Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Time Out zamiast klapsa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw Cze 18, 2009 13:35    Temat postu: Time Out zamiast klapsa Odpowiedz z cytatem

Time Out zamiast klapsa

Monika Doroszkiewicz
Kiedy twoje kilkuletnie dziecko histeryzuje, tupie nogami, płacze i krzyczy, ty czujesz, że puszczają ci już nerwy. Wtedy najchętniej zareagowałabyś klapsem, ale wiesz przecież, że bicie jest złe. Tyle się o tym mówi. Skuteczniej jest zastosować metodę Time Out. Pod tą obcobrzmiącą nazwą kryje się prosty sposób na uspokojenie dziecka.

Kiedy dziecko nie potrafi opanować swoich emocji, wymierzenie klapsa nie pomoże mu - wręcz przeciwnie - wzbudzi agresję i bunt, pozostawi poczucie upokorzenia. Time Out uczy jak opanować emocje bez używania przemocy. W momencie, kiedy dziecko wpada w histerię, krzyczy, tupie, złości się, najlepiej odizolować go od reszty dzieci czy rodziny. W ten sposób pozbawisz je publiczności. Bywa, że dzieci są niegrzeczne, bo chcą zwrócić na siebie uwagę otoczenia. Jak to zrobić? Oto kilka prostych zasad Time Out.

Wyznacz miejsce w domu, gdzie dziecko będzie mogło się uspokoić. Powiedz, żeby usiadło w określonym miejscu, zawsze tym samym, np. krzesełku obok półki, albo kanapie. To Cię jednak nie zwalnia z obowiązku wytłumaczenia dziecku, co jest dobre, a co złe. Uprzedź dziecko, że jeśli będzie niegrzeczne, posadzisz je na 3 minuty „na wyciszenie” , powiedz: „Jeśli jeszcze raz uderzysz braciszka, to usiądziesz na kanapie.” Dopiero, jeśli ostrzeżeni nie poskutkowało, spokojnie każ mu pójść do „kącika”, albo zaprowadź je tam sama, ale nie szarp i krzycz. Nie powinno tam siedzieć dłużej niż 3 minuty.
Nie chodzi przecież o to, żeby je torturować, a ten czas powinien wystarczyć na uspokojenie się. Pamiętaj, że metoda chociaż pozwoli dziecku uspokoić się, to nie załatwi wszystkich jego problemów. Zawsze warto przyglądać się, dlaczego jest niegrzeczne. Może powodem są problemy w przedszkolu, które trzeba rozwiązać, czy pojawienie się rodzeństwa, albo po prostu poświęcasz mu za mało czasu i w ten sposób domaga się twojej uwagi.

Stosując Time Out warto pamiętać:


Time Out nie jest dobra dla małych dzieci. Przede wszystkim dlatego, że nie zadziała, bo małe dziecko samo nie jest w stanie się szybko uspokoić. Potrzebuje przytulenia, albo wytłumaczenia co i dlaczego zrobiło źle. Trudno też będzie zmusić małe dziecko do tego, żeby usiadło w jednym miejscu. Metodę możesz zacząć stosować w wieku powyżej 3 lat.

Powiedz dziecku czemu służy siedzenie w jednym miejscu. Uprzedź je, że jeśli będzie niegrzeczne, będzie kopało, biło inne dzieci i krzyczało, to na dwie, trzy minuty będzie musiało usiąść. W tym czasie ma ochłonąć, pomyśleć o tym, co złego zrobiło. Niech Time Out nie będzie karą. Nie o to chodziło twórcom metody. Nawet jeśli myślisz, że za chwilę wybuchniesz, nie krzycz na dziecko i nie ciągnij na siłę. Dziecko nie ma poczuć, że zostało ukarane, ale przekonać się, że w prosty sposób można poradzić sobie z emocjami i agresją. Potrzeba do tego tylko odrobina spokoju.

Daj dziecku dobry przykład. Nie zapominaj, że dziecko bardzo dużo uczy się obserwując dorosłych. Jeśli będziesz mu powtarzać, że agresja jest zła, a sama będziesz wybuchała złością, to maluch ci po prostu nie uwierzy. Kiedy stosujesz Time Out, żeby wyciszyć dziecko, które krzyczy, sama nie podnoś głosu.

Postaraj się odróżniać, kiedy dziecko rozmyślnie jest niegrzeczne, a kiedy nie jest świadome, że robi coś złego. Time Out może być stosowany tylko wtedy, gdy dziecko wie, że broi. W innych sytuacjach po prostu wytłumacz mu, co robi nie tak jak powinno: „Nie można bawić się dokumentami taty, ponieważ możesz je zniszczyć, a wtedy tata będzie miał dużo problemów”. Jeśli dziecko jest zmęczone czy przeziębione, wtedy może marudzić i być niegrzeczne. W takiej sytuacji najlepiej po prostu położyć je spać, czy podać leki.

Nie oczekuj cudów. Nawet jeśli metoda sprawdzi się w przypadku twojego dziecka, to jednak nie stanie się tak, że po kilku „posiedzeniach” będzie grzeczne jak aniołek. I bardzo dobrze. Kilkulatki z natury mają dużo energii, wciąż uczą się, więc eksperymentują. Za każdym razem jednak zamiast klapsa, możesz zastosować Time Out.

Źródło: wp.pl


-----------------------------------------------------------------------------------
Zawsze to lepsze niż przemoc Smile
a Co wy o tym myślicie?
SmileSmile
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
maras
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 28 Maj 2006
Posty: 3871
Skąd: Gdynia/Warszawa

PostWysłany: Czw Cze 18, 2009 23:11    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czyli telewizyjna metoda karnego jeżyka , ponadto kiedyś stosowana w szkołach tzw stawianie do kąta. Wiele razy sam aktywnie uczestnicztyłem jako dziecko stałem w kącie klasowym Smile .
Coż ale w dobie szeroko pojętych praw często wyłącznie praw jakie ma np uczeń a obowiązki jakby ich nie było...

Mam osobiste wrażenie, że dorośli zaczynają uczyć metodami roszczeniowymi odnośnie praw i przywilejów. Jednak nie możemy zapominać o obowiązkach, przestrzeganiu prawa. Należy to jak dobrze wiecie zrównoważyć. Nie zapominajmy że dziecko jest świetnym obserwatorem zachowania właśnie nas dorosłych.

pozdrawiam
Tomasz
_________________
-----------------------------------------------------
G. E. d/s P.P.R
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Pią Cze 19, 2009 16:11    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Karny jeżyk bardziej przydałby się dorosłym niż małym dzieciom.....
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią Cze 19, 2009 16:12    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ale zawsze jest lepszy niż klaps
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Pią Cze 19, 2009 16:35    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Klaps jako środek wychowawczy czy forma znęcania? Tak powinien brzmieć temat do dyskusji. Ja jestem za odpowiedzią - że jest znęcaniem....
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią Cze 19, 2009 16:51    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ja jestem za wyciszeniem i uspokojeniem
brakiem widowni dla wrzasku i próby manipulacji na rodzicach płaczem i rzucaniem się na podłogę, pluciem, biciem....

i jest skuteczny- bez jakiejkolwiek przemocy
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto Cze 23, 2009 16:38    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czemu winne niewinne klapsy?
Paweł Karpowicz
Ośmiu na dziesięciu Polaków dostawało lanie w dzieciństwie. Choć sami cierpieli, gdy rodzice wymierzali im razy, teraz biją swoje dzieci. Nie ma dobrych klapsów! Bicie nie wychowuje dzieci, tylko je głęboko i trwale rani!

Jadę rowerem. Mijam cztero­osobową rodzinę: matkę, ojca, dwoje dzieci – jedno w wózku. Drugie – kilkuletniego chłopca, przestraszonego i bladego, matka bije po plecach i pupie. Dzieciak uchyla się i wycofuje. – Nie wolno bić dzieci! – mówię zdecydowanym głosem. Zaskoczona kobieta rzuca do mnie: – Pan go nie zna! Powtarzam jej zdecydowanie, że nie wolno bić dzieci. – No tak, ale on mnie zdenerwował – przyznaje matka.
Choć dorośli zgadzają się co do zasady, że nie powinno się bić dzieci, to często trudno im stosować się do niej. A kto już dał dziecku klapsa raz i drugi, usprawiedliwia się tym, że sam w dzieciństwie dostawał cięższe, „prawdziwe” lanie (bo pasem lub linijką). – I nie zaszkodziło mi!
Bicie dzieci toleruje się od pokoleń. Na początku ubiegłego stulecia nikt nie kwestionował tej metody karania, mało tego – panowało przekonanie, że tylko lanie uczy dziecko posłuszeństwa i bez tego nie wyrośnie na porządnego człowieka. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w każdej szkolnej klasie wisiała dyscyplina, sarnia nóżka. Bili nauczyciele, katecheci, rodzice. Mój ojciec wspominał, jak jego matka smagała go po nogach brzozowymi witkami (jako dorosły często cierpiał na bolesne skurcze mięśni łydek). Moja mama nie była bita przez swego ojca, natomiast lania dostawali jej trzej bracia, z których dwóch popadło w alkoholizm.

Przemoc w każdym z nas


Thomas Gordon, amerykański nauczyciel humanistycznej komunikacji, autor m.in. Wychowania bez porażek uważa, że wszyscy rodzice są potencjalnymi sprawcami przemocy, ponieważ powszechny model wychowania dzieci opiera się na autorytecie i dysponowaniu władzą. Jak pisze Gordon, wielu rodziców myśli w destrukcyjny sposób: „To jest moje dziecko. Mogę zrobić z nim, co zechcę”.
Zanim ich osądzimy, odpowiedzmy najpierw, czy bijemy własne dzieci... Ja uderzyłem mego syna dwukrotnie. Pierwszy raz dałem mu klapsa w nagi pośladek, gdy miał kilka miesięcy i długo płakał. Żona w tym czasie pojechała do miasta, a ja wpadłem w silny gniew. Drugi raz próbowałem go kopnąć, gdy miał sześć lat. Przypominając sobie obie sytuacje, odczuwam wstyd. Żałuję swych zachowań. Przeprosiłem syna za to.
Pracowałem nad opanowaniem własnych agresywnych reakcji wobec ludzi i zainteresowałem się Terapią Wewnętrznego Dziecka. Od 14 lat prowadzę warsztaty w tym zakresie według autorskiego programu. Bez przepracowania skłonności do odrzucania siebie samego, gardzenia sobą samym, bez przepracowania skłonności do autodestrukcji i autoagresji – nie będziemy w stanie skutecznie pomagać innym ludziom, którzy krzywdzą własne dzieci.
To samo dotyczy rodziców, którzy stosują przemoc wobec dzieci: aby jej zaprzestać, muszą najpierw odkryć, uszanować i pokochać własne wewnętrzne dziecko, pokochać bezwarunkowo samych siebie.
Terapia Wewnętrznego Dziecka opiera się na pracach szwajcarskiej terapeutki Alice Miller oraz na humanistycznie zorientowanej psychoterapii amerykańskiej. Wykształcona w tradycji ortodoksyjnej psychoanalizy Miller stwierdziła, że Freud oraz jego kontynuatorzy popełnili istotny błąd jeśli idzie o stosunek do dziecka oraz do dzieciństwa. Freud uznał fundamentalne znaczenie dzieciństwa dla życia człowieka dorosłego, jednak – zdaniem Miller – pominął znaczące fakty. Źródłem nerwic, psychicznych zaburzeń oraz chorób są wyparte i tłumione dziecięce uczucia. Przyczyną wyparcia i tłumienia nie jest bynajmniej, jak twierdził Freud, okiełznanie przez kulturowe normy wybujałych instynktów dziecięcych. Główną przyczyną wypierania przez dzieci uczuć są krzywdy i okrucieństwa wyrządzane im przez dorosłych.
W książce Pamięć wyzwolona. Jak przerwać łańcuch toksycznego dziedzictwa Alice Miller pisze: „Moim punktem wyjścia było przekonanie o znaczeniu wczesnego dzieciństwa dla całego późniejszego życia jednostki. Uwrażliwienie na cierpienie dziecka umożliwiło mi wejrzenie w sytuację osoby uzależnionej, która nie może wyrazić swoich przeżyć traumatycznych bez pomocy bliskiej osoby i dlatego musi je tłumić. W większości społeczeństw jest to sankcjonowane lub skrywane. Stało się to w ostatnich latach coraz bardziej widoczne dzięki studiom psychologiczno-historycznym, terapii rodzinnej, terapii dziecka, terapii psychozy, a przede wszystkim dzięki leczeniu rodziców... Dziecko w swej bezradności jest źródłem poczucia władzy dla niepewnej siebie osoby dorosłej”.

