Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uzależnienie finansowe od tyrana
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Sob Lut 21, 2009 22:27    Temat postu: Uzależnienie finansowe od tyrana Odpowiedz z cytatem

Witajcie. Od razu zaznaczę, że historia mojego życia jest raczej dziwna i nietypowa ale mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda mi się wyjść na prostą. Mam 25 lat i od ponad pięciu i pół roku tkwię w beznadziejnym i toksycznym związku z kimś, kto w ogóle mnie nie szanuje. Głównym powodem tego, że jeszcze nie odeszłam, jest moja niemal całkowita zależność finansowa od tego człowieka. Nie mieszkamy ze sobą (na szczęście), ale on daje mi pieniądze na opłaty (wynajmuję mieszkanie), życie. Nigdy nam się nie układało i z perspektywy czasu nie wiem czemu się z nim związałam, ale od kilku lat przeżywam istne katusze. Mam serdecznie dość tego układu i nie raz próbowałam się z niego wyrwać, niestety bezskutecznie- ciągle zalewa mnie obawa, że bez niego (tzn. jego pieniędzy) sobie nie poradzę. W zasadzie jest duże prawdopodobieństwo, że tak mogłoby być, bo mam jedynie średnie wykształcenie, niewielki staż pracy przerwałam dwa kierunki studiów. Jestem totalnie udręczona jego podejściem do mnie i zachowaniem. Kiedy nie pije czasem da się z nim wytrzymać, ale niestety alkoholizm ciągle u niego postępuje, potrafi chlać bez przerwy nawet po kilka tygodni, nie przejmując się czy mam za co żyć. Dręczy mnie psychicznie, boje się że może mnie kiedyś zabić lub okaleczyć. Zmarnowałam przy nim moją młodość i wiem, że jeżeli tak dalej pójdzie, to przegram życie. Chyba nie mam odpowiednio dużo samozaparcia, żeby odejść i skazać się na problemy finansowe Sad . Studiowałam resocjalizację i zawsze dziwiłam się kobietom będącym z alkoholikami i tyranami, nie rozumiałam czemu pozostają w takim koszmarze, nie biorą się za siebie- teraz aż za dobrze wiem jak to jest. Przepraszam za chaotyczne pisanie, ale ciężko mi o tym mówić, nie mam komu zwierzyć się zupełnie szczerze, z mojej winy dawni przyjaciele odsunęli się ode mnie. Wiecie- "nie mogę się z tobą spotkać, bo jestem umówiona z facetem". W końcu wszyscy o mnie zapomnieli. Co dzień coraz bardziej i bardziej umieram psychicznie, na nic nie mam ochoty, nie chce mi się wstawać z łóżka, myć się, malować, ubierać. Nie mam żadnego wsparcia, bo i skąd. Ostatnio planowałam wyprowadzkę do innego miasta, podjęcie pracy, ale ciągle zalewa mnie strach że sobie nie poradzę i wtedy będzie jeszcze gorzej. Obawa paraliżuje mnie, sprawia że porzucam wszystkie działania podjęte celem odzyskania władzy nad swoim życiem. Już tak dłużej nie wytrzymam Crying or Very sad . Czy ktoś z Was był w podobnej sytuacji i może mi coś doradzić, wesprzeć?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Sob Lut 21, 2009 23:40    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W Twojej opowieści brakuje kilku ukąłdanek - czy macie dzieci? jak to z nim nie mieszkasz a daje ci pieniądze? jesteście małżeństwem? co w końcu was łaczy i jak wygląda wasz zwiazek?
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Nie Lut 22, 2009 0:40    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie, nie mamy dzieci i nigdy się na to nie zdecyduję. Z tonu wypowiedzi
Dobiechna napisał:
jak to z nim nie mieszkasz a daje ci pieniądze?

