Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Psychozabawy/ Psychofag - rewelacyjny tekst

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Nie Mar 04, 2012 10:02    Temat postu: Psychozabawy/ Psychofag - rewelacyjny tekst Odpowiedz z cytatem

Psychofag niemal cały swój, często ponadprzeciętny, intelekt wkłada w swoje interpersonalne gry. Uczestniczą w nich wszyscy – całe jego otoczenie. Partnerka, rodzice, dzieci, wspólnicy, podwładni, pracodawcy, sprzedawcy i kelnerki. Jego cały świat to gra o dominację i on ma zwyciężyć, przechytrzyć. To on ma kontrolować sytuację i stan umysłu każdego, z kim się styka i ma z nim „coś do załatwienia”. Z Tobą, jako partnerką, psychofag ma do załatwienia podstawową dla siebie kwestię – masz mu dostarczyć skrajnych emocji i poczucia władzy, które są dla niego siłą napędową. Odtąd każde Twoje uniesienie, potem każde poniżenie i wreszcie każde wybaczenie mimo poniżenia będzie jego pożywką. Bez tego nie potrafi żyć, jak bez jedzenia i picia.

Żeby wygenerować odpowiednią dla jego chorych potrzeb - zmaksymalizowaną amplitudę Twoich uczuć psychofag zastosuje szereg psychozabaw, które w ostatecznym rozrachunku mają na celu jedno – najpierw zdezorientowanie a później psychiczne wyniszczenie Ciebie. Kiedy cel zostanie osiągnięty, pójdzie dalej, bo Ty jako akumulator się wyczerpałaś. Teraz pora na poszukiwanie nowego akumulatora. Dopóki jednak dostarczasz mu tej rozrywki i będziesz się tej zabawie podporządkowywać, on będzie przy Tobie trwał i będzie modyfikował, udoskonalał swoje gierki, żeby wyssać z Ciebie ile się da. