Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przemoc? prawo czy fikcja?
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Sro Lis 30, 2011 18:37    Temat postu: Przemoc? prawo czy fikcja? Odpowiedz z cytatem

Ona pobita, uciekająca z dzieckiem na ręku do przytuliska; on najspokojniej w świecie pozostający we wspólnym mieszkaniu – znany od lat obrazek miało zmienić wprowadzone rok temu nowe prawo przeciw przemocy. Nie zmieniło.

W pierwszej odsłonie walki ona (nadal blisko 100 proc. dorosłych ofiar przemocy to kobiety) nie ma jeszcze sojuszników. Pracownik socjalny, kurator, dzielnicowy, gminny zespół interdyscyplinarny – żadna publiczna instancja nie ma jeszcze dostępu do jej domowego życia. Prawo to domowy satrapa, cztery ściany i pogłośniona muzyka.

Ona, przynajmniej na tym etapie, nic „z tym” nie robi: bo się boi; bo jest uzależniona od patologicznego układu; bo nie ma środków do życia; bo zwyczajnie nie wie, do kogo się zwrócić o pomoc.

J., czterdziestolatkę z Krakowa, w czterech ścianach trzymała nadzieja na cudowną poprawę. Uszkodzona siatkówka w oku, stłuczona ręka, złamana szczęka córki (J. trzyma w ręku pomarańczową teczkę z lekarskimi orzeczeniami) – jeśli nawet ktoś zgłaszał przemoc, nie robiła tego ona sama.

K. z okolic Tarnowa w niezłomności ofiary trwała lat osiemnaście. Przemoc light – tak można określić to, co się działo przez niemal dwie dekady (przynajmniej w porównaniu z wydarzeniami, które miały nastąpić później): głównie znęcanie się psychiczne, regularne, uporczywe, a jednak jakoś do zniesienia. W dodatku sankcjonowane przez otoczenie. „Ja to przechodziłam, dziecko, przez całe życie. Przejdziesz i ty” – zwykła w kryzysowych momentach mawiać teściowa.

Świat idealny

W odsłonie drugiej zjawia się ktoś trzeci. Zwykle to zaalarmowany policjant, rzadziej pracownik socjalny albo lekarz. W świecie idealnym to właśnie pierwszy kontakt odpala urzędniczo-prawną machinę, która ma od tej pory pomagać ofierze.

Policjant, w razie zagrożenia, izoluje podejrzanego, zabierając go na 48 godzin do aresztu lub do izby wytrzeźwień. Ofiarę informuje o jej prawach, dając adresy placówek pomocowych. Lekarz – to nowy przepis w polskim prawie – musi wystawić osobie zgłaszającej się z objawami pobicia specjalne zaświadczenie (wcześniej mógł je wydać tylko lekarz medycyny sądowej).

Plonem pierwszej interwencji policji jest tzw. niebieska karta, dokumentująca zdarzenie (muszą ją od niedawna wypełniać, poza mającymi już ten obowiązek pracownikiem socjalnym i policjantem, przedstawiciele służby zdrowia, oświaty oraz gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych). Karta trafi do szefa miejscowego zespołu interdyscyplinarnego – to nowe ciało, powołane nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie – który koordynuje pomoc ofiarom na terenie gminy.

Tyle świat idealny. W świecie realnym jest dalsza część opowieści K. z okolic Tarnowa – drobnej, ciemnej, rozedrganej czterdziestoparolatki, która od dwóch miesięcy wraz z trójką dzieci mieszka w miejscowym ośrodku wsparcia dla ofiar przemocy w rodzinie.

Luty 2011 r. On niszczy telefony dzieci (rzuca o ziemię), na córkę wylewa zupę, uderza K. w ramię pięścią. Ta wysyła któregoś wieczora sms do najstarszej córki: „W domu akcja, wezwij policję”. Przyjeżdżają, nie zakładają niebieskiej karty, nie zabierają męża. Odjeżdżają.

J. z Krakowa – blond włosy, od K. silniejsza, pewniejsza, może dlatego, że więcej ma już za sobą? – z podobnych wizyt mogłaby ułożyć kronikę. Opowiada o serii spóźnionych interwencji, nonszalancji funkcjonariuszy, którzy nie mają zamiaru „mieszać się w konflikt małżeński”. I o jedynym przypadku izolacji szalejącego męża: policjanci zabierają go z domu... na 15 minut.

Justyna Podlewska, prawniczka pomagająca ofiarom przemocy w Fundacji Dzieci Niczyje, o podobnych przypadkach słyszy od lat: – Policjant przyjeżdża, ale ani nie wypełnia niebieskiej karty, ani nie informuje o możliwości uzyskania zaświadczenia od lekarza. A jeśli ofiara jednak uda się do gabinetu, dokumentu często nie dostaje, bo w środowisku lekarskim nadal nie wszyscy wiedzą, że lekarz ma taki obowiązek.

Efekt zaniechań „pierwszego kontaktu”? Bez założonej niebieskiej karty i zaświadczenia lekarskiego ofiara przegrywa drugą odsłonę walki. Kiedy w kolejnej przyjdzie do rozprawy sądowej, będzie zdana na własne zeznania.

Zespół niepowołany

Odsłona druga ma ciągi dalsze. Niebieska karta, o ile została założona, ma trafić do wspomnianego przewodniczącego gminnego zespołu interdyscyplinarnego, spec-gremium, którego zadaniem jest koordynowanie lokalnej polityki przeciw przemocy. Zespół może powołać grupę roboczą zajmującą się pomocą konkretnym rodzinom dotkniętym problemem (taki zespół powstał np. w krakowskiej sprawie J.).

Ta proceduralno-instytucjonalna piramida ma jednak sens tylko pod warunkiem, że gmina posiada, dzięki stosownej uchwale radnych, zespół interdyscyplinarny: brak instancji koordynującej może spowodować tylko chaos.

Jak wyglądają realia? Zespołów nie powołała co trzecia polska gmina. Mimo że nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie powstała rok temu, a przed dwoma tygodniami rada ministrów wydała zapowiadane od dawna rozporządzenie dotyczące niebieskich kart.

– Bywa, że samorządowcy czują się panami swojego podwórka – komentuje Justyna Podlewska. – Odmawiają powołania zespołu, podając absurdalne powody, wynikające ze specyficznego, mającego ideologiczne źródła, podejścia do problemu przemocy w rodzinie.

Przykład: Zakopane – skądinąd należące do przodującego w instytucjonalnej walce z przemocą województwa małopolskiego (niemal 100 proc. powołanych zespołów) – w którym rada miasta od ponad roku nie może przegłosować uchwały. Jej przeciwnicy – radni PiS sprzymierzeni z członkami lokalnych ugrupowań – co kilka miesięcy odrzucają uchwałę. Wbrew burmistrzowi i... ustawie, nakładającej na nich taki obowiązek. Niektórzy radni – zdradzają anonimowo małopolscy pracownicy ośrodków interwencji kryzysowej – uzasadniają sprzeciw, cytując papieskie encykliki; te mają jakoby tłumaczyć, że państwo nie ma prawa wtrącać się w sprawy rodziny.

– Owszem, głosowaliśmy czterokrotnie – potwierdza nie bez satysfakcji przewodniczący Rady Miasta Józef Zacharko (Solidarne Zakopane). – Ja też byłem przeciw, bo ustawa jest wymierzona przeciw rodzinie. W naszym państwie są chyba instytucje takie jak prokuratura, sądy rodzinne? Po co tworzyć nowe byty?

