|
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sro Paź 20, 2010 14:59 Temat postu: |
|
|
@Lulka
Szkoda tylko, że nie podałaś mi więcej informacji... No ale zobaczymy. Pierw musza się jakoś do tych Katowic dostać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A u mnie krach:( Pod moją nieobecność w domu przybył pan komornik:) Z co mu jestem dozgonnie wdzięczna. Ja w tym czasie byłam u psychologa. Gdy wróciłam znów awantura. Tym razem zaczęła matka: "masz miesiąc! to się musi skończyć!". Świetnie. A miałam cichą nadzieję, że w takiej sytuacji (przed którą ją "ostrzegałam") będzie "ze mną". Oczywiście jak zwykle się myliłam... Jakże trudno jest radzić sobie z całą tą sytuacją, nie mając nikogo po swojej stronie. Nikt nie pocieszy, nie pomoże. ON lubi nastawiać matkę i siostrę przeciwko nie. A one chyba są podatne. Czuję się fatalnie, a przecież nie ma czasu na sentymenty. Nie mam już sił. Pie*****e pieniądze - albo raczej ich brak - coraz bardziej rozwalają mi życie. Nienawidzę tego świata. |
|
Powrót do góry |
|
|
Elzbieta487
Dołączył: 27 Maj 2008 Posty: 105
|
Wysłany: Sro Paź 20, 2010 15:19 Temat postu: |
|
|
bobo ,nikt nie zastapi bliskich osób,ale teraz o tym nie myśl,bo musisz sprawdzić propozycję Lulki.Trzymam kciuki[/list] |
|
Powrót do góry |
|
|
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Sro Paź 20, 2010 22:48 Temat postu: |
|
|
Wiele razy sprawca wykorzystuje nasza dobrotliwość, nasze milczenie i przedstawia fakty w korzystnym świetle dla siebie....a inni? Świadomie czy nieświadomie dają się manewrować i staja po stronie sprawcy osłabiając nasze działania i nasze możliwości. Wychodzę z założenia, ze każdy kto nam nie pomaga jest naszym wrogiem i jeszcze jedno - nie mam zamiaru przystawać z wrogiem!
Wiesz doskonale, ze masz rację, że potrafisz i jeszcze na tym forum znajdziesz wielu, którzy opowiedzą się po Twojej stronie i przybędą zawsze aby Cię wzmocnić i wesprzeć w chwilach słabości i zwątpienia.... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
|
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sro Paź 20, 2010 23:35 Temat postu: |
|
|
Dzięki wielkie za dobre słowa.
Mając 12 lat nigdy nie podejrzewałam, że moja rodzina, czy nawet którykolwiek z jej członków, przysporzy mi bólu, cierpienia, niezrozumienia... Rok później już czułam, iż moje życie powoli zamienia się w piekło. Choć bywało różnie, toi nikt obcy nie wyrządził mi nigdy takiej krzywdy jak ON. Teraz wiem doskonale, że głupio zrobiłam nie wykorzystując okazji, która była rok temu, by wynieść się stąd raz na zawsze. Mogę się tylko tłumaczyć moją młodością i naiwnością. Miałam taką nadzieję, że, gdy pokażę, że mam duże aspiracje, by zostać "kimś" (mam na myśli założenie firmy), w końcu odczepi się ode mnie, bo przecież będzie zadowolony. No ale, jak to los lubi ludziom płatać figle, spłatał i mi. Żyjąc tutaj, pod jednym dachem z tym człowiekiem, nie jestem w stanie funkcjonować normalnie i nie jestem zdolna do pracy. Pewnie tu też moja wina, że wcześniej nie podjęłam terapii... Ale zawsze musiałam polegać tylko na sobie, mierzyć się ze wszystkim sama, to ja byłam ta "pocieszycielka". Okazuje się, że gdy teraz potrzebuję dozy wsparcia, nikt nawet nie udaje, że to dostrzega. Nawet nie mam się komu wygadać, poradzić. Wszystko przerasta mnie krok po kroku. |
|
Powrót do góry |
|
|
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 1:14 Temat postu: |
|
|
Matko Boska Częstochowska ratuj! Tylko czekać, aż chwycą za kamienie i obrzucą mnie nimi.
