Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

moje zmagania z lękiem ktory nie dają mi odejsc od niego
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 9:12    Temat postu: moje zmagania z lękiem ktory nie dają mi odejsc od niego Odpowiedz z cytatem

Wysłany: Wto Sie 08, 2006 8:56 am Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

Mam podobny problem, regularna spirale przemocy..wszystko rozumiem, wszystko wiem, duzo czytam i nie moge zrobic nic. paralizuje mnie strach. Pozwalam sie traktowac jak bura suka, pozwalam sie traktowac jak smiec, pozwolilam na calkowite odizolowanie mnie od ludzi, , pozwlilam sobie pluc w oczy.. i nic. Nie radze sobie z e strachem. dzsi zabralam mu klucze do auta, ktore sama kupilam z a swoje pieniadze. Nie mam prawa jazdy. On ma. Kpil, 'sama mi kupisz samochod i bedziesz prosic aby do nie go usiadl , -poczekam. ' Dokladnie tak sie stalo. Dokladnie. Wczesniej tez w zebach przynioslam mu mieszkanie, pozwalajc by z a moje pienaidze zostalo wykupione wspolnie. W godzine po porwrocie od notariusza osiwadczyl,ze doprowadzi mnie do takiego stanu,ze pojde z tego mieszkania sama. I tak robi.
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 9:12    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wysłany: Wto Sie 08, 2006 2:18 pm Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

Przyjdzie taki dzien, ze bol zostania w domu, bedzie wiekszy niz bol zmierzenia sie z rzeczywistoscia i wtedy z tego wyjdziesz.
W miedzyczasie zrob cos z mysla o sobie, moze zapisz sie na kurs prawa jazdy ?

P.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 9:13    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wysłany: Sro Sie 09, 2006 10:42 am Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

Ten dzien juz był. Dzis zrobilam cos po raz pierwszy w zyciu. Mialam umowiona wizyte u lekarza w sasiednim miescie czekalam na nia 2 m-ce. Poprosilam o klucze do auta. Nie dal mi ich. " jedz autobusem, moze szybciej zedechniesz- oswiadczył"Poszlam do jego pracy i zrobilam orydarnš burde. Byly krzyki , szarpanina..wrocilam do domu i wylam z rozpaczy,ze doprowadzil mnie do takich zachowan. Do lekarza nie pojechałam. Bardzo chcialam z kims porozmawiac, , psycholog przyjmuje za 2 miesiace, inni na urlopach, telefon niebieskiej linii nie odpowiada. Zadzwoniłam na policje zgodnie z pysznie brzmiaca strona www komendy policji o przemocy, telefonie, pomocy.. kazali mi isc/ do dzielnicowego.. / znam żone tego czlowieka, tez ma za uszami sporo w tym temacie/ wykluczylam pomoc policyjnego macho. Zlapałam psychologa na piatek. Nie wiem co robic. Wiem,ze gdy maz wroci z pracy bedzie pieklo. czuje,ze przestalam sie kontrolowac,ze ze dostaje amoku, ja - 16 lat lat wysluchujaca jego obelg i mowiaca " tak masz racje" mowiaca wszystko co chcial slyszec, byle tylko chronic dziecko.
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 9:13    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

dynamika



Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 41

Wysłany: Sro Sie 09, 2006 2:31 pm Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

Mozesz np wziac klucze do samochodu, bez jego wiedzy i zgody, i pojechac do rodziny lub znajomych. Nie mysl o jego potrzebach ani o tym co on zrobi, oddal sie dla swojego bezpieczenstwa.
_________________
"Sukces mierzy sie tym jak wysoko dolecisz kiedy odbijesz sie od dna
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 9:14    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

dynamika



Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 41

Wysłany: Sro Sie 09, 2006 2:33 pm Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

A tak wogole jak pokazesz mu sile wewnetrzna, ze nie mozna Ciebie zlamac, to on zmieni ton, nagle bedzie dalo sie wszystko zalatwic, nagle bedzie dla Ciebie mily. Pamietaj, ze to tylko jego klamliwa taktyka. On sie nie zmieni, obojetnie co sie bedzie dzialo i obojetnie jak mocno bedzie przepraszal - to tylko pozory.
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 9:15    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

dynamika



Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 41

Wysłany: Sro Sie 09, 2006 6:45 pm Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

laura52 napisał:
czuje,ze przestalam sie kontrolowac,ze ze dostaje amoku


To puszcza Cie jego kontrola, pozwol zeby Ciebie to ogarleno, masz prawo byc wsciekla, masz prawo sie gniewac - te wszystkie lata on tlumil w Tobie gniew, wyladuj go w bezpieczny sposob, ale rozladuj go do konca, to moze potrwac miesiac, mozesz np bic piesciami w poduszke, az ja zniszczysz, twoj gniew ma moc oczyszczajaca, to sygnal ostrzegawsczy, ze cos jest mocno nie tak i ze trzeba to zmienic.