Jerzy Szczepaniec, dyrektor ośrodka wsparcia w Tarnowie, konsultant wojewody małopolskiego do spraw przeciwdziałania przemocy, komentuje krótko: – Gminni urzędnicy sankcjonują przemoc na swoim terenie.

Ośrodek przepełniony

Odsłona trzecia, której właściwie miało już dawno nie być. Tak zapowiadali przynajmniej ponad rok temu twórcy noweli ustawy.

Symboliczny obrazek, scena znana od lat: pobita kobieta, z dzieckiem na ręku i podręczną torbą, uciekająca do najbliższego przytuliska; jej oprawca, najspokojniej w świecie pozostający w ich wspólnym mieszkaniu. Początek: „ofiara”, niejednokrotnie po wielu latach upokorzeń, w końcu „pęka”.

J. „pęka” w sierpniu tego roku. Wychodzi z domu z dwójką dzieci, by zwrócić się o pomoc w krakowskim ośrodku interwencji kryzysowej.

Ciąg dalszy tarnowskiej historii K., maj 2011 r. Do bicia, poniżania, plucia dochodzi psychiczne znęcanie się nad synem. Pojawiają się też groźby pod adresem żony: on zapowiada, że otruje ją azotoksem (środek owadobójczy).

Czerwiec. Mąż K. pokazuje opartą o ścianę kulę, której po złamaniu nogi używa jeden z synów. „Przetrącę ci nią kręgosłup”. W lipcu kobieta ucieka z mieszkania, mimo że jest jedyną najemczynią (jego, było nie było męża, nie można z lokum ot, tak eksmitować). Ląduje w tarnowskim ośrodku.

Dyrektor Szczepaniec: – Nie, nasz ośrodek po wejściu w życie nowych przepisów nie zamienił się w dom dla sprawców. Ani nie opustoszał. Przeciwnie: ostatni rok to większe niż wcześniej przepełnienie. Nie spotkałem się jeszcze z ofiarą, która zgłaszając się do nas po raz pierwszy, przychodziłaby po pomoc jedynie ambulatoryjnie, a sprawca byłby poza mieszkaniem.

Jak jest w innych miejscach?

– Właśnie zakończyłam interwencję w sprawie kobiety, która jest w trakcie tułaczki – mówi Lidia Gadomska, psychoterapeutka z krakowskiego OIK. – Nie spotkałam przypadku izolacji sprawcy, dzięki której kobieta mogłaby zostać sama w domu.

Krzysztof Sarzała, dyrektor OIK w Gdańsku: – Znam jeden taki przypadek. Poza tym nic się nie zmieniło: nasza działalność nadal koncentruje się na pomocy ofiarom, m.in. szukaniu lokum po opuszczeniu hostelu.

Krystyna Juraszek, kierownik zakopiańskiego Centrum Wsparcia Dziecka i Rodziny: – Ponad rok temu, kiedy wchodziła ustawa, zastanawialiśmy się, czy nie będzie trzeba zamykać centrum, a pracownicy pytali, czy na pewno utrzymają etaty. W tym roku musiałam dostawiać dodatkowe łóżka. Zakopiańscy policjanci namawiają kobiety, żeby uciekały do nas. A sprawca zostaje w domu i dzwoni do nas z pogróżkami.

Według Renaty Durdy z „Niebieskiej Linii” (placówki Instytutu Psychologii Zdrowia), najbardziej znanej organizacji pozarządowej pomagającej ofiarom przemocy, przepełnione hostele to m.in. efekt wzrostu świadomości ofiar. – Opada powoli poziom wód kryjących górę lodową, jaką jest problem przemocy domowej – uważa Durda. – Do tej pory widzieliśmy tylko wierzchołek, bo mniej kobiet decydowało się przerwać milczenie.

Optymizm zweryfikowany

Nie tak miała wyglądać rzeczywistość po wprowadzeniu zmian w prawie. Na czym ich twórcy opierali optymizm dotyczący zjawiska tułaczki ofiar? Do ustawy wprowadzono rewolucyjny, jak się zdawało, środek: możliwość nakazu opuszczenia mieszkania przez domniemanego sprawcę już na etapie postępowania przygotowawczego (decyzję, z trzymiesięcznym terminem obowiązywania, może podjąć prokurator). Tak oto środek, który do tej pory istniał tylko w formie dozoru policyjnego, i był praktycznie niestosowany, miał się zamienić w narzędzie skuteczne i częściej stosowane.

Efekt? Po ponad roku obowiązywania noweli to nieco ponad dwieście decyzji prokuratorów w całym kraju. – W ponad 30-milionowym kraju to bardzo niewiele – przyznaje Renata Durda. – Pamiętajmy jednak, że życie jest często bardziej skomplikowane niż ustawy. Rzadko zdarza się sytuacja zero-jedynkowa. Bo nawet jeśli prokurator posiada wystarczający materiał dowodowy, by zastosować przepis o izolacji, może się okazać, że poza sprawcą w mieszkaniu przebywa np. jego rodzina, która i tak nie pozwoli żyć spokojnie ofierze

Istnieje też – o czym otwarcie mówią działacze organizacji wspierających ofiary przemocy – inna przyczyna niskiej stosowalności prawa: to opór przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. A często zwykły brak wiedzy.

– Jeżdżę po Polsce ze szkoleniami z zakresu przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Czasem na takie spotkania trafiają pracownicy wymiaru sprawiedliwości. Niezbyt często i niezbyt chętnie, bo przecież „wszystko już na ten temat wiedzą” – opowiada Renata Durda. – Niestety nadal spotykam na sali osoby, które na informację o nowym narzędziu prawnym dającym się zastosować w sytuacji przemocy w rodzinie, reagują zdziwieniem. Inni niby o nich wiedzą, ale nie są przekonani o ich skuteczności. Skąd to przekonanie? Na pewno nie z praktyki, bo takiej jeszcze nie mają. Zwykle stoją za tym fałszywe, ale dość obiegowe przekonania o przemocy: że ta kobieta jakaś taka „niewiarygodna”, a sprawca to „dobry fachowiec i świetny kolega w pracy”.

Sądy nieczułe

W odsłonie czwartej do gry wkraczają sądy. Co o karalności przemocy w rodzinie mówią statystyki resortu sprawiedliwości? Zarzut znęcania się nad najbliższymi – art. 207 kodeksu karnego to najbardziej jaskrawy przykład przemocy w rodzinie – postawiono w ubiegłym roku 16 tys. osób. Skazano 13,5 tys., a 90 proc. wyroków – często w zawieszeniu – stanowiły kary pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 2 lat (kara maksymalna to 6 lat).

Przypadki umorzonych postępowań, uniewinnień, niskich wyroków w zawieszeniu to od lat kość niezgody na linii organizacje pomocowe – wymiar sprawiedliwości.

Tak jak w nagłośnionej niedawno przez Radio TOK FM sprawie lubelskiego notariusza i jego żony. Po tym, jak pokrzywdzona doniosła w prokuraturze, że mąż złamał jej nos, śledczy – mimo stwierdzenia lekarza, że kobieta została pobita – umorzyli postępowanie w sprawie znęcania. Powód? „W okresie, którego sprawa dotyczyła, jedynym zdarzeniem było zdarzenie, gdzie pokrzywdzona została uderzona pięścią w nos” – tłumaczyła rozgłośni prokurator z Lublina (znęcanie nie może być jednorazowym aktem: ten kwalifikuje się do kategorii „pobicie”, o które kobieta z Lublina może wytoczyć sprawę z powództwa prywatnego). Jednak – jak zauważają przedstawiciele instytucji pomocowych – w sprawie lubelskiej wielokrotnie wcześniej interweniowała policja (kobieta miała m.in. dwukrotnie złamany nos i uszkodzoną błonę bębenkową).

Niemal bliźniacza historia wyłania się z akt kolejnych spraw przeciw mężowi J. (kobiety z krakowskiego OIK). Od 2007 r. prokuratura i sądy kilkakrotnie umarzają postępowania, mimo wielu orzeczeń lekarskich. W 2010 r. rozpoczyna się kolejna rozprawa. Ale kwalifikacja czynu to jedynie pobicie, a nie znęcanie się nad najbliższymi (uzasadnienie podobne do tego z Lublina).

– Z naszego punktu widzenia przemoc w tym i wielu innych przypadkach jest ewidentna. Z punktu widzenia wymiaru sprawiedliwości przemocy nie ma – rozkłada bezradnie ręce Lidia Gadomska z krakowskiego OIK.

Na nieuchronny dysonans między diagnozami placówek pomocowych a literą prawa zwraca też uwagę Jerzy Szczepaniec z Tarnowa: – Właściwie nie wiadomo, co w myśl przepisów powinniśmy z podobnymi przypadkami robić: skoro zgodnie z prawem nie było przemocy, może nie powinniśmy takiej kobiety przyjmować do ośrodka? Podobnie jest ze strategią pomocy ofiarom. Przygotowujemy nasze klientki do tego, by samodzielnie radziły sobie po wyjściu z ośrodka, bo znamy realia, w których nie ma co liczyć na eksmisję sprawcy. Jest też ogromny problem z przewlekłością postępowań rozwodowych, alimentacyjnych czy o pozbawienie praw rodzicielskich. To wszystko trwa miesiącami, osłabiając wiarę ofiary w możliwość usamodzielnienia.

Emocje zrozumiałe

Odsłona piąta zaczyna się za bramą ośrodka. W placówce – zgodnie ze standardami skutecznej pomocy – kobieta nie może siedzieć wiecznie (zwykle przez trzy miesiące).

Wraca więc często do życia bez mieszkania i uregulowanej sytuacji prawnej. Jeśli solidnie przepracowała miesiące w ośrodku – który poza schronieniem zapewnia też m.in. terapię – być może poradzi sobie sama. Bywa jednak, że źle rokuje jej stan emocjonalny.

Tak jak w przypadku leczonej psychiatrycznie K. z ośrodka z Tarnowa (cierpi na depresję lękową). Opowiada: – Kiedy dowiedziałam się, że to mąż oskarża mnie o burdy w domu i zadłużenie mieszkania, musiało przyjechać do ośrodka pogotowie. Często nie mogę jeść i spać. Jest ciągła niepewność, co się stanie po wyjściu.

Koniec odsłony piątej to – w wersji optymistycznej – usamodzielnienie. Wersja pesymistyczna: ofiara wraca do domu, a odsłona piąta płynnie przechodzi na powrót w pierwszą.

Alarm odwołany

Na kolejnych etapach walki – między sprawcą przemocy a sprzymierzoną z aparatem państwa ofiarą – po tej drugiej stronie czuwa ważny sojusznik: pomagające ofiarom organizacje, takie jak „Niebieska Linia” czy fachowcy z ośrodków interwencji. O wprowadzanych przez ostatni rok uregulowaniach mówią zgodnie: – Dobre, nowoczesne, dostosowane do europejskich standardów. Pomagają tym, którzy chcą pomagać ofiarom. Ale też nie przeszkadzają tym, którzy chcą ofiarom zaszkodzić.

Po stronie pozytywów jest też wzrastająca świadomość społeczna. – Coraz częściej dostajemy zgłoszenia o przypadkach przemocy od sąsiadów, znajomych – mówi Justyna Podlewska. – Nie jest już tak, jak bywało przed laty, kiedy powszechnie obowiązywała zasada niewtrącania się w sprawy rodziny.

Zasada, której klimat dało się poczuć ponad rok temu w debacie publicznej wokół nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie: przeciwnicy alarmowali, że nowe prawo pozwoli na inwigilację rodzin, a najbardziej kontrowersyjne wówczas punkty ustawy – przepis o możliwości odebrania dziecka z rodziny w sytuacji zagrożenia życia i zakaz bicia dzieci – wywołały głosy oburzenia, pochodzące głównie ze środowisk prawicy i niektórych organizacji pozarządowych.

Co zostało z tych obaw, pokazał czas: przepis o możliwości odebrania dziecka jest rzadko stosowany, podobnie jak kary za bicie dzieci (za jednego klapsa, ostrzegali w mediach co bardziej skrajni przeciwnicy, będzie można wtrącić rodzica do więzienia).

– Nie są mi znane żadne kontrowersyjne przypadki odbierania dziecka z rodziny po wprowadzeniu w życie nowelizacji – mówi Renata Durda. – Poza tym dzieci odbierano i przed wejściem nowego prawa, tyle że na podstawie innych przepisów.

– Zakaz bicia dzieci obowiązywał w polskim porządku prawnym wcześniej, np. w konstytucji. Nowelizacja ustawy spowodowała wpisanie zakazu stosowania kar cielesnych wobec dziecka do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego – przypomina z kolei Justyna Podlewska. – Protesty sprzed ponad roku można więc uznać za histerię, która wynikała czasami z braku wiedzy, a czasami z pobudek ideologicznych.

Brak szkodliwości ustawy wygląda jednak na marne pocieszenie: nowe prawo nie zaszkodziło, ale najbardziej wartościowe narzędzia utknęły w sferze biurokracji.

Justyna Podlewska: – Teoretycznie mamy coraz lepsze przepisy. Teoretycznie zmienia się świadomość społeczna. W praktyce rzeczywistość nie wygląda tak, jak sobie wyobrażaliśmy.

Źródło: http://tygodnik.onet.pl/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
MMalgorzata



Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 48

PostWysłany: Sro Lis 30, 2011 22:32    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Właściwie miałam już nie odpowiadać. Ale język swędzi mnie czytając zacytowany artykuł. Zgadzam się z tym co powiedziała p. Justyna Podlewska: "Teoretycznie mamy coraz lepsze przepisy. Teoretycznie zmienia się świadomość społeczna. W praktyce rzeczywistość nie wygląda tak, jak sobie wyobrażaliśmy."
Mam wrażenie, że zmiana rzeczywistości jest największym wyzwaniem. Nawet jeśli są chęci, ciężko przezwyciężyć nabyte przez lata stereotypy myślenia. Może dlatego, że niektórych ludzi nie da się zreformować. Muszą po prostu odejść na emeryturę.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
janieja



Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 69
Skąd: podlaskie

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 2:39    Temat postu: Przemoc?prawo czy fikcja? Odpowiedz z cytatem

Droga MMałgorzato to dla nas ofiar przemocy trochę ''za długi okres'',bo każdy ''n-ty raz'' może byc OSTATNI! Papier jest cierpliwy,wiele na nim napisano...wymiana środowiska sprawiedliwosci taka pokoleniowa da niewiele.A nam nic nie da, bo nas nie będzie. Zmiana toku myślenia -nastapi gdy pozna co to jest i jak boli na własnej skórze,a że to typowo meskie gremium to dalej '''niewiarygodne''i ''mąż ma rację/'''.Mów, tłumacz a oni dalej swoje i ta ironia,że kat ma rację.I bijesz łbem o mur a smieje sie kat bo wyszło na jego.A wszelkie te instancje wymiaru''sprawiedliwosci'''to dowalą dla ofiary,jeszcze bardziej ją gnębiąc i w końcu jak to ma byc:policja,prokurator,sędzia ma wskazac i udowodnic winę dla kata?- za to im płacimy, czy ofiara?Wskażcie mi proszę chociaz jedna jedyna,ktora za 1 incydent wyzwisk,lżenia poszła na policję?Ile trzeba by zdobyc się na ujawnienie prawdy, to boli a wszystko znaja sciany naszych domów, tylko one milczą bo ...nie mówią.A psychika ofiar siada,dla prawa ''przezroczyste''.Oni nas nie widzą , nie bronią.Stworzyli bubla byle by był a i tak ''smieje sie kat'',polka samowolka.
_________________
Nadzieja umiera ostatnia - optymistka.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Yahoo Messenger MSN Messenger
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 7:50    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nowym Testamencie w Liście do Koryntian św. Paweł pisał: "Tak jak to jest we wszystkich zgromadzeniach świętych, kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie pozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo nakazuje. A jeśli pragną się czegoś nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów!".

