Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uzależnienie finansowe od tyrana
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 10:19    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ależ ja wcale nie chcę żeby komukolwiek było mnie żal! ABSOLUTNIE! To słowo ma moim zdaniem wysoce pejoratywny wydźwięk, więc i żony niech Wam nie będzie żal. Ok, można jej współczuć, itd. itp.- ale nie o to chodzi. "Poklepanie po ramieniu" albo "łączenie się w bólu" nie jest żadną formą pomocy ani wsparcia, bo nic nie wnosi. Oczywistym jest dla mnie, że będziecie trzymać jej stronę, no bo jakże by inaczej- w końcu nie żyjemy w społeczeństwie, gdzie bigamia jest na porządku dziennym Wink . Tylko że największym problemem nie tkwi w mojej osobie (nie jestem jego pierwszą kochanką ani na pewno nie ostatnią), a alkoholizm "mojego faceta" i jego zachowanie po spożyciu. On pije całe życie, od wczesnej młodości. Z relacji żony oraz znajomych wiem, że co prawda było to uciążliwe (przeważnie musi robić wszystko "na widowiskowo", gdy się ochla), ale nigdy wcześniej nie podnosił ręki na najbliższych, nie robił im żadnych przykrości. Obecnie "przykrości" to mało powiedziane- wyzywa, dręczy psychicznie, straszy (słownie, gestami, różnymi przedmiotami np. nożami), bije, kopie... Nawet koleżankę, która u niego pracowała do niedawna, uderzył pięścią w nerkę tak, że dwa dni nie wstawała z łóżka... "Leciutko i kosmetycznie", oczywiście- jak zawsze :/ . Odeszła, za co wyżył się na mnie i na żonie- to oczywiście jego zdaniem nasza wina! Wszystko zwala na innych, nawet jeżeli nie mają nic wspólnego z sytuacją. Zagłębiłam się wczoraj w wiele historii opisanych na tym forum i widzę, że takie zachowanie jest charakterystyczne dla kogoś, kto uważa się za "pana i władcę"- on właśnie taki jest. Nie rozumiem go, naprawdę. Nie wiem z czego może wynikać jego postawa, brak szacunku i poniżanie tych, którzy absolutnie nie próbują umniejszać jego wartości ani z nim rywalizować. Jest człowiekiem sukcesu, wszystko co ma wypracował sam, pomaga wielu ludziom np. poprzez danie im zatrudnienia. Kocha zwierzęta, żadnego nie zostawi w potrzebie (potrafi własnoręcznie zbierać pokiereszowane stworzenie z ulicy, płaci za leczenie, daje dom lub znajduje nowego właściciela). Wiem, że życie w permanentnym stresie nie jest łatwe, ale dlaczego wyżywa się na swoich bliskich??? Czemu swoją agresję kieruje przeciw żonie, która nie chce dla niego źle, a może nawet chce "za dobrze"? Ona nie jest jakąś szarą myszką, tylko naprawdę bardzo piękną kobietą, mało która małolata dorównuje jej pod względem urody i figury, a równolatki po prostu odpadają w przedbiegach. Do tego prowadzi firmę, jest szanowana jako przedsiębiorca, naprawdę ostro zapiernicza (zwłaszcza ostatnio). Można powiedzieć, że obecnie to ona ma więcej obowiązków, niż on, więcej pracuje i "trzyma to wszystko w kupie"- czyżby "pan i władca" był o to zazdrosny i stąd ten ogrom agresji? Mogę "usprawiedliwić" że najeżdża na mnie, bo moje "osiągnięcia" kończą się na wytrzymaniu z nim siedmiu lat, ale cóż on chce od żony, która jest z nim ponad 30 lat, urodziła mu syna, zniosła wiele upokorzeń a teraz praktycznie cały ciężar utrzymania domu oraz firm jest na jej barkach??? Naprawdę trudno mi obecnie myśleć o sobie, bo jej sytuacja jest znacznie gorsza, niż moja. Wiem że jest teraz bezpieczna, kontaktuje się ze mną- ok, ale co dalej? Jak będzie wyglądać ich dalsze życie oraz małżeństwo po tym pobiciu? Ona mówi, że w chwili obecnej nie wyobraża sobie powrotu do domu... Tak w ogóle to ciekawe w jakim stanie jest ów "dom", bo on gdy wypije, sieje niewyobrażalne zniszczenie... Czy w ogóle cokolwiek się ostało, bo w końcu od paru dni jest sam (o ile nie liczyć kolegów, których pewnie sprosił na chlanie). Jestem załamana. Jak by ten nasz "układ" nie był oceniany przez innych- oni są przede wszystkim moimi przyjaciółmi, znamy się ponad 8 lat i nie mogę machnąć ręką na sytuację która teraz się wytworzyła. Chciałabym żeby on wreszcie się ogarnął, zaczął doceniać to co ma- czyli przede wszystkim wspaniałą żonę. Przez jego pijackie wybryki wielu ludzi odwróciło się od niego, nawet tak nieudolna życiowo osoba jak ja chce od niego odbić, a żona to byłaby ostateczność... Czy to mu przemówi do rozsądku? Było dobrze gdy nie pił tych kilka miesięcy! Wszystkiemu winien jest alkohol, jestem tego pewna po tym, gdy wreszcie "poznałam go" prawdziwego, trzeźwego przez dłuższy czas... Niebo a... piekło! Sad
P.S.- podtrzymuję wszystkie słowa które napisałam wczoraj "w stanie wskazującym" Wink . Mam świadomość wielu swoich błędów, czuję że sama mogę sobie nie poradzić i dlatego właśnie myślę o terapii- ale nie oczekuję oceniania mojego postępowania (bo ocena jest zawsze tylko i wyłącznie subiektywna), lecz konstruktywnej pomocy w odnalezieniu celu i motywacji w życiu. Kopanie leżącego nie jest dobrym sposobem na to, aby postawić go na nogi.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 10:28    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Aga74 napisał:
Bo Twoim głównym i jedynym problemem jest picie, Isaura.
Tak- MOIM PROBLEMEM JEST PICIE! Nie tylko "mojego faceta", ale przede wszystkim... MOJE Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad ! Jak to się stało, że zaczął mnie ogarniać ten sam demon, z którym próbuję walczyć u innej osoby??? Przecież nie piję z powodu stresu, nie "zapijam niepowodzeń"... A jednak przyzwyczaiłam się do tych cowieczornych piw. Każdego dnia obiecuję sobie, że "dziś sobie daruję", ale nie pamiętam kiedy dotrzymałam słowa wobec samej siebie Confused . Nawet melisę kupiłam, żeby ułatwić sobie zasypianie... Opakowanie czeka na otwarcie już dobrych kilka dni Confused . To co teraz robię jest dla mnie wielką porażką.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
flowerek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 364

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 12:51    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nikt ciebie nie kopie.
Ocknij się wreszcie.Cały czas piszesz o jego żonie a nie widzę ciebie.
Podtrzymuję to co napisałam wczoraj - odnoszę wrażenie ,że rękoma jego żony chcesz rozwiązać swoje problemy.A to towje problemy i na nich się skup - na swoim życiu, nie na jej .Możesz zmienić swoje życie ,tylko swoje i aż swoje.Pytanie czy tego naprawdę chcesz.Rozumiem ,że mozesz się bać wziąc za nie odpowiedzialność , ale terapia jest m.in. od tego,żeby ten strach pokonać.
Nie ma obawy, że na terapii ktokolwiek będzie oceniał ciebie i twoje postępowanie lub ,że cokolwiek wyjdzie na zewnątrz.
Trzeba tylko chcieć zmienić .Ale to zależy tylko od ciebie.Za ciebie nikt nie podejmie decyzji.
Czytałam twoje posty nt. ojca. Wiesz z życia jak alkohol niszczy człowieka a co ty robisz?zapijasz swoje smutki i nie umiesz czy też nie chcesz spojrzeć na swoje życie takie jakie jest naprawdę.
Bo tak jest wygodniej - tylko czy aby napewno?
Nie mam zamiaru ciebie oceniać , oceniam to co napisałaś.I to mi się nie podoba.Piszesz,że chcesz "kopa".Nie sądzę - chcesz żeby tylko on nie pił i nie masz zamiaru nic zmienić w sobie.Bo tak ci wygodnie.
Myślę,że zdajesz sobie sprawę,że nie tylko twoje picie jest twoja porażką.
Ale do ciebie , tylko i wyłącznie do ciebie należy decyzja co zrobić ze swoim życiem.
Wiesz , moja mama zawsze mi powtarzała żeby pamiętać o tym,że na łzach innej osoby nie można budować swojego szczęścia , bo to i tak szczęścia nie da.
I nie obrażaj się, nie jest moim zamiarem obrażać ciebie.Próbuję najdelikatniej jak umiem powiedzieć ci,że to co robisz jest wg.mojego mniemania, złe,że krzywdzisz i siebie i jego żonę.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
heka



Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 465

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 13:56    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przeczytałam posty Izaury wczoraj i do teraz nie moge dojśc do siebie Shocked Shocked Shocked Shocked Shocked Shocked
Nie znalazłam tak delikatnych słów ja Flowerek,dlatego nic nie napisałam ,ale podpisuję sie pod tym co ona napisała.
Ja mioge dodac od siebie : jeśli twoje zycie tak wygląda to TO JEST CHORE,MEGA CHORE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 16:11    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Piszę wciąż o jego żonie, bo bardzo się martwię co teraz będzie. Jest moją koleżanką i nie mogę o niej nie myśleć. Gdybym chociaż wiedziała jak z nią rozmawiać... Nie chcę "przekroczyć swoich kompetencji", ogólnie zawsze byłam daleka od doradzania komukolwiek w kwestii związków- jednak uważam, że ktoś musi nią potrząsnąć. Jeżeli ostatnia sytuacja da jej do myślenia sama w sobie, to nie będę się tak martwić i rozważać co mam jej powiedzieć. W zasadzie nawet moje myśli nie są sprecyzowane. Nie chciałabym, żeby się rozstali, tylko żeby on na dobre przestał pić i zaczął ją szanować- i to nie dla mojej wygody, tylko komfortu psychicznego. Ja już nie chcę się z nim spotykać, mam serdecznie dość życia w ciągłym stresie i strachu o własne zdrowie i życie. Jeżeli chodzi o finanse, to od dawna za większość rzeczy płacę sama, najgorsza jest opłata za mieszkanie. Gdyby nie to, już dawno bym odeszła. Największy problem w tym, że jako osoba z orzeczonym stopniem niepełnosprawności i rentą mogę dorobić niewiele ponad 600zł na rękę, a potencjalni pracodawcy wcale nie są tak chętni do zatrudniania "inwalidy", nawet jeżeli w praktyce nic się ze mną nie dzieje i nie mam prawie żadnych ograniczeń związanych z pracą (jedynie nie może ona wymagać ode mnie wysiłku fizycznego). Pojawiło się jednak światełko w tunelu- nawiązałam kontakt z osobą, która zajmuje się pewną bardzo niszową dziedziną, o wejściu w którą od dawna marzyłam. Już udzieliła mi bardzo wielu informacji i wskazówek, dziś wieczorem zaczynam stawiać pierwsze kroki w kierunku realizacji tego, co mi zaleciła. Gdyby mi się udało, to już NIKT NIGDY nie miałby nade mną finansowej kontroli, dwóch alkoholików chyba wystarczy żebym zmądrzała :/ . Na początek czekają mnie inwestycje i ciężka praca, ale to mnie absolutnie nie przeraża. Dość czasu zmarnowałam czekając cholera wie na co. Z entuzjazmem czekam na wieczór, dziś na pewno nie będę piła bo mam ważniejsze sprawy Smile
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Edithael
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 04 Wrz 2010
Posty: 8
Skąd: okolice Warszawy

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 23:21    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

" Mam świadomość wielu swoich błędów, czuję że sama mogę sobie nie poradzić i dlatego właśnie myślę o terapii- ale nie oczekuję oceniania mojego postępowania (bo ocena jest zawsze tylko i wyłącznie subiektywna), lecz konstruktywnej pomocy w odnalezieniu celu i motywacji w życiu"

Czyli masz już pierwszy, konkretny cel - podjęcie pracy. Jeśli uda Ci się zrealizować to, co zamierzyłaś - osiągniesz niezależność finansową. To niezła motywacja do podjęcia działań. Przy okazji spełnisz marzenie.

Co do reszty - podpisuję się pod tym, co napisała flowerek.


Ostatnio zmieniony przez Edithael dnia Pon Paź 18, 2010 13:46, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
nuguns



Dołączył: 06 Paź 2010
Posty: 73
Skąd: Tychy

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 23:45    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Uważam że najpierw powinnaś potrząsnąć sobą. Jeśli się już otrzęsiesz z tego co Ciebie gnębi, a uważam że jest to alkohol to możesz starać się w jakiś sposób pomóc drugiej osobie. Uważam, że jeśli człowiek chce coś w życiu zmienić to powinien zacząć od Siebie. Żeby potem solidnie pomoc komuś jeśli trzeba.
Niezależność finansowa i trzeźwość to chyba w Twoim przypadku priorytet, co pozwoli uniezależnić i odciąć się od tego człowieka.
Jak będziesz stać na nogach możesz myśleć o pomocy inny, ludziom.. może to trochę egoistyczne podejście...ALE jeśli ktoś nie jest w stanie pomóc sobie to na pewno nie jest w stanie unieść jeszcze cudzego ciężaru...pomimo że wydaje się to łatwiejsze...
Tak więc trzymam za Ciebie kciuki...za konkretne działanie i twarde postanowienia.
Trzymaj się i powalcz o Siebie!
_________________
"Największą przyjemnością w posiadaniu psa jest to, że możesz się przed nim wygłupić, a on nie tylko, że się nie będzie śmiał, ale też zrobi z siebie głupka" - Samuel Butler
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
kaszcze



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 363
Skąd: Dąbrowa Górnicza

PostWysłany: Nie Paź 17, 2010 23:49    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Isaura czy masz jakiś pomysł na własne życie, oprócz samotnych wieczorów z piwem, i czekanie na "niego"?...
kobieto jesteś młoda i niech Twoje życie będzie w Twoich rękach...
a teraz pomyśl jakiego życia pragniesz dla siebie...
zostaw ten cały "trójkąt"...zacznij zarabiać na siebie i żyj Kobieto...
dużo Ci da na pewno świadoma terapia... życzę Ci siły...przerwij to wszystko...i zbieraj się do życia...
_________________
Kasia
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
mgrabas



Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1516

PostWysłany: Pon Paź 18, 2010 4:16    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

odstaw alkohol od Twojego życia, całkowicie
_________________
Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Sro Paź 20, 2010 18:44    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Żona wróciła do domu. Miałam wielką nadzieję że tym razem nie wybaczy, ale cóż- jej wybór.
Dziś widziałam się z nim po raz pierwszy od tamtej awantury. Miła nie byłam, nawet gdybym chciała to nie mogłabym się zmusić do powściągnięcia swoich emocji. On teraz przyjmuje "moralizatorsko-ironiczny" ton, którego nienawidzę. Co więcej- oczywiście twierdzi, że afera która wybuchła to moja wina :/ . Oczywiście, jakże mogłoby być inaczej! Weszłam w jego ciało, ochlałam się, pobiłam żonę, zrobiłam demolkę w domu... Jeszcze do niedawna byłabym tylko zła o takie gadki, teraz aż mnie rozwala od środka jakiś taki... sprzeciw. Mam tak serdecznie dość tego człowieka, że trudno to sobie wyobrazić. Dzwonił do mnie niedawno. Oczywiście on nie omieszkał "przypomnieć mi", że niebawem muszę zapłacić za mieszkanie... Siedzę i trzęsę się ze wściekłości. On ma do mnie pretensje gdy mówię mu, że gdyby nie jego pomoc finansowa to na pewno bym się z nim nie spotykała, a sam wysuwa takie argumenty. To prawda, nie mam kasy na opłacenie wynajmu, ale... ja po prostu nie mogę na niego patrzeć, nie chcę się z nim już spotykać Sad . Nie wiem co zrobię, ale po prostu nie chcę go widzieć... Oczywiście nadal działam w kierunku usamodzielnienia się, jednak to wymaga nie tylko czasu, ale i inwestycji na początek- a ja nawet na podstawowe opłaty nie mam Sad . Nie wiem, może spróbuję się zwrócić o pomoc do kogoś z rodziny, ale nie mam pewności czy to przyniesie jakiś skutek. Pieprzona kasa, co też człowiek musi znosić z jej powodu Sad . Muszę być silna i dać jakoś radę, nie mam wyjścia... MAM DOŚĆ!!! JAK NIGDY!!!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Odrodzona2009



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 277

PostWysłany: Czw Paź 21, 2010 23:01    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

witaj.
nie wiem jak stoisz w sprawie pracy, zastanawialam sie nad jakimis kursami doszkalajacymi/przeszkalajacymi. Rozszerzyc mozliwosci podjecia pracy i wyzszych zarobkow. Z Urzedu Pracy np.

Postaraj sie wyciszyc emocje (tonie zart, choc wiem, ze to moze wymagac duzego wysilku). Jestes na nowej drodze, nowej drodze 'myslenia', potrzeba czasu bys sie usamodzielnila, wiec - byc moze - przez jeszcze jakis czas trzeba go bedzie znosic. Postaw na madrosc i dyplomacje patrzac na TWOJ koncowy cel.
Nie dolewaj oliwy do ognia, bo duzo energii stracisz na utarczkach, a nie to jest dla Ciebie teraz najwazniejsze. Pozdro
_________________
By zmienić złe zachowania potrzebna jest ich świadomość, poznanie nowych, a potem działanie. Nie zrażanie się niepowodzeniami - i DZIAŁANIE z uporem 'maniaka', jak dziecko, które uczy się chodzić z determinacją, wiarą i uporem, że w końcu się uda.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
bobo



Dołączył: 13 Cze 2010
Posty: 129
Skąd: Katowice

PostWysłany: Sob Paź 23, 2010 2:02    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witaj. Nie wiem co Ty na to powiesz, co ja Ci powiem, no ale zobaczymy. Poczytałam Twoje posty od samego początku i naprawdę postarałam się wczuć w Twoja sytuację. Wiesz, co ja bym na Twoim miejscu zrobiła? Położyłabym się na oddziale zamkniętym. Nie żartuję. Nie wiem, czy alkoholikom robią tam też jakiś detox tak, jak narkomanom... Przede wszystkim myślę jednak, że potrzebujesz pomocy specjalisty. Cały ten układ, który tak długo trwa i który jest taki dziwny, twoje lęki, stany depresyjne, do tego picie... Naprawdę - ja bym poszła na obserwację. Jesteś jeszcze taka młoda. Potrzebujesz wyciszenia, może jakichś leków, terapii, a przede wszystkim spokoju, by sobie poukładać własne życie w głowie, bo przecież doskonale wiesz, że masz jeden wielki bałagan. Daj sobie spokój tymi ludźmi. Zakończ tą historyjkę raz na zawsze. Nie jutro, nie pojutrze tylko teraz, w tym momencie. Jak dla mnie potrzeba Ci kompletnej, nagłej zmiany. Może nawet takiego szoku, który Tobą trochę potrząśnie. I rozsądek musi przewyższyć strach - pamiętaj o tym.
Pozdrawiam.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Nie Lis 07, 2010 12:32    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Doszłam do wniosku, że terapia nic mi nie pomoże, jeżeli radykalnie nie zmienię swojego życia- czyli nie przestanę się z nim spotykać. Nie będzie mnie stać na opłacanie wynajmu mieszkania, więc jedynym wyjściem jest powrót do domu rodzinnego... To jest dla mnie najtrudniejsze- niby mam niezły kontakt z rodziną, ale co innego tylko ich odwiedzać (nawet kilka razy w tygodniu), a co innego wrócić po prawie dziewięciu latach mieszkania samemu Sad . Mam swoje nawyki i przyzwyczajenia, tak samo rodzina- niby nie oponują, ale widzę że mama nie jest zbyt zadowolona z tego pomysłu, choć stara się to ukrywać (jak dla mnie bardzo nieskutecznie). Martwi się że moja szafa zasłoni jej wystawę obrazków w pokoju w którym bym zamieszkała (sic!), znalazła w gazecie ogłoszenia dotyczące wynajmu mieszkań i dosłownie zmusiła mnie żebym zadzwoniła- jeden telefon wykonałam, ale na kolejne nie miałam ochoty(mimo, że byłam przez mamę żywiołowo namawiana). Dopiero jak jej powiedziałam że "mogę nie mieć kasy" zaczęła ze mną rozmawiać o moim powrocie- z pewną rezygnacją... Naprawdę byłoby mi łatwiej, gdybym miała zostać przyjęta z otwartymi ramionami, a nie tylko na zasadzie "jesteś tu zameldowana, więc możesz mieszkać" Sad . To jest dla mnie strasznie przykre. Zrobiłabym wszystko, żeby jednak nie musieć wracać do domu (głównie ze względu na niezbyt przychylny stosunek mamy do tego pomysłu), ale naprawdę nie będzie mnie stać, nawet gdybym poszła do pracy cały zarobek i renta szły by na wynajem. Poza tym powrót do domu będzie swego rodzaju przyznaniem się do porażki, którą przecież odniosłam. Mam 27 lat i nie osiągnęłam praktycznie nic, poza zdobyciem paru doświadczeń życiowych (gorzkich)- nie mam wykształcenia, stażu pracy, niczego... Naprawdę strasznie się z tym czuję, i jeszcze ta niechęć mamy...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Odrodzona2009



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 277

PostWysłany: Nie Lis 07, 2010 22:35    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zobaczysz jak bedzie. Moze a nuż sie okaze, ze po pogadankach z mama, bedziecie sobie bliskie.
27 lat - myslisz, ze to duzo? Nie, uwierz mi naprawde nie. Wszystko przed Toba, ale wazne zebys to budowala od podstaw inaczej niz do tej pory i to jest krok w te strone, w strone zrobienia porzadku z zyciem, wiec spokojnie.

Postaraj sie bez zlego nastawienia wrocic do domu i powli zobaczyc co i jak. Najwazniejsze wyjsc z tego ukladu, ktory nikomu na zdrowie nie wyjdzie, a dla Ciebie stanowi obciazenie i ułudę prawdziwego życia/związku.

Co do żony - sama zdecyduje, to jej zycie.
_________________
By zmienić złe zachowania potrzebna jest ich świadomość, poznanie nowych, a potem działanie. Nie zrażanie się niepowodzeniami - i DZIAŁANIE z uporem 'maniaka', jak dziecko, które uczy się chodzić z determinacją, wiarą i uporem, że w końcu się uda.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Isaura



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 42

PostWysłany: Pon Lis 08, 2010 0:13    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wiesz, nie mogę narzekać na moje kontakty z mamą odkąd wyprowadziłam się z domu- niemniej jednak jest ona osobą czasami bardzo upierdliwą, zawsze cieszyłam się że w pewnych momentach mogę po prostu wyjść i nie musieć jej słuchać... Naprawdę ciężko jest uświadomić sobie, że rodzic może w ogóle rozważać co jest dla niego ważniejsze- bibeloty czy własne dziecko... Z resztą nigdy nie byłam dla rodziców ważna, dla mamy ani tym bardziej dla ojca Sad . Jedyną osobą która mnie naprawdę kochała była jedna z babć, ale ona nie żyje już kilkanaście lat... Nikomu na mnie nie zależy Sad . Ta świadomość strasznie boli.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group