Przejdz przez ta faze, nie daj sie uglaskac, nie daj sobie wmowic, ze po raz kolejny musisz stlumic swoj gniew, on jest w tej sytuacji potrzebny i normalny, tylko rozladuj go bezpiecznie dla wszystkich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 9:17    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 13

Wysłany: Sob Sie 12, 2006 6:00 am Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

Jest dokladnie tak . Wrocil do domu grzeczniutki. Nastepnego dnia zrobil mi kawe i naprawil cieknacy od mesiaca zlew. Zainteresowaly go na nagle podreczniki dla syna i ze pies ma zaczerwienione ucho.. Ani slowa o incydencie. Gdy juz naprawil ten zlew- grzecznie powiedzialam, aby polozyl kluczyki na szafce, i zeby nie myślal o sobie, o mnie, ale zrobil to dla syna. Zaoszczedził mu wstydu i bolu, bo jesli tego nie zrobi, zmusi mnie do kolejnej akcji. Polozyl. Dzis trzeci dzien, ani slowa o incydencie, dzis rano znow zrobil mi kawe. Do pracy jezdzi autobusem. Czyli mamy co zwykle- biedny Jacus, taki grzeczniutki. Typowa reakcja narcystyczna.Nie prowokuje, nie zaczepiam. Ale trzymam dystans.Wiem,ze nie minie tydzien i znow zaatakuje.
Przerazajace dla mnie jest to, ze ja tak dokladnie znam ten mechanizm, tak dokladnie umiem odczytac jego reakcje....to jest jakby wg szablonu, wvciaz taki sam w kolko powielany wzorzec. jak mantra.Mam albo biednego jacusia, ktory " cierpi, bo zamienil sie w potwora, ale to moja wina ze jest potworem, bo ja to i tamto i go nie rozumiem, ale on mnie kocha, b o gdyby nie kochal itd.. a wogole to dlatego ze on mysli ze ja go nie kocham, bo on czuje z e ja go nie kocham, bo gdybym go kochala to on by itd.. i tydzien pozniej potwor, bydlak , psychol kompletnie gluchy i slepy na skutki swojego zachowania.. , kilka dni ciszy i znow kawa, znow " bo to dlatego,ze ty mnie nie kochasz, nie rozumiesz, ignorujesz itd.." i w koleczko i w koło stale w tym jednym obszarze. Charakterystyczne jest to,ze od poczatku nie ma miedzy nami komunikacji - nazwe to rownoleglej, partnerskiej. Nigdy! ale doslownie nigdy. Jest albo slodki biedny jacus/ "bo mnie nie kochasz" albo bydlak pan i wladca, "bo jak nie- zrobisz tego i tego to ci leb upierod.. zniszcze ciebie, zedchniesz w psychiatryku lub na smietniku. " W czwartek ide na spotkanie grupy , pierwszy raz. Acha- odmowilam gotowania mu. Grzecznie poprosilam,aby wybral sobie połki w lodowce i sam sie aprowizowal. Sprawa finansow jest wciaz niejasna. Zechce podac go alimenty.
_________________
Stop lękowi

Powrót do góry


akacja



Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 59

Wysłany: Sob Sie 12, 2006 7:50 am Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

Jeżeli sytuacja zostanie bez terapii, to jak wiesz miodowy miesiąc się skończy ( a zanim to nastąpi juz zacznie się koleja faza przemocy-gromadzenie, napięcia), a potem atak jest kwestią czasu.
Podoba mi sie, że tak trzeźwo oceniasz sytuację, wiem, że jesteś uwikłana w to wszystko i dlatego Tobie też polecam terapię i przede wszystkim myślenie o sobie, nie o nim.

Powrót do góry


dynamika



Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 41

Wysłany: Sob Sie 12, 2006 5:08 pm Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

laura52 napisał:

Przerazajace dla mnie jest to, ze ja tak dokladnie znam ten mechanizm, tak dokladnie umiem odczytac jego reakcje....to jest jakby wg szablonu, wvciaz taki sam w kolko powielany wzorzec. jak mantra.