A Akwinata? "Z natury żona jest podległa mężowi, gdyż z natury mężczyzna ma większe rozeznanie rozumu". Dlatego gdy zajrzałem do dokumentów papieskich, przeżyłem szok i wzruszenie. W porywający sposób Papież, jak prorok nowego ładu moralnego, odrzucił męskie Kuprzedzenia tak wyraźne w Biblii.

....
"Coraz mocniej odczuwana jest konieczność uznania godności kobiet, aby można było przeciwstawić się skutecznie praktykom obrażającym kobietę w jej wolności i kobiecości, a więc tzw. turystyce seksualnej, handlowi młodymi kobietami, masowej sterylizacji i w ogóle wszelkim formom przemocy wobec kobiet".

Papież wiele razy wraca do naruszeń etyki seksualnej, ale przemocy w rodzinie wprost nie piętnował. Może nie przypadkiem.


- Bo mówienie o realiach rodziny patologicznej jest trudne do pogodzenia ze świętością rodziny, instytucji, która ma kluczową rolę do spełnienia w dziele ewangelizacji i w zapewnieniu zbawienia, rodziny, którą "Katechizm Kościoła" opisuje jako "kościół domowy, wspólnotę wiary, nadziei i współczucia". Trwałość rodziny i trwałość małżeństwa, które jest jednym z siedmiu sakramentów Kościoła, ufundowana jest - w ujęciu Papieża - na kobiecej uczuciowości: "Godność kobiety mierzy się porządkiem miłości (...) kobieta nie może odnaleźć siebie inaczej, jak tylko obdarowując miłością innych".

Na gruncie tej pięknej wizji kochającej się rodziny nie ma po prostu miejsca na rzeczy tak straszne jak bicie. Nawiasem mówiąc, związki patologiczne, w których kobiety są bite, przechodzą przez trzy fazy: rosnącego napięcia, rozładowania, czyli przemocy, i wreszcie "miodowego miesiąca", gdy sprawca zwija się z poczucia winy i stara się wynagrodzić kobiecie cierpienia, które jej zadał. Wtedy on ją obdarowuje, uwodzi, zapewnia o swej miłości. Nawet rodzina patologiczna przeżywa zatem stadium rodziny idealnej. Ale to tylko okrutne oszustwo, znowu napięcie zaczyna rosnąć i dochodzi do bicia.

„Najpełniejszy wyraz geniuszu kobiecego widzi Kościół w Maryi, która oddała się na służbę Bogu, oddała się także na służbę ludzi: służbę miłości. Właśnie ta służba pozwoliła Jej przeżyć doświadczenie tajemniczego, ale prawdziwego królowania (...) To królowanie Maryi jest służeniem! To Jej służenie jest »królowaniem «!”.
Piękna nauka o paradoksie egzystencji, ale życie nie zawsze jest piękne, a wnioski z tych nauk można wyciągnąć niebezpieczne.

"Kościół oczywiście zna moc grzechu, która działa w jednostkach i w społeczności, i który czasem mógłby się przyczynić do desperacji co do dobra wspólnoty małżonków. Ale przez swoją wiarę w Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, zna on jeszcze lepiej moc przebaczenia i daru z siebie pomimo wszelkich ran i wszelkich niesprawiedliwości".

Winę za przemoc wobec kobiet Kościół ponosi nie ze względu na niedoskonałość i zaborczość swoich biskupów czy księży, lecz ze względu na naturę głoszonych przez siebie wartości, które legitymizują patriarchalny, afirmujący rodzinę porządek społeczny. To nie poszczególni księża, lecz katolicyzm jako taki stanowi barierę w walce z przemocą, więcej, to on się do niej, przynajmniej pośrednio, przyczynia.

Katolicyzm nie wspiera bezpośrednio ale też nie sprzeciwia się przemocy wobec kobiet. Istnieją jednak pośrednie związki, poprzez kulturę, która jest silnie oparta na religii - Jest to struktura opierająca się na dominacji patriarchalnej dominacji Boga Ojca, a mniej ważna rola kobiet daje się zauważyć choćby na przykład w listach Świętego Pawła - oceniła polska minister Środa.

Pieklo kobiet..
a jednak kobiety gosuja na prawicowe partie, to one w wiekszosci zapelniaja koscioly nie majac swiadomosci,ze
np w Zakopanem / patrz poprzedni artykul / prawicowi lokalni politycy w imie wartosci katolickiej rodziny swiadomie blokuja walke z przemoca wobec nich czym przemoc sankcjonuja.
BYl taki jeden nazywal sie Goryszewski ktory z trybuny sejmowej powiedzial: nie wazne czy Polska bedzie biedna czy bogata , wazne aby bylo katolicka. "
Moim zdaniem jak dlugo Polska bedzie katolicka / prawo dostopsowane do wymagan prawa kanonicznego./ tak dlugo prawa polskich kobiet beda poniewierane. Juz dzis polkom odebrane zostaly podstawowe prawa czlowieka..
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
janieja



Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 69
Skąd: podlaskie

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 11:01    Temat postu: Przemoc?prawo czy fikcja? Odpowiedz z cytatem

Stworzono bubla byle by UE nie grymasiła.Traktowanie kobiet jest zwyczajowo przyjęte - chłop potęgą jest i basta!A prawo tak zawile sfomułowane- nieczytelne dla obywatela,polski paradoks -i dlatego mamy to co mamy.Prawnik wygłosi formułę prawną ,by zrozumiał ja szeregowy ob.RP trzeba ją przełozyc z polskiego na nasze - inaczej nic z tego.A zapisuje sie na papierze a on jest cierpliwy, nic z siebie nie zrzuci.Egzekucja prawa...męska solidarnośc,zawsze na ich korzyśc;wytłumaczą,poklepia i współczują ''w niedoli''',chłop zywemu nie przepusci...a tylko ze wględu na 4 l... jestem wierząca,''coś jescze czuję do męża'',pozbawia mnie sie moich uprawnień niezgodnie z literą prawa...ale nie złożę w ofierze swego życia!
Klepią te formułki,klepią,na wizji ''pomagają''?! a zycie toczy sie dalej.Pratyka powala,a im to? szkoda słów - beton.
ńawet '''marsz przezroczystych ofiar'''nic nie da -jak znęca się nad nami -to brak przesłanek/i to pisze kobieta?/ a gdybym nie wytrzymała nerwowo- wierzcie po 28 latach treningu....horror! Gdzie my zyjemy??
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Yahoo Messenger MSN Messenger
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 11:17    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W Polsce zyjemy . Czyli nigdzie. W kraju fikcji i urojen. W kraju gdzie dziecielina pała a ludzie maja problem z dojrzaloscia. zatrzymujac sie w seicei magii i gusel. W kraju , gdzie wazne jest zycie ale to po smierci.
Dzis teraz .. jestesmy tylko " przypadkowym spoleczenstwem" cytat z poslanki Nowiny - Konopczyny tekst rowniez z mownicy sejmowej.

