Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kobiety po przejściach

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto Cze 23, 2009 15:15    Temat postu: Kobiety po przejściach Odpowiedz z cytatem

Kobiety po przejściach
Beata Pawlak-Jordan, Zofia Sobolewska
Rok: 2003
Czasopismo: Niebieska Linia
Numer: 1


Kobiety po traumie komercyjnego wykorzystywania seksualnego potrzebują pomocy terapeutycznej. Im wcześniej to nastąpi, tym łatwiej będzie im podjąć normalne życie.



Oferta pomocy psychologicznej dociera do wielu kobiet ratowanych przez "La Stradę"*. Niestety, liczba kobiet korzystających z tej pomocy to zaledwie kilka procent spośród tych, które jej potrzebują. Ofiary komercyjnego wykorzystywania seksualnego zazwyczaj nie trafiają na terapię, ponieważ obawiają się oceny, odrzucenia, zranienia bądź poniżenia ze strony terapeuty. Boją się również powrotu do sytuacji urazowych, który może restymulować ich ból i cierpienie i spowodować, że przestaną radzić sobie z problemami dnia codziennego.
Odzyskanie wolności, niezależności przez kobiety komercyjnie wykorzystywane seksualnie kończy jedynie pewien etap radzenia sobie z traumatycznymi doświadczeniami i otwiera następny, polegający na radzeniu sobie ze skutkami tych doświadczeń. Często łączy się to z budowaniem i organizowaniem życia zupełnie od nowa, ponieważ wiele z tych kobiet nie wraca do swojego poprzedniego środowiska. Zazwyczaj dom rodzinny, z którego się wywodzą, był silnie dysfunkcyjny i oddziaływał na nie destrukcyjnie. Nierzadko zdarza się, że to właśnie tam znajduje się ktoś, kto spowodował, że kobiety te doznały urazu związanego z komercyjnym wykorzystaniem.

Odzyskać siebie

Sytuacje z jakimi musiały się zmierzyć kobiety komercyjnie wykorzystywane seksualnie, można porównać, na płaszczyźnie psychologicznej, do przeżyć więźniów obozów koncentracyjnych, osób porwanych dla okupu albo ofiar kataklizmu zabierającego wszystko, co stanowiło stabilne i bezpieczne miejsce na ziemi. To, że wielu kobietom, będącym przedmiotem handlu, udało się przeżyć ekstremalne sytuacje, pokazuje fenomen natury człowieka, która wyposażyła go w mniej lub bardziej skomplikowane mechanizmy obronne. Znając jednak historie niektórych z nich, można powiedzieć, że mechanizmy te czasami zawodzą przy zbytniej eskalacji traumy. I wtedy kobiety skazane są na pełną autodestrukcję, w skrajnych przypadkach nawet na samobójstwo lub chorobę psychiczną.
Jeżeli jednak uda im się wytrwać, to następuje kolejny bardzo trudny etap w ich życiu. Wszystkie mechanizmy obronne, które pomagały im dotąd przetrwać, tracą funkcjonalność w próbach rekonstrukcji życia. Dlatego po uwolnieniu, oprócz pomocy w podstawowych sprawach bytowych, kobiety takie wymagają interwencji terapeutycznej, która pozwoli im poradzić sobie z własną autodestrukcją, przejawiającą się między innymi w sięganiu po używki (alkohol, narkotyki), samouszkodzeniach, zaburzeniach łaknienia, wchodzeniu w ryzykowne sytuacje. Innymi ważnymi celami terapii są: odzyskanie kontaktu z własnymi emocjami i ciałem, zrozumienie przyczyn obniżonego nastroju, ataków paniki; budowa nowej tożsamości, nauczenie się tworzenia zdrowych kontaktów z innymi ludźmi oraz podejmowania ról społecznych. Wiele z tych kobiet nie jest w stanie poddać się terapii, w związku z tym stosują mechanizmy obronne, takie jak: wyparcie, zaprzeczanie, racjonalizację, myślenie życzeniowe i magiczne, idealizację itd.
Historie kobiet