wnioskuję, że dla niektórych może być to bardzo dziwne i niezrozumiałe. Otóż tak, on daje mi pieniądze na mieszkanie, rachunki i życie, mimo że nie jesteśmy małżeństwem i nigdy do tego nie dojdzie. Jestem tylko jego jawną kochanką, którą zna jego żona, wiedzą o mnie wszyscy- jestem wręcz nazywana "drugą żoną". Egzystujemy sobie we trójkę. Gdyby nie jego problem alkoholowy i skrajny egoizm na pewno wszystko byłoby inaczej, a tak... Wiem, że dla większości ludzi to chory układ, ale jeżeli każda ze stron wyraża na to zgodę, to tak naprawdę nikomu on nie szkodzi. Na początku naszej znajomości zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam, zupełnie inaczej miało być... Niestety, on uzależnił mnie od siebie kompletnie (jest w tym wiele mojej winy, bo rzuciłam wszystko wierząc w jego zapewnienia, których nie zrealizował do tej pory). Nie mam wykształcenia, nie mam perspektyw na przyszłość, nie mam oszczędności, szans na pomoc ze strony rodziny Crying or Very sad. On o tym wie i bezwzględnie to wykorzystuje. Dręczy mnie, dręczy żonę, niszczy wszystko co może mieć jakąkolwiek wartość. Nigdy nie chciałam być tylko utrzymanką, zawsze starałam się być potrzebna i do pewnego czasu tak było. Niestety on tak chla, że obie jesteśmy wykończone. Ja z nim nie mieszkam, ale bardzo szkoda mi żony- bardzo ją lubię, to wspaniała kobieta, normalnie ideał pod każdym względem. Dochodzi nawet do tego, że idąc do domu mam stres, że ja mogę po prostu wyjść, a ona z nim zostaje... Z resztą ona często mówi do mnie, gdy wychodzę: "ale ci zazdroszczę", a ja nawet "u siebie" nie zyskuję odprężenia bo zastanawiam się co on wywija. Często myślę, że dla nas obu najlepszym wybawieniem byłaby jego śmierć. Żona ma własną firmę i swobodnie poradziłaby sobie, a ja po prostu zaczęłabym żyć własnym życiem, w którym nikt by mnie nie dołował ani nie poniżał na każdym kroku, nie odbierał mi motywacji... Z jednej strony nie chcę, żeby umarł, ale z drugiej wiem, że po części wyszłoby to wielu osobom na dobre. Alternatywą na jego śmierć jest moje odejście, ale tak jak wspomniałam boję się, że sobie nie poradzę. W końcu "wziął mnie" kiedy miałam niecałe 20 lat, a od tamtej pory niewiele się rozwinęłam, zwłaszcza "na papierku" (czyli nie ukończyłam żadnej szkoły, która dawałaby mi możliwość szukania godziwej pracy). Ech, co za beznadzieja Crying or Very sad
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Leia



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 117

PostWysłany: Nie Lut 22, 2009 14:29    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

poradzisz sobie. jesteś młoda, i jak tylko nie bedziesz musiała całymi dniami zastanawiać się, co on wywija, jak to napisałaś, to zobaczysz, jak sobie ładnie wszystko poukładasz.
masz niewielki staz, a pracujesz gdzieś?
pozdrawiam
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Nie Lut 22, 2009 14:33    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Leia napisał:
masz niewielki staz, a pracujesz gdzieś?
Pracowałam, ale nie przedłużono ze mną umowy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Leia



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 117

PostWysłany: Nie Lut 22, 2009 14:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

no to kochana, zadanie pierwsze: szukamy jakiejkolwiek pracy, nawet opiekunki do dziecka. a zarejestrowana jestes w urzędzie pracy?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Nie Lut 22, 2009 14:40    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pewnie byłoby ciężko ale....młodośc to Twój atut. Czasami trzeba troche się nachodzic, napocic, namęczyc aby zmienic kształt swego życia, ale wsyztsko jest mozliwe i wsyzstko jest w Twoich rekach....Nie patzr na żonę ani tez na niego...Nie umiał przez kilka lat rozwiązac tego trójkata bo....widocznie mu to bardzo odpowiada, nie łudź się, ze pewnego dnia się cos zmieni be zTwego udizału i wszystko pójdize w dobrym kierunku....Warto zadbać o pracę, warto pomyslec o przyszłości, warto pomyslec czego Ty sama chcesz i co zamierzasz a nie czekac na jego łaske i niełąskę....
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
NIKOLA2006



Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 991
Skąd: mazowieckie

PostWysłany: Nie Lut 22, 2009 22:44    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

jestes młoda - dasz sobie radę.... nie musisz być uzależniona od niego finansowo... Początki są trudne ale jeśli masz siłę i chęc bycia niezależną to do dzieła..
nawet jeśli będzie sie to wiązało ze zmianą mieszkania na np wynajmowany pokój ale uwolnisz się od niego.... masz dużo możliwości.... może poszukaj pracy w gastronomii... przykładowo praca za barem.... zarobek średni oficjalnie ale duże napiwki...
_________________
Cokolwiek robisz czyń roztropnie i przewiduj skutki
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
maras
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 28 Maj 2006
Posty: 3871
Skąd: Gdynia/Warszawa

PostWysłany: Nie Lut 22, 2009 23:31    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

może będę zbyt bezpośredni ale czy to nie jest dla ciebie wygodne... Może warto przemyśleć co jest lepsze... Co zyskasz a co stracisz...
czy zdrowie jest warte jakieś pieniądze ? czy można je kupić ?...

masz możliwość rozmowy z psychologiem w tej kwesti ,
masz możliwość szukania pracy a wiem że taką znajdziesz jak będziesz chciała.