I straszne tabuuu .. odwracanie sie od myslenia..
Ten watek nie bedzie komentowany. Zabraknie odwaznych.
To jest Polska kraj w ktorym myslenie boli, samodzielnosc przeraza.


Ostatnio zmieniony przez marta 25 dnia Czw Gru 01, 2011 18:46, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 11:46    Temat postu: Odpowiedz z cytatem


Kobiety, Kosciol, papiez..


ciekawy wywod P. Pacewicza z 2004 roku.
http://www.neww.org.pl/pl/news/news/1,671,3.html

Może to nie ja akurat powinienem mówić, ale my, Polacy, nie usłyszeliśmy - niestety - głosu Papieża w obronie kobiet - przed specjalną Komisją Niebieską ds. Magdaleny Środy zeznaje...

Jestem przekonany, że aby ostatecznie ocenić skomplikowany przypadek Magdaleny Środy, Najwyższy Trybunał Niebieski powoła specjalną Komisję. Nieco uprzedzając zdarzenia, chciałbym już teraz poprosić Niebieską Komisję, by z Czyśćca... lub z innego miejsca ściągnęła na świadka mnie. Mam nadzieję, że moje zeznania mogą coś wnieść do sprawy.

- Chciałbym Wysokiej Komisji opowiedzieć o cierpieniu Karoliny, osoby głęboko wierzącej, która pokochała Marka niedowiarka. Była to najsłodsza miłość wzajemna, na Ziemi nazywaliśmy ją "nieziemską", tutaj mówicie "oblubieńcza"... Aż do chwili, gdy urodził się Patryk. Karolina wzięła urlop z agencji reklamowej, gdzie oboje pracowali, spędzała całe dnie w domu. Marek ubzdurał sobie, że żona go zdradza.

Gdy pierwszy raz ją uderzył, oboje płakali przez pół nocy. Obsypał ją kwiatami, wziął trzy dni wolnego. Ale po kilku dniach znowu zaczął dzwonić: gdy się odzywała, przerywał połączenie, gdy nie - dostawał szału. Potem zaczął pić.

Namawialiśmy Marka na terapię (wyśmiał nas), a Karolinę na rozwód. Ale uznała, że musi dźwigać swój krzyż - tak powiedziała.

Wiem, że takie świadectwa były znane Komisji już wcześniej. Ale pragnę powołać się tu na opinię niejakiego Roberta Cialdiniego, psychologa, z którym już na ziemi miałem przyjemność...

- ...a teraz przebywacie razem w...

- ...tak. Ów Cialdini, jak mało kto, rozumie ten mechaniczny aspekt ludzkiej natury, który określamy mianem dysonansu poznawczego. "Oto - tłumaczył mi Cialdini - Karolina kocha Marka. On się nad nią znęca. Gdyby odeszła, dałaby się ponieść nienawiści z korzyścią dla zdrowia psychicznego. Skoro nie odchodzi, żyje w stanie silnego dysonansu. Musi znaleźć wyjaśnienie, które nadałoby sens jej cierpieniu".

Proszę wybaczyć zuchwalstwo, ale Karolina sięgnęła po wzór Matki Boskiej, która powiedziała: "Jam jest służebnica pańska". Poświęcenie uszlachetnia ją we własnych oczach - im bardziej cierpi, tym bardziej w to wierzy.

"Ale, drogi Robercie, nie wiesz najgorszego" - mówiłem Cialdiniemu. "Gdy Patryk skończył dwa lata, Karolina miała wrócić do pracy. Na interview błysnęła, jak tylko ona potrafi. Szczęśliwa zaprosiła Marka na kolację. Ale w knajpie Marek zaczął wypytywać, z kim będzie w zespole. Kazał sobie dokładnie opisywać tych facetów, Karolina przyznała się, że jeden jej się podoba, nic takiego, po prostu przystojny.

Na ulicy Marek uderzył mocniej niż zwykle. Zbiegowisko, pogotowie. I wtedy Karolina poczuła, że świat się zawalił. Że lepiej sobie odebrać życie".

"Dysonans, ten okrutny psychologiczny motor" - zasmucił się Cialdini.

- Ale znalazła inne wyjście?

- Tak. Uwierzyła Markowi. Zrozumiała, że jest grzeszna. Sięgnęła - a on przyjął to z wyrozumiałością i ulgą, bo przecież też jest człowiekiem - po starą chrześcijańską prawdę o kobiecie, która jest narzędziem szatana albo, jak pisał Tertulian, »komnatą diabła «”.

- Ale jaki związek świadek widzi ze sprawą profesor Magdaleny Środy?

- Bezpośredni, bo niedługo potem Magdalena Środa stwierdziła, że katolicym niedostatecznie sprzeciwia się przemocy wobec kobiet, a nawet pośrednio może temu sprzyjać. Problem katolicyzm a kobiety zrobił się modny i Karolina sięgnęła po papieski "List do kobiet" z 1995 r., a potem po starszy o kilka lat list "Mulieris dignitatem" - "O godności kobiety". A właściwie to ja jej podsunąłem tę lekturę, uznałem, że to jej pomoże. Wiem, że Karolina, czytając słowa Papieża, płakała, bo...

- ...czy świadek twierdzi, że Karolina, osoba religijna, dopiero od świadka, osoby niewierzącej, dowiedziała się o poglądach Papieża na temat godności kobiet? Że o tym, co Papież Polak powiedział kobietom całego świata, Polacy nie wiedzieli?

- Ta nauka Papieża nie była szeroko znana.

- Co świadkowi wiadomo o przemocy w polskich rodzinach początku XXI wieku?

- W różnych badaniach ok. 7-9 proc. Polek przyznawało, że są często bite przez mężów, drugie tyle twierdziło, że to się zdarza sporadycznie. Te dane były zaniżone.

- Skąd taka teza?

- Kobietom wstyd się było przyznać przed ankieterem, to chyba zrozumiałe, poza tym wiele z nich się bało, bo a nuż mąż się dowie. Wśród kobiet po rozwodzie, wolnych od tych ograniczeń, aż 41 proc. twierdziło, że były bite często. Oczywiście bicie mogło być przyczyną rozwodu. Tak czy inaczej prawdziwa ciemna liczba przemocy była pewnie wyższa, zwłaszcza w rodzinach chłopskich i robotniczych, bo kobiety z takich rodzin podejrzanie rzadko przyznawały się do przemocy. Być może niektóre uważały, że z bicia nie należy robić sprawy, wszak "gdy mąż żony nie bije, to w niej wątroba gnije" albo "jeśli bije, to znaczy, że kocha" - cytuję tu ówczesne stereotypy.

Był też stereotyp bardziej okrutny, że "zawsze jest jakaś część winy po stronie kobiety", najwyraźniej widoczny w przypadku gwałtów, kiedy nawet sędziowie doszukiwali się, w jaki sposób zgwałcona kobieta sprowokowała obcych sprawców, nie mówiąc już o gwałtach własnego męża.

- To inny temat...

- ...około 50 maltretowanych kobiet rocznie próbowało w tamtych czasach popełnić w Polsce samobójstwo. Prawo zwiększało wtedy maksymalny wyrok dla sprawcy o dwa lata: z 10 lat za "znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem" do 12 lat, jeśli - cytuję - "następstwem przemocy jest targnięcie się pokrzywdzonego na swoje życie". Okrutne sformułowanie, prawda? Tamta sprawiedliwość była zresztą nierychliwa: policja lekceważyła doniesienia, prokuratura reagowała powoli, do sądu trafiało ledwie kilkanaście tysięcy spraw rocznie, a jeśli już zapadał wyrok, to w zawieszeniu.