Matylda (17 lat) pochodziła z biednej wielodzietnej rodziny z problemem alkoholowym. Do polskiej agencji towarzyskiej trafiła przez znajomego, który najpierw obiecał jej pracę kelnerki. Przez blisko rok biciem i straszeniem zmuszano ją do pracy. Dziewczyna nie widziała wyjścia z sytuacji. Wreszcie zwróciła się o pomoc do jednego z klientów, który "wykupił ją" i zabrał z agencji.
Na początku terapii Matylda uczyła się, jak kontrolować swoje podstawowe życiowe sprawy. W tym czasie miała ich wiele do załatwienia. Praca, mieszkanie, nauka - to wszystko wymagało wielu działań. W późniejszym okresie terapii Matylda usiłowała dotrzeć do emocji związanych z konkretnymi przeżyciami, których znaczenie początkowo minimalizowała. Mechanizmy wypierania oraz wyłączania z tego, co się dzieje, "opuszczanie swojego ciała" pozwoliły jej przetrwać wiele trudnych chwil. Zgłaszane na początku terapii koszmary senne ustąpiły po przepracowaniu ich symbolicznego charakteru.
Amelia (18 lat) urodziła się w małym miasteczku. Po ukończeniu szkoły podstawowej pomagała prowadzić dom i opiekowała się licznym przyrodnim rodzeństwem. W domu nadużywano alkoholu i często dochodziło do awantur z ojczymem. Propozycja pracy jako opiekunki do dzieci w Niemczech bardzo jej odpowiadała. W załatwieniu formalności pomógł jej znajomy chłopak. Na miejscu okazało się, że oprócz opieki nad czworgiem dzieci, ma także świadczyć usługi seksualne ich ojcu. Amelia była bita, przypalana papierosami, ogolono jej głowę i brwi, odebrano dokumenty i zakazano kontaktowania się z kimkolwiek. Po kilku tygodniach dowiedziała się, że ma świadczyć usługi seksualne również innym mężczyznom. W tym dniu podcięła sobie żyły. Wyrzucono ją na ulicę. Obudziła się dopiero w szpitalu.
Po powrocie do kraju szybko zaadoptowała się do nowej sytuacji. Została umieszczona w bursie i podjęła naukę. Do rodziny bała się wracać. Na terapię zgłosiła się po kolejnych chorobach, których lekarze nie potrafili zdiagnozować. Cały czas prześladowało ją poczucie inności, mniejszej wartości. Somatyzacje pogłębiły się jeszcze bardziej po nieudanej próbie zbudowania związku z chłopakiem. W trakcie terapii okazało się, że Amelia była wykorzystywana seksualnie przez swojego ojczyma. W powolnym procesie terapeutycznym Amelia dotarła do uczuć głębokiego żalu i poczucia zbrukania, które w niej tkwiły. Odreagowanie ich pozwoliło jej zaakceptować siebie na tyle, aby mogła budować zdrowe relacje z innymi ludźmi. Wszelkie somatyzacje ustąpiły.
Barbara (23 lata) pochodziła z dużego miasta. Wyjechała do Włoch pracować jako kelnerka, zostawiając w kraju męża. W zawodzie prostytutki pracowała ponad dwa lata. Wyrwanie się z rąk mafii nie było łatwe. Przetrwała dzięki bliskiej współpracy ze swoim pracodawcą. Pomagała mu wprowadzać do zawodu inne dziewczyny. Po powrocie do kraju musiała ułożyć sobie życie od początku. Nie miała wsparcia ani ze strony rodziny, ani od swojego męża. Wszyscy wyrzekli się jej i odmówili wszelkich kontaktów.
Na terapię trafiła po incydentach odtwarzania roli ofiary i w związku z nasilającym się problemem alkoholowym. Trzeźwieniu w grupie AA towarzyszyła terapia indywidualna, która w głównej mierze skoncentrowana była na przepracowaniu przez Barbarę mechanizmów wchodzenia w rolę ofiary. Źródła tych mechanizmów kobieta odnalazła w swych doświadczeniach z dzieciństwa i związku małżeńskiego.
Maria (22 lata) pochodziła z małego miasteczka, z rodziny, w której od wielu pokoleń występował problem alkoholowy. Do Niemiec pojechała zarobić pieniądze na wakacje. Początkowo sprzątała hotele i obsługiwała bar. Później została wciągnięta do agencji towarzyskiej. Przez rok znieczulała się narkotykami i alkoholem. Była świadkiem wielu przestępstw popełnianych przez swoich pracodawców. Kiedy zorientowała się, że jej życiu zagraża niebezpieczeństwo, zgłosiła się na policję i została świadkiem w procesie przeciwko nim.
Zanim wróciła do kraju ponad rok przebywała w ośrodku rehabilitacyjnym w Niemczech. Tam nauczyła się kontrolować swoje życie bez udziału używek. Uporała się także z uczuciami zemsty w stosunku do swoich prześladowców. W dalszej terapii pracowała nad natręctwami przejawiającymi się w rytualnym przygotowywaniu posiłków (np. kilkanaście razy myła ręce i nóż, którym się posługiwała). Nałogowo, kompulsywnie kontrolowała swój wygląd oraz relacje z ludźmi. W terapii przepracowała też odcięcie od emocji, dające jej uczucie pustki i wypalenia, w miejsce których pojawiła się cała gama bolesnych uczuć, z którymi długo nie chciała mieć kontaktu.
Żaneta (19 lat) wychowywana była przez matkę alkoholiczkę. Od 12. do 17. roku życia była wykorzystywana seksualnie przez starszego o 8 lat brata. Matka, gdy dowiedziała się o całej sytuacji, nie udzieliła jej wsparcia, odrzuciła ją i obwiniała za to, co się stało. W wieku 18 lat została wywieziona do Niemiec przez przygodnego znajomego poznanego w dyskotece. Tam zmuszana była do świadczenia usług seksualnych. Pracowała przez rok na ulicy. Była bita i gwałcona przez opiekuna, gdy przynosiła za mało pieniędzy. Aby mogła efektywniej pracować, dostawała alkohol i narkotyki. Udało jej się uciec dzięki pomocy duchownego.
Gdy trafiła na terapię była silnie odcięta od emocji, nieufna, miała "wtargnięcia". Ciągle przypominało jej się, że ktoś ją gwałci. Miała koszmary senne, myśli samobójcze, była w depresji. Stosowała takie mechanizmy, jak: dysocjacja, zaprzeczanie, racjonalizacja i minimalizacja własnych przeżyć. W trakcie terapii udało jej się odreagować silne emocje związane z przekraczaniem intymnych granic swego ciała, poczuciem zagrożenia życia i zniewoleniem.
Danusia (17 lat) została porwana podczas wyjazdu na wycieczkę zagraniczną. Początkowo była gwałcona przez opiekuna i jego przyjaciół, później sprzedano ją do agencji towarzyskiej. Udało się ją sprowadzić do Polski dzięki staraniom "La Strady". Danusia, trafiając na terapię, nienawidziła świata i ludzi. Nie potrafiła nikomu zaufać. Traktowała ludzi przedmiotowo, próbując ich wykorzystać do własnych celów, tak, aby samej nie być wykorzystaną. Uważała, że ma prawo mieć roszczeniową postawę wobec świata, ponieważ sama była ofiarą przemocy. Lęk, który jej nie opuszczał, i przerażenie pokrywała złością i agresją. W procesie terapeutycznym dochodziło do ujawnienia smutku i przerażenia.
Powracająca fala