Przemoc, nadużycie, zaniedbanie

Stanowisko Alice Miller współgrało ze współczesnym nurtem badań nad przemocą w rodzinie i społeczeństwie. W latach osiemdziesiątych w psychologii amerykańskiej w sposób wyraźny pojawiły się kategorie przemocy wobec dzieci (violence), nadużyć (abuse) oraz zaniedbywania dziecka (neglecting). Refleksje, które formułował Freud wokół dziecięcego kompleksu Edypa i Elektry, zostały bezpośrednio skonfrontowane z faktami seksualnych nadużyć, dokonywanych na dzieciach przez rodziców, starsze rodzeństwo oraz innych opiekunów i wychowawców. Zaczęto ujawniać publicznie fakty krzywdzenia, poniżania, znęcania się nad dziećmi i wprowadzono prawne regulacje, które miały chronić prawa dziecka. Nurt działań terapeutycznych, społecznych, prawnych oraz politycznych objął USA i stopniowo kraje europejskie, w tym także Polskę.

Co ono odczuwa?

Rozważając problem bicia dzieci, nie można uciec od własnych doświadczeń. Kto z nas nie dostał lania w dzieciństwie? Ja od ojca dostałem dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy miałem siedem lat i byłem na wsi u cioci. Była niedziela i ojciec z matką przyjechali mnie odwiedzić. Jeździłem na rowerze. Ojciec powiedział, że mogę jeździć po ulicy tylko wzdłuż płotu obejścia. Pojechałem 15 metrów dalej. Kiedy wróciłem do domu, zauważyłem że ojciec jest blady i napięty. Zaprosił mnie do sypialni, kazał zdjąć spodenki i położyć się na tapczanie. Pamiętam suche i bolesne razy paska uderzającego w nagie pośladki. Piekący ból, strach i poniżenie. Czy to był mój ojciec? Wydawał się zimnym, odczłowieczonym automatem.
Drugie lanie dostałem jako czternastolatek. Nauczycielka geografii poprosiła, byśmy wkleili do zeszytu pocztówki z widokami innych krajów. Do rodziców przyszła widokówka z Francji, którą po przeczytaniu ojciec postawił za szybą biblioteczki. Trochę ją przyciąłem i wkleiłem do zeszytu. Kiedy ojciec wrócił z pracy, siostra powiedziała mu, że wziąłem kartkę z Francji. Ojciec krzyknął: „Ty bałwanie!”. Był bardzo blady, a w jego oczach widziałem błysk szaleństwa. Wbiegł do łazienki, złapał kawałek gumowego węża i zaczął mnie bić na oślep po ciele, głowie, ramionach. Zasłaniałem się przed ciosami rękami i uciekałem wokół kuchennego stołu. Byłem przerażony. Udało mi się uciec z mieszkania. Siostra przeprosiła mnie później za to, że powiedziała ojcu o kartce. Ojciec mnie nie przeprosił.
Rok później matka uderzyła mnie w twarz. Byłem w pierwszej klasie ogólniaka i popalałem papierosy. Matka śledziła mnie, weszła nieoczekiwanie do ubikacji szkolnej, gdzie paliłem z kolegami i w ich obecności uderzyła mnie w twarz. W jej oczach widziałem nienawiść. Jako człowiek dorosły przez długie lata nie mogłem sobie poradzić z uczuciem nienawiści do matki.
Jako terapeuta w Ośrodku Leczenia Uzależnień od Narkotyków poznałem osiemnastoletniego Wojtka, pacjenta ośrodka. Ojciec bił go po powrocie z wywiadówki – kazał mu ściągać spodnie i bił go mocno paskiem w gołe pośladki. Chłopiec szlochał, a ojciec krzyczał: „Przestań ryczeć! Będę bił tak długo, aż przestaniesz płakać”. Kilka lat później Wojtek zaczął brać narkotyki.

To twoja wina

Nieprzypadkowo tak popularne jest bicie dzieci w pupę, zaczynając od „niewinnego” klapsa dawanego przez ubranie, po brutalne formy bicia po nagich pośladkach z użyciem skórzanego paska, sznura od żelazka czy kabla. Otóż jest to najdelikatniejsza strefa ciała. Zbiegają się tu ważne szlaki fizjologiczne: odbyt (wypróżnianie), cewka moczowa (oddawanie moczu), narządy płciowe (prokreacja). Dziecko celowo zostaje poniżone, bowiem zmusza się je do odsłonięcia części intymnych. Bicie w nagie pośladki może prowadzić do zaparć, a w przyszłości również do problemów w życiu erotycznym i dewiacji seksualnych. Dziecko otrzymuje komunikat: uderzam w twoją intymność, seksualność, płciowość, wrażliwość. Uderzam w twoją godność.
Dzieci – ofiary przemocy wypierają raniące je zdarzenia i bolesne emocje poza świadomość. Są to naturalne funkcje obronne ludzkiej psychiki. Dziecko nie jest w stanie utrzymać bolesnych emocji w świadomej części umysłu, ponieważ dorośli sprawcy nadużyć wyjaśniają powody bicia dziecka tak, by zdjąć z siebie odpowiedzialność za użycie przemocy. Mówią dzieciom: To twoja wina. Jesteś niedobry, niegrzeczny, nieposłuszny, dlatego dostajesz lanie. Biję cię dla twego dobra, żebyś się wreszcie nauczył dobrze zachowywać. Dostałeś, bo mnie zdenerwowałeś.
Dziecko przyjmuje fałszywe przekonania, odnoszące się do sytuacji, w której nastąpiło nadużycie. Co gorsze, na ogół w otoczeniu dziecka nie ma nikogo, kto pomógłby mu zrozumieć sytuację we właściwy sposób i ochronić jego godność.
Sprawca przemocy zazwyczaj ma wsparcie innych dorosłych – również tych, którzy są bierni (np. ojciec bije dziecko, a matka nie interweniuje, bo sama boi się reakcji męża). W ten sposób dziecko nabiera pewności, że zasłużyło na brutalne potraktowanie.
Krzywdy, których dziecko doznaje we wczesnym okresie życia, owocują na poziomie nieświadomym trwałym zapisem uczuć wściekłości, nienawiści, wrogości, pogardy.

Sztafeta przemocy

Poczucie krzywdy, które nie zostanie poddane terapii, uwolnione i ukojone, przeradza się z reguły w postawę odwetową, w chęć zemsty. Nastawienie agresywne i odwetowe w dalszym życiu dziecka, w wieku młodzieńczym i dorosłym, może przyjmować różne formy. Destrukcyjna energia skierowana do wnętrza prowadzi do chorób somatycznych, a także do uzależnień (niszczenie samego siebie). Najczęściej jednak osoby głęboko skrzywdzone w dzieciństwie, w dorosłym życiu odreagowują wrogość i nienawiść, zachowując się agresywnie wobec partnerów, współmałżonków i – w stopniu największym – wobec własnych dzieci.
Choć obiecują sobie solennie, że nigdy nie powtórzą błędów swoich rodziców, w pewnym momencie ich emocje i zachowania wymykają się spod kontroli rozumu, bowiem w ich „mózgu emocjonalnym” (w ośrodkach podkorowych mózgu) nadal obecny jest zapis traumatycznych doświadczeń. „Mózg emocjonalny”, zaprogramowany przez wściekłość oraz chęć zemsty w momencie, gdy zaistnieją po temu warunki, wyda rozkaz agresywnego zachowania. Osoba dorosła wchodzi wówczas w odmienny stan świadomości. Zaczyna wrzeszczeć, bije, a nawet maltretuje (tzw. przemoc gorąca) ofiarę, którą często jest własne dziecko. Niekiedy agresor zastyga wewnętrznie. Wydaje się spokojny, działa w opanowany i okrutny sposób (tzw. przemoc zimna).
Proces nadużyć jest przekazywany z pokolenia dziadków na pokolenie rodziców, a następnie na pokolenie dzieci.
Zatem jedynym skutecznym sposobem walki z przemocą wobec dzieci jest przerwanie tej międzypokoleniowej sztafety.
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon Lip 20, 2009 13:16    Temat postu: To tylko klaps? Odpowiedz z cytatem

To tylko klaps?
Aleksandra Zumkowska- Pawłowska

Klasyczna scena, jaką często można zobaczyć w sklepie: małe dziecko krzyczy. Chce zabawkę, której matka nie ma zamiaru mu kupić. Mały, zamiast się uspokoić, wydziera się coraz głośniej, tupie nogami i płacze. Kobieta z torbami pełnymi zakupów chce odciągnąć dziecko od półki z zabawkami, ale ono się nie daje, więc zdesperowana sama zaczyna krzyczeć, aż w końcu daje mocnego klapsa w tyłek. Czy to dobre rozwiązanie? Czy uderzenie w pupę cokolwiek załatwia?



Psycholodzy są zgodni: bicie jest złe, nawet klaps to porażka rodzica, a nie błąd malucha. Bo biciem nie tylko uczymy, że przemoc może rozwiązać problemy, ale również pokazujemy naszą słabość. Nie mamy innych argumentów niż uderzenie, nie potrafiliśmy przekonać malucha inaczej, spokojnie i słowami że to, co robi, jest złe. Jednak nie wszyscy rodzice zgadzają się z tym poglądem. Wielu uważa, że klaps to nic strasznego, a czasami nie ma innej możliwości i trzeba w ten sposób pokazać dziecku, kto tu rządzi.

Zastanówmy się jednak, dlaczego dzieci robią coś źle. Czy dlatego, że są złośliwe? Mają „spaczony” charakter, czy chcą dokuczyć rodzicom? Nie, to dlatego, że my popełniliśmy jakiś błąd w wychowaniu. Dzieci muszą nauczyć się nas słuchać. Powinniśmy wydawać proste i zrozumiałe polecenia i pamiętać, by wymagać od dzieci by je spełniały.

Nie wolno też odpuszczać. Gdy maluch ma sprzątnąć zabawki, musi to zrobić sam, nawet jeśli to potrwa i nie będzie tak dokładne, jakbyśmy chcieli. Nie można najpierw czegoś wymagać, a potem wykonywać tej czynności za dziecko. Gdy brak jest konsekwencji, dzieci stają się „rozpuszczone”, a rodzice z czasem tracą argumenty i ostatecznym sposobem przemówienia do malucha staje się klaps. Konsekwencja, stanowczość, ale i łagodność, a nie krzyk i bicie powinny być podstawą w wychowaniu dziecka.