Bardzo sie ciesze, ze to tak dokladnie zrozumialas, przerazajace - to prawda, ale potraktuj to jak jedna z lekcji zycia, prawdopodobnie najwazniejsza.
On jest w 100% przewidywalny, jego psychika to prosty mechanizm, on podaze za jedna regula - doznan narcystycznych (pozytywnych lub negatywnych, wszystko jedno)
Jakbys chciala sie rozwiesc, to najlepiej zrob to bez uprzedzenia i bez wyjasniania, z zaskoczenia. Nie mysl, ze mozesz go zmienic. To tkwi zbyt gleboko bys mogla to ruszyc (jestem pewnien, ze jego matka lub ojciec byli tacy sami ) - przez te wszystkie lata myslalas tylko co zrobic by mu dogodzic - czas zaczac opiekowac sie soba.

Co do skutecznosci terapii by go zmienic, to historia pokazuje, ze terapia jest najczesciej nieskuteczna. Jezeli absolutnie bedziesz nalegac na pozostanie z narcyzem, to sa techniki, zeby przetrwac, jak chcesz to moge tu je opisac, tylko czy twoje zycie jest tego warte ?

Na pewno pomoze Ci jak pomozesz innym osobom, jak zostaniesz na forum i bedziesz pokazywac innym droge, spotykaj sie, mow i wyjasniaj innym co Ciebie spotkalo.

pozdrawiam,
P.

P.S. Zobacz film "Gasnacy Plomien" z 1944 roku
_________________
"Sukces mierzy sie tym jak wysoko dolecisz kiedy odbijesz sie od dna" General George Patton Jr.

Powrót do góry


laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 13

Wysłany: Nie Sie 13, 2006 4:40 am Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

***
Dzieki Dynamika. Podaj mechanizmy pozwalajace radzic sobie z narcyzem. Prosze.Wiem,ze jest opracowany katalog takich mechanizmow, ale nie umiem do niego dotrzec.
Boje sie,ze teraz popelniam blad.. ale podaje link gdzie mozna wiecej poczytac o narcyzmie. A blad, to,ze wciaz korci mnie aby zajmowac sie nim, zrozumiec go, zrozumiec fenomen tego zla.
Kiedy 2 lata temu podjełam pierwsza probe zmierzenia sie z sytuacja- chcialam zeby moje i dziecka zycie zmienic, chcialam uwolnic nas od koszmaru. Psycholog do ktorej trafilam na 3ciej rozmowie powiedziala wprost, 'teraz rozwod, musi sie pani uwolnic od niego, w przeciwnym razie dalsze rozmowy nie maja sensu" Nie bylam gotowa, balam sie.. natychmiast zaczelam przeliczac plusy i minusy rozwodu..syn 14 lat, okres dojrzewania, bałam sie,ze nie wytrzyma,ze zmarnuje mi sie.. ja nedzna rencina , brak rodziny, przyjaciol, pustka.nie najlepsze zdrowie. Jak dam rade?
Dzis patrze inaczej, zrozumialam,ze musze cos z tym zrobic, nie bo chce , ale bo musze. Syn nadal uczy sie bardzo dobrze, ale sa wakacje- moj 16 letni syn nie wychodzi w z domu, nie ma kolegow, nikt go nie zaprasza nikt do niego nie przychodzi, / bo do nas NIKT nie przychodzi/ maz nie lubi obcych w domu/..w tym samym bloku mieszkaja rodzice meza. nasdz syn NIE WIE jak wyglšdaja dziadkowie. Nie wie. Doslownie nie wie. Nie zna nikogo z 4 -ki rodzenstwa meza , nie zna swoich kuzynow, wujkow, cioc, bo maz sobie nie zyczyl kontaktow moich i syna ze swoja rodzina. Sam oczywiscie je utrzymuje.Ja bylam jedynaczka, moi rodzice zmarli gdy syn był 2-3 letnim dzieckiem czyli w okresie gdy ja liczylam ze jeszcze sie ulozy, walczylam o meza, o zwiazek i nic jeszcze nie rozumialam z mechanizmow jakie determinuja zachowanie tego czlowieka..nic a nic. Potem porazila mnie pustka, samotnosc, brak oparcia w kimkolwie.Zaczelam sie bac..