W klinicznym obrazie kobiet komercyjnie wykorzystywanych seksualnie dominuje zespół stresu pourazowego, charakteryzujący się tzw. wtargnięciami, czyli nagle pojawiającymi się obrazami minionych przeżyć oraz stanami nadmiernego pobudzenia lub nadmiernego zahamowania. W stanach nadmiernego pobudzenia występują zaburzenia snu i łaknienia, rozchwianie emocjonalne, ataki paniki, podwyższony poziom lęku. W stanach nadmiernego zahamowania pojawia się zamknięcie i izolacja, unikanie głębszych kontaktów, obniżenie nastroju. Inne spotykane zaburzenia charakterystyczne dla kobiet-ofiar komercyjnego wykorzystywania seksualnego to: poczucie niskiej wartości, poczucie winy i wstydu, zaburzony stosunek do własnego ciała, nieadekwatne poczucie mocy, zaburzenia seksualne i różne postacie fałszywego "ja", zakrywającego "ja" uważane za ułomne.
Biorąc pod uwagę poziom urazu kobiet komercyjnie wykorzystywanych seksualnie, warto je nakłaniać do podjęcia pracy terapeutycznej, która stworzy im szansę powrotu do normalnego życia.
B.P-J., Z.S.
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw Lip 16, 2009 12:25    Temat postu: Kobieta na zakręcie Odpowiedz z cytatem