- Lepiej działa metod kar i nagród. Klapsy nie skutkują. Czasem dzieci wyprowadzają rodziców z równowagi, ale po uderzeniu dalej broją - mówi Agnieszka, mama dwóch dziewczynek. - Przeboleją lanie. Poboli, poboli, przestanie i znów można robić co się chce. Najważniejsza jest konsekwencja w karaniu i nagradzaniu. Ale kary to nie klapsy, ale np. zabronienie czegoś. Lepszy jest stary, dobry kąt, albo słynny żółwik super-niani – dodaje.

Czy biciem i krzykiem można uzyskać jakikolwiek efekt, oprócz zastraszenia? Oczywiście, „niewinny” klaps nie jest jeszcze wielką przemocą, jednak jaka jest różnica między mocnym a słabym uderzeniem? Gdzie jest granica pomiędzy klapsem a uderzeniem, między klepnięciem a biciem? Być może nie jest taka wyraźna i jasna, jak nam się wydaje. Przecież, jeśli to zadziała, powtórzymy to kolejny raz, a potem coraz częściej i mocniej.

Źródło: wp.pl
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto Lip 21, 2009 9:41    Temat postu: Bicie przestało być tabu Odpowiedz z cytatem

Bicie przestało być tabu
Lesley Thomas

Kary cielesne wobec dzieci przestały być tematem tabu. Na popularnej stronie internetowej dla rodziców żywo dyskutuje się o tym, czy bić dzieci, czy nie.

Niedawno pewien mój znajomy, ojciec czwórki dzieci, pracujący w wydawnictwie, przyznał mi się, że od czasu do czasu zdarza mu się trzepnąć którąś ze swych pociech. Groźba użycia drobnej przemocy, powiedział, jest najszybszym sposobem pogonienia latorośli, by wszyscy mogli w porę wyruszyć z domu. Zaskoczył mnie nawet nie fakt, że ten skądinąd nowoczesny trzydziestoparolatek daje klapsy swoim milusińskim, ile to, że mówił o tym tak otwarcie. Jakieś dziesięć lat temu mógłby się obawiać, że wezwę opiekę społeczną, a przynajmniej poradzę mu, by wybrał się na kurs radzenia sobie z agresją.

W wieku XXI dyscyplina jednak powraca. Po części dzięki programom telewizyjnym, takim jak „Superniania”, nakazywanie dziecku, by w samotności zastanowiło się nad sobą, zmuszanie do zjadania wszystkiego z talerza i ścisłe przestrzeganie pór kładzenia się do łóżka znowu są w modzie. Niedawno rada ustalająca wytyczne dla sędziów wezwała do wyrozumiałości w ferowaniu wyroków dla rodziców stających przed sądem za bicie dzieci – ogromna zmiana wobec sytuacji sprzed zaledwie czterech lat, kiedy na mocy ustawy o prawach dziecka ograniczono prawo do „rozsądnej kary cielesnej”.

Jako matka dwójki dzieci wiem, jak irytujące potrafią być takie maleństwa. Najbliżej wlepienia klapsa byłam w chwili, kiedy moja córka niemal wbiegła na ulicę pod samochód. Zatrzymałam ją w ostatniej chwili, a ponieważ brakło mi słów i byłam przerażona tym, co się mogło stać, klaps wydawał się niemal naturalny – jedyny język zrozumiały w tamtym momencie dla nas obu. Wprawdzie pohamowałam się, zanim impuls z mózgu dotarł do ręki, ponieważ uważam, że kary fizyczne to pójście na łatwiznę, ale nie mogę obiecać, że nigdy tego nie zrobię. Kiedy zatem znajomi przyznają, a wielu tak czyni, że zdarza im się uderzyć swojego potomka, nie mogę osądzać ich zbyt surowo.

Moje pokolenie dorastało w czasach, kiedy bicie dzieci było na porządku dziennym. Wszyscy moi znajomi pamiętają w najdrobniejszych szczegółach, kiedy im się dostało. W mojej szkole podstawowej w latach 70. najbardziej niesfornym wymierzano karę chłosty w obecności wszystkich uczniów. Teraz te dni wracają – przynajmniej w niektórych rodzinach. Kary cielesne wobec dzieci przestały być tematem tabu. Na popularnej stronie internetowej dla rodziców, mumsnet.com, żywo dyskutuje się o tym, czy bić dzieci, czy nie. – Ja tego nie robię, ponieważ to mi nie odpowiada ani nie uważam tego za konieczne dla dyscyplinowania moich dzieci – mówi jedna z matek. – Ale inni uważają bicie za skuteczne i nie mają z tym problemu.

Inna przyznaje: – Mam czteroletniego syna i uderzyłam go dwa razy. Za każdym razem było to za jakąś naprawdę poważną przewinę. Grożę mu też klapsem, kiedy jestem zmęczona lub chora, ale na tym się kończy.Jeszcze inna umęczona matka wyjaśnia: – Uderzyłam swojego siedmioletniego niepełnosprawnego syna, kiedy usiłował wydłubać ojcu oczy. Mąż wkładał go wtedy do samochodu i nie mógł się bronić. Przemoc za przemoc. Nic chwalebnego, ale zrobiłam to.

Justine Roberts, współzałożycielka tej strony, uważa, że kobiety coraz szczerzej mówią o swoim gniewie na dzieci: – Bardzo niewielu ludzi twierdzi, że bicie to ich metoda wychowawcza i w dodatku jedyna skuteczna, jaką znają. Ale większość przyznaje, że zdarzyło im się to raz czy dwa w gniewie, i czują się z tym okropnie. Rodzice, których cierpliwość jest wystawiana na najcięższe próby, spotykają się z dużym zrozumieniem.

Nikogo z moich znajomych nie trzeba było długo namawiać do wyznania rodzicielskich win. 37-letnia dyrektorka do spraw marketingu, opowiada: – To było trzy lata temu, kiedy córka miała dwa lata. Nigdy tego nie zapomnę. Byliśmy u rodziny męża i mieliśmy ciężki dzień na plaży. Dziecko było rozgrzane, całe w piasku i zmęczone, tak jak ja. Próbowałam zmienić pieluszkę, ale mała ciągle się wierciła. Nagle zamachnęłam się i dałam jej klapsa w nóżkę. Zdumiała się i dosłownie zmartwiała. Patrzyła na mnie i zrozumiałam, że ją upokorzyłam i zdradziłam. Poczułam się paskudnie i zaczęłam ją tulić i przepraszać. Ze wstydem muszę przyznać, że powiedziałam wtedy: „Proszę, nie mów o tym tatusiowi”.

Inna z moich znajomych, 40-letnia pisarka, mówiła: – Pewnego popołudnia chwyciłam mojego 10-letniego syna i zaczęłam nim potrząsać. Przeżywałam w tamtym okresie silny stres spowodowany moją pracą i związkiem, a on właśnie zepsuł drogą zabawkę. Czułam się potem okropnie, przeprosiłam go, a sobie obiecałam, że nigdy już tego nie zrobię. Myślę, że kary cielesne to zły sposób na wychowywanie dzieci.

Niektórzy rodzice mają swobodniejsze podejście do fizycznego karania swych pociech, ale Elizabeth Hartley Brewer, ekspert w dziedzinie rozwoju i wychowania dziecka, uważa, że należy przeciwstawiać się takim postawom. – Dzieci nie mogą się bronić ani werbalnie, ani fizycznie – mówi. – Przemoc fizyczna wobec dziecka może wyrządzać ogromne szkody. To bardzo wygodnickie podejście. Kary cielesne mogą opóźniać i zakłócać rozwój moralny i nie sprzyjają kształtowaniu się poczucia własnej wartości. Kiedy rozmawiam z dziećmi, które były bite, każde z nich pamięta, w jakich okolicznościach to się zdarzyło. Gdy moja córka miała dwa lata, trzepnęłam ją za coś i bardzo tego żałowałam. Ona poczuła, że ją zawiodłam, i zalała się łzami.

Ci, którzy nigdy nie stracili panowania nad sobą i nie uderzyli swego dziecka, nie powinni jednak od razu wpadać w samozadowolenie. Jak mówi Hartley Brewer, są jeszcze gorsze formy kary. – Niektóre z tych okropnych programów telewizyjnych doprowadziły do tego, że ludzie dumni są z dyscyplinowania swych pociech, niezależnie od używanych metod. Znam takich, którzy nie biją, ale stosują takie kary, jak na przykład mycie ust mydłem czy jedzenie obiadu nago. To może być równie szkodliwe jak klaps, jeśli celem jest upokorzenie dziecka.

Mydło na kolację na pewno nie jest „rozsądną karą cielesną”. Gdyby dzisiejsze matki więcej wiedziały o takich ekstremalnych stylach sprawowania rodzicielstwa, przestalibyśmy zadręczać się okazjonalnymi wybuchami gniewu.

źródło. onet.pl

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
MASAKRA!
normalnie w głowie mi sie nie mieści...
Sad
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto Lip 21, 2009 9:48    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

O klapsach i bezstresowym wychowaniu...
Aleksandra Ewa Budziak

Czy modne wychowanie bezstresowe jest dobre dla dziecka? Dlaczego klaps narusza nietykalność dziecka?

Wychowanie dziecka to jedno z najtrudniejszych zadań jakie staje przed rodzicami. Sami kiedyś byliśmy dziećmi i wiemy, co z modelu wyniesionego z rodzinnego domu nam się podobało, co chcielibyśmy skopiować w relacjach z naszymi dziećmi, a co nie. Zastanawiamy się, czego zabrakło, co moglibyśmy udoskonalić, a co jest dziś ważne, bo czasy się zmieniły.

Na rynku wiele jest źródeł, które mogą inspirować, w księgarniach półki uginają się od książek dotyczących wychowania, w gazetach znajdujemy liczne artykuły dotyczące budowania fajnych relacji z dziećmi. Prawie każda stacja telewizyjna oferuje jakiś program poświęcony dzieciom i ich wychowaniu. Współczesny rodzic staje przed dylematem: co wybrać? Jak wychowywać dziecko? Czy modne wychowanie bezstresowe jest dobre dla dziecka?

Pierwsza refleksja, którą chciałabym podzielić się z Wami, Drodzy Rodzice, to ta, że w mojej ocenie nie ma wychowanie bezstresowego. Jest ono mylnie postrzegane i wypaczone. Dziecko musi wiedzieć, co mu wolno a czego nie. Zasady funkcjonowania w życiu i wśród innych ludzi, nasza pociecha poza jednak jedynie wtedy, gdy mu o nich powiemy i będziemy ich egzekwować. „Zasada” zawsze musi być zasadą. Rodzic musi być konsekwentny.

Jeśli umawia się z dzieckiem, że na spacerze będzie mógł pohuśtać się na pobliskich huśtawkach przez piętnaście minut, to nie zmienia zdania po dziesięciu. Na prośbę dziecka by czas wydłużyć, musi przypomnieć na co się umówiliście. Jeśli zmienisz zdanie raz, dwa czy trzy, nie oczekuj, że przy piątym dziecko zrozumie, że dziś nie łamiesz ustalonych zasad. Rodzic, który dotrzymuje słowa, jest konsekwentny, jest też dla dziecka „bezpieczny”.

Dziecko wie, czego może się od rodzica spodziewać, wie, że jeśli się na coś umawiacie, to tak będzie. Taki model wychowania nie tylko uczy dziecko życia we współczesnym świecie i ponoszenia konsekwencji, ale daje też poczucie jasności, klarowności przez co i bezpieczeństwa.

Często wydaje się nam, rodzicom, że wychowanie bezstresowe jest modne i słuszne, że dzięki niemu nasze dziecko ma szanse na pełen rozwój osobowości. Nic bardziej mylnego. Dziecko musi wiedzieć czego od niego oczekujemy, musi znać nasze poglądy na to co jest, a co nie jest akceptowalne. A jak ma o tym się dowiedzieć, jeśli mu o tym nie powiemy?

W wychowaniu dziecka istotna jest wspomniana konsekwencja. Jeśli dziecko zachowuje się w sposób, który nam się nie podoba powiedzmy mu o tym. Powiedzmy o uczuciach, które budzi w nas nieakceptowane zachowanie. Uprzedźmy dziecko, że jeśli takie zachowanie będzie się powtarzać, maluch będzie musiał ponieść konsekwencję. Ustalmy też od razu co nią będzie. Nie gromadźmy tysiąca „kar” za jedno przewinienie. Najlepsza jest prosta zasada - jedno wydarzenie, jedna konsekwencja. Dziecko musi wiedzieć za co jest karane. Gdy więc Twoja pociecha wraca do zachowania, o którym rozmawialiście, odwołaj się do wcześniejszej rozmowy.

Koniecznie zwróć uwagę dziecka za co jest karane i wyjaśnij mu raz jeszcze co czujesz, gdy tak się zachowuje. W żadnym przypadku nie stosuj kar fizycznych. Nawet jeden klaps jest formą przemocy, która ingeruje w nietykalność dziecka. Przeczytaj co już pisaliśmy o biciu dzieci i stosowaniu kar fizycznych. Klaps nie jest metodą, która uczy dziecko ponoszenia konsekwencji. Kara fizyczna przemawia do skóry dziecka, nie zaś do jego myślenia, nie do emocji. Dziecko karane klapsem nie zastanawia się w przyszłości, czemu takie zachowanie jest przez nas nieakceptowane. I z całą pewnością może chcieć powrócić do takiej formy, gdy tylko poczuje się bezpiecznie jego skóra - czyli gdy to my, wymierzający klapsy rodzice, znikniemy z pola widzenia dziecka.

Pamiętajmy także o tym, że w wychowaniu naszej pociechy najistotniejsze są dawanie mu poczucia akceptacji i bezwarunkowej miłości. Nasze dziecko musi wiedzieć, że cokolwiek się stanie, to my, rodzice właśnie, będziemy zawsze obok. Nawet jeśli zachowanie dziecka nas rani, to nic w relacji z dzieckiem nie ma istotniejszego jak miłość. Gdy więc opadają emocje, a dziecko przeprasza za swoje złe zachowanie powiedzmy mu o tym, jak bardzo jest dla nas ważne.

Mówmy dzieciom, że je kochamy. Mówmy im, że są dla nas ważne. Coraz częściej, spotykając się z moimi młodymi klientami słyszę, że od swoich rodziców nigdy lub prawie nigdy nie usłyszeli, dwóch prostych słów „kocham cię”. Coraz bardziej zanika forma kontaktu fizycznego z dzieckiem; przytulania, ściskania, sadzania na kolanach… Czemu? Dlaczego to my, rodzice, odbieramy sobie sami przyjemność fajnego, ciepłego i czułego obcowania z naszym ukochanym dzieckiem? I dlaczego robimy to naszym dzieciom?

Czy wydaje się nam, że poświęcając długie godziny i tygodnie na ciężką pracę, by dzieci miały wszystko, dajemy im jasne komunikat jak bardzo je kochamy? Często nasze idee mijają się gdzieś obok z tym, co czuje nasze dziecko… Długie nadgodziny i ciężka praca mogą być widziane, i najczęściej są, przez dzieci jako pewnego rodzaju „ucieczka” od nich, od domu… A przecież nie o to, nam rodzicom, chodzi…

Pamiętajmy więc, że w wychowaniu dziecka poza wskazywaniem mu właściwych wzorców i konsekwentnym karaniem niewłaściwych, równie ważne na szali jest mówienie o naszych emocjach i uczuciach, wspólne spędzanie czasu i jasny komunikat: „kocham cię, akceptuję, jesteś moim dzieckiem i to jest dla mnie najważniejsze”.

źródło. onet.pl
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto Lip 21, 2009 9:52    Temat postu: NIE BIJ DZIECKA SWEGO! Odpowiedz z cytatem

Nie bij dziecka swego!
Ewa Zarzycka Tygodnik Solidarność

W wielu europejskich krajach prawny zakaz bicia dzieci istnieje od lat. W Polsce co jakiś czas temat pojawia się i znika w politycznej debacie, najczęściej w rytm medialnych doniesień o katowanych niemowlętach.

Zakaz karcenia dzieci, które narusza godność osób małoletnich (chodziło o przemoc fizyczną i psychiczną) chcieli wprowadzić w 2005 roku pomysłodawcy ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Ostatecznie ustawa została uchwalona bez tego, uznanego za kontrowersyjny, przepisu. Dziś Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zapowiada, że zmieni ustawę tak, by zakaz krzywdzenia dzieci, w tym całkowita likwidacja stosowania kar cielesnych, jednak się w niej znalazł. I podobnie jak kilka lat temu rozpoczęła się zastępcza dyskusja o definicji klapsa, podniosły się głosy o ograniczaniu praw rodziców i "włażeniu z buciorami w rodzinę". Tych samych argumentów używano też w 2007 roku, gdy ówczesna wiceminister do spraw rodziny w rządzie PiS Joanna Kluzik-Rostkowska chciała stworzyć system monitorujący losy dzieci. (Odpowiedni projekt ustawy czeka, by sejm się nim zajął).


Trochę jednak wstyd

Ale od 2005 roku klimat społeczny wokół problemu się zmienił, na co bez wątpienia miały wpływ doniesienia mediów o katowanych dzieciach. Podczas gdy w badaniach opublikowanych przez CBOS w 2005 roku tylko 12 proc. ankietowanych Polaków uznało, że zbyt częste stosowanie kar cielesnych źle wpływa na dziecko, to już dwa lata później 85 proc. Polaków - według OBOP - sprzeciwiło się opinii, że rodzice mają prawo bić swoje dzieci. Do świadomości Polaków coraz częściej też przebija się prawda, że dzieci biją nie tylko alkoholicy, narkomani, czyli tzw. margines społeczny; że lanie, jako metodę wychowawczą, stosują także rodzice czy opiekunowie z naukowymi tytułami.

Według policyjnych statystyk w ubiegłym roku ofiarami przemocy domowej padło 31 tys. dzieci do lat 13 i prawie 15 tysięcy nieletnich od 13 do 18 lat. Ale liczba ofiar jest na pewno wyższa, bo nie zawsze do interwencji policji dochodzi, jak pokazują najbardziej tragiczne przypadki zakatowanych na śmierć dzieci.

Zespół dziecka maltretowanego

Bicie to tylko jeden z rodzajów przemocy. Dzieci są krzywdzone na wiele sposobów - oprócz fizycznej jest przemoc psychiczna, seksualna, zaniedbywanie. Molestowanie psychiczne o wiele częściej stosują kobiety niż mężczyźni i do takiej formy przemocy dochodzi najczęściej w tzw. normalnych rodzinach. Za to przemoc fizyczna, stosowana o wiele częściej przez mężczyzn prowadzi do poważnych, a nawet śmiertelnych konsekwencji.

Istnieje jednostka chorobowa - zespół dziecka maltretowanego (w Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych zespoły maltretowania umieszczone są pod symbolem T74). Zespół dziecka maltretowanego najczęściej rozpoznaje się po obrażeniach - siniakach, złamaniach (według niektórych statystyk 80-90 proc. złamań u dzieci do drugiego roku życia to złamania nieprzypadkowe), wstrząśnieniach mózgu czy urazach głowy, oparzeniach. Lekarz, który podejrzewa ZDM, ma obowiązek wpisać to do karty chorobowej dziecka i zgłosić podejrzenie popełnienia przestępstwa. Zgłoszenie, podpisane przez ordynatora, jest przekazywane policji.

W większości krajów ZDM dotyczy 1-2 proc. dzieci, a śmiertelność z tego tytułu to 6-7 zgonów na 100 000 żywych urodzeń. W Polsce nie ma na ten temat szczegółowych raportów. Według Państwowego Zakładu Higieny rocznie do szpitali trafia od 140 do 200 dzieci maltretowanych, podczas gdy w USA rozpoznaje się około 300 tysięcy przypadków ZDM rocznie, w tym od 2 do 4 tysięcy zgonów, we Francji 50-70 tysięcy przypadków, w tym 200-600 zgonów Ale też wiedza o tym problemie jest tam większa. Przeprowadzona już kilka lat temu w USA ankieta uliczna pokazała, że aż 97 proc. pytanych wie, co to jest ZDM. W Polsce podczas podobnych badań uzyskano mniej niż 50 proc. odpowiedzi świadczących o znajomości zagadnienia.

Obojętność i strach

Przemoc, także wobec dzieci, to przestępstwo. Tak stanowi obowiązujący kodeks karny. Tyle tylko, że jego ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego. A trudno, by niemowlę lub dziecko wystąpiło z takim oskarżeniem. Prokurator wkracza więc najczęściej wtedy, kiedy do tragedii już dojdzie. Chyba że znajdzie się ktoś, kto poinformuje wcześniej prokuraturę czy policję o maltretowaniu dzieci. Aby takie zeznanie stało się dowodem w ewentualnej sprawie, osoba, która zawiadamia, musi podać swoje nazwisko. Może być wtedy wezwana do sądu jako świadek, jej dane znajdą się w aktach sprawy, do których oskarżony o znęcanie się nad dzieckiem ma dostęp. Wszystko to sprawia, że niektórzy, z lęku przez zemstą, boją się o takich przypadkach donosić. Ale można też napisać list do sądu rejonowego (do wydziału rodzinnego i nieletnich) i opisać w nim całą sytuację. Pod listem nie trzeba się podpisywać - sąd ma obowiązek rozpatrzyć także anonim - trzeba tylko podać dane bitego dziecka i rodziny.



Niebieska Karta

Przez wiele lat przemoc domowa, także wobec dzieci, traktowana była jako wewnętrzne sprawy rodziny nawet przez powołane do pomocy służby. Kilka lat temu wprowadzono specjalną procedurę Niebieska Karta. Procedura ta, która obowiązuje policję i ośrodki pomocy społecznej, nakłada na te instytucje konkretne obowiązki. Co z niej wynika np. dla policjantów? Wezwani na interwencję w związku z przemocą domową muszą wypełnić formularz Niebieska Karta, który jest skróconą formą notatki policyjnej. Formularz zawiera: dane poszkodowanych i sprawcy przemocy, datę i czas interwencji, formy przemocy, informacja o tym, czy sprawca znajdował się pod wpływem substancji psychoaktywnych. To wszystko jest bardzo ważne, gdyż zwykle nie ma świadków przestępstwa (poza sprawcą i ofiarą), więc nie ma dowodów. Jeśli funkcjonariusz takiego formularza nie wypełnia, trzeba się o to upomnieć. Dalej procedura nakłada na dzielnicowego obowiązek kontaktu z rodziną, gdzie interwencja nastąpiła (nie dalej niż tydzień po zajściu) i jej odwiedzanie co najmniej raz w miesiącu. Zobowiązany jest on też do nawiązania współpracy z instytucjami i organizacjami zajmującymi się pomocą ofiarom przemocy. Procedura Niebieska Karta realizowana przez ośrodki pomocy społecznej też jest obowiązkowa, lecz wygląda nieco inaczej.

Mimo niewątpliwego postępu, jakim jest wprowadzenie chociażby takich procedur, brakuje jednolitej bazy informacji o krzywdzonych dzieciach. Na jej brak wskazuje Joanna Kluzik-Rostkowska, posłanka PiS, była minister pracy i polityki społecznej i autorka projektu o systemie śledzenia losów dziecka. Konieczność skoordynowania pracy służb i instytucji podkreślają też fachowcy od lat zajmujący się tą problematyką.

Teraz po raz kolejny odezwali się politycy. Premier zapowiedział wprowadzenie ustawowego zakazu bicia dzieci, swoje propozycje walki z przemocą wobec najmłodszych przedstawiła opozycja - i PiS, i SLD. Jeśli na zapowiedziach się nie skończy, jeśli politycy w tej sprawie pokażą, że potrafią się wznieść ponad partyjne podziały, nie ulegną w strachu przed utratą części elektoratu - obrońcom fałszywie pojmowanej wolności i tradycji z jednej strony, a zwolennikom poddania wszystkich dziedzin życia państwowej regulacji z drugiej, to być może piękne hasło "wszystkie dzieci nasze są" stanie się choć trochę mniej śmiesznym sloganem.

Najczęstsze objawy stosowania przemocy wobec dzieci: siniaki, ślady uderzeń (paskiem, kablem itp.) na twarzy, klatce piersiowej, plecach, pośladkach, nogach, ślady oparzeń, rany twarzy i głowy, powtarzające się złamania, zwichnięcia, opuchlizna, lęk dziecka przed rozbieraniem się na lekcjach wf, obawa przed dotknięciem, powrotem do domu, strach, nadmierna agresja lub apatia, zaburzenia mowy (powstałe w wyniku długotrwałego napięcia nerwowego), dolegliwości psychosomatyczne (bóle brzucha, bóle głowy, mdłości, wymioty), niekontrolowane oddawanie moczu i kału, skurcze mięśni (najczęściej twarzy), brak poczucia pewności siebie, stany depresji, zachowania destrukcyjne, nadmierne podporządkowanie się dorosłym, kłamstwa.

Komentuje MIROSŁAWA KĄTNA, współtwórczyni Komitetu Ochrony Praw Dziecka, przewodnicząca jego Zarządu Krajowego

Praktycy i specjaliści od wielu lat powtarzają, że przydałby się w naszym kraju ustawowy zakaz bicia dzieci. I nie chodziło nigdy nikomu, by stosować wobec rodziców represje za klapsa. Chodziło o to, by powiedzieć dorosłym, że bicie jest złą metodą wychowawczą. Są inne sposoby na to, by zdyscyplinować dziecko, by wychowywać je w systemie nagród i kar, bo kara jest potrzebna w wychowaniu i musi być stosowana. W wielu krajach na świecie istnieje ustawowy zakaz bicia dzieci. Tam, obok wprowadzenia prawnych zabezpieczeń, toczyła się ogromna debata publiczna o wychowaniu, metodach wychowawczych, o tym, dlaczego należy dziecko wychowywać bez bicia. Bo tylko pozornie od uderzenia dyscyplinującego do przemocy jest daleka droga. Dlatego, że są dzieci, które prowokują, które się wystawiają, patrzą, jak daleko się mogą posunąć, a w człowieku dorosłym bywa niekontrolowana agresja, bo miał gorszy dzień, jest zmęczony - bo w końcu rodzic też człowiek. Sprawcy przemocy wobec dzieci - nie zawsze potworni konkubenci matek, ale również rodzice biologiczni i nie tylko z mózgami utopionymi w alkoholu - w śledztwie tłumaczą: uderzyłem, bo smarkacz był niesforny, trzeba było go dyscyplinować. Więc osoba, która jest autorytetem - nauczyciel w szkole, ksiądz, lekarz, poseł, prezydent - nie mają prawa mówić, że klaps jest dozwolony, bo dają tym samym przyzwolenie na przemoc. Każdy z nas, jeśli kiedyś uderzył swoje dziecko, niech siedzi cicho, niech się wstydzi - bo to była jego porażka - a nie opowiada o tym.

Mnie, Mirosławie Kątnej, psychologowi z 35-letnim doświadczeniem, ile razy mówiłam, że można wychowywać dzieci bez bicia, przyświecała taka myśl: zapis w ustawie raz, ale przede wszystkim uświadamianie, odpowiednie reagowanie. Nikt nie miał nigdy takich intencji, by wtrącać się, wchodzić z buciorami w rodzinę, która funkcjonuje poprawnie. Ale są rodzimy, które trzeba wspierać, które trzeba terapeutyzować, które trzeba dyscyplinować czasami. Zakatowane dzieci są jak społeczny wyrzut sumienia. Co my, jako społeczeństwo, jako decydenci, mamy zrobić? Trzeba zmienić przepisy prawne - ustawę o zapobieganiu przemocy w rodzinie przeformułować tak, by chroniła przede wszystkim ofiarę. Doprecyzować pewne rozporządzenia, choćby po to, by służby społeczne bardzo ściśle ze sobą współpracowały, nie pracowały równolegle, jak teraz. Policjant robi swoje, pedagog szkolny swoje, pielęgniarka środowiskowa swoje - pracują na jednym terenie i nawet często się nie znają.

W Szwecji zakaz bicia dzieci wprowadzono w 1989 roku. Od tej pory dzieci złożyły tam tylko dwa zawiadomienia o tym, że są bite. Bo nawet te, które są ofiarami ciężkiej przemocy chronią rodziców, ukrywają to, wstydzą się. Natomiast gdy my, dorośli, będziemy wiedzieli, że istnieje prawny zakaz bicia dzieci, to może nie będziemy traktowali go jak zakaz picia piwa w parku, lecz rzeczywiście będziemy gotowi, by patrzeć na to w kategoriach czegoś nagannego.

Źródło: onet.pl
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto Lip 21, 2009 10:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie bić, a więc jak karać?
Marta Radzik-Maj
gazeta Naj


Dając klapsa, wcale nie uczysz dziecka odróżniania dobra od zła. Wyładowujesz tylko swój gniew. Kara cielesna to nie instrument władzy rodzicielskiej.

Dla mnie sprawa jest jasna. Bić dzieci nie wolno. Pod żadnym pozorem i w żaden sposób. Kary cielesne są zawsze krzywdą i upokorzeniem. To po prostu przemoc silniejszego wobec słabszego. Mówili o tym wszyscy wielcy pedagodzy, m.in. Janusz Korczak. Jednak okazuje się, że wciąż nie jest to takie oczywiste.

Dziecko się nie broni



Bicie dzieci to w naszym kraju chleb powszedni. Według fundacji Dzieci Niczyje, co trzeci Polak deklaruje, że był w dzieciństwie bity, a co drugi przyznaje, że są takie sytuacje, kiedy przyłożyć dziecku trzeba. Jakże często słyszymy: "A mnie ojciec lał pasem i wyrosłem na porządnego człowieka." Dość powszechna jest też opinia, że dzieci powinny choć trochę bać się mamy i taty - wtedy w domu jest porządek i dyscyplina. Rodzice często traktują kary cielesne jako swój przywilej i choć nie zawsze zdają sobie z tego sprawę - instrument władzy. Dla wielu bicie za złe zachowanie to skuteczna, najbardziej efektywna metoda wychowawcza. Wiadomo, lanie błyskawicznie przywołuje do porządku.

Tymczasem bicie dziecka - tak jak bicie każdego innego człowieka - jest według polskiego prawa przestępstwem. Zakaz stosowania kar cielesnych widnieje w najwyższym akcie prawnym - Konstytucji RP. Polska ratyfikowała też Konwencję o Prawach Dziecka, zabraniającą używania wobec niego wszelkiej przemocy. Psycholodzy, pedagodzy, lekarze w tej kwestii są zgodni - nie powinno się stosować kar fizycznych wobec dzieci. Są one bowiem naruszeniem ich osobistej godności i przyczyną powstawania niskiego poczucia własnej wartości. Niektórzy psycholodzy twierdzą, że nawet ostrzegawczy klaps dany trzylatkowi w pupę jest aktem przemocy i trudno w nim znaleźć pedagogiczne uzasadnienie.

Przemoc uczy agresji

Częste bicie dzieci rodzi w nich poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, nierzadko też bunt i chęć odwetu. Zaburza prawidłowy rozwój, powoduje głębokie urazy psychiczne, lęki. Dziecko bite staje się nieufne, zamyka się w sobie. Prawdopodobnie w dorosłym życiu będzie się bało kogoś pokochać, bo miłość i bliskość kojarzą mu się z krzywdą. Poza tym bicie to żadna metoda wychowawcza, raczej ślepa uliczka. Karząc dziecko w ten sposób, nie pokazuje się właściwego sposobu postępowania, nie rozwiązuje problemu. Uczy się natomiast dziecko stosowania przemocy, tego że "silniejszy ma zawsze rację".

Stosowanie siły jest wyrazem bezradności rodzica. Jeśli zdarzyło ci się uderzyć własne dziecko, to pewnie nie była to przemyślana decyzja, tylko spontaniczna reakcja pod wpływem silnej złości, frustracji, stresu. Byłaś wściekła i nie umiałaś się pohamować. Co było potem? Kac moralny, wstyd i żal, że nie udało się tego inaczej załatwić. Pomyśl o tym wszystkim, kiedy twoje dziecko znów coś przeskrobie.
Marta Radzik-Maj

***

Jak karać?


Przede wszystkim trzeba wyjaśnić dziecku, dlaczego zachowuje się źle. Być stanowczym, ale i życzliwym. Spokojna rozmowa, wyrozumiałość, szacunek to najlepszy sposób dotarcia do dziecka.

Warto pokazać konsekwencje jego zachowania, np. plujesz - nie jesteś lubiany, kłamiesz - nie można ci ufać.

Każ tylko w ostateczności, jeśli upomnienia nic nie dają. Nie daj się ponieść nerwom. Kara może być nieprzyjemna, ale nie bolesna. Jeśli np. przedszkolak nie chce sprzątać zabawek - schowaj tę, którą lubi najbardziej i oddaj, gdy zrobi to, o co prosiłaś. Możesz zabronić mu oglądania dobranocki, postawić do kąta, odmówić kupna słodyczy...

Nie obrażaj się i nie wypominaj wciąż dziecku jego nieposłuszeństwa. Daj mu szansę na naprawienie zła. Najważniejsze, aby zrozumiało, że postąpiło niewłaściwie.

źródło onet.pl
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto Lip 21, 2009 10:53    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

SUPERNIANIA: Dyscyplina
Dorota Zawadzka / "I ty możesz mieć Superdziecko"

Wszyscy w pewnym momencie stykamy się z zagadnieniami dotyczącymi dyscyplinowania naszych dzieci. Wielu z nas nie umie podjąć właściwej decyzji, czy, kiedy i jak ukarać dziecko. Jedni z nas dają za wygraną, inni krzyczą, a jeszcze inni stosują kary fizyczne.

Karanie nie rozwija samodzielności i samodyscypliny. Problemy szybko powrócą w nieco tylko zmienionej formie.

Wprowadzając dyscyplinę starajmy się pamiętać, że to my, rodzice, znamy najlepiej nasze dziecko. Jeśli napotkamy trudności, z którymi nie potrafimy sobie poradzić, w wielu miejscach możemy uzyskać poradę i pomoc. Zazwyczaj rodzice nie wyobrażają sobie wychowania bez kar. Tymczasem współczesna pedagogika i psychologia rozstrzyga tę sprawę jednoznacznie. Wychowanie dziecka nie powinno opierać się na karach! Nie traćmy więc czasu i energii na zastanawianie się, jakie kary są najskuteczniejsze. Postarajmy się natomiast zmienić zasadniczo swoje myślenie w kwestii wprowadzania dyscypliny. Zamiast karać dziecko za to, czego nie akceptujemy, spróbujmy skupić się na wspieraniu zachowań pozytywnych. Zamiast zakazywać, karcić, krzyczeć, dawać klapsy, ustalmy granice, których przekraczać nie można.

Nie szczędźmy maluchowi pochwał i nagród w każdym przypadku, gdy stosuje się do wyznaczonych reguł.

Różnice między płciami


Dzieci uświadamiają sobie różnice między płciami około drugiego roku życia. Jednakże musi upłynąć jeszcze co najmniej rok, aby zdały sobie sprawę z tego, co to właściwie znaczy być dziewczynką lub chłopcem. W wieku 3 - 4 lat dziecko rozumie już, że jest chłopcem lub dziewczynką, jednak nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że tak już zostanie. Nasz syn może uważać, że aby pozostać chłopcem, musi bawić się w "męskie" zabawy. Zdarza się, że chłopiec, który ma siostrę lub jest otoczony kuzynkami, mówi o sobie, jakby był dziewczynką. Niech nas to nie przeraża, to mija.

Około piątego roku życia dziecko w większym stopniu uświadamia sobie, co to znaczy być dziewczynką lub chłopcem. Zwraca wtedy uwagę na to, w co się ubiera i czym się bawi. W zabawie wybiera role przypisane zwyczajowo własnej płci.

Wychowujmy dziecko bez uciekania się do stereotypów. Pozwólmy czasem synowi bawić się w dom, a córce samochodzikami, jeśli to lubią. Są pewne wrodzone różnice, które mają wpływ na zachowanie naszych dzieci. Uważa się na ogół, że chłopcy lepiej radzą sobie z zagadnieniami technicznymi i konstrukcyjnymi. Dziewczynki natomiast mają większe umiejętności społeczne i lepiej mówią.

Chłopcy, bardziej niż dziewczynki, są narażeni na kontuzje podczas zabawy. Ich urazy są też z reguły poważniejsze. Chłopcy częściej sprawiają trudności wychowawcze.

Kiedy nasze dziecko wie, co jest dobre, a co złe?


Nie wiemy dokładnie, w jakim wieku dziecko umie w pełni ocenić konsekwencje swych działań. Często sądzi się, że dziecko rodzi się z tą wiedzą. Według mnie rozsądniej jest założyć, że dziecko do swych drugich urodzin nie ma pojęcia o związkach przyczynowo-skutkowych.

Najlepszym i najbardziej efektywnym sposobem na pokazanie dziecku, co jest dobre, a co złe, jest nasz dobry przykład i stanowcze reagowanie na złe postępowanie. Dzieci, obserwując nas, uczą się przez naśladowanie. Zachowujmy się więc w sposób, jakiego potem oczekujemy od dziecka. Tylko tak stymulujemy jego właściwe postawy. Chwalmy nasze dziecko zawsze, gdy dobrze się zachowuje. Nie zapominajmy, że to nagroda jest najlepszą metodą wychowawczą. Starajmy się dostosować metodę dyscyplinowania dziecka do jego wieku. W ten sposób osiągniemy najlepszy efekt. Zawsze szanujmy osobowość dziecka i uwzględniajmy jego poziom rozumienia poleceń. W przypadku młodszych dzieci powinniśmy przede wszystkim zapobiegać złemu zachowaniu. Dobrym sposobem jest odwracanie uwagi od problemu.

Pamiętajmy, że do około trzeciego roku życia nasze dziecko nie jest jeszcze w stanie w pełni ocenić, że źle postępuje.

Starszemu dziecku łatwiej jest wytłumaczyć, że pewne zachowania nie są przez nas akceptowane. Mówmy o naszych emocjach, aby dziecko wiedziało, jak otoczenie odbiera jego zachowanie. Trafna ocena własnych emocji i ich wpływu na innych nie jest umiejętnością, którą można opanować szybko. Uczymy się jej często przez całe życie.

Niewłaściwe zachowanie malca nie wynika z chęci zrobienia nam na złość czy ze złego charakteru. To eksperyment, którego celem jest poznanie naszych reakcji. Od nas zależy, czy niepożądane zachowania wejdą na stałe do repertuaru malucha.

Szantaż, kaprysy lub nieposłuszeństwo to dla małego dziecka sposób na określenie relacji między nami a nim. Wszystkie maluchy w głębi serca chcą żyć w zgodzie z rodzicami. Z drugiej zaś strony zachowują się prowokacyjnie, doprowadzając nas swoim zachowaniem do rozpaczy. A więc uwaga! Nie dajmy się sprowokować. Jeśli zachowamy spokój i będziemy konsekwentni, dziecko dowie się, na ile może sobie pozwolić, przekona się, że nie działa zasada: "Jeśli będę głośno wrzeszczeć, mama sama posprząta zabawki". Dowie się również, że niegrzeczne zachowanie to zły sposób na zwrócenie na siebie uwagi. Z całą pewnością ustalimy w ten sposób, kto rządzi w domu.

Nagrody i wsparcie

Pamiętajmy, że wsparcie i nagrody dają najlepsze rezultaty. Kary i zbyt wysokie wymagania mogą powodować obniżenie samooceny dziecka. Nie usprawiedliwiajmy złego zachowania dziecka jego wiekiem czy zmęczeniem. Ustalmy precyzyjne reguły i określmy jasno, jakiego zachowania oczekujemy. Zawsze bądźmy konsekwentni.

Jeśli czujemy, że między nami - rodzicami - występują jakieś różnice, ustalmy wspólne postępowanie. Nigdy nie róbmy tego jednak dopiero wtedy, kiedy już wynikną problemy, i w żadnym wypadku przy dziecku. Pamiętajmy, że najważniejsze jest, abyśmy oboje uznawali te same zasady. Nie naginajmy zasad i nie uznawajmy kompromisów, gdyż dziecko szybko zorientuje się, że nie jesteśmy konsekwentni.

Dziecko powinno otrzymać nagrodę za właściwe zachowanie. Uważajmy jednak, aby nie przerodziła się ona w przekupstwo. Repertuar nagród jest ogromny.

Nauczmy dziecko, że musi zrobić coś, za czym nie przepada, aby zasłużyć na coś, co lubi. To jest ważna lekcja.

Nie obawiajmy się też stosowania kar, jeśli tego wymaga sytuacja. Nauczmy się jednak odróżniać rozrabiakę od dziecka, które postępuje niezgodnie z ustalonymi przez nas zasadami.

Jeśli dziecko źle się zachowuje, powiedzmy mu, by przestało, i wyjaśnijmy, jakie będą następstwa nieposłuszeństwa. Zawsze dajmy ostrzeżenie. Jeśli to nie zadziała, zastosujmy wcześniej zapowiedzianą karę. Jest to niezwykle ważne, gdyż w ten sposób dziecko przekona się, że nie rzucamy słów na wiatr. Będzie czasem ciężko, ale z pewnością się opłaci.

Krzyki i histerie

Dziecko odkrywa, że może wydawać różnorodne dźwięki i chętnie demonstruje nam swoje nowe umiejętności. Rzadko krzyczy tylko po to, by nas zdenerwować. Krzyczy lub mówi zbyt głośno, bo próbuje zwrócić na siebie uwagę.

Spróbujmy zachęcać dzieci do cichszego mówienia. Nigdy nie podnośmy głosu, aby je przekrzyczeć. W ten sposób możemy tylko je nauczyć, że trzeba słuchać tego, kto mówi najgłośniej. Ściszając głos, skłonimy je do skupienia się na tym, co mówimy.

Denerwujemy się również, gdy dziecko ignoruje nasze polecenia. Niech to nas jednak nie dziwi, jeśli wydajemy je w chwili, gdy dziecko właśnie zajęło się nową zabawką. Nikt nie lubi, gdy się go zaskakuje i odrywa od fascynującego zajęcia. Postarajmy się dać dziecku czas na zakończenie zabawy i dopiero wtedy egzekwujmy polecenie. Upewnijmy się zawsze, że dziecko rozumie, co do niego mówimy. Powiedzmy mu jasno i konkretnie, czego oczekujemy. Nie wydawajmy zbyt wielu poleceń naraz. Nie pytajmy, czy coś zrobi, powiedzmy, że ma to zrobić. Spróbujmy je pochwalić czy dać mu nagrodę za wykonanie polecenia. Powiedzmy dziecku, co się stanie, kiedy zrobi to, o co zostało poproszone.

Małe dziecko często jest przekonane, że świat istnieje jedynie dla jego wygody, a co za tym idzie, nie widzi niczego złego w przerywaniu nam naszych zajęć. Pokażmy dziecku, że szanujemy jego zajęcia, a ono będzie szanowało nasze. Dzieci poniżej czterech lat nie mają zbyt dobrze wykształconej pamięci długotrwałej. Wydaje im się, że muszą natychmiast powiedzieć wszystko, cokolwiek przyjdzie im do głowy. Dzieje się tak, ponieważ boją się, że zapomną, co miały do powiedzenia. Zaufajcie mi, że poprawa nastąpi z wiekiem, ale jest kilka rzeczy, które możemy zrobić, aby ułatwić sobie życie do tego czasu. Jeśli dziecko widzi, że otaczający je dorośli czekają na swoją kolej, aby coś powiedzieć, prawdopodobnie i ono tak się zachowa. W sytuacji, gdy przypadkowo jedno z was przerwie drugiemu, przeprośmy za to.

Brzydkie słowa i pyskowanie

Dzieci nie wiedzą, co to znaczy brzydko się wyrażać, a mimo to mają "wspaniałą" umiejętność używania nieodpowiednich słów w niewłaściwym czasie. Umiejętność ta się rozwija, zwłaszcza jeśli nasza reakcja na pewne słowa jest przesadna. Wtedy możemy być pewni, że ponownie usłyszymy brzydki wyraz, a dziecko wypowie go tylko po to, by sprawdzić, jak zareagujemy tym razem.

Czasem śmiejemy się, kiedy dziecko mówi brzydki wyraz. Pamiętajmy jednak, by nigdy tego nie robić. Dziecko może wtedy odnieść wrażenie, że aprobujemy takie zachowanie.

Pilnujmy się, aby nie używać brzydkich słów przy dziecku - z pewnością je powtórzy.

Starszemu dziecku możemy wyjaśnić, że używanie takiego słownictwa jest nieeleganckie i może ranić uczucia innych ludzi. Wyjaśnijmy mu, że język, którego używa, jest nie do zaakceptowania. Jeśli dziecko uparcie używa brzydkich słów, a nasze ostrzeżenia nie działają, zastosujmy karę. Jeśli jednak tak powiemy, musimy być konsekwentni.

W przypadku gdy nasze dziecko nie przeklina, lecz tylko pyskuje, musimy szybko znaleźć dobre rozwiązanie. Nie jest to łatwe. Przede wszystkim powinniśmy zastanowić się, co powoduje takie zachowanie. Powiedzmy dziecku, że dostrzegamy jego zdenerwowanie czy urazę i starajmy się opracować wraz z nim sposób poprawienia sytuacji. Jeśli nadal nie uznaje naszych racji, powiedzmy, że to jest niedopuszczalne zachowanie, określmy zasady i trzymajmy się ich. Jeśli bawimy się z dzieckiem, a ono zaczyna pyskować czy na nas krzyczeć, powiedzmy mu, że przestaniemy się z nim bawić, jeśli będzie się do nas w ten sposób odzywało. Jeśli dziecko się uspokoi, po upływie kilku minut powróćmy do zabawy.

Powinniśmy również umożliwiać dziecku samodzielne rozwiązanie własnych problemów. Porozmawiajmy o nich i wytłumaczmy, co powinno zrobić, zamiast agresywnie wykrzykiwać swoje pretensje. Szanujmy jego punkt widzenia.

Pyskowanie to często dziecięcy sposób wyrażania niezależności. Im częściej dziecko ma możliwość wyboru, im więcej decyzji podejmie samodzielnie, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że będzie się kłócić czy pyskować.

Dzieci kłamią, ucząc się tego przez naśladownictwo. Często nie doceniamy zdolności obserwacyjnych naszych pociech. Tymczasem nie dość, że kłamiemy w obecności dzieci, to jeszcze często sami je do tego nakłaniamy.

Najczęstszym sposobem, w jaki uczymy oszukiwania, jest niespełnianie obietnic. Jeżeli chcąc coś uzyskać, składamy dziecku obietnicę i jej nie dotrzymujemy, przesyłamy prosty komunikat, że tak można robić. Dziecko, nauczone takim doświadczeniem, będzie już wiedziało, że to wygodny i szybki sposób osiągnięcia celu.

Dzieci, szczególnie te w wieku przedszkolnym, mają bardzo bujną wyobraźnię. Nie zdają sobie sprawy z tego, że mijanie się z prawdą jest czymś niewłaściwym. Ich wyobraźnia jest tak żywa, że często nie odróżniają faktów od fikcji, ale nie znaczy to, że kłamią z rozmysłem. Jeśli kłamią, to dlatego, że zapominają, jaka jest prawda. Czasem kłamią ze strachu, czasem "życzeniowo", czyli podążają za swoimi marzeniami. Powinniśmy nauczyć się odróżniać kłamstwo od fantazjowania.

Często niepokoi nas fantazjowanie dziecka. Nie jest ono jednak niebezpieczne, złe ani naganne. Czasami dziecko próbuje w ten sposób zaspokoić jakieś swoje potrzeby. Niebezpieczne może być natomiast wyśmiewanie czy karanie dziecka za to, że fantazjuje.

Jeżeli dziecko mówi o swoich wyobrażeniach, to znaczy, że nam ufa, i należy docenić jego zaufanie. Wyśmiewając dziecięce fantazje, możemy spowodować zerwanie kontaktu i porozumienia. Poznając je, mamy szansę lepiej zrozumieć potrzeby i pragnienia dziecka.

Jeśli podejrzewamy, że nasze dziecko kłamie, nie spieszmy się z oskarżeniami. Nie reagujmy zbyt ostro. Jeśli dziecko zaprzecza, że to ono nabroiło, nie karzmy go za kłamstwo. Poprośmy, aby pomogło nam naprawić szkodę.

Nie karzmy dziecka, jeśli samo przyzna się do drobnego wykroczenia. Podziękujmy mu i pochwalmy za to, że powiedziało prawdę. Sprawmy, by odczuło, że ucieszyła nas jego prawdomówność.

W miarę dorastania dziecka wytłumaczmy mu, jak ważne jest mówienie prawdy. Pamiętajmy jednak, że mniej więcej do szóstego roku życia dziecko nie w pełni pojmuje różnicę między prawdą a fantazjowaniem.

Jeśli dziecko skłamie i jesteśmy pewni, że zrobiło to świadomie, trzeba z nim porozmawiać. Zamiast jednak rozprawiać o niegodziwości kłamstwa, lepiej wyjaśnić, dlaczego warto mówić prawdę.

W sytuacji, kiedy mamy wątpliwości, czy dziecko skłamało, czy powiedziało prawdę, zawsze lepiej uwierzyć dziecku. Emocjonalna cena, jaką zapłaci ono za niesłuszne posądzenie, będzie o wiele wyższa od tej, jaką zapłacimy my, przepuszczając kłamstwo.

Agresja dziecka

Dziecko, które zachowuje się agresywnie, będzie odpychane przez grupę. Inne dzieci będą unikały z nim zabawy, co może wywołać tylko dodatkowy stres i nakręcić spiralę następnych agresywnych zachowań. To z kolei przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego, lecz dziecko tego nie rozumie, bo nie zna i nie potrafi stosować zasad i reguł, które inne dzieci uważają już za oczywiste.

Usprawiedliwianie siebie i zrzucanie odpowiedzialności na dziecko, twierdzenie, że mamy do czynienia z wrodzoną agresją - wszystko to oznacza jedynie, że nie rozumiemy psychiki dziecka oraz że zaniechaliśmy rozpoznania i podjęcia skutecznych działań wychowawczych we właściwym czasie. Jeśli nie dajemy sobie rady, powinniśmy dla dobra dziecka możliwie najszybciej szukać pomocy u specjalisty.

Agresja może ujawnić się w różnych sytuacjach. Dzieci zachowują się agresywnie, gdy czują się odrzucone, niesprawiedliwie traktowane przez grupę, opiekuna czy rodziców. Są złe, gdy zbyt często słyszą, że są głupie i do niczego się nie nadają, gdy nikt nie docenia ich osiągnięć. Reagują agresją, gdy czują się niekochane, na przykład z powodu problemów małżeńskich rodziców lub są zazdrosne o rodzeństwo. Agresja może się pojawić, gdy stawiamy dzieciom zbyt wygórowane wymagania albo pozwalamy im wierzyć, że nie są w stanie im sprostać. Dzieci mogą zachowywać się agresywnie, jeśli ich naturalna potrzeba aktywności i ruchu pozostaje niezaspokojona.

Częstym powodem jest to, że zostały zmuszone do rezygnacji z czegoś, na czym im zależało, ale nikt nie wytłumaczył im, dlaczego było to konieczne.

Agresywne zachowania ujawniają się, gdy dzieci doświadczają przemocy i agresji lub są jej świadkami i traktują to jako zachowanie normalne. Nauczone złym przykładem, mogą być przekonane, że bicie, gryzienie, drapanie to zwykły sposób rozwiązywania konfliktów. Nie potrafiąc nawiązać kontaktu z innymi dziećmi w grupie, chcą zwrócić na siebie uwagę i stosują jedyną znaną sobie metodę - bicie.

Wyciszenie

Wyciszenie to metoda, którą stosujemy, by uspokoić dziecko. W ten sposób możemy mu pomóc dojść do siebie po ataku złości i nauczyć kontrolowania własnych emocji .

Technika ta działa efektywnie, jeśli zastosujemy ją wobec dziecka co najmniej dwuletniego. Nie spodziewajmy się, że roczny maluch chociaż chwilę usiedzi spokojnie. Kiedy dziecko podczas gry czy zabawy zaczyna zauważać, że łamiemy jej reguły, wówczas prawdopodobnie jest już gotowe do wdrożenia techniki wyciszenia.

Aby zastosować tę metodę, należy wybrać odpowiednie miejsce w domu. Powinno ono być bezpieczne i znajdować się w zasięgu naszego wzroku. Wyciszenie polega na wewnętrznym uspokojeniu emocji, dlatego umieszczanie w tym miejscu zabawek lub umiejscowienie go w pokoju dziecka nie jest najlepszym rozwiązaniem. Zawsze można użyć tej metody, będąc z dzieckiem u znajomych, w sklepie czy w parku. Ważne jest, aby zabrać dziecko z miejsca, gdzie nastąpił wybuch złości, i pozwolić mu się uspokoić.

Aby wyciszenie stało się skuteczne, pamiętajmy o kilku podstawowych zasadach. Zawsze uprzedźmy dziecko, że jeśli nie przestanie zachowywać się w nieodpowiedni sposób, zastosujemy technikę wyciszenia. Można pokazać dziecku znany gest trenerów sportowych układających dłonie w kształt litery "T" time-out (ang. czas/przerwa) i ostrzec, że pójdzie... no właśnie, w miejsce, które wybraliśmy do stosowania tej metody.

Jeśli dziecko nie posłuchało, zabieramy je do pomieszczenia czy też miejsca, w którym spędzi kilka minut. Można ustalić, że ten czas to tyle minut, ile nasze dziecko ma lat. Nasz urwis i my powinniśmy przestrzegać tego czasu. Dobrze jest na przykład zaopatrzyć się w tym celu w minutnik.

W żadnym wypadku nie rozmawiajmy wtedy z dzieckiem. Unikajmy też kontaktu wzrokowego.

Jeśli dziecko już jest wstanie histerii, wyciszanie z początku może nawet ją spotęgować. Po zaprowadzeniu dziecka w wybrane miejsce trzeba mu powiedzieć, dlaczego tam trafiło. Pamiętajmy, że przez cały czas musimy widzieć dziecko.

Jeśli dziecko nie uspokoi się i samowolnie opuszcza wskazane przez nas miejsce, zaprowadźmy je z powrotem, tyle razy, ile będzie to potrzebne, za każdym razem ustawiając na nowo czas. W początkowym okresie stosowania tej metody dziecko prawie na pewno będzie próbowało się opierać.

Gdy skończy się czas wyciszenia, porozmawiajmy z dzieckiem i przyjmijmy przeprosiny. Nie wracajmy do powodów, dla których odesłaliśmy dziecko w miejsce wyciszenia. Skupmy się raczej na tym, by doceniać i chwalić jego dobre postępowanie.

Pamiętajmy, że wyciszenie stosujemy wówczas, gdy chcemy, aby nasze dziecko czegoś nie robiło lub przestało zachowywać się niewłaściwie.

Dlaczego to czasem nie działa?

Odpowiedź jest jedna: bo popełniamy błędy przy stosowaniu tej metody. Poniżej kilka podstawowych grzechów:

- Zdarza się, że dziecko, będąc w miejscu wyciszenia, często pyta głośno, jak długo ma jeszcze tam siedzieć. Nie odpowiadajmy!
- Jeśli odpowiemy, wdamy się w dyskusję o tym, czy czas nie jest zbyt długi itd., damy dziecku sygnał, że jego zachowanie nadal wywiera na nas wpływ. To błąd.
- Zaopatrzmy się w głośno tykający, widoczny dla dziecka zegar, tak by zdawało sobie sprawę z upływu czasu.
- Gdy podczas zakupów dziecko wybierze płatki, które i nam odpowiadają, a następnie prosi, by je kupić, to wkładamy je po prostu do koszyka. Jeśli na następnej półce dziecko widzi zabawkę, która mu się podoba, prosi o nią, a my odmawiamy - wpada w histerię. Nic dziwnego. Z jego punktu widzenia nie ma różnicy między pudełkiem płatków a zabawką. Musimy zawsze wykazać się konsekwencją. Jedynie to pozwoli nam skutecznie zapobiec atakom dziecięcej złości.
- Stosując wyciszenie, wysyłamy nasze starsze dziecko do drugiego pokoju, a gdy głośno trzaska drzwiami, krzyczymy: "Nigdy więcej tego nie rób" lub coś w tym rodzaju. Znów popełniamy błąd. Dziecko wciąż dostaje potwierdzenie, że jego zachowanie wywołuje naszą reakcję.

Celem wyciszenia jest wyznaczenie pewnych norm i nauczenie dziecka samokontroli. Jeśli udaje mu się wciąż przyciągnąć naszą uwagę, cel ten nie jest osiągnięty. Dziecko wciąż ma poczucie, że kontroluje sytuację, a nie o to nam chodzi. Jeśli nadal będzie w stanie wyprowadzić nas z równowagi, w pewnym sensie będzie miało nad nami przewagę. Tylko spokój, konsekwencja i nieokazywanie dziecku zainteresowania, gdy trwa proces wyciszenia, przyniesie właściwy i pełny efekt.

Karny dywanik

Omówiona wyżej metoda wyciszenia sprawdza się doskonale, kiedy podczas zabawy jedno z dzieci niszczy coś, co nie należy do niego lub w jakiś sposób krzywdzi inne dziecko. Karanie rozrabiaki w takiej sytuacji jest zazwyczaj mało skuteczne. Lepiej natychmiast przerwać awanturę i odsunąć od zabawy dziecko, które zachowuje się źle lub w sposób zagrażający jego bezpieczeństwu. Taka przymusowa izolacja powinna się odbywać bez dodatkowych kar, gróźb i osądów.

Pamiętajmy jednak, że karę zawsze powinno poprzedzać ostrzeżenie. Dziecko często nie rozumie, co zrobiło źle, i karę bez ostrzeżenia odbierze jako niesprawiedliwe potraktowanie. Z takiego odczucia nie wynika nic dobrego.

Zawsze należy wytłumaczyć dziecku, co źle zrobiło i dlaczego tego nie akceptujemy. Poprzez konsekwentne, zawsze odpowiednie reakcje na złe zachowanie dziecko musi nauczyć się, że nie może i nie ma prawa wyrządzać krzywdy innym, zadawać im bólu, a także niczego im niszczyć ani zabierać.

Karny dywanik to prawie to samo, co wyciszenie. Różnica polega na tym, że karny dywanik stanowi jedynie materialne oznaczenie konkretnego miejsca, którego używamy do uspokojenia emocji naszego dziecka. Uważany jest za karę głównie z powodu nazwy. Dziecko młodsze, nie rozumiejąc, co znaczy "karny", nie zauważy tej różnicy. Karnego dywanika używajmy tylko wówczas, gdy dziecko zrobi coś zdecydowanie złego, nie zaś wtedy, gdy jest "po prostu niegrzeczne" lub zostało wyprowadzone z równowagi i musi się uspokoić. Karny dywanik nie jest lekiem na histerię.

Kara fizyczna (klaps)

Dzieci przechodzą różne okresy w swoim życiu, załóżmy więc, że wcześniej czy później nasze dziecko będzie sprawiało mniejsze lub większe problemy wychowawcze.

Okres złości i buntu jest chyba najtrudniejszy do przetrwania, zarówno dla nich, jak i ich otoczenia.

Dziecko, które jest nieposłuszne czy niegrzeczne, często uznawane jest przez otoczenie za "niewychowane". Mówi się, że "dawno nie dostało w tyłek", ciągle bowiem rozpowszechnione jest przekonanie, że bicie dzieci jest dobrą metodą wychowawczą.

Nieprawdą jest, że z dziećmi, szczególnie z chłopcami, należy postępować surowo, bo inaczej niczego się nie nauczą. Zamiast bić, trzeba wytłumaczyć dziecku, czemu to, co zrobiło, jest złe. Trzeba być stanowczym, ale życzliwym. Spokojna rozmowa, wyrozumiałość, szacunek to najlepszy sposób dotarcia do dziecka. Warto pokazać konsekwencje jego zachowania: bijesz inne dzieci - nie jesteś lubiany, kłamiesz - nie można ci ufać.

Kara cielesna nie ma żadnego wychowawczego znaczenia - jest bezwartościowa.

Biciem pokazujemy dziecku, że postąpiło źle, lecz nie dajemy mu szansy, by zrozumiało, dlaczego to, co zrobiło, jest złe. Jeśli dziecko nie rozumie, dlaczego nie wolno mu czegoś robić, może zrobić to ponownie. To pokazuje wagę spokojnej rozmowy w sytuacji, gdy dziecko zachowuje się niewłaściwie. Nie obrażajmy się i nie wypominajmy wciąż dziecku jego nieposłuszeństwa czy złego zachowania. Dajmy mu szansę na naprawienie zła. Najważniejsze, aby zrozumiało, dlaczego postąpiło niewłaściwie.

Wymierzajmy karę tylko w ostateczności, jeśli upomnienia nic nie dają. Kara może być nieprzyjemna, ale nie bolesna. Jeśli nasze dziecko nie chce sprzątać zabawek- schowajmy tę, którą lubi najbardziej, i oddajmy, gdy zrobi to, o co prosiliśmy. Możemy zabronić mu oglądania dobranocki, odmówić kupna słodyczy... Nie dajmy się ponieść nerwom.

Wielu z nas nie ma czasu na rozmowę z dzieckiem, ponieważ jesteśmy zbyt pochłonięci sprawami zawodowymi, a po powrocie do domu najzwyczajniej nie mamy ochoty na rozmowę. Zdarza się więc, że krzyczymy i bijemy, tym sposobem nie dając dziecku szansy na normalne życie. Dziecko bite czuje się poniżone i bezwartościowe, ma problemy z nawiązaniem kontaktu z otoczeniem. Wyrządzamy mu w ten sposób wielką krzywdę.

Stosowanie siły jest oznaką bezradności rodzica. Jeśli zdarzyło się nam uderzyć własne dziecko, zdajemy sobie sprawę, że nie była to przemyślana decyzja, tylko spontaniczna reakcja wywołana złością, frustracją albo stresem. A potem był wstyd i żal, że nie udało się tego inaczej załatwić. Pomyślmy o tym wszystkim, kiedy nasze dziecko znów coś nabroi.

W żadnym wypadku i w żadnych okolicznościach nie wolno nam uderzyć ani bić dziecka. A oto podstawowe powody:

- Nie wolno bić słabszego.
- Bijąc dziecko, uczymy je, że sami dopuszczamy tę metodę.
- Agresja rodzi agresję.
- Zabrania tego Konstytucja RP.
- Bicie nie dociera do sumienia, tylko do skóry - jest przez to mało skuteczne.
- Bicie na zimno jest nieludzkie, a w gniewie - niebezpieczne, ponieważ dorosły nie kontroluje siły uderzenia.
- Bicie upokarza.
- Bicie jest aktem przemocy zabronionej przez Konwencję o Prawach Dziecka.
- Pamiętajmy: klaps to także bicie.

źródło: onet.pl

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kazik specjalnie dla Ciebie ten artykuł Smile
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią Lip 24, 2009 11:30    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dawać klapsa czy nie?

Polacy popierają prawny zakaz bicia dzieci,choć zwykłego klapsa większość uważa za coś normalnego. Jednak dla wielu psychologów nawet uderzenie w pupę jest absolutnie niedopuszczalne.

Wstrząsające informacje o biciu dzieci i zapowiedzi rządu, że zostanie ono zakazane, tylko w niewielkim stopniu wpływają na przekonania rodziców - donosi "Rzeczpospolita". Na pytanie zadane przez GfK Polonia, czy bicie dzieci powinno być zakazane przez prawo? - 39 proc. respondentów odpowiedziało, że: "zdecydowanie tak", 27 proc. - "raczej tak", 21 proc. - "raczej nie", 11 proc. - "zdecydowanie nie", a 2 proc. - "nie wiem".

Czy klaps jest dopuszczalną karą? - 29 proc. uczestników sondażu "Rz" odparło, że "zdecydowanie tak", 49 proc. - "raczej tak", 12 proc. - "raczej nie", 9 proc. - "zdecydowanie nie", zaś 1 proc. - "nie wiem". Czy zdarzyło ci się uderzyć swoje dziecko? - 51 proc. badanych przyznało, że "tak", 26 proc. - że "nie", a 23 proc. odpowiedziało - "nie mam dzieci".

- Klaps to uderzenie i ma te same konsekwencje psychologiczne co bicie: uczy dzieci przemocy i jest metodą absolutnie nieprawidłową - mówi dr Joanna Kuszyk, prezes fundacji Mederi.
W tej sprawie słychać również głosy polityków. "Czasem dziecko trzeba trochę postraszyć" - przekonywał w sobotę były prezydent Lech Wałęsa. Prezydentowa Maria Kaczyńska mówiła kilka dni temu, że można dziecku dać klapsa, gdy wpada w histerię.

- Takie podejście do dzieci obowiązywało 20 - 30 lat temu, dziś o rozwoju wiemy dużo więcej -przekonuje dr Kuszyk.

Całkowity zakaz bicia dzieci obowiązuje w 23 krajach świata, m.in. w Chile, Urugwaju, Hiszpanii, na Węgrzech, na Ukrainie i na Litwie. Jeszcze w 1990 r. Rada Europy zalecała, aby odpowiedni przepis wprowadzić do krajowego ustawodawstwa. - To zdumiewające, że Polska do tej pory tego nie zrobiła - mówi "Rzeczpospolitej" psycholog Katarzyna Korpolewska.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią Sie 07, 2009 13:27    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bicie dziecka - jakie ślady pozostawia w jego psychice?

Statystki sa zatrważające. Wynika z nich, że aż 80 proc. Polaków było bitych w dzieciństwie. Gdybyście tak usiadły i porozmawiały z przyjaciółkami, okazałoby się, że 4 z 6 były bite. Sposobów na karę cielesną jest wiele. Może być to pasek, pięść, kabel, cokolwiek, co sprawi, że zamiast uczyć się na błędach, dzieci stają się wrogie wobec otaczającego świata.

Tak samo jak dzieci alkoholików, tak i bite w młodości cierpią na syndrom..., którego nie da się zdefiniować jedną nazwą. To zespół co najmniej kilkunastu syndromów. W zależności od przyczyny bicia, w dziecku wykształcają się różne postawy.

Pancerniki
to osoby, które były bite za to, że np. spóźniły się do domu. Dziecko miało być o 22, a przyszło o 22.30. Jaki jest pancernik w życiu? Przede wszystkim zadaniowy, lubi, gdy ktoś mu coś narzuca. Jest zasadniczy i często dobrze wykształcony. Ale czy uczy się na błędach rodziców? Nie! Pancernik jest bardzo surowy i wymagający. Też bije, bo tak trzeba, uważa, że skoro jemu pomogła taka forma wychowawcza, jego potomstwu również nie zaszkodzi kilka batów pasem za niewyniesienie śmieci. Pancernik jest samotnikiem. Nawet jeśli posiada rodzinę, to spędza w pracy maksimum czasu.

Skorupiaki
to osoby, które były bite przez rodzica - frustrata. Bił za wszystko, często bez konkretnej przyczyny. Kim jest skorupiak? Żyje w ciągłym lęku, zamyka się na świat i ludzi. Poczucie kary i zagrożenia może przyjść w każdej chwili, bo przecież w dzieciństwie też tak było. Skorupiak dostawał po głowie za byle co, bo chodził za głośno albo w ogóle nie chodził.

Jak skorupiak sobie radzi z życiem? Nie radzi. Jego poczucie własnej wartości jest obniżone do minimum. Skorupiak żyje w ciągłym lęku przed poniżeniem, ośmieszeniem. Dlatego tak trudno mu znaleźć bratnią duszę.

Oczywiście, osoby bite w dzieciństwie nie dzielą się tylko na skorupiaki i pancerniki. Jeśli byłaś bita, definiuje cię kilka cech, z którymi trzeba sobie poradzić. Ale jak?

* Bita osoba w dorosłym życiu rzadko odmawia, nie ma wyuczonego nawyku mówienia "nie". Jej asertywność jest równa zeru. Dlatego warto ćwiczyć odmawianie, bez strachu przed konsekwencjami.
* Bite osoby często chcą w ten sam sposób karać swoje dzieci. Ale za każdym razem, gdy wyciągniesz pasek lub pięść, weź głęboki oddech i na sucho przeanalizuj, czy to najlepsze rozwiązanie.
* Jeśli byłaś bita w dzieciństwie, powinnaś udać się na terapię. Człowiek, nawet gdy ma najlepsze chęci, sam sobie nie poradzi z tego typu problemami.

Szacuje się, że 60 procent Polaków stosuje kary fizyczne wobec swoich dzieci do 19. roku życia. Około 40 procent studentów przyznaje, że doświadczyła przemocy domowej. Co najgorsze, aż 53 procent Polaków uważa bicie za dobrą metodę wychowawczą.

Zaledwie 19,6 procent rodziców deklaruje, że nigdy nie uderzyło swojego dziecka. Aż 5 procent dorosłych przyznaje, że tak skatowało dziecko, iż doznało ono urazu fizycznego.

źródlo. papilot.pl
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group