***nie podajemy linków ze względu na bezpieczeństwo użytkowników oraz niepotrzebną reklamę
_________________
Stop lękowi
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 9:20    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ciag dalszy story. Prosze was o wyrozumialosc. zloyłam teamt , bo mam potzrebe rozmaiwania.. widze jak na moich o czach i zmyslach odbywa sie wielki teatr manipulacji. I jak ja bezradnie przygladam sie temu, jak na przemian bronie sie i ulegam.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 9:30    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Sobta 19 sty . Wyjatkowo/ zdarza sie to 5-6 razy w roku/ nie wyszedl rano z domu. Wstal o 11 i z nagla zproponowal mi " nie chialbyc pojechac z psami do lasu?' A czemu nie.. chcialam. jasne ze chcialam. Wyjelam kluczyki, pojechalismy. Było raczej milczaco, aportujaco.. , w drodze powrotnej opowiadal mi jak bardzo lubi jezdzic samochodem, jak dodaje mu to odwagi, pewnosci siebie i wartosci. Prosil abym zauwazyla ze juz dobzre jezdzi. Obiecal ze w pojedzie ze mna na wystawe , ba , nawet sam wyjdzie na ring!/ czego nigdy nie robil, nigdy mi nie towarzyszył/ / przypominam, zarobilam sama na to auto, sama go kupowalam,, on nie godzil sie nawet na rozmowe o zakupie auta!/ Przez 2,5 godizny staral sie byc miły . ale ja juz znam ten styl.... to nie jest bycie miłym, ale takie dziwne ugrzecznienie w ktorym kazde grzecznie wypowiadane zdanie ma wielki cel. Wystarczy uwaznie sluchac.
Sluchalam uwqaznie i czekalam co z tego wyniknie.
Wrocilismy do domu, on oczywiscie natychmiast musial wyjsc i juz w butach z przedpokoju rzucil pytanie" moge wzzic auto?"
Powiedzialm,ze nie. Wyszedl , i wrocil przed polnoca. nastepnego dnia wyszedl raniutko i wrocil po 22. Nie wiem gdzie był, nigdy nie wiem gdzie bywa. On nie znosi takich pytan, odpowiada albo po chamsku, albo klamie. Wiec po co pytac?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 10:27    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kilka dni pozniej- kolejna akcja.
Po kilku dniach omijania sie i rezerwy / u mnie jest ten problem,ze jego nie ma, przebywa po 13-15 godzin poza domem - rowniez w weekendy, nie dzwoni, nie wysyla smsow, bardzo czesto nie odbiera moich telefonow, robi chamskie uwagi ze nie zyczy sobie abym do niego dzwonila- totez nie dzwonie.
Widze ze robi taniec i chce rozmawiac. Oki. Pozwalam mu mowic. Slucham.
Najpierw jest prymitywna manipulacja. jakis czas temu odnalazl mnie kolega z lat dziecinnych, z podworka z ktorym w dziecinstwie i wczesnej mlodosci bylam bardzo zaprzyjazniona i zżyta. On był jedynakiem, ja jedynaczka. Mieskzalismy tak troche na uboczu i sila faktu jako dizeci bylismy na siebie "
skazani" Mieszka on od 25 lat na Polinezji. Tylez tez czasu nie mialam z nim zadnego kontaktu. Nie planuje powrotu do Polski. Bardzo sie ucieszylam jego emeilem. Wymienilismy kupe emeilowych usciskow, serdecznosci , a od roku co srednio 3-4 miesiace odzywamy sie do siebie w formie" co u ciebie?" i nic wiecej , tylko tyle.Bo co niby ma byc?
Wracam do watku: maz inicjuje rozmowe. I dotyczy ona wlasnie tegoz kolegi. Prowokuje abym opowiadala o nim. Czemu nie? opowiadam.. dzieciece wybryki, zabawy, szkola- ta sama.. , moje pierwsze milosci, jego pierwsze milosci z ktorych sie sobie zwierzalismy.. matura i zgubilismy sie. .. . Juz wiem do czego zmierza rozmowa. prowokujaco odpowiadam na pytanie, co dzis do niego czuje? wale,ze kocham go strasznie,ze bardzo sie ciesze ze odnalazl, ze napisal.. ze bardzo mnie to wzruszylo..ze mieszkajac 700km od miejsc rodzinnych i od 20 lat nie majac kontaktu z rodzinnymi stronami/ rodzice nie zyja/ jego emeile, kontakt z nim przypomnial mi kim bylam, jak to sie zaczelo, dal mi taki comback.. wglad w siebie. bo tak to odczulam.