Może się zdarzyć że nie stanie się to z dnia na dzień ale konsekwencją i uporem można naprawdę zrobić bardzo wiele.


pozdrawiam
_________________
-----------------------------------------------------
G. E. d/s P.P.R
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Sob Paź 16, 2010 16:47    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witam ponownie po długiej przerwie. W zasadzie zapomniałam że tutaj pisałam, i to do tego stopnia szczerze... Co się zmieniło od mojej ostatniej wizyty na tym forum? NIC. Jest jednak na to szansa, bo przedwczoraj facet strasznie skatował żonę, oczywiście po pijaku i w napadzie agresji. Po raz pierwszy uciekła z domu na dłużej niż noc, więc to zawsze jakiś postęp... Wiecie, zdarzyło się dwa razy, że nie pił kilka miesięcy- w zeszłym roku od maja i teraz, okres jego trzeźwości zakończył się na początku października. Gdy był trzeźwy nie było różowo, bo ma bardzo trudny charakter, ale przede wszystkim... nie pił. Można było się z nim dogadać, nie było awantur, wyzwisk, bicia, ciągłego strachu o to że coś komuś zrobi- bo obawa o to kiedy ta "sielanka" się skończy towarzyszyła każdego dnia i mnie, i żonie. To co zrobił w czwartek przeraziło mnie i spowodowało, że chcę iść na terapię (czuję taką potrzebę)- nie tylko dla mnie, ale i dla żony, która jest moją koleżanką i którą bardzo szanuję. Nie mogę biernie patrzeć na to jak on jej rujnuje życie, boję się że w końcu ją zabije- teraz mało brakowało. Muszę odbić się od dna i pokazać siłę, nie być zależną od psychopaty, jakim ten człowiek staje się po wypiciu. To moja wina, że dałam się tak ograniczyć i stłamsić- zanim zaczęłam się z nim spotykać byłam zupełnie inną osobą, miałam przyjaciół, plany, jakąś wizję przyszłości, chociaż bez różnych problemów się nie obywało. Teraz nie mam nic prócz poczucia, że zmarnowałam ponad 7 lat życia. Mam nadzieję, że żona tym razem mu nie wybaczy, bo ja nie mam zamiaru- chrzanić, może będę miała problemy finansowe, ale jestem pewna że przejściowe. Na początek pewnie pomoże mi rodzina, do momentu aż znajdę pracę. Z głodu nie umrę, bo zawsze mogę liczyć na obiad u mamy, która uwielbia gotować Wink . Mam już 27 lat, ale może nie jest dla mnie za późno- chociaż wstyd, że przez tyle czasu nie zrobiłam dla siebie nic, kto się nie rozwija ten się cofa i mnie to niestety dotyczy... Mam nadzieję, że sobie poradzę... Doradźcie mi jak mogłabym w sposób najbardziej konstruktywny pomóc żonie- wątpię żeby chciała udać się na terapię, bo ona jest nie zahukaną kurą domową, tylko bizneswoman (chodzi mi o to, że być może byłoby jej głupio "okazać słabość" poprzez zwierzanie się innym, ona nigdy z nikim nie rozmawia o swoich problemach, może oprócz mnie, bo w końcu ja siłą rzeczy jestem w temacie). Rozpuściła męża, od zawsze wszystko mu było wolno (łącznie z posiadaniem jawnej kochanki, czyli mnie). On jest jak rozwydrzony bachor, tyle że nie ma 5 lat, tylko 50. Nie chcę żeby pomyślała, że mówię jej bezczelnie "to twoja wina", chociaż w pewnym sensie to prawda. Ona w zasadzie nie ma się do kogo zwrócić, bo jej mama nie żyje, ojciec chla nie gorzej jak mąż, a dorosły syn ma swoje życie i nie bardzo się wtrąca (choć moim zdaniem powinien, zwłaszcza teraz). Jak ją skłonić do tego, żeby zaczęła myśleć o sobie i wreszcie powiedziała NIE tyranii męża?