- Jakieś konkrety?

- Znam dane z 1997 r., kiedy na 13 tys. wyroków aż 91 proc. było w zawieszeniu. I recydywa, ogromna recydywa - aż 72 proc. sprawców po wyroku wracało do bicia. To wszystko w warunkach obojętności albo wręcz przyzwolenia opinii publicznej. Kobietom bitym trudno było znaleźć świadka. Połowa Polaków twierdziła, że jest przeciw wtrącaniu się w wewnętrzne sprawy rodziny. To nie przynosiło nam chluby.

- Nam?

- Nam społeczeństwu, nam działającym w organizacjach społecznych i pozarządowych, nam feministkom. A także przedstawicielom władz. No i ludziom Kościoła też.

- W grudniu 2004 r. prof. Magdalena Środa powiedziała dziennikarzowi w Sztokholmie: 1. Katolicyzm nie wspiera bezpośrednio przemocy wobec kobiet, ale też nie sprzeciwia się jej, oraz 2. Istnieją jednak pośrednie związki, przez kulturę, która jest silnie oparta na religii. Jak świadek przyjął te opinie?

- Uważałem te słowa za przesadzone, tylko częściowo prawdziwe. Ale uważałem, że dobrze, iż padły, bo przypomniały o problemie przemocy w rodzinie. Postawiły też pytanie o przyzwolenie na cierpienia kobiet. I złamały tabu, zaczęły debatę na temat roli Kościoła i jego wpływu na kulturę, na pozycję kobiety, na relacje mężczyzn i kobiet.

- Proszę odwołać się do własnego wyobrażenia o religii, świadek występuje bowiem jako exemplum.

- Pismo mówi wyraźnie: "To od kobiety wywodzi się grzech, i przez nią wszyscy musimy umrzeć" (Syr 25,24). Albo opisana w Księdze Sędziów historia lewity, który dla ratowania siebie i swego gospodarza wydał napastnikom żonę: ci ją gwałcili, aż umarła, on zaś poćwiartował jej ciało i rozesłał po całym Izraelu...

- Jednak świadek mógłby rozumieć zamierzchłe uwarunkowania kulturowe.

- Ale i w Nowym Testamencie w Liście do Koryntian św. Paweł pisał: "Tak jak to jest we wszystkich zgromadzeniach świętych, kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie pozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo nakazuje. A jeśli pragną się czegoś nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów!".

A Akwinata? "Z natury żona jest podległa mężowi, gdyż z natury mężczyzna ma większe rozeznanie rozumu". Dlatego gdy zajrzałem do dokumentów papieskich, przeżyłem szok i wzruszenie. W porywający sposób Papież, jak prorok nowego ładu moralnego, odrzucił męskie uprzedzenia tak wyraźne w Biblii.

- Świadek, osoba niewierząca, przeżył wzruszenie?

- Poraziła mnie ta próba Jana Pawła II, by u samych korzeni chrześcijaństwa znaleźć perspektywę duchowej równości płci. Wiele znanych cytatów z Pisma wymagało od Papieża nowatorskiego komentarza, a czasem wręcz odrzucenia.

- Jakiś przykład?

- Św. Paweł o grzechu pierworodnym jako winie Ewy: "I nie Adam został zwiedziony, ale zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo". Na to Papież: "Nie ulega jednakże wątpliwości, że - niezależnie od tego rozdziału ról w biblijnym opisie - ów pierwszy grzech jest grzechem człowieka, którego Bóg stworzył i mężczyzną, i niewiastą. Jest grzechem pierwszych rodziców, z czym łączy się jego charakter dziedziczny. W tym znaczeniu nazywamy go grzechem pierworodnym". Czy Niebieska Komisja nie słyszy w tych papieskich słowach irytacji?

- Świadek przedstawia Jana Pawła II jako radykalnego interpretatora Pisma?!

- U bram Raju Bóg obarczył Ewę winą za grzech pierworodny i wydał wyrok: "Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodzić dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad Tobą". Papież to po prostu odrzuca: "Kiedy czytamy te słowa, odkrywamy załamanie się i stałe zagrożenie tej właśnie jedności dwojga, która odpowiada godności obrazu i podobieństwa Bożego w obojgu. Zagrożenie dotyczy jednak bardziej kobiety (...). Bo owo panowanie [mężczyzny nad kobietą] wskazuje na zakłócenie i zachwianie tej podstawowej równości, jaką w jedności dwojga posiadają kobieta i mężczyzna".

I dalej prawdziwe feministyczne wyznanie wiary: "Tymczasem tylko równość wynikająca z osobowej godności obojga może nadać wzajemnym odniesieniom charakter prawdziwej communio personarum". Papież w imię Boże broni kobiety przed słowami Pisma!

- Świadek się zagalopował, wszak Papież całą swą naukę opiera na słowach Boga Ojca, tyle że innych, i na nauce Chrystusa... Ale rozumiemy te emocjonalne uproszczenia, bo świadek przeżywa rzecz tak gorąco, jakby sam był kobietą.

- Papież, jak wielki prorok, dokonuje nowej interpretacji Pisma. Musi odrzucić niektóre treści. Zachwycając się tą rewolucyjną interpretacją, identyfikowałem się - to fakt - z kobietami, ale feminizm Papieża jest też adresowany do męskiego poczucia godności: "Jeżeli naruszenie tej równości, która jest zarazem darem i prawem pochodzącym od Boga Stwórcy, niesie ze sobą upośledzenie kobiety, to równocześnie pomniejsza ono prawdziwą godność mężczyzny".

- Świadek mówi o feminizmie Papieża, powtarzając raczej metaforyczne określenia swoich czasów.

- Proszę zatem pozwolić opowiedzieć, jak przemówiła do nas papieska interpretacja postawy Jezusa. "W całym nauczaniu Chrystusa podobnie jak w jego postępowaniu, nie spotyka się niczego, co by było przejawem upośledzenia kobiety, właściwego dla jego czasów. Wręcz przeciwnie, jego słowa i jego czyny wyrażają zawsze należny dla kobiety szacunek i cześć". A jak Jan Paweł II opisuje, jak Chrystus uratował kobietę schwytaną na cudzołóstwie? Groziło jej zabójstwo honoru, ukamienowanie. Chrystus rzekł: "Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień". Zawsze mi się wydawało, że idzie tu o uniwersalną naukę, że nikt nie jest bez grzechu. Ale Papież ujmuje przesłanie w kategoriach feministycznych: "Jezus zdaje się mówić oskarżycielom: czyż ta kobieta wraz ze swoim grzechem nie jest równocześnie i przede wszystkim potwierdzeniem waszych przestępstw, waszej męskiej niesprawiedliwości, waszych nadużyć".

I dalej, wciąż z perspektywy kobiet: „Kobiety, które znajdują się w pobliżu Chrystusa, odnajdują siebie w prawdzie, jakiej On naucza, nawet jeśli to prawda o ich własnej grzeszności. Czują się przez tę prawdę »wyzwolone «, przywrócone sobie, czują się umiłowane tą miłością odwieczną”.

- Świadek opisuje w swoim języku boską miłość do człowieka. Do człowieka, a nie do kobiet.

