winy to będzie walka z wiatrakami... Rolling Eyes

Tacy ludzie zazwyczaj nie mają świadomości, ze coś wynika z choroby Sad Może rzeczywiście orzecznie sądu o jego winie skłoni go do poszukania pomocy? To, co dla ciebie będzie bardzo trudne, może być dla niego szansą. Gwarancji jednak nikt ci nie da Sad
Współczuję ci, ale dasz sobie radę. Widać, że masz w sobie dużo mądrości i siły.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Pon Maj 28, 2012 10:19    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witaj Kasiu.
"zastanawiam się tylko, czy tacy ludzie(z podejrzeniem ch.psychicznej) w ogóle maja świadomość tego, co się dzieje i czy właśnie z tego powodu udawadnianie mu na siłę winy to będzie walka z wiatrakami.."

i tu jest problem. Problem widze w tym jak on potraktuje rozwod? czy przyjmie go do swiadomosci i da ci spokoj,.

Sprobujmy pozbierac twoje okruchy.
Jest dom. Dom darowany przez jego rodzicow.
Komu darowany? wam obojgu czy tylko jemu ?
Jesli jemu- musisz dom odpuscic.
Jesli wam obojgu- to z prawem mieszkania jego rodzicow- co rowniez stawia ciebie w niekomfortowej sytuacji..
" Dom podzielony po polowie- kto kogo jest w stanie splacic? Jesli nikt- zostaje sprzedaz.
-
Jedno jest pewne: jesli dom jest darowany dla was obojga- warto sie bic o swoja czesc- nie dla siebie ale dla dzieci. Tak,dla dzieci.
Rozwod bez orzekania o winie..
Nie jest to takie proste. Sad kladzie obecnie duzy nacisk na uregulowanie opieki nad dziecmi- rodzice maja sie porozumiec co do dzieci. Jesli sie porozumieja- rozwod jest szybki i dosc latwy.
Czy on jest w stanie porozumiec sie?
Obawiam sie,ze nie. Obawiam sie,ze raczej bedzie ci wiecej niz trudno zawrzec z nim jakiekolwiek porozumienie. Nawet jesli dzis zgodzi sie na wspolne ustalenia- jutro jego urojenia zmusza go do ich zmiany.. bo jak sama piszesz - on czuje sie ofiara. Przy tym ma wsparcie swoich rodzicow , ktorym nie bedzie latwo pogodzic sie z utrata polowy ich domu- domu ktory Wam darowali w dobrej wierze.
Jak Ty widzisz jego udzial w zyciu dzieci po rozwodzie? Jak to wyglada teraz kiedy on z Wami nie mieszka?
Z drugiej strony wchodzenie w rozwod z orzekaniem jest ryzykowne. Choroba to choroba. Jeden pobyt w szpitalu nie czyni czlowieka chorym psychicznie w znaczeniu potocznym - tj niezdolnym do zycia , malzenstwa. Istnieje tez ryzko alimentow dla niego. Wchodzisz na grzaski grunt z prawdopodobienstwem dlugiego procesu.

Wydaje mi sie,ze opcja bez orzekania jest lepsza. Bo co ci da orzekanie? jestes mloda, najprawdopodobniej ulozysz sobie jeszcze zycie, alimentow od niego dla siebie nie potrzebujesz i nie otrzymasz- wiec wlasciwie po co to orzekanie? Chwilowa satysfakcja okupiona jest niewyobrazalnym stresem jaki niesie taki rozwod. Czy warto?
Napisz jak wygladaja jego relacje z dziecmi , no i jego rodzicow z dziecmi .. bo oni tu tez beda aktywni.
Kasiu- ja / inni sa innego zdania/ ale ja jestem zwolenniczka najmniej 'krwawego" rozwodu.
cel : uwolnic sie prawnie. A potem stare haslo- licz tylko na siebie. Potem batalia o podzial majatku.
W sadzie nie bedziesz miala rownorzednego partnera ale sadzic sie bedziesz z .. urojeniami.
Niektorzy z nas znaja kobiete ktora rozwodzi sie z urojonym facetem- juz 6 lat - w miedzy czasie oprocz rozwodowej on zalozyl jej juz 17 innych spraw od naruszania jego dobrego imienia, sledzenia, po kaucje za dzieci. Konca nie widac. Kobieta nadal jest mezatka, nadal nie ma odrebnosci majatkowej, nadal nie moze korzystac z majatku dorobkowego/ wciaz wspolnego / i jest zrujnowana na sady i adwokatow. A sad stanal na stanowisku: musza sie porozumiec co do dzieci . Kompletnie ignorujac, ze nie ma z kim sie dogadywac. Dopiero ostatnio kolejny zmieniony sedzia zainteresowal sie stanem psychicznym meza i skierowal go na badania. , co zajmie sądowi kolejny rok.
Rozwaz dobrze czy chcesz, czy warto isc na wojne. Problem w tym, ze idac na wojne w trudnej sprawie- a taka jest Twoja sprawa- dosc szybko orientujemy sie,ze przychodzi nam walczyc z polskim sadem.ktory w Polsce jest baaardzo nierychliwy i nie zawsze sprawiedliwy.
Napisz jak Ty widzisz opcje " porozumienia sie w sprawie opieki i kontaktow z dziecmi" . Jakie -sadzisz- on zajmie stanowisko?
Jesli zgodzisz sie na kontakty z dziecmi , zaproponujesz ze nie bedziesz mu ograniczac dostepu do dzieci itd.. - czy on to kupi?
Cel: wytracic jemu / i jego rodzicom/ z reki zakusy walki o dzieci. .