Jestem złem wcielonym tej rodziny, na nikim mi nie zależy i niczym się nie przejmuję, przeze mnie wszyscy są chorzy (stresuję ich), biedni, zmartwieni. Jestem powodem wszelkich scysji, awantur i tego, że moja siostra się wyprowadziła (bo MÓJ pies się ślini). Jestem nienormalna, bo przesiaduję całymi dniami zamknięta w pokoju, bo przeszkadzają mi wieczne docinki i uwagi na byle absurdalny temat (których wysłuchuję nieustannie od prawie ośmiu lat). Nie mam sumienia, zero ambicji, odpowiedzialności.
Jak można być tak ślepym i ograniczonym, by nie dostrzec, że od tak dawna rani się własne dziecko. To ja muszę im mówić, tłumaczyć, że to jest złe, nie w porządku, że to ma ogromny wpływ na mnie. ONI uważają, że to tylko moje wymysły, manipulacje. ON cały czas próbuje mi usilnie wmówić, że mój stan nie jest spowodowany JEGO zachowaniem tylko moimi długami. Absurd! Zawsze chowa głowę w piasek. Umywa ręce. Tu nie chodzi o żadne pieniądze, a o to, że mój pierwszy posiłek jem około 23:00, gdy ON już śpi, bo boję się wyjść z pokoju. Hallo! Jeszcze nigdy nie słyszałam, by do czegokolwiek się przyznał, o przeprosinach nie wspomnę. Raz mi mówi, że mam chodzić do psychologa - no to chodzę. Innym razem, że chodzę tam tylko dlatego, bo mi się grunt pod nogami wali (że niby z racji finansowych). Przekabacił już matkę na dobre. Dla niej byłam tylko oparciem, gdy ON pił i siedziałam z nią całymi dniami, pocieszałam, nigdy nie poszłam spać zanim ON nie powrócił szlachetnie pijany do domu i sam się w końcu nie położył po długich pogadankach. Nawet razem ze mną w łóżku spała przez jakieś 2-3 lata, bo brzydziła się z nim. Na przemian z nią dziecko po nocach na rękach nosiłam, mimo, że z rana musiałam iść do szkoły... Teraz mam wdzięczność za moją dobroć. A ja chciałam tylko spokoju. To oczywiście za dużo. Prędzej mnie z domu wygoni niż JEGO.
Kiedy jakiś czas temu do niej zadzwoniłam zapłakana, gdy była w pracy (pisałam chyba o tym) to mnie żałowała. Mówiła, że zrobi coś z "tym". Dziś widzę, że tylko się ośmieszyłam i poniżyłam. Głupia myślałam, że może wreszcie mi pomoże...
Sęk w tym, że obawiam się i to bardzo, że już nigdy nie będę w stanie nikomu zaufać. No bo skoro własna matka, z którą niegdyś miałam rewelacyjny kontakt, robi mi coś takiego; wypina się - brzydko mówiąc, to jakie ja mam szanse na normalne życie?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli ktoś zna jakiegoś prawnika od spraw rodzinnych, który to mógłby udzielić mi darmowej porady, proszę o kontakt. A może tu na forum ktoś taki zagląda??? |
|
Powrót do góry |
|
|
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sro Paź 27, 2010 1:54 Temat postu: |
|
|
Ależ się fatalnie czuję. Mam wrażenie, że im bardziej się staram, tym bardziej mi nic nie wychodzi...
Cały czas szukam mieszkania "na moją kieszeń" - o ile w moim przypadku jakakolwiek kieszeń w ogóle istnieje. Dziś ominęła mnie super oferta, bo jakiś gościu mnie uprzedził Mam jeszcze inną możliwość na dziś dzień ale dość daleko. Poza tym nie mam pojęcia, jak tam będzie z pracą. W sieci szperam nieustannie. Odpowiedziałam na kilka ofert. Teraz czekam. Trzymajcie kciuki.
Idę jutro na kolejną terapię. Na razie marne skutki. Wiem, że nie chodzę zbyt długo ale jestem w tej kwestii jakaś czarno-widząca. Ledwo z jednym problemem się jako-tako uporam, to znów nadchodzi kolejny. I tak w kółko.