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Sob Paź 16, 2010 21:49    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ach- zapomniałam nadmienić, że... sama popijam, i to już długo. Chyba nawet kilka lat (sądząc po godzinie o której pisałam posty z 2009 roku oraz ich "szczerości", na bank byłam nietrzeźwa)- ze względu na mój tryb "życia" nie mam kontroli nad upływem czasu Crying or Very sad . 4-5 piw typu "mocne" co wieczór- każdy, jeżeli się nie napiję to nie mogę spać i mam jakieś koszmarne deliria. Palę jak smok, czasem nawet 2,5 paczki dziennie. Kiedyś byłam aktywna, chodziłam na fitness, teraz większość czasu spędzam w czterech ścianach- głównie dlatego, że nie mam kasy na opłaty klubowe (byłoby inaczej gdybym nie przeznaczała pieniędzy na używki- wiem to). Jak tak dalej pójdzie, to będę musiała zgłosić się na terapię nie jako współuzależniona, ale i "regularnie uzależniona" Sad . Może to zabrzmi bardzo "pusto", ale uroda zawsze była dla mnie ogromnie ważna- traktowałam ją jako "oryginalny dodatek" do "reszty mnie", ponieważ ludzie twierdzą że dokonałam niemożliwego, bo jestem "nie tylko mądra, ale i piękna". Teraz nawet i wygląd zewnętrzny zaniedbuję, co mnie przeraża- często nie chce mi się nawet umyć, o makijażu czy starannym stroju nie wspomnę. Przez 25 lat nie miałam cellulitu, od ponad roku mam bardzo wyraźne bruzdy na udach... Czemu pisze o takich "bzdurach"? Bo do tego doprowadził mnie mój "związek". Jako dziecko i nastolatka (do 12 roku życia) byłam po prostu tłusta i odpychająca, 30 kilo nadwagi. Wzięłam się ostro za siebie, zrzuciłam masę sadła i od tamtej pory choćby nie wiem co- dbałam o siebie jak tylko mogłam. Teraz znowu się zapuszczam. Zamiast iść na spacer, siedzę w domu. Jeszcze "niedawno" (?) codziennie chodziłam na długie piesze wycieczki, dla własnej przyjemności- bardzo to lubię. Dziś przesiedziałam cały dzień w domu, jeżeli nie liczyć wyjścia do bankomatu na kilkanaście minut i... wycieczki do sklepu po piwo i papierosy, jak co wieczór... Odżywiam się bardzo niezdrowo i nieregularnie. Wiem, że gdybym miała wsparcie czy jakiekolwiek "obowiązki" (typu zajęcia fitness, tak było kiedyś), to dość łatwo mogłabym zrezygnować z piwa, a przy odrobinie wysiłku i z papierosów (palę nałogowo od 12 roku życia i marzę o tym, żeby uwolnić się od "śmierdzieli"). Nawet w domu mam sajgon, jak w jakiejś melinie- gdybyście zobaczyli mnie "zrobioną", nigdy byście nie powiedzieli że "taka osoba" może mieszkać w podobnych warunkach... Naprawdę potrzebuję motywacji, bo jak tak dalej pójdzie, to nie wiem co będzie. Jestem przerażona. Co się ze mną dzieje??? Crying or Very sad
P.S.- właśnie zaczynam drugie piwo... Crying or Very sad
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
flowerek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 364