Kobieta na zakręcie. Dasz radę!
Alina Gutek
Wykształcone, młode, piękne, często dobrze sytuowane. Mogłyby żyć jak w bajce, a przeszły przez piekło. Bo doświadczenia przemocy fizycznej i psychicznej spotykają nie tylko kobiety bez wykształcenia i te, które ledwo wiążą koniec z końcem. Na szczęście każdy może wyjść na prostą. I to nawet z najbardziej ostrego zakrętu. Musi tylko otworzyć się na pomoc.
Iza G., 30 lat, inżynier ochrony środowiska, magister ekonomii, dekoratorka wnętrz i terapeutka. Zawsze słyszała, że jej wszechstronność to wada. Dopiero ostatnio, już na prostej, dowiedziała się, że to jednak zaleta.

Wyrzucił mnie z życia jak mebel

Zaczęło się pięknie – wielka miłość, motylki w brzuchu, poczucie wszechogarniającego szczęścia. Nic nie wróżyło katastrofy. Kiedy oznajmił, że chce natychmiast z nią zamieszkać, pomyślała: „Ależ mnie kocha”. Po pół roku była w ciąży. Wszyscy pytali, kiedy ślub, ale ona niczego nie chciała robić na siłę. Była przekonana, że ten moment tylko odsunie się w czasie. Teraz gorzko stwierdza: – Wyszło nam to na dobre, bo nie musimy ciągać się po sądach.

Do dzisiaj nie rozumie, jak można z tak wielkiej miłości przejść do takiej wrogości. Przecież tyle ich łączyło: ciekawość świata, chęć podróżowania, potrzeba aktywności, także to, że oboje są silnymi osobowościami. Jednak gdy ona uczyła się kompromisu, on wymagał totalnego podporządkowania. W przypływie szczerości mawiał: – Muszę postawić na swoim, nawet jeżeli wiem, że masz rację.

Ciąża okazała się zagrożona. Więc szpital, zero ruchu, depresja. Z osoby pomagającej wszystkim stała się osobą potrzebującą, przede wszystkim wsparcia i czułości. On tego nie rozumiał, co w jej oczach wcale go nie dyskwalifikowało, bo ilu mężczyzn rozumie kobiety w zagrożonej ciąży?! Za to z narodzin syna cieszył się jak każdy prawdziwy facet. Wziął nawet dwutygodniowy urlop, potem przez jakiś czas wcześniej wracał do domu. Jednak po kilku tygodniach znudziła mu się zabawa w dom, zmęczyło go powtarzalne, monotonne życie: spacerki, zupki, kupki. Coraz częściej się wkurzał. Że ona go angażuje, zawraca głowę. Że domaga się na przykład wspólnego spaceru, zamiast pójść z dzieckiem sama. On wolał basen i wieczory z kolegami. Jak się dostosowywała, była zgoda. Jak buntowała – awantura. Miał dwa oblicza – fantastyczne i trudne do zniesienia.

– Cieszyłam się z tego, co dostaję. Trochę na zasadzie: ciesz się z tego, co masz. Wszystko przesłaniała euforia bycia mamą – opowiada Iza.

Wierzyła, że jakoś się ułoży, że dojdą do porozumienia, jeżeli tylko będą dużo rozmawiać. Parła więc do rozmowy o każdej porze dnia i nocy.

Już niby się dogadali, a następnego dnia wszystko wracało do normy. Krzyczał z byle powodu. Trzaskał drzwiami. Walił pięścią w szybę samochodu. Ale kiedy przyjeżdżała jego rodzina, był do rany przyłóż. Pokazywał, jaki to on szczęśliwy.

Po jednej z takich wizyt doszło do kłótni. Przez tydzień o tym dyskutowali. Miała wrażenie, że z tej dyskusji rodzi się coś konstruktywnego. A on któregoś dnia po powrocie do domu zapytał: – Jesteś moją przyjaciółką? Ona: – Jestem. On: – No to się wyprowadź.