- Ale my z Karoliną uwierzyliśmy wtedy, że Papież najgłębiej zrozumiał perspektywę kobiet. I dlatego je przeprosił w "Liście do kobiet": "Jesteśmy, niestety, spadkobiercami dziejów, które we wszystkich czasach i na każdej szerokości geograficznej utrudniały życiową drogę kobiety, zapoznanej w swojej godności, pomijanej i niedocenianej, nierzadko spychanej na margines, a wreszcie sprowadzanej do roli niewolnicy. (...) Ale jeśli obiektywną odpowiedzialność ponieśli również liczni synowie Kościoła, szczerze nad tym ubolewam. Niech to ubolewania stanie się w całym Kościele bodźcem do odnowy wierności wobec ducha Ewangelii, która właśnie w odniesieniu do kwestii wyzwolenia kobiet spod wszelkich form ucisku i dominacji głosi zawsze aktualne orędzie płynące z postawy samego Chrystusa (...) On bowiem czcił w kobiecie ową godność, którą ma ona od początku w planie i miłości Boga".

- A jak nauki Jana Pawła II odnosił świadek do przemocy w rodzinie?

- Szukaliśmy z Karoliną w papieskich listach jakiś konkretów, wskazówek, apelu do mężczyzn. Znaleźliśmy tylko jedną wzmiankę z audiencji generalnej z 1999 r.: "Coraz mocniej odczuwana jest konieczność uznania godności kobiet, aby można było przeciwstawić się skutecznie praktykom obrażającym kobietę w jej wolności i kobiecości, a więc tzw. turystyce seksualnej, handlowi młodymi kobietami, masowej sterylizacji i w ogóle wszelkim formom przemocy wobec kobiet".

Papież wiele razy wraca do naruszeń etyki seksualnej, ale przemocy w rodzinie wprost nie piętnował. Może nie przypadkiem.

- Czemu świadek tak uważa?

- Bo mówienie o realiach rodziny patologicznej jest trudne do pogodzenia ze świętością rodziny, instytucji, która ma kluczową rolę do spełnienia w dziele ewangelizacji i w zapewnieniu zbawienia, rodziny, którą "Katechizm Kościoła" opisuje jako "kościół domowy, wspólnotę wiary, nadziei i współczucia". Trwałość rodziny i trwałość małżeństwa, które jest jednym z siedmiu sakramentów Kościoła, ufundowana jest - w ujęciu Papieża - na kobiecej uczuciowości: "Godność kobiety mierzy się porządkiem miłości (...) kobieta nie może odnaleźć siebie inaczej, jak tylko obdarowując miłością innych".

Na gruncie tej pięknej wizji kochającej się rodziny nie ma po prostu miejsca na rzeczy tak straszne jak bicie. Nawiasem mówiąc, związki patologiczne, w których kobiety są bite, przechodzą przez trzy fazy: rosnącego napięcia, rozładowania, czyli przemocy, i wreszcie "miodowego miesiąca", gdy sprawca zwija się z poczucia winy i stara się wynagrodzić kobiecie cierpienia, które jej zadał. Wtedy on ją obdarowuje, uwodzi, zapewnia o swej miłości. Nawet rodzina patologiczna przeżywa zatem stadium rodziny idealnej. Ale to tylko okrutne oszustwo, znowu napięcie zaczyna rosnąć i dochodzi do bicia.

- Świadek nie rozumie istoty nauczania o służbie miłości.

- Rozumiem je jako apel do duchowości kobiet i mężczyzn, jako wołanie, byśmy się kochali. W odniesieniu do kobiet Papież używa najmocniejszego argumentu: „Najpełniejszy wyraz geniuszu kobiecego widzi Kościół w Maryi, która oddała się na służbę Bogu, oddała się także na służbę ludzi: służbę miłości. Właśnie ta służba pozwoliła Jej przeżyć doświadczenie tajemniczego, ale prawdziwego królowania (...) To królowanie Maryi jest służeniem! To Jej służenie jest »królowaniem «!”. Piękna nauka o paradoksie egzystencji, ale życie nie zawsze jest piękne, a wnioski z tych nauk można wyciągnąć niebezpieczne.

- Ale Papież ich nie wyciąga!

- Oczywiście. W kodeksie prawa kanonicznego z 2002 roku jest nawet zapis, że "jeżeli jedno z małżonków stanowi źródło poważnego niebezpieczeństwa dla duszy lub ciała drugiej strony albo dla potomstwa, to (...) tym samym daje drugiej stronie zgodną z prawem przyczynę odejścia bądź na mocy dekretu ordynariusza miejsca bądź też, gdy niebezpieczeństwo jest bezpośrednie, również powagą własną". Prawo kościelne dało kobiecie prawo do decyzji o separacji.

- Sam świadek widzi.

- Czy jednak polscy księża dostrzegli te sygnały? Czy papieska nauka o prawdziwym duchu Ewangelii dotarła na poziom parafii? Mam wątpliwości, zwłaszcza że ten gorący papieski feminizm słabł w miarę upływu lat. Watykański list z 2004 roku "O współdziałaniu mężczyzny i kobiety w Kościele i świecie", podpisany już przez kardynała Ratzingera, ustawiony jest od początku jako polemika z feminizmem. Zamiast debaty o godności kobiety dostaliśmy rozważania o właściwej według Kościoła płciowości człowieka i żarliwy sprzeciw wobec zrównania homoseksualizmu z heteroseksualizmem. Pozostaliśmy zamknięci w kręgu etyki seksualnej, swoistej - proszę wybaczyć - obsesji Kościoła przełomu wieków XX i XXI.

A ostatni akapit tekstu expressis verbis rysował tradycyjne priorytety w kwestii cierpień kobiet: "Kościół oczywiście zna moc grzechu, która działa w jednostkach i w społeczności, i który czasem mógłby się przyczynić do desperacji co do dobra wspólnoty małżonków. Ale przez swoją wiarę w Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, zna on jeszcze lepiej moc przebaczenia i daru z siebie pomimo wszelkich ran i wszelkich niesprawiedliwości". Oczywiście trwałość rodziny jest bezcenną wartością, ale musi mieć swoje granice. Tymczasem niejeden katecheta wyciągnie tu wniosek, że nauka o kobiecie, która musi dla dobra rodziny dźwigać swój krzyż, jest w pełni aktualna, także w odniesieniu do rodzin patologicznych.

- Jak potoczyła się w Polsce dyskusja po wypowiedzi profesor Środy?

- Problem przemocy ustąpił niestety miejsca dywagacjom: dobry ten Kościół czy zły. Nawet najbardziej otwarci biskupi poczuli się obrażeni. Pojawiła się teza, że katolikom grozi dyskryminacja, że już taki duch nietolerancji w postaci lewicowej poprawności nadciąga z Zachodu. Wielu nawet rozsądnych publicystów zaatakowało Środę, że tak naprawdę nie broniła kobiet, lecz chciała podważyć świętą wartość rodziny.

Krytycy Kościoła potraktowali zaś spór o Środę jako okazję do budowania laickiej opinii publicznej.

Zresztą dyskusja szybko zgasła, jak to w ówczesnych mediach. Nie odezwały się kobiety, nie broniły swej sprawy. Nie potrafiliśmy znaleźć wspólnych punktów, zjednoczyć się wokół obrony kobiecej i ludzkiej godności, podjąć działań praktycznych i akcji edukacyjnej.

Może to nie ja akurat powinienem mówić, ale my, Polacy, nie usłyszeliśmy - niestety - głosu Papieża w obronie kobiet. Dobrze, że chociaż Karolina usłyszała ten przekaz, że on ją wyzwolił.