MOja propozycja : badz minimalistyczna. Nie chciej za duzo ani nawet duzo.
Cel: rozwod i opieka nad dziecmi powierzona Tobie. Alimenty tez na poczatku nie za duze w ządaniu.
Kiedy to uzyskasz tj uzyskasz rozwod i opieke i alimenty- wystapisz do sadu o podwyzszenie alimentow
i ograniczenie kontaktow jesli on bedzie zachowywal sie niewlasciwie wobec dzieci
Czyli jakby te najwazniejsze sprawy dopiero w drugim rzucie.
No i po rozwodzie podzial majatku.

tj na poczatek spokojnie, zeby go nie draznic. zgodzic sie na jakies ustepstwa, probowac sie porozumiec w taki sposob aby on nie czul sie skopany, pokonany. , aby jesli to tylko mozliwe- nie poczul silnej potrzeby zemsty.

On jest teraz przykry. Taki etap. Puszczaj mimo uszu jego slowa, nie bierz ich do siebie, choc sa do Ciebie kierowane. Ten czlowiek jest zaburzony, nie do konca rozumie znaczenie swoich slow. Nie wdawaj sie w slowne przepychanki, przyznawaj mu racje , chwal go / tak, tak/, ale caly czas rob swoje, i wiedz swoje. Staraj sie aby on nie poznal twoich prawdziwych intencji i zamiarow.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Pon Maj 28, 2012 10:57    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"Może rzeczywiście orzecznie sądu o jego winie skłoni go do poszukania pomocy?"
sadze ,ze poglebi jego urojenia. Moj eks uznal,ze bylam w zmowie z sedzia. Dorobil do tej tezy teorie i " dowody" . Nie sadze aby kiedykolwiek zmienil tak ugruntowane urojoniewo przekonanie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
kejtusik



Dołączył: 26 Maj 2012
Posty: 59
Skąd: zach pom

PostWysłany: Pon Maj 28, 2012 11:08    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

marto

kiedy prosiłam męża o rozwód bez orzekania o winie, proponowałam mu b. wiele korzystnych dla niego rozwiazań, np. opieka nadz dziecmi naprzemienna- wtedy kiedy on bedzie w polsce bedzie zajmował sie dziećmi
niestety nic to nie dało, był rozwścieczony, próbował odwieśc mnie od rozwodu w ogóle, proponując że będziemy zyc obok siebie, a on bedzie płacił na dom, dzieci, itde.
Nie wyobrazałam sobie takiej sytuacji, że nadal bedziemy mieszkac razem- przeciez dzieci tez widza co si8e dzieje miedzy rodzicami, a zimna wojna to chyba najgorsze co może być

no więc złozyłam pozew z orzekaniem, widze teraz że szykuje się wilekie stracie- najbardziej obawiam sie jego rodziny, która bedzie kłamac jak najęta
myslę nad tym, żeby skontaktowac sie z jego adwokatem i ustalić rozwód bez orzekania, kontakty itd. żeby było w miare szybko...

Dom jest darowany na nas obydwoje, teściowie niestety strasza cofnięciem darowizny Exclamation więc lada moment mogę zostac bez dachu nad głową razem z dziećmi Rolling Eyes Logicznym więc by był szybki rozwód,a pózniej podział tego, co mamy...

teraz kontakty z dziecmi wyglądaja tak, że dziadkowie zabierają dzieci np. weekend do siebie,a on jak jest w PL tez spotyka sie czesto z dziecmi, proponuję mu nawet uczestniczenie w codziennym zyciu-np. odrabianie lekcji, prowadzanie do szkoły, ale mąz z tego nie korzysta, woli zabrac dzieci do swojej matki...
Cięzko się z ni8m rozmawia, on nie mysli racjonalnie, jak ma zasięg z morza to nie nawet do dzieci nie zadzwoni, tylko wysyła mi wstretne smsy, na wszystko oczywiście mam dowody dla sądu.
Mam jeszce trochę czasu, więc postaram sie to przemysleć, mam nadzieję, że pomozecie mi tutaj ocenic to w sposób jka najbardziej obiektywny, bo ja mam wrażenie że teraz działam czysto subiektywnie...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Łucja J



