Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kochac zbyt mocno
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marchewka34



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 85

PostWysłany: Nie Mar 22, 2009 11:13    Temat postu: Kochac zbyt mocno Odpowiedz z cytatem

Witajcie , polecam szcegolnie przeczytanie wywiadu z autorka tej ksiazki , mysle ze wiele osob bedzie sie identyfikowalo z jej slowami

"Kochać zbyt mocno " - Rosalind B. Penfold

Rosalind B. Penfold wkroczyła w związek, jak z bajki, który w końcu
okazał się dla niej dramatycznym doświadczeniem. Podczas, gdy większość
ludzi prowadzi dziennik, Rosalind rysowała swoje przeżycia, wszystkie
sytuacje w najdrobniejszych szczegółach, a rysunki schowała do pudła i
wyniosła do piwnicy. Teraz, wiele lat po zakończeniu swojego związku,
jej rysunki zostały zebrane w formie szokującej lektury.

Książka Rosalind B. Penfold Kochać zbyt mocno, jest niezwykłą historią
opowiadaną w nietypowy sposób. Autorka poprzez rysunki niezwykle
czytelnie ujawnia nam tragiczny proces zniewolenia. Pokazuje myślenie i
zachowania całej rodziny ze skutkami podjętych działań. Natomiast
najważniejsze jest to, że jasno i klarownie przekazuje nadzieję i wiarę
w możliwość radzenia sobie z tak trudną sytuacją i osiągnięcie wreszcie
wyzwolenia


Wydawca: Nowa Proza
.


Autorka zwierza się nam z najintymniejszych szczegółów swojego
dramatycznego związku: „Kiedy poznałam Briana zakochałam się nim
bez pamięci. Myślałam, że czeka nas romans jak z bajki. I tak
było…dopóki wszystko nie zaczęło się zmieniać. Początkowo
ignorowałam upokarzanie, poniżenia i wyrafinowaną manipulację. Nie
chciałam uwierzyć w to co się dzieje dopóki się nie pogrążyłam w
grząskim mule słownej emocjonalnej, seksualnej i ostatecznie psychicznej
przemocy. Uczepiłam się kurczowo obietnic Briana, zamiast wierzyć w to
co widziałam i czego doświadczałam. Wyparcie i wstyd trzymały mnie przy
nim przez dziesięć lat. Cały ten czas spędzałam na zastanawianiu się co
zrobiłam źle i jak mogłabym to naprawić. Nie chciałam od niego odchodzić
– chciałam jedynie, żeby Brian się zmienił!. Osoby doświadczające
przemocy domowej często mylą intensywność z intymnością. To jest
intymne, ponieważ jest bardzo osobiste. Intymność jednak wymaga zaufania
– a w związku, w którym panuje przemoc rodzinna nie ma zaufania.
Wzór przebiega następująco: buzi! Kopa! Buzi! Kopa! Buzi! Kopa!

Za każdego kopa dostajemy buziaka, a za każdego buziaka dostajemy kopa.

W co chcemy wierzyć? Rzecz jasna w buziaka. I to właśnie trzyma nas w
tym układzie. Przez te dziesięć wspólnych lat cały czas marzyłam o tym,
żeby na suficie były zamontowane kamery. Pisałam dziennik, ale kiedy
brakowało mi słów, robiłam rysunki. Pamiętam, że myślałam: „może
mój mózg teraz sobie z tym nie radzi…może, kiedy popatrzę później
na te rysunki, wszystko nabierze sensu”. Tak się jednak nie stało,
a pudło z rysunkami wylądowało w piwnicy .

Dlaczego Brian tak się zachowywał? Wierzyłam, że on mnie
kocha…wierzyłam, że się zmieni… wierzyłam, że zdołam
ochronić jego dzieci…wierzyłam, że moja miłość go odmieni na
lepsze…i pewnego dnia znalazłam swoje rysunki. W końcu dostrzegłam
fakt, że najbardziej, wstrząsającą prawdą nie było jego zachowanie, ale
moje – ponieważ wciąż byłam z nim i pozwalałam na to by mnie
krzywdził. Zrozumiałam, że muszę odejść, aby się bronić.

Mam nadzieję, że moje rysunki pomogą mężczyznom i kobietom rozpoznać
ostrzegawcze objawy. Jest to książka o zjawisku występującym na całym
świecie, a nie o żadnej konkretnej osobie. Wszystkie daty, nazwiska i
miejsca zostały zmienione, jakiekolwiek zaś podobieństwo fizyczne
postaci na rysunkach do osób rzeczywistych jest całkowicie przypadkowe.

Dziękuję wam za wzięcie udziału w mojej historii.




-----------

wywiad z Rosalin

On mówi, że jestem głupia, brzydka, nic niewarta, więc pewnie ma rację.


Z Rosalind B. Penfold rozmawia Agnieszka Jucewicz

Pamiętasz swój pierwszy rysunek?

To było po jakichś sześciu miesiącach związku. Miałam za sobą koszmarny
weekend, podczas którego Brian, mój partner, bez przerwy obrzucał mnie
obelgami i poniżał. Mówił, że śmierdzę, mam brzydką fryzurę, jestem za
chuda. Krytykował sposób, w jaki się ubieram. Kiedy próbowałam coś
powiedzieć, kazał mi się zamknąć. Kiedy milczałam, pytał, dlaczego się
nie odzywam. Kiedy zrobiłam mu kawę, wylewał ją do zlewu, twierdząc, że
jest za zimna. Kiedy dzwoniła moja matka, mówił jej, że nie ma mnie w
domu. Wymuszał na mnie seks i poniżał mnie w łóżku. I tak w kółko.

Co narysowałaś?

Miałam straszny mętlik w głowie. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.
Co on mi robi. Naszkicowałam więc to, co się wydarzyło, w kilku kadrach.
Chciałam je później obejrzeć, jak już opadną emocje, żeby zrozumieć, co
się stało.

I zrozumiałaś?

Wtedy nie. Rysunki włożyłam do pudełka w piwnicy. I tak robiłam zawsze,
kiedy rysowałam kolejne. Wszystkie obejrzałam dopiero wtedy, gdy
odeszłam.

Nigdy Cię nie nakrył?

Byłam ostrożna. Po tym, jak na mnie napadał, udawałam, że idę do
łazienki. Po drodze zabierałam ze stołu w kuchni kartkę i ołówek i
robiłam rysunek w łazience. Kartkę chowałam w szafce pod ręcznikami. A
kiedy go nie było, przenosiłam ją do pudełka w piwnicy.

Bił Cię?

Przez dziesięć lat uderzył mnie tylko raz, kiedy ostatecznie się
rozstawaliśmy. Ale od początku związku znęcał się nade mną psychicznie i
emocjonalnie. I sama nie wiem, co jest gorsze. Przemoc psychiczna jest
strasznie perfidna. Nie jest taka namacalna jak przemoc fizyczna, nie
masz przecież sińców ani zadrapań. A stosuje się ją na całym świecie w
więzieniach po to, żeby złamać człowieka i np. skłonić go do zeznań.
Zniszczyć jego poczucie tożsamości. To właśnie działo się ze mną. Powoli
traciłam nie tylko swoje poczucie własnej wartości, ale w ogóle poczucie
siebie. Nie wiedziałam, kim jestem, co czuję, co jest dobre, a co złe.

Dlaczego zdecydowałaś się z nim być, skoro tak Cię traktował?

Bo na początku w ogóle tego nie widziałam! Albo inaczej: widziałam
sygnały ostrzegawcze, ale tłumaczyłam je sobie zupełnie inaczej. Wiele z
tych pierwszych sygnałów miało taką romantyczną otoczkę. Na przykład
siedzieliśmy w restauracji. Wyglądałam przez okno, a on już miał do mnie
pretensję, że patrzę na jakiegoś wyimaginowanego mężczyznę, i robił mi
awanturę. Wtedy myślałam, że mu na mnie zależy, dlatego jest zazdrosny,
a nie dlatego, że szuka pretekstu, żeby się pokłócić. Na samym początku
kupił mi komórkę ze specjalnym, tylko jemu znanym numerem i ciągle do
mnie wydzwaniał. Myślałam: 'Fajnie, troszczy się o mnie'. Nie
wiedziałam, że chodzi mu o to, żeby mnie kontrolować. Chciał, żebym
rzuciła pracę i poświęciła się wyłącznie jemu i naszemu związkowi.
Myślałam: 'Boże, jak on mnie kocha. Nie może beze mnie żyć', a on po
prostu chciał mieć mnie cały czas pod ręką, żeby się na mnie wyżywać.
Kiedy się kłóciliśmy, tłumaczyłam sobie, że tak czasem jest w związku,
że ludzie mówią sobie przykre rzeczy i się ranią.

Kiedy się zorientowałaś, że jego zachowanie nie jest normalne?

Kiedy te wybuchy zaczęły się powtarzać i nasilać. Pojawił się pewien
cykl zachowań, to się nazywa 'wzorzec przemocowy'. Najpierw kij, potem
marchewka. Nienawidzę cię, jesteś beznadziejna, kocham cię, nie odchodź.
Nigdy nie wiedziałam, jaki dzisiaj będzie miał humor - dobry czy zły - i
chodziłam na palcach, żeby mu nie podpaść. Potem przepraszał, mówił, że
to się nie powtórzy i że mnie kocha, i oczywiście mu wierzyłam.

Ale wielokrotnie się już przekonałaś, że kłamał

Za każdym razem chciałam wierzyć, że się zmieni. Bardzo szybko
zapominałam o tym, co złego mi zrobił. Jak mnie upokorzył. Tak jakbym
miała jakąś magiczną gumkę myszkę, która to wymazuje. Myślę, że
cierpiałam na pewien rodzaj amnezji spowodowany traumą. Chciałam
zapomnieć o tym, co złe, żeby móc usprawiedliwić to, że wciąż z nim
jestem. To znany mechanizm w związkach, w których jest przemoc.

A rodzina, znajomi? Przecież musieli widzieć, jak on Cię traktuje?

Tak, wielokrotnie zwracałam się do nich z prośbą o pomoc, kiedy było
źle. Zwierzałam się z tego, co się dzieje. Ale w momencie, kiedy robiło
się dobrze, choćby na chwilę, mechanizm wyparcia działał idealnie.
Mówiłam wtedy: 'On taki nie jest naprawdę. On mnie kocha. Popełnia
błędy, ale nie chce tego'. Moi najbliżsi mieli też już tego dość. Tego,
że po raz setny opowiadam im, jak mi jest źle, że chcę odejść, a potem
zapominam i zostaję.

Moja przyjaciółka niedawno znalazła się w podobnym związku, prowadziłam
dla niej pamiętnik. Za każdym razem, gdy już jej się wydawało, że jest
cudownie, pokazywałam jej pamiętnik. Nie mogła w to uwierzyć. Zapominała
o tym, że facet jeszcze kilka tygodni wcześniej psychicznie ją katował!
Dlatego zawsze apeluję do rodzin ofiar przemocy domowej, żeby nie dawali
za wygraną, nie wierzyli, jeśli ofiara opowiada, że już jest
fantastycznie, bo nie jest.

Jak myślisz, dlaczego tyle lat wytrzymałaś w tym związku?

Bo miałam nadzieję. Bo go kochałam Bo próbowałam cały czas mu pomóc,
zrozumieć go, zamiast pomóc sobie. Próbowałam sobie jakoś tłumaczyć jego
zachowania. Najpierw myślałam, że to wynik żałoby. Zanim mnie poznał,
umarła mu żona i został sam z czwórką dzieci. Chciałam, żeby poszedł na
terapię, żeby uporał się z tym bólem.

Poszedł?

Raz. Ale powiedział, że to nie dla niego, pogardliwie wypowiadał się na
temat terapii. Dzisiaj myślę, że na tym pierwszym spotkaniu z
psychoterapeutą poczuł ogromny dyskomfort. Poczuł się zagrożony, że coś
będzie musiał ze sobą zrobić.

Jak go jeszcze usprawiedliwiałaś?

Później myślałam, że jest alkoholikiem. Poszłam na terapię dla
współuzależnionych. Myślałam też, że cierpi na chorobę dwubiegunową
maniakalno-depresyjną. Przeczytałam wszystko na ten temat. Szukałam
informacji, gdzie tylko się dało. Próbowałam z nim rozmawiać.

Nie szukałaś informacji na temat przemocy domowej?

Nie Myślałam, że jestem jak skała. Myślałam: mam kochającą rodzinę,
spotkałam w życiu fajnych mężczyzn, byłam w kilku zdrowych związkach,
jestem niezależna, silna. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogę być
ofiarą przemocy domowej.

Kiedy przyszedł moment, że już nie mogłaś dłużej zaprzeczać?

Pamiętam taką scenę. Byliśmy już razem trzy lata. Siedzieliśmy w pokoju.
On przeglądał dane osobowe pracowników w swojej firmie i nagle
powiedział: 'Jakie to proste - wystarczy kontrolować i niszczyć ludzi.
Trzeba tylko sprawić, żeby stracili poczucie bezpieczeństwa. Wtedy można
zrobić z takim człowiekiem, co tylko się chce'. Zakręciło mi się w
głowie Poczułam, że to jest właśnie kwintesencja tego, w czym jestem.
Mam wodę z mózgu, nie wiem już ani kim jestem, ani co myślę. On mówi, że
jestem głupia, brzydka, nic niewarta, więc pewnie ma rację.

Ale zostałaś z nim siedem lat

Tak. Odchodziłam wiele, wiele razy i wracałam. Bałam się zostawić
dzieci. Były jeszcze małe. Wciąż naiwnie wierzyłam, że się polepszy.

Polepszało się?

Było coraz gorzej. Pojawiły się inne kobiety. On zaprzeczał. Bez przerwy
kręcił i mną manipulował.

Co takiego się stało, że w końcu zdecydowałaś się odejść?

Poznałam jedną z jego kochanek. A właściwie dziewczynę, bo okazało się,
że on prowadzi życie równoległe. W piątki nie było mnie w domu, bo
opiekowałam się babcią. W każdy piątek ona tam przyjeżdża. Później
dowiedziałam się, że dzieci ją znały, ale Brian kazał im milczeć.
Zamiast mojego zdjęcia Brian stawiał na komodzie jej zdjęcie, kiedy
przyjeżdżała. O moich ubraniach mówił, że to ubrania jego zmarłej żony.
Kiedyś wyjechał w delegację, a ona zadzwoniła do domu, żeby z nim
porozmawiać. Myślała, że jestem nową nianią Spotkałyśmy się.

Ta konfrontacja mnie otrzeźwiła. Byłam zdruzgotana, ale nie mogłam
dłużej zaprzeczać. Chciała, żebyśmy obie się z nim spotkały i raz na
zawsze dały mu nauczkę. Po spotkaniu pojechałam do domu, spakowałam
rzeczy i wyprowadziłam się do przyjaciółki. Kilka dni później Brian
przyjechał do mnie i błagał, żebym wróciła. Stara śpiewka: kocham cię,
jesteś dla mnie najważniejsza, ty, tylko ty, daj mi jeszcze jedną szansę
itd.

Aż boję się zapytać, czy dałaś mu kolejną szansę

Oczywiście, że tak. Następnego dnia tamta kobieta pojechała do niego,
żeby mu wszystko wygarnąć. Też tam dojechałam. Poprzedniego dnia
ustaliliśmy z Brianem, że spróbujemy jeszcze raz i że on pójdzie na
terapię. Kiedy tam przyjechałam, wszystko runęło.

To znaczy?

Brian wszystkiemu zaprzeczył przed tą kobietą. Kazał mi wypier z domu,
pobił mnie. Pojechałyśmy razem na policję złożyć zeznania.

Wtedy widziałaś go ostatni raz?

Nie. Poszłam na terapię i po kilku miesiącach znowu do niego wróciłam,
ale już byłam świadoma tego, co robię. Wróciłam jeszcze dwa razy. I za
każdym razem byłam bardziej asertywna. Sprzeciwiałam się mu.

Jak na to reagował?

Jego agresja się nasilała. Już się nie krył ze swoimi zdradami. Nie
udawał, że ma dobre intencje. Nie obiecywał, że się poprawi. Aż ten
związek kompletnie umarł.

Po co wracałaś?

Myślę, że chciałam odzyskać część siebie, którą zostawiłam w tym związku.

Udało się?

Częściowo tak. Ale po naszym rozstaniu dochodziłam do siebie przez parę
lat. Dzięki pomocy przyjaciół, terapii, rozmowom z kobietami, które
przeszły przez podobne doświadczenie.

Co było w tym najtrudniejsze?

Odzyskanie zaufania - do ludzi, ale też do siebie. Do tego, co się myśli
i czuje. Byłam tak skołowana.

Łatwo Cię było namówić na opowiedzenie swojej historii?

Decyzję pomógł mi podjąć program w telewizji. Trzy lata temu obejrzałam
amerykański dokument o rodzinie, której członkowie zostali zamknięci w
więzieniu za zabicie dziadka. Dziadek terroryzował i katował całą
rodzinę - psychicznie, fizycznie, seksualnie. Kiedy zapowiedział, że
zgwałci najmłodszą wnuczkę, jeden z wnuków namówił resztę rodziny, żeby
zabić dziadka we śnie. I zrobili to, za co zostali skazani. Pamiętam, że
wnuczek w wywiadzie z dziennikarzem powiedział, że w więzieniu po raz
pierwszy w życiu czuje się bezpiecznie

Mną to wstrząsnęło. A prokurator twierdził, że w morderstwie na dziadku
nie ma okoliczności łagodzących, że to był mord z zimną krwią. Byłam
przerażona, że on w ogóle nie rozumie istoty przemocy domowej i tego,
jak może się czuć zastraszona ofiara. I wtedy postanowiłam, że
opublikuję swoje rysunki. Że trzeba o tym mówić.

Co było najbardziej bolesne?

To, że musiałam przypomnieć sobie również dobre rzeczy z tego związku i
je narysować. Czyli sam początek początków, kiedy się w nim zakochałam.

Dlaczego się w nim zakochałaś?

Był pełen entuzjazmu, jak dziecko. Pełen energii i pomysłów. Od razu
chciał się żenić, obiecywał mi gwiazdkę z nieba, zabrał w podróż po
kilku tygodniach znajomości. To wszystko było takie nagłe Później
okazało się, że to jeden z sygnałów ostrzegawczych, który może wskazywać
na porywczą osobowość.

Coś dobrego przetrwało z tamtych dziesięciu lat z Brianem?

To był najgorszy okres w moim życiu. Nie chciałabym przeżyć tego jeszcze
raz Gdyby nie dzieci, nigdy nie zostałabym z nim tak długo.


źródło :
http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53662,3955608.html?as=1&ias=3&startsz=x
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Masza35



Dołączył: 31 Gru 2006
Posty: 250
Skąd: Trójmiasto,Koszalin

PostWysłany: Nie Mar 22, 2009 19:55    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dziękuję Ci Marchewka za zamieszczenie tego artykułu, nieczesto szperam po necie i pewnie bym sama do niego nie dotarła. Jeszcze raz dzięki.

Proste i oczywiste sprawy dla tych co znaja temat, ale podzielę się z Wami moja prywatną refleksją.

Byłam niedawno na spotkaniu z reporterem...po wysłuchaniu mojej histori i przestudiowaniu dokumentów zadał mi pytanie...
" dlaczego on wziął dzieci , 4 dzieci , jedno niepełnoprawne, ? przeciez zawsze faceci uciekają od takich problemow...wiec dlaczego on zachowuje sie tak bardzo nie schematycznie?"
odpowiedzialam...on wie jak wielka wartościa sa dla mnie dzieci, wszystkie planowane i chciane..sama byłam jedynaczka i pragnęlam miec dzieci i oddałam im sie bez reszty, nie postawilam na karierę tylko na rodzinę, to był moj sens życia...
ostatnie słowa jakie do mnie wypowiedział moj kat brzmiały " tak Cię k... załatwie, ze dlugo dzieci nie zobaczysz"
To jego sposób dalszej przemocy psychicznej. Mieszkam 250 km od niego.

pozdrawiam
Masza
_________________
Bog nie moze byc wszedzie obecny, dlatego stworzyl matke
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Angie



Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 36
Skąd: kujawsko-pomorskie

PostWysłany: Nie Mar 22, 2009 21:32    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czytałam książke Rosalind, a własciwie to komiks. Polecam.

Masza oni wszystcy tak maja Sad ja tez wyprowadzilam sie 250 km od niego. Straciłam przez to prace , przyjaciół, i wszystko na co pracowałam 10 lat. . Mimo odległości on nadal próbuje przemocy własnie odgrażając sie że odbierze mi dziecko. Chciałabym wyjechac za granice , miałabym dobrze płatna prace w zawodzie ale on nigdy nie zgodzi sie bym wyjechała z córką Sad To niedorzeczne! Ona nie istniała dla niego przez 9 lat, a teraz raptem mu sie przypomnialo , ze ma córkę? Dzwoni do niej co drugi dzien wypytuje o kazdy szczegół łącznie z tym że musi otworzyc lodówke i opowiadac mu co mamy do jedzenia....... chore.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Masza35



Dołączył: 31 Gru 2006
Posty: 250
Skąd: Trójmiasto,Koszalin

PostWysłany: Nie Mar 22, 2009 21:45    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Angie , ja zrobiłam bład zawierzyłam mu kolejny raz..wyjechałam za granicę i w ten sposób odebrał mi dzieci...nie powielaj mojego błędu...

Sądy obecnie w dobie masowej emigracji, obligatoryjnie przyznaja opieke rodzicowi ktory jest w kraju- jesli tylko zawnioskuje

mozesz starac sie przez Sąd o wyjazd z córką...pewnie długa droga, ale moze warto...
poza tym od 13 roku zycia dziecka mozesz wyrobic dowod bez zgody drugiego rodzica...i w strefie z Szengen poruszac sie swobodnie z corka...4 lata to długo, wiem...( Anglia i Irlandia nie są w grupie)
jest tez mozliwosc ograniczenia mu praw rodzicielskich...ale to pewnie najdłuzej by trwało i mogłoby okazac sie niemozliwe...

pozdrawiam Cie serdecznie
Masza
_________________
Bog nie moze byc wszedzie obecny, dlatego stworzyl matke
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Angie



Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 36
Skąd: kujawsko-pomorskie

PostWysłany: Pon Mar 23, 2009 18:12    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dziękuje Masza, teraz wiem na czym stoję Sad mam jeszcze paszport wazny dla córki nastepne trzy lata. Moge wyjechac ale on mnie przez sąd i tak dopadnie ? Miałam w planach Holandie...

Kurde on znowu dzisiaj dzwonił i odgroził sie że sprawdzi " nasze " warunki i jak coś to zabierze córke do siebie.Dobrze że nie zna mojego adresu , o co zreszta też sie wscieka . Brak mi juz slow na niego. Mysli że jak ma kasy do bólu to może wszystko.............
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Masza35



Dołączył: 31 Gru 2006
Posty: 250
Skąd: Trójmiasto,Koszalin

PostWysłany: Pon Mar 23, 2009 20:49    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie zrozumialas mnie do konca.
Miałam na mysli, ze w sytuacji gdy dzieci są w Polsce, to sąd przyznaje opieke temu rodzicowi co został w kraju- jesli on zawnioskuje, nikt nie bawi sie w szukanie po ambasadach.

Dziewczyno ! przez 3 lata wiele sie moze zmienic. Jedz!!! Bierz corke i jedz. Za trzy lata wrocisz wyrobisz jej dowod i nie bedzie problemu. Jesli tylko masz zapewniona prace w Holandii, to sie nie zastanawiaj, szkoda czasu.
Masza
_________________
Bog nie moze byc wszedzie obecny, dlatego stworzyl matke
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Angie



Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 36
Skąd: kujawsko-pomorskie

PostWysłany: Pon Mar 23, 2009 23:21    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

aha to jednak moge z nią wyjechać?
W wyroku miejsce pobytu dziecka jest ustalone przy matce. Więc chyba ja rozumiem , że jak postanowie mieszkac w Holandii to razem z córką. Jeśli mam dla niej wazny paszport to nie musze go pytac o zgodę?


Godzine temu znowu dostałasm od niego wiadomośc , żebym sobie uważała bo on wniesie do sądu o przyznanie mu opieki nad córka ponieważ mam w domu psa a córka ma alergie na sierść. Dał mi tydzien czasu na zlikwidowanie zwierzat z domu. To jakis koszmar . ja nie wiem czy ja mam to przemilczec i zyc spokojnie czy w końcu stanąć z przemoca do walki . Dostal rozwód bez orzekania o winie , odeszłam z domu tak jak stałam , choc mogłam zalozyc mu sprawe o przemoc psychiczna i seksualną. Nie miałam wtedy siły i po prostu uciekłam. Ale coraz bardziej watpie , że ucieczka cokolwiek zmienia. Jak z kims takim walczyć? normalne rozmowy nic nie dają. Straszenie kara i sadem tylko go rozjusza jeszcze bardziej. Luuudzie ja chce zyć normalnie Sad
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Wto Mar 24, 2009 7:45    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Angie napisał:
Straszenie kara i sadem tylko go rozjusza jeszcze bardziej.


Staraszenie nie jest skuteczne jeśli jets tylko straszeniem, albo starszeniem nieskutecznym. Skuteczne straszenie następuje wtedy gdy sprawca uzyskuje rozwód ale z jego winy, opuszcza swój dom w skarpetkach(jak u Wałęsy:) i za każde podniesienie głowy wyżej niż powyżej tyłka ucinaja mu głowe wraz z resztkami rozumu. Tylko aby tego dokonac trzeba miec siłe, zdecydowanei, upór, przekonanie o swojej sile i mądrości... Bez tego walka będize nieskutecznym straszeniem....
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Masza35



Dołączył: 31 Gru 2006
Posty: 250
Skąd: Trójmiasto,Koszalin

PostWysłany: Wto Mar 24, 2009 9:27    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A ma Twoja corka alergie na psa?
_________________
Bog nie moze byc wszedzie obecny, dlatego stworzyl matke
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Wto Mar 24, 2009 16:10    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A co to ma do rzeczy?

Jeśli ja mam uczulenie na żonę to trzeba od razu ją wypędzać z domu albo zabijać? Są środki zapobiegawcze Smile
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
jiujia
Przyjaciel NL
Przyjaciel NL


Dołączył: 16 Wrz 2008
Posty: 268
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sro Mar 25, 2009 13:23    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Angie
Masz ustalone miejsce pobytu dziecka - przy matce.
Nie pytaj go.
Nie informuj.
Po prostu zrób jak radzi Masza - jedź!
Straszy Cię, że wystąpi do sądu?
Niech występuje.
Jak będziesz w HOlandii - dużo Ci nie zrobią. Pamiętaj, żeby tylko podać w saach aktualny adres do doręczeń korespondencji w Polsce - choćby nr skrytki na poczcie - bo jak nie podasz, to sądy mogą uznać, że nie stawiasz się mimo skutecznego wezwania i wydać różne orzeczenia zaocznie.
I pamiętaj jeszcze jedno obywatelstwo w Unii Europejskiej też jest po Twojej stronie.
Trzymaj się ciepło i dzielnie.
Ja tryzmam kciuki.
_________________
Nie toleruję tylko nietolerancji...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Angie



Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 36
Skąd: kujawsko-pomorskie

PostWysłany: Sro Mar 25, 2009 18:15    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

dzieki Kochani Very Happy
niestey Echnatonie rozwod dostał bez orzekania o winie, w skarpetkach to on mnie puścił Sad tak , nie miałam siły walczyć.......... uciekałam byle szybko Sad Wczoraj moja mama się zdenerwowała na mnie i wygarnęła mi , że zachowywałam sie jak ciele i to moja wina że teraz nic nie mam iwciąż się go boję, bo powinnam była zebrac kase póki miałam dostęp do kont, wziąć dobrych prawników i ustawic się dobrze. Zrobiło mi sie strasznie przykro, choc miała rację , że nie zadbałam o przyszłośc szykując sie do odejścia.

Moja córka ma alergie pokarmową , bardzo silna , leczona juz 8 lat. Teraz jest juz super , jest po serii odczulań . Uczulenia na psa wyszlo testach na minimalnym poziomie i lekarz prowadzący powiedział że jest to zupełnie bez znaczenia w jej przypadku. Jest alergikiem od urodzenia a psa mamy dopiero 3 lata. Wysypke dostaje jak zje czekoladę i od proszku do prania . Mój były mąż NIGDY nie był z córka u lekarza! 8 lat 2 razy w tygodniu ja z nia jeżdziłam na wizyty i odczulania. To jest tylko jego zagrywka , bo on wie że pies to moje ukochane hobby,psi sport, wystawy itd. Jetsem weterynarzem więc miłośc do zwierzat normalne:) Moja córka kocha tez tego psa i swoje szynszyle , które on tez kazał nam z domu wyrzucić! Tu nie chodzi o uczulenie tylko o chęc odebrania wszystkiego co kochamy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Masza35



Dołączył: 31 Gru 2006
Posty: 250
Skąd: Trójmiasto,Koszalin

PostWysłany: Sro Mar 25, 2009 19:40    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tak podejrzewałam ze to tylko pretekst...a wiec rob swoje....a palant niech podaje do Sądu...nie przejmuj sie, w razie czego wezmiesz stosowne zaswiadczenie od lekarza...
Oczywiscie , to tylko forma kontroli nad Twoim zyciem...nie troska o dziecko...

Ps Echnaton ..nie masz zielonego pojecia o dzieciach i alergiach ...wiec zamilcz Wasc w temacie...

pozdrawiam
Masza
_________________
Bog nie moze byc wszedzie obecny, dlatego stworzyl matke
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Czw Mar 26, 2009 1:45    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

O alergiach i dzieciach wiem co nieco...mam dizecko i to dizecko ma alergię...ale wiem także co mówię, bo o to chodziło sprawcy....
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
maras
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 28 Maj 2006
Posty: 3871
Skąd: Gdynia/Warszawa

PostWysłany: Czw Mar 26, 2009 23:13    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

...w takich momentach newralgicznych pojawiam się chyba jako negocjator Smile . Proszę o wspólne porozumienie bez licytacji kto wie więcej i dlaczego. W końcu przyświeca nam wspólny cel.

pozdrawiam serdecznie
_________________
-----------------------------------------------------
G. E. d/s P.P.R
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group