Nadal jest gzrecznie.... ale kierunek rozmowy jest juz jasno wytyczony.. zmierza do udowodnienia mi,ze moj kolega jest glupi.. durny, nic wart, a ja go nadal kocham. /chryste, nigdy nie bylam w nim zakochana!/ maz sklada mi komunikat,ze jest m,u przykro,ze nie mieszka na polinezji,ze nie był ze mna gdy bylam dzieckiem, ze nie jest moim kolega z em,meili,ze ../ i tu zaczyna sie eskalacja.... ze nigdy na meza gesty czy slowa nie reagowalam tak emocjonalnie,radosnie jak na te emeile, ze juz go nie chce.. ze on wie,ze nie moze konkurowac z kolega.. ze on nie chce byc tym zamiast, ze chcialby byc ten najwazniejszy.. itd.. itp..
sluchalam i wszystko rozumialam.. manipulacja jak diabli./. Mialam a/ powiedzec mu z ejest dla mnie najwazniejszy na swiecie. Mialm natychmiast zerwac kontakt z kolega/ przypominam 3-4 emeile w roku/c/ mialm uwtiwerdzic mojego meza w tym ze jest najlepszy, najwazniejszy , najcudowniejszy..
Utwierdzilam. Z zimna krwia.
Potem było pytanie, co dalej? zapytal,ze chce wieidzec na czym stoi, co dalej bede robic ? Bo jego zdaniem wszystko mozna wyjasnic, ze trzeba rozmawiac.
Oki. Powiedzialam, czego chce: a/ powrotu z pracy do domu o 16 stej , towarzyszenia nam, bycia z nami.. chce abysmy mieli znajomych wspolnych, chce abysmy razem wychodzili z domu, chce aby stal sie czescia rodziny a nie facetem przychodzacycm spac .
Warunki: natychmiast zakonczyc prace w weekendy. natychmiast zakonczyc prace popoludniowa. / ta jego weekendowo popoludniowa praca daje mu 300zl zarobku miesiecznie, dorabia jako organista w kosciele. I nie chodzi w niej o pieniadze, ale o ucieczke z domu, o podziw dewotek wznoszacych do nie go rece w podziwie " jak pan pieknie spiewa"/ Moze sobie grac jak musi, ale rano, i nie wiecej niz jedna nieidizelel w miesiacu. Kombinowal, bronila sie, ale.... zgodzil sie. Do konca mieisaca problem mial byc rozwiazany.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 10:29    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wczoraj tj 30 stego.. nagle oswiadczyl mi,ze do pracy / etatowej/ ktora zaczyna sie od 8 mej -musi chodzic na godzine 7 ma, a wiec nie moze grac w kosciele rano! tak to sobie wymyslil.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 10:51    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ale to nie wszystko.
W miedzy czasie dostalam napadu leku.. zdaje sobie sparawe co go wywoluje, jaka sytuacja.
ja mu chce wierzyc! kazda czastka mnie pragnie, aby uwierzyc,ze bedzie dobrze, ze on zainteresuje sie mna i synem, ze zrozumie, jak bardzo nas krzywdzi. I jesli jego manipulacyjna rozmowa jest dostacznie przekonywujaca, trafi do mnie.. zaczynam miec nadzieje.. rzecz w tym,ze on szybko wylapuje, mistrzowsko wylapuje moj stan nadzieji.. i natychmiast wali po oczach. Blyskawicznie odwraca sie, zimnieje..robi sie podly i obojetny. Wychodzi. A ja wpadam w panike. W autentyczna panike. trwa ona czasem kilka godzin..... w stan koszmarny. czuje sie jak w otchłani, jak w pustce, jak w domu wariatow.. jak we snie.. mam ochote biec z a nim, dzwonic do niego.. pytac wyjasniac. prosic , blagac.. i tak kiedys robilam. Od 3 lat staram sie opanowac ten atak leku. Ale to jest nadludzki wysilek. Gdy skonczy sie,, jestem trup. Nie umeim sobie poradzic z tymi atakami. Zdarzaja sie juz 3-5 razy w roku.. staram sie nie dopuszczac do tego aby manipulacje meza dotykaly mnie emocjonalnie, staram sie zachowac kontrole.. kiedys bywalo znacznie gorzej..... nie mogłam zrozumiec co sie dzieje,ze czlowiek ktory przed chwila okazal mi tyle czulosci, był przemily, cudowny, tak bliski np w lozku.. zapala papierosa i mowi" zaluje z e to zrobilem, czuje do siebie niesmak" Lub inne teksty ktore natychmiast maja na celu mnie zdolowac, zniszczyc moje w danej chwili poczucie szczescia. Nie mogłam zrozumiec, dlaczego nie pozwala sie dotknac , zblizyc, pocalowac, przytulic.. odsuwa sie gdy zblizam sie do niego, gdy chce okazac jakis spontaniczny czuły gest..a w godzine pozniej mowi z e bardzo mnie kocha. A takie zachowanie meza jest niemal od poczatku znajomosci- kiedys sie jedynie bardziej kontrolowal....