Dołączył: 10 Mar 2012
Posty: 77

PostWysłany: Pon Maj 28, 2012 11:55    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Całkiem dobrze sobie radzisz, widać, że jesteś zorientowana. Na pewno też niektórzy tutaj mogą cię wesprzeć konkretnymi radami w kwestiach formalnych.
Co do urojeń- czy pogłębią się, czy sprawa da mu do myślenia- wyrokować nie sposób. Każdy człowiek jest inny.
Ty jednak zajmij się głównie sobą i dziećmi.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
kejtusik



Dołączył: 26 Maj 2012
Posty: 59
Skąd: zach pom

PostWysłany: Czw Maj 31, 2012 17:51    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

witam znowu Smile

cały czas biję się z myslami o moim rozwodzie

zastanaiwam się, czy nie zacząc współpracy z jego adwokatem?
chciałabym wnieśc porozumienie odnosnie rozstania bez orzekania, nie wiem jak sie do tego zabrac, nie stac mnie na prawnika Crying or Very sad
nie wiem, jak i co mam zrobic, żeby ten rozwód był szybszy i mniej bolesny...
czy skałdac wniosek do samego sądu-sama? czy w porozumieniu z mężem?
czy kontaktowac się z jego adwokatem?

czy ktos mi pomoże? Rolling Eyes
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Czw Maj 31, 2012 21:39    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Odezwij się na maila, chce znać więcej szczegółów aby Ci właściwie pomóc.

Z rozwodem Marto czasami masz rację czasami nie, wszystko zależy od każdorazowo innej sytuacji , osób, miejsca umiejscowienia sądu i jeszcze paru szczegółów. Osobiście uważam, że rozwód z orzekaniem jest lepszy dla osoby krzywdzonej, ale w niektórych sytuacjach lepszym jest rozwiązaniem - bez orzekania o winie.
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kejtusik



Dołączył: 26 Maj 2012
Posty: 59
Skąd: zach pom

PostWysłany: Czw Maj 31, 2012 23:09    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Enchaton podaj swój e-mail
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Pią Cze 01, 2012 7:38    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Odpowiem brutalnie. Rozwod z orzekaniem polskich warunkach jest dobry dla sadysty i masochistki.
Orzekanie o winie w sensie otrzymania rozwodu jest moim zdaniem anachronizmem. W polskim prawie nie istnieje pojecie zlego małzenstwa i odszkodowania za zle malzenstwo. W Unii takie prawo jest.
Orzekanie o winie ma sens tylko jesli w slad za tym idzie korekta podzialu majatku.. niewinny bierze wiecej. , winny musi wyrownac krzywde.
Celem nie jest oddawanie wladzy nad zyciem i malzonkow sadowi ale taka swiadomosc i dojrzalosc spoleczna , aby krzywdzony potrafil podjac decyzje o odejsciu od krzywdziciela .

Przypomne:
w Niemczech / kilku innych krajach UE rozwod odbywa sie praktycznie przez mediatorow.
Winny jest zmuszony do rekompnsaty za prawo do szczescia czyli do rekompensaty za " zle malzenstwo" I to nie sa symboliczne pieniadze.
TO sa znaczace pieniadze, to jest znaczace przy podziale majtku dorobkowego. A w Poslsce? W Polsce trzeba miec nielichego farta i bardzo dobrego prawnika aby sad WYRAZIL zgode na nierowny podzial .
Regula jest ze sad takiej zgody nie wyraza. Winny - niewinny - podzial idzie na pol.
Czyli orzeczenie o winie - tak , ale w aspekcie ekonomicznym. a nie pseudo moralnym jak w Polsce. , gdzie ofiara i owszem orzeczenie o winie wywalczy ale nie otrzyma z tego tytulu ani zlotowki wiecej. Natomiast duzo zlotowek musi wydac na walke o to orzeczenie. A przy okazji zostanie sponiewierana przez sad, przez prawnika sprawcy przez itd.. .
Jaka per saldo ma korzysc z takiego orzeczenia? ano taką jak w starej piosence Okudzawy.. nabywa prawo do naklejenia sobie stepelka na łeb : glupia bylam, bo tak zylam.. zgadzalam sie na poniewieranie , bicie ublizanie, gwalcenie itd.. dzis mam na to kwit.. on jest winny ja jestem ofiara. Ofiara- czyli kim ? czy bycie ofiara brzmi dumnie?
Porzekadlo mrowek: jak stoisz przed kupa na drodze, omin ja i idz dalej i nie wsadzaj kija bo poczujesz smrod. No chyba, ze w srodku jest diament..
rzecz w tym ze w Polsce w orzekaniu o winie diamentu nie ma. Jest tylko smrod.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Pią Cze 01, 2012 9:19    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Dostanie-odszkodowanie-bo-maz-nie-uprawial-z-nia-seksu,wid,13755426,wiadomosc.html?ticaid=1e8d1

tak jest we Francji

a w Polsce?


http://www.rp.pl/artykul/527606.html

Mieszkanka powiatu biłgorajskiego domagała się od byłego męża zadośćuczynienia za krzywdy, jakich doznała w trakcie małżeństwa. Wyliczała, że mąż wyzywał ją, bił po twarzy, wykręcał ręce, popychał, wypędzał z domu. Przez kilka miesięcy zmuszona była też mieszkać z dziećmi w ośrodku interwencji kryzysowej. Przekonywała, że to wywołało u niej m.in. stany lękowe i obniżyło poczucie własnej wartości. Podała również, że mąż został prawomocnie skazany za znęcanie się nad nią w okresie od 1998 do maja 2007 r.

Zadośćuczynienie, jakie miałby on wypłacić, określiła na 30 tys. zł, czyli po 250 zł za każdy miesiąc cierpień i upokorzeń. Jako podstawę prawną roszczenia wskazała przepis art. 445 § 1 kodeksu cywilnego (dotyczy on zadośćuczynienia za krzywdę za uszkodzenie ciała lub wywołanie rozstroju zdrowia).

Sąd Rejonowy w Biłgoraju oddalił jej roszczenie. Uzasadnił, że żądanie oparte na art. 445 § 1 k.c. nie może być uwzględnione. Stosunki łączące bliskie osoby jako całość podlegają ochronie i regulacji zawartej w przepisach prawa rodzinnego, zadośćuczynienie zatem za krzywdę nie przystaje do takich relacji. Strefa stosunków łączących rodziny wyznacza granicę stosowania art. 445 § 1 k.c. Sąd wskazał, że uwzględnienie żądania byłoby równoznaczne z akceptacją możliwości domagania się „odszkodowania za złe małżeństwo”.


jesli kobieta odwola sie do Strasburga wygra.

a tak jest w Hiszpanii, ktora chyba na powaznie zajela sie pzremoca w rodzinie. W Hiszpaniii sa podobne obyczaje co w |Polsce.. tradycja.. hm .. oba kraje sa katolickie. Przemoc ma sie doskonale.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Zona-nie-zrobila-kolacji-meza-sad
-wyrzucil-z-domu,wid,13073206,wiadomosc.html
..........
Żona nie zrobiła kolacji, męża sąd wyrzucił z domu.

Uwaga mężowie, którzy oczekują, że po przyjściu z pracy znajdą na stole kolację. Poskarżenie się, że jej nie przygotowano, może kosztować nie tylko "ciche dni", ale wyrzucenie z domu i to przez sąd. Tak stało się w Alicante, hiszpańskim mieście nad Morzem Śródziemnym, gdzie sąd ukarał zdenerwowanego męża wyrzuceniem z domu i zakazem zbliżania się do żony na odległość mniej niż 300 metrów.

Wszystko zaczęło się od małżeńskiej kłótni. Wieczorem, po przyjściu z pracy, mąż nie znalazł w kuchni nic do jedzenia i musiał sam sobie przygotować kolację. To wprawiło go w zły humor i zapowiedział żonie, że jeśli dalej będzie tak postępowała, to nie będzie jej dawał pieniędzy. Ta podała męża do sądu, a sąd nakazał mu wyprowadzić się z domu i nie zbliżać do żony.Sąd argumentuje, że mąż - jedyny żywiciel rodziny - strasząc odebraniem pieniędzy, chciał poniżyć zajmującą się domem żonę. - Ten wyrok będzie nauczką dla wszystkich mężczyzn - twierdzi Marisa Cuespo, działaczka na rzecz praw kobiet z Alicante.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
kejtusik



Dołączył: 26 Maj 2012
Posty: 59
Skąd: zach pom

PostWysłany: Pią Cze 01, 2012 12:20    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

marto niestety powoli się przekonuję jak działa polskie prawo, polskie sądownictwo, instytucje...
Nie bardzo mam i czas i ochotę,aby "grzebac" się w tym wszystkim, potrzebuję jasności sytuacji, wiem że będzie to trudne, bo mąż to taki człowiek, z którym nie ma mowy o "normalnych" kontaktach...
Mam wrażenie że on teraz sie mści sie na mnie wraz z rodzicami o to, że jak ja w ogóle miałam czelnośc na własnego męża wzywac policję, żądać alimentów, rozwodów...przeciez on mi proponował, że bedziemy dalej mieszkac ze sobą dla cyt."dobra dzieci"
on chciał płacic, mieszkać w domu,a to ja jestem winna temu,że on sie tak zachowuje teraz bo wyleciałam z rozwodem...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group