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 0:54    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

No i masz się czym chwalić -" zaczynam drugie piwo".
Czego ty oczekujesz?współczucia? U mnie w każdym razie jego nie znajdziesz.
Odnoszę wrażenie ,że rękoma jego żony , osoby którą krzywdzisz ,chcesz rozwiązać swoje problemy.
Nie chcę ciebie urazić ale dla mnie to chore.
Piszesz,że ludzie mówią "piękna i mądra". Uroda przemija a mądrośc zostaje.Tylko czy można nazwać madrością twoje postępowanie?To nie mądrość spowodowała,że zostałaś utrzymanką tylko wg. mnie zwykłe cwaniactwo.
Płacisz cenę za swoje wybór i wiesz co - wcale nie jest mi ciebie szkoda.
Jest mi szkoda jego żony.
Jeśli chcesz naprawdę zmienić swoje życie to zrób to.Masz dopiero a nie "już" 27 lat.Jesteś młoda, z pracą nie powinnaś mieć problemów, ale trzeba chcieć , tak naprawdę chcieć.
A z tą terapią to dobry pomysł.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 1:43    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

flowerek napisał:
No i masz się czym chwalić -" zaczynam drugie piwo".
Czego ty oczekujesz?współczucia? U mnie w każdym razie jego nie znajdziesz.
Odnoszę wrażenie ,że rękoma jego żony , osoby którą krzywdzisz ,chcesz rozwiązać swoje problemy.
Nie chcę ciebie urazić ale dla mnie to chore.
Piszesz,że ludzie mówią "piękna i mądra". Uroda przemija a mądrośc zostaje.Tylko czy można nazwać madrością twoje postępowanie?To nie mądrość spowodowała,że zostałaś utrzymanką tylko wg. mnie zwykłe cwaniactwo.
Płacisz cenę za swoje wybór i wiesz co - wcale nie jest mi ciebie szkoda.
Jest mi szkoda jego żony.
Jeśli chcesz naprawdę zmienić swoje życie to zrób to.Masz dopiero a nie "już" 27 lat.Jesteś młoda, z pracą nie powinnaś mieć problemów, ale trzeba chcieć , tak naprawdę chcieć.
A z tą terapią to dobry pomysł.
Nie chwalę się, tylko można rzec żalę. Oznajmiam całemu światu poprzez to forum moją porażkę. Oczekuję nie współczucia, tylko solidnego kopa w dupę, nawet najbardziej brutalnego- byle konstruktywnego. Tego mi trzeba. Współczuć mi nie ma czego, bo to JA ponoszę odpowiedzialność za sytuację w jakiej teraz jestem. Nikt inny. Jeżeli swoją obecnością w tym "układzie" krzywdzę żonę, to i ona sama siebie krzywdzi swoją biernością, bo na moją obecność pozwala, nigdy nie protestowała ani nie powiedziała do mnie złego słowa- dlatego właśnie pytam jak i jej pomóc. To dla mnie obecnie priorytet, bo może nie powinnam, ale mam duże poczucie winy. Taki układ nie jest "chory" pod warunkiem, że żadna ze stron nikogo nie krzywdzi- ale niestety krzywdzić zaczął on, moim zdaniem z powodu tego że zbytnio mu pobłażamy i wybaczamy wyskoki, zwłaszcza żona. Ja na jej miejscu po prostu solidnie bym mu wpier***! Mój ojciec też chlał, ale mama tak mu nie pobłażała, jak żona "mojemu facetowi". Znam swoje miejsce w tym "związku", dlatego nigdy jawnie nie oceniałam jej postępowania- ale wydaje mi się, że w tym momencie powinnam przestać być bierna. Żona jest moją koleżanką, nie jest mi obojętna i po prostu nie mogę sprawy ostatniego pobicia ot tak zostawić. Odnośnie mojej osoby- ludzie uważają mnie za "mądrą", bo widzą tylko iluzję prawdziwej mnie. Przyjmują za pewnik to, co ja im ukazuję swoimi słowami i wyglądem. Wciskam wszystkim kity, że jest zajebiście. A jest fatalnie. Gdybym była naprawdę mądra, to nie byłabym teraz całkowicie zależna finansowo od takiego człowieka, jakim jest on. Jak by nie było- nie pomogłaś mi swoim postem, "flowerek". W swojej odpowiedzi wyodrębniasz rzeczy, które są najmniej ważne dla całej sytuacji, nie wyczułaś sedna. Jeżeli tak ma wyglądać terapia, to nie tylko ja jestem dzięki Tobie zdemotywowana, ale i żony nie chcę narażać na podobne impertynencje. Chcemy konstruktywnej pomocy, a nie wtykania kija w otwartą ranę, którą trzeba zabliźnić, a nie jątrzyć.
P.S.- dopiłam czwarte piwo, żałuję że nie mam dziś piątego. Nie jestem zarąbana do cna, więc nie usnę normalnie. Zlinczujcie mnie, jeżeli na tym polega idea forum "niebieska linia". Cały dzień czekałam na odpowiedź, i jaka ona jest? Totalnie deprymująca. Jak w takiej sytuacji ryzykować pójście na meeting, gdzie każdy zobaczy twoją twarz i później może obgadać? Jeżeli nie ma szans na realną pomoc i współczucie, to widać terapia nie ma żadnego sensu... Sad
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
ja44



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 1224

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 7:11    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Strasznie zal mi jest jego żony, nie Ciebie!
Nie zgłębię tematu bo z osobą pijaną się nie rozmawia.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Aga74



Dołączył: 17 Wrz 2009
Posty: 43

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 9:57    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bo Twoim głównym i jedynym problemem jest picie, Isaura.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group