– To była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewałam. Tym bardziej że kilka tygodni wcześniej mówił, jak bardzo mnie kocha, jak jest fajnie, gdy się nie kłócimy. Jak się cieszy, że mnie spotkał, bo dzięki temu stał się lepszym człowiekiem. I z dnia na dzień wyrzucił nas ze swego domu i życia. Potem okazało się, że na moje miejsce wprowadziła się inna kobieta. Poczułam się jak mebel wyrzucony na śmietnik.

Iza długo się łudziła. Tłumaczyła go: – Zdenerwował się, miał zły okres, był zmęczony.

Walczyła do końca, ale bez skutku. Wyprowadziła się z synkiem do drugiego mieszkania. Nic to nie dało, ono też należało do niego. Po nocach wyła z bólu. Wciąż była zdana na jego łaskę i niełaskę. Wciąż kontrolował jej życie. W tym czasie przeżyła kolejną tragedię – spalił się rodzinny dom, w którym spłonął jej ojczym. To – paradoksalnie – pomogło jej na chwilę zapomnieć o własnej sytuacji. Zamieszkała razem z mamą, wspierały się nawzajem. I któregoś dnia mama podsunęła jej gazetę z ogłoszeniem o programie Od NowA realizowanym przez Stowarzyszenie OPTA.

Wmawiał: jesteś gruba, brzydka, aż w to uwierzyła

Natalia L., lat 28, po anglistyce, z perfekcyjnym francuskim (jako dziecko mieszkała z rodzicami w Afryce Zachodniej, Turcji, studiowała we Francji).

Poznała go na imprezie, zaraz na początku studiów w Paryżu. Mieli po 19 lat. Różniło ich wszystko: pochodzenie (ona Polka, on Francuz), charaktery (ona spokojna, on nerwus), stosunek do nauki (nie widział w studiowaniu sensu, nie miał nawet matury, już pracował), domy rodzinne (jego rodzice, z którymi nie miał dobrego kontaktu, uważali, że studia nie są do niczego potrzebne). Ale był miły, zabiegał o nią. Zakochała się. Po dwóch miesiącach przeprowadził się do jej wynajmowanego mieszkania.

Na początku było super. Prawił jej komplementy, dbał o nią. Gdy się spóźniała, denerwował się, mówił, że już miał dzwonić na policję. Myślała: „Pewnie jest zazdrosny, ale zazdrość to przecież przejaw miłości”. Na początku nawet jej się to podobało. Potem był zazdrosny o wszystko: telefony, wyjścia do kina z koleżankami. Po dwóch latach zorientowała się, że straciła większość przyjaciół.

Przyjaciółka powiedziała jej wprost: – Uważam, że powinnaś go rzucić, bo stosuje przemoc psychiczną. Tego samego dnia pożaliła się przez telefon bratu. Był tak zdruzgotany, że aż się popłakał. Odłożyła słuchawkę i pomyślała: „Dlaczego ja tak męczę bliskich mi ludzi”.

Nicolas miał jedno wytłumaczenie – źle się układa przez nią. Było dobrze, kiedy robiła to, co on chciał. A chciał, żeby siedziała w domu, gotowała, sprzątała, prała, prasowała. A i tak było źle, bo jak coś ugotowała, to było za słone albo za mało słone, za twarde albo rozgotowane. Jedna z największych awantur wybuchła o to, że nie kupiła świeżego chleba. Wrzeszczał, aż bębenki w uszach pękały. Ten jego krzyk był dla niej nie do zniesienia. Potrafił rzucić talerzem, walnąć butem.

Któregoś dnia nie wytrzymała i też go uderzyła. On jej oddał. I spirala zaczęła się nakręcać. Największy żal miała jednak do siebie – że pozwoliła mu zaszczepić w sobie uczucie nienawiści, które wcześniej było jej obce.
Opuszczała zajęcia na uczelni, zawalała rok za rokiem (w sumie studiowała prawie 10 lat). Zaniedbała się, przytyła. Przestała nie tylko spotykać się ze znajomymi, ale w ogóle wychodzić z domu. Bała się ludzi, czuła się jak zastraszone zwierzątko. Powtarzał, że nikt jej nie lubi, że poza rodzicami nie ma nikogo. Wmawiał, że jest brzydka, gruba, i ona myślała, że wszyscy wokół tak sądzą. Czuła się potwornie samotna, nawet jak ją przytulał. Coraz bardziej się zamykała.