Piotr Pacewicz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
nika14



Dołączył: 17 Paź 2011
Posty: 146
Skąd: dolnosląskie

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 12:28    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

RODZINA - Bardzo ładnie brzmi, dla mnie " rodzina " w której istnieje przemoc nie jest rodziną i nie powinno się jej nazywać rodziną. To instytucja składająca się z dwójki dorosłych / niekoniecznie dojrzałych/ i zazwycaj kilku nieletnich. To grupa osób zaszeregowana przez nasze państwo w określonym miejscu i czasie , mająca obowiązki / podatki, posyłanie dzieci do szkoły /.
Więzy krwi- to tylko więzy krwi, nic nie znaczą gdy trzeba uciekać na koniec świata.
Kiedy składałam swój podpis w urzędzie stanu cywilnego nie sądziłam, że będę mówić o nim w przyszłości "cyrograf na byczej skórze".
Może to tylko moje złe doświadczenia, ale jestem ogólnie przeciwnikiem legalizowania związków -małżeństw, można stworzyć szczęśliwą grupę / tzw. rodzinę/, bez podpisywania druczków, można kochać się i sznować, wychowywać szczęśliwych,pewnych siebie ludzi.
Państwo nie zapewnia NIC rodzinie, to jakiego licha te formalności.
Presja społeczna, tradycja - tak, w tym tkwi cała tajemnica. Konkubinat - brzmi nieciekawie i tak jakoś trochę patologicznie.
Wypełniamy dokumenty - stan ?....mężatka, żonaty, wolny - WOLNY.... brzmi pięknie, to patrząc odwrotnie powinno pisać się NIEWOLNIK.
Niewolnica dostaje w pysk i jest gwałcona...to, nic przecież to tylko żona, ale obca kobieta uderzona na ulicy - oj to już jest przestępstwo.
Nie oceniam stanowiska kościoła, zbyt przyziemnie musiałam patrzeć na swoje problemy.
Kiedyś, raz , pamiętam akurat chodził ksiądz po kolędzie, byłam opuchnięta od płaczu / wiadomo co było wcześniej/ , kiedy wychodził na pożegnanie rozpłakałam się jak małe dziecko. Ksiądz powiedzial "ja też miałem ciężkie dzieciństwo i życie, rozumiem " ,kilka słów ale jakoś tak zrobiło mi się lżej, że nie jestem sama w tym cierpieniu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
nika14



Dołączył: 17 Paź 2011
Posty: 146
Skąd: dolnosląskie

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 12:45    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nawiązując do słowa - cierpienie, jakiś czas temu pomagałam komuś pisać pracę na temat " Cierpienie i jego sens w życiu czlowieka" . Szukając materiałów zrozumiałam jaki sens ma cierpienie dla osób głęboko wierzących. Ofiarują je Bogu, jest dla nich często powodem do pogłębienia wiary, współcierpią razem z Jezusem ,który przecież cierpiał dla nas aby odkupić nasze winy.
Pewnie stąd poświęcanie się kobiet głęboko wierzących, wybaczanie i oczekiwanie z nadzieją, że ich postawa zmieni oprawcę w łagodnego baranka.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 19:02    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nika.. a moze malzenstwo tak. Lecz koniecznie z intercyza i odrebnymi majatkami obok wspolnego. Jako rodzaj federacji dwu odrebnych podmiotow tworzacych wypadkowa - wspolny byt - dom dla dzieci . Tragedia polskich rodzin jest wspolnota majatkowa i .. bieda dzielona na pol po rozwodzie. Kazde chce wyszarpac wieksze pol dla siebie co rodzi w konsekwencji nikczemne zachowania.
A mnie sie amrzy .. aby kobiety zaczely sobie kazac wplacac vadium za urodzenia dziecka od ojca dziecka. Cos na ksztalt.. chcesz miec dziecko.. w porzadku ale najpierw wplac mi na konto np 50 tys.. jako zabezpieczenie przed ew samotnym macierzystwem gdy ci sie znudzi zycie ze mna i tym dzieckiem .
Eh, pomarzyc..
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 19:03    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

sory powtorzyl sie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
MMalgorzata



Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 48

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 19:07    Temat postu: Re: Przemoc?prawo czy fikcja? Odpowiedz z cytatem

janieja napisał:
Droga MMałgorzato to dla nas ofiar przemocy trochę ''za długi okres'',bo każdy ''n-ty raz'' może byc OSTATNI! Papier jest cierpliwy,wiele na nim napisano...wymiana środowiska sprawiedliwosci taka pokoleniowa da niewiele.A nam nic nie da, bo nas nie będzie. Zmiana toku myślenia -nastapi gdy pozna co to jest i jak boli na własnej skórze,a że to typowo meskie gremium to dalej '''niewiarygodne''i ''mąż ma rację/'''.Mów, tłumacz a oni dalej swoje i ta ironia,że kat ma rację.I bijesz łbem o mur a smieje sie kat bo wyszło na jego.A wszelkie te instancje wymiaru''sprawiedliwosci'''to dowalą dla ofiary,jeszcze bardziej ją gnębiąc i w końcu jak to ma byc:policja,prokurator,sędzia ma wskazac i udowodnic winę dla kata?- za to im płacimy, czy ofiara?Wskażcie mi proszę chociaz jedna jedyna,ktora za 1 incydent wyzwisk,lżenia poszła na policję?Ile trzeba by zdobyc się na ujawnienie prawdy, to boli a wszystko znaja sciany naszych domów, tylko one milczą bo ...nie mówią.A psychika ofiar siada,dla prawa ''przezroczyste''.Oni nas nie widzą , nie bronią.Stworzyli bubla byle by był a i tak ''smieje sie kat'',polka samowolka.


Zgadzam się z Tobą, że to trochę za długi czas. Ale co możemy zrobić? Krzyczeć, bić pięściami w ściany? Jeśli będziemy tak postępować zamkną nas w szpitalach psychiatrycznych i po kłopocie. Będą mieć co chcieli - pochlebców, którzy pomogą im umacniać wiarę w prawidłowość swojego działania.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
MMalgorzata



Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 48

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 19:10    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

marta 25 napisał:
W Polsce zyjemy . Czyli nigdzie. W kraju fikcji i urojen. W kraju gdzie dziecielina pała a ludzie maja problem z dojrzaloscia. zatrzymujac sie w seicei magii i gusel. W kraju , gdzie wazne jest zycie ale to po smierci.
Dzis teraz .. jestesmy tylko " przypadkowym spoleczenstwem" cytat z poslanki Nowiny - Konopczyny tekst rowniez z mownicy sejmowej.

I straszne tabuuu .. odwracanie sie od myslenia..
Ten watek nie bedzie komentowany. Zabraknie odwaznych.
To jest Polska kraj w ktorym myslenie boli, samodzielnosc przeraza.


Witaj marta 25, a może przyjmij do świadomości, że to co wydaje ci się rzeczywistością, to tak na prawdę wymysły twojego umysłu. Nie wiem, czy dobrze zacytowałam twoje słowa, którymi kiedyś mnie tu przywitałaś... Pozdrowionka
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 20:00    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mila jestes. Pozdrawiam.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Brzytwa



Dołączył: 18 Maj 2007
Posty: 235
Skąd: Żandarmeria

PostWysłany: Czw Gru 08, 2011 19:12    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Marta, głowa do góry. Sądzisz że na tzw. Zachodzie jest dużo lepiej? Czas skończyć jęczenie, działać. Przede wszystkim ludzie powinni bardziej znać prawo, swoje uprawnienia i obowiązki.

Taka żona tego notariusza z Lublina powinna wywalić takie zażalenie, że aż szkoda gadać. Na co czeka, poszła do mediów i co? Brać google, wzory są i pisać... pisać.

Nie ma innej drogi, a jęczenie jak to jest źle, że jakieś gusła to nic nie da.
_________________
Przemoc w rodzinie jest przestępstwem.
Każdy ma prawo zapobiec przestępstwu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group