Siły mi teraz są bardzo potrzebne. Bardziej, niż kiedykolwiek. A brakuje mi ich strasznie. |
|
Powrót do góry |
|
|
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sro Paź 27, 2010 20:44 Temat postu: |
|
|
Klapa, klapa i jeszcze raz klapa. Czuję, jak czas mnie goni, a ja stoję w miejscu. Cokolwiek nie znajdę, zaraz się okazuje, że to jednak nie "to". Wciąż mnie ktoś uprzedza... Buuuuuuuuuuu! Masakra!
Poza tym chciałam bardzo podziękować pewnej osobie tu z forum (nie podam nick'a, bo może sobie nie życzy) za małą-dużą darowiznę dla mnie. Naprawdę w pewnym sensie i poniekąd ratujesz mi życie Jeszcze tylko bym ten mój upragniony TANI dach nad głową znalazła i szybko sama kasiorkę zarobiła - będę very happy!
A tak to w domu niesmaczna atmosfera. Czuję się, jakbym mieszkała z zupełnie obcymi mi ludźmi. Wciąż wierzę, że to się wkrótce wreszcie skończy. Tylko oby los nie poprzestał na mojej wierze. |
|
Powrót do góry |
|
|
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 14:45 Temat postu: |
|
|
Wpadłam na "genialny" pomysł, by szukać jakiejś możliwości/rozwiązania na popularnym, ogólnotematycznym forum. Opisałam krótko swoją sytuację i o dziwo doczekałam się kilku miłych reakcji. Przede wszystkim ze strony jednej pani z Trójmiasta mam propozycję zamieszkania w Gdańsku. To drugi koniec Polski - jakby nie było. Ale może warto zaryzykować? Muszę się jednak jeszcze jakoś tam dostać, a to już większy problem...
Dziś wiem, że faktycznie dojrzałam do tego, by rozpocząć swoje życie od nowa. Już nie tylko potrzebuję ale i chcę zmiany. Pragnę znów oddychać, wreszcie być wolną. Na ogół czuję w sobie potrzebną ku temu wszystkiemu siłę ale czasem, gdy na mojej krętej drodze widzę kolejną przeszkodę znów czarne myśli przysłaniają mi kolorowy obrazek.
Najwspanialsze są wieczory i noce. Wówczas wszechobecna cisza oraz spokój dają mi ukojenie, jasność umysłu, chęci do walki. Biały dzień to dla mnie szkoła przetrwania. Ludzkie spojrzenia, wrogość w powietrzu, poczucie zagrożenia nie pozwalają mi funkcjonować normalnie. Wówczas nie mogę być sobą. I dlatego się ukrywam, unikam... Nie będę siebie zmieniać dla tego parszywego świata, bo on nie jest mój. |
|
Powrót do góry |
|
|
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 18:47 Temat postu: |
|
|
Gdańsk to tak blisko Marasa _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
|
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 19:20 Temat postu: |
|
|
Niestety niezbyt blisko mnie Całe 550km. Właśnie zerkam czy mam bezpośrednie połączenie. |
|
Powrót do góry |
|
|
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 16:04 Temat postu: |
|
|
Mam mętlik w głowie. Sama już nie wiem, co i jak powinnam robić. Mam wrażenie, że nic mi się nie udaje, że za cokolwiek bym się nie wzięła, kończy się to totalnym fiaskiem. Niby tyle starań, poszukiwań, próśb, a i tak dalej jestem w tym moim szarym, ciemnym pokoju i opadam z sił. Usilnie szukam wirtualnych przyjaciół ale chyba nawet w cyberprzestrzeni nie nadaję się na bratnią duszę.
Myślałam, że mam sporo siły; być może nawet więcej niż ktokolwiek inny. Wciąż mam jednak obawy, iż to tylko moje złudzenie. Może je po prostu wmawiam sobie to, że dam radę, że potrafię, że mi się uda. Przecież, gdybym naprawdę była taka rezolutna już dawno byłabym gdzie indziej...
Czasem przychodzą takie dni jak ten. Ostatnio nawet chyba częściej niż tylko czasem. I zastanawiam się, czy po prostu są one gorsze, czy może to ja wtedy zaczynam dostrzegać moją "gorszość".
Jest we mnie coś takiego, że jeśli bardzo długo o coś walczę ale przez cały czas nie mogę tego zdobyć, w końcu tracę entuzjazm, siłę, chęci i się wycofuję. Od samego początku prześladuje mnie strach, iż w sprawie mojego (wymarzonego) oswobodzenia też tak może być.