Dlaczego nic z tym nie zrobiła, nie kazała mu się wyprowadzić?! Natalia uśmiecha się: – Sama tego dziś nie mogę pojąć. Przyzwyczajenie, strach, że zostanę sama. Jednego dnia mówił, że mnie kocha, chce, żebyśmy całe życie spędzili razem, innego straszył, że się wyprowadza. I tak przez osiem lat.

Nie miała pomysłu co dalej ani odwagi, żeby jednym ruchem wszystko przeciąć. Pojechała na ferie zimowe do rodziców. Pamięta: Słuchała długiego monologu matki (która nigdy wcześniej się nie wtrącała) i dotarło do niej, że może liczyć na rodziców. Widzieli go tylko raz, na wakacjach w Polsce. Nie krytykowali, ale Natalia wyczuła, że się nie spodobał.

Po feriach zadzwoniła do ojca, żeby po nią przyjechał. Wtedy myślała jeszcze, że odpocznie i wróci. Ale zabrała wszystkie rzeczy, rozliczyła się z urzędami. Tak jakby gdzieś w głębi duszy przeczuwała, że wyjeżdża na zawsze.

Z doktoratami, ze złotych klatek


Polskie prawo (art. 2 Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy) mówi wyraźnie, co to jest przemoc – może być fizyczna, seksualna, psychiczna. Ale w świadomości ludzi nadal pokutuje przekonanie, że tylko przemoc fizyczna jest przestępstwem. Dlatego tak wiele kobiet przez lata znosi upokorzenie i poniżenie. Większość z nich żyje w przekonaniu, że nikt nie jest w stanie im pomóc. Tak myślą, o zgrozo, zwłaszcza kobiety wykształcone i dobrze sytuowane. Według nich do udzielania wsparcia powołane są ośrodki pomocy społecznej, a one biedne nie są, więc nie mają czego tam szukać.

Stowarzyszenie OPTA wychodzi do takich kobiet z propozycją pomocy. Większość z nich nie zgłosiłaby się do programu Od NowA, bo wstydzą się doświadczanej przemocy. Dlatego w zaproszeniach akcentuje się trudności na rynku pracy i aktywizację zawodową.

– Wtedy kobiecie łatwiej jest zrobić pierwszy krok i zgłosić się po pomoc – przyznaje Katarzyna Przyborowska, prawniczka Stowarzyszenia.

Kobiety doznające przemocy funkcjonują w powtarzalnym schemacie i – paradoksalnie – to jest dla nich bezpieczna sytuacja, bo jedyna, jaką znają. Dlatego Katarzyna Przyborowska wie z doświadczenia (a pracuje 11 lat), że tym, które nie podejmują terapii, jest potem znacznie trudniej, bo wchodzą w inne związki oparte na tym samym schemacie.

Iza i Natalia miały szczęście, bo w porę trafiły do programu Od NowA OPT-y. Na początku każdą z szukających pomocy kobiet zajmuje się tutorka, która diagnozuje problem i kreśli scenariusz dalszych działań. Kobiety mają do dyspozycji psychologa, prawnika, doradcę zawodowego i kilka grup wsparcia: dla poszukujących pracy, samotnych matek, współuzależnionych, doznających przemocy. Tym, które już są na to gotowe, proponuje się różne treningi, na przykład aktywizująco-motywujące. Natalia uważa, że dla niej najważniejszy okazał się trening autoprezentacji, bo pomógł zrzucić pancerz, pod jakim ukrywała się przed światem.

Wiele kobiet, choć są utytułowane, znają języki, na pytania: „W czym jesteś dobra?”, „Co byś chciała robić?”, odpowiada: „Nie wiem”. Stąd pomysł szkolenia Spadochron, na którym kobiety mają rozpoznać swój potencjał.

– Na początku cała praca polega na dokopywaniu się do tego potencjału, wcale niezwiązanego z certyfikatami, szkołami, ale z wrodzonymi umiejętnościami, które posiada każda kobieta – mówi Marta Lewandowska. – Mam przyjemność witać i żegnać grupy „spadochronowe”. Na początku nie odróżniam uczestniczek szkolenia, są tak skulone, no a ostatniego dnia widzę grupę barwnych postaci z wysoko podniesionymi głowami. Czasem dzwonią mężowie z awanturami, bo nie poznają żon.

Część z nich zakłada potem firmy, niektóre zmieniają swoje priorytety – rzucają pracę w komercyjnych firmach i zakładają stowarzyszenia, inne utwierdzają się w przekonaniu, że ich miejsce jest przy dzieciach. Zdecydowana większość kończy program Od NowA zmotywowana do zmiany.

Wszystko jest możliwe

– Czuję się jak nowo narodzona – mówi Iza.

– Jestem szczęśliwa, że przestałam się bać, że odzyskałam wiarę w siebie i radość z życia – mówi Natalia.

Iza jest teraz zadbaną, atrakcyjną dziewczyną. Ma odwagę, żeby rozłączyć się, jak dzwoni były partner i na nią krzyczy. Nie pozwala mu już sprawować kontroli nad swoim życiem, ale też nie podsyca w sobie uczucia nienawiści. Czuje się wolna – daje sobie prawo do doświadczania radości, ale też złości. Dba o dobre kontakty ojca z synem i ma na tym polu sukcesy. Odbudowała relacje z rodziną.

Zdecydowała, że na razie nie wróci do pracy, daje sobie na to rok, dopóki synek nie pójdzie do przedszkola (ma niespełna dwa latka). Zrobiła certyfikat z nurkowania, bo zawsze o tym marzyła. Fotografuje. Pokochała chodzenie po górach, chce zdobyć patent żeglarski. Marzy jej się pełna rodzina, ale nic na siłę. Na razie spłaca dług – pomaga innym kobietom. Wie, jak ważne jest wsparcie w cierpieniu, jak dużo daje kobieca solidarność, odnalezienie cząstki siebie w innych.
– Największa lekcja, jaką dało mi życie, jest taka: Z każdej sytuacji istnieje jakieś wyjście. Trzeba tylko przestać się bać, przestać zaciskać zęby i udawać, że same sobie poradzimy. I nie izolować się od innych kobiet. Czasem wystarczy jedno zdanie: Dasz radę. Kiedy otworzymy się na pomoc, wtedy ona na pewno nadejdzie. Bo najgorsze, co możemy zrobić, to zamknąć się w sobie.

Natalia jest wyciszona, spokojna. Taka jak przed ośmioma laty. Wykreśliła kontakt do Nicolasa z notesu, telefonu, komputera. Już nie musi słuchać i czytać jego nawoływań do powrotu, wyrzutów, że jest egoistką, użalania się, jaki to on czuje się samotny i opuszczony. Wcześniej uwolnienie od tego człowieka wydawało jej się niemożliwe. Kiedy tata przyjechał po nią do Paryża, wyrzucał sobie: – Dlaczego wcześniej cię stąd nie wyrwałem. Natalia odpowiedziała mu: – Nawet gdybyś to zrobił i tak bym do niego wróciła. Musiałam sama do tego dojrzeć.

Znalazła w Polsce pracę (jako tłumaczka), którą bardzo lubi. Po latach rozłąki znów mieszka z rodzicami i bratem.

– Teraz nawet jeśli jestem zmęczona, mam ochotę krzyczeć, jak mi dobrze. Wszystkie drzwi się otworzyły, wszystko jest możliwe. Jednak nie jestem tak beznadziejna, jak myślałam. Poznałam w Opcie fantastyczne kobiety, z którymi się zaprzyjaźniłam. Odżyłam, odnalazłam się. Schudłam.

Czasami zatęskni za przyjazną męską duszą, ale to nie mężczyzna jest teraz dla niej priorytetem. Priorytetem jest własny rozwój, nauka, praca, rodzina, kontakt z innymi ludźmi. Zdarzają się jej uczucia, których dawno nie przeżywała. Na przykład duma z siebie samej. Co mogłaby powiedzieć kobietom stojącym na zakręcie? – Że nie wolno się bać zrobić parę kroków do przodu.
Bo za tym zakrętem czekają wspaniali ludzie i fantastyczne życie.

Więcej na stronie: www.zwierciadlo.pl


----------------------------------------------------------------------------------
ostatnie zdanie kieruje do Marasa Smile
wspaniały człowieku Smile
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group