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 10:58    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tak było i tym razem. W ataku leku sprowokowalam. Wyladowalismy w lozku. Zapytal, czy moze zjesc/ nie gotuje mu/ ocknelam sie i powiedzialam ze nie. ze zgodnie z umowa, chce zobaczyc co moze i zechce mi dac.. czy potrafi cos dla nas zrobic..... natychmiast sie ubral i wyszedl rzucajac w drzwiach : "nie ma tematu" Wrocil ok polnocy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 11:21    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Minely kolejne 4 dni. Znow jest mily.. robi mi kawe, zagaduje.... prowokuje rozmowe. Tym razem rozmowa jest o tym jak go podniecam,ze jestem kobieta jego zycia, ze nadal dostaje niezmiennego szalu gdy mnie czuje .. ze kocha mnie, ale tez chce byc kochany.. chce abym sie nim interesowala.. wspierala go.. ze tyle razy marzył chcial abym z nim chodzila do kosciola- uzyl dziwnego zwrotu," zebym go "wspierala"w drodze z i do kociola, cos jakby bronila od dewotek / maz zabronil, tak, zabronil mi zblizac sie do miejsc w ktorych przebywa i do jego znajomych a gdy przypadkeim w takim miejscu spotkalismy sie to okazywal mi jawne niezadowolenie, lub oboje udawalismy z e sie nie widzimy do tego stopnia,ze idac w tym samym kierunku , szlismy osobno. bywalo ze spotykalismy sie pod blokiem i juz było dobrze, juz mnie znał..Zawsze mialam wrazenie,ze jestem taka suka domowa.. ze jest zdolny znosic mnie jako pewnego rodzaju teatrum zamkniete w 4 scianach, ze poza 4 scianami domu on sie mnie jakos choro wstydzi.//
Wysluchalam tych peanow na moja czesc.. ale tym razem jedynie odwzajmnilam mu sie podobnymi zapewniajacymi go o swojej do niego milosci slowami i poszlam spac. Bez niego. Nastepnego dnia ubralam sie i gdy szykowal sie do wyjscia do kosciola milutko zapytalam czy chcialby abym poszla z nim? zareagowal " a co to znowu? jak chcesz , to idz, kazdy moze isc." i wyszedl. Kurcze.. ile lat ja marzylamzeby isc z nim do tego cholernego kosciola,zeby publicznie potraktowal mnie jak zone.. jak ja marzylam ,zeby poczuc sie jego zona..jak marzylam,zeby moc nazwac go mezem..zeby jak inne kobiety moc mowic " z robilismy, bylismy, poznalismy, widzielismy.. my .. tzn ja i moj mąz. Nic takiego nie było. Razem przez 16 lat wychodzilismy jedynie raz na 2-3 lata do banku podpisywac kredyt. Powaznie. c
Czasem poznym wieczorem wychodzil ze mna na spacer z psami. Spotykalam znomych psiarzy i wysluchiwalam,ze znam cholote, debili, maneli itd.ze nie powinnam z nimi rozmawiac,ze spoufalac sie.. ze on sam goni ludzi,ze jemu nie potrzebne s a znajomosci,ze ma dosc klientow w pracy i prywatnie nikogo nie potrzebuje.. .to było o tych nieszczesnych psiarzach z ktorymi laczy mnie jedynie 2 razy dziennie dzien dobry..powitanie konieczne.. bo spotykamy sie na tej samej alejce.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Czw Sie 31, 2006 11:30    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

za 4 dni mam omowienie wynikow testow moich i syna u psychologa. I swiadomosc,z e musze sie leczyc. Musze sobie poradzic z tym lekiem, ktory mnie paralizuje.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group