Na zawsze tu nie pozostanę - to oczywiste. Lecz kto mi zagwarantuje, że w ogóle powinnam TU zostać? |
|
Powrót do góry |
|
|
Lulka
Dołączył: 23 Paź 2009 Posty: 930 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 10:39 Temat postu: |
|
|
Cześć bobo autorefleksja Cię dopadła?
Gwarancję masz tylko na rzeczywistość, która widzisz swoimi oczami, ale jak wiesz każdy ma swoje oczy i nie koniecznie one patrzą w tym samym kierunku .
A myślałaś o tym, że nikt nigdy nie dał Ci gwarancji, że Ci się wszystko w życiu będzie udawało?. Jaka motywacja taki i entuzjazm...Zgodzisz się ze mną? _________________ Intuicja jest nieświadomą inteligencją, która prowadzi do wiedzy bez rozumowania lub wnioskowania.
— Hans Selye
http://www.zwierzenia.cba.pl/1/6.html |
|
Powrót do góry |
|
|
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 22:14 Temat postu: |
|
|
...ehh w ogóle mam taki denny nastrój. Pojawiły się w końcu w moim życiu nowe możliwości ale na wszystko potrzeba czasu (oraz pieniędzy :p ) i póki to nie będzie dla mnie "namacalne" wydaje mi się bardzo odległe i nierealne. Poza tym każdy kolejny dzień to dla mnie istna próba. Tęsknię strasznie za jako taką normalnością. Trudno mi uwierzyć, że ona jeszcze gdzieś tam istnieje.
I piszę sobie tutaj o tych moich autorefleksjach, no bo co mi pozostało |
|
Powrót do góry |
|
|
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 17:32 Temat postu: |
|
|
Myślenie o tym co chcemy mieć może czasami to przybliżyć, a przynajmniej zobaczymy siebie w tym czego pragniemy....Przypomniała mi się sytuacja z "Przeminęło z wiatrem" kiedy Scarlett wciąż śni o Ashley`u i wreszcie dochodzi do wniosku, że wciąż marzyła o ubraniu, miejscu, sytuacji a kochała kogoś innego...jakby nigdy przedtem nie zdawała sobie sprawy, że ten jej sen nie został przez nią prześniony do końca..... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
|
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sro Lis 10, 2010 3:05 Temat postu: |
|
|
Potrzebuję porady...
Ja nie wiem. Może ja naprawdę jestem tylko głupią, naiwną dziewuchą, która ślepo kocha swojego psa, mimo, że cały świat tego pojąć nie może?
"Z Gdańskiem" kontakt mi się urwał (może tylko chwilowo - nie mam pojęcia). Miałam też propozycję "z Zabrza" - póki co, cisza. "Katowice", które w międzyczasie również gdzieś się przewinęły - milczą. I jedyne, co mogę powiedzieć: "a miało być tak pięknie...". Do końca tego tygodnia powinnam się wynieść, a okazuje się, że wciąż nie mam gdzie. Już byłam cała w skowronkach, że w końcu udało mi się coś wskórać, że wreszcie coś się zmieni, że zacznę normalnie żyć. Znów się przeliczyłam.
Ja naprawdę nie jestem z kamienia... Ile można tak żyć? Przecież za chwilę sama nie będę wiedzieć, jak się nazywam.
Tam "u góry" chyba nieźle ktoś się bawi moim kosztem. Czuję się, jakbym była tylko i wyłącznie świetnym pośmiewiskiem. Jeszcze chwila, a stracę wszystko. I tak już nie mam ani przyjaciół, ani rodziny, ani pracy, a za chwilę zostanę bezdomna. Oczywiście, mogę się uprzeć, że zostanę w domu, czy IM się to podoba, czy nie. Tyle, że już powiedziałam, że się wyprowadzam (wszystko na to wskazywało). Pewnie znów zrobię z siebie kretynkę. Poza tym nie wiem ile zniosę to piekielne piekło w moim rodzinnym gniazdku, jeśli nadal tu będę, na dodatek całkowicie nieproszona.
Co ja mam robić? Może mam jakieś zaćmienie umysłu i nie widzę jeszcze jakiegoś rozwiązania? Może jakaś fundacja, schronisko, instytucja? Może ktoś jeszcze ma jakiś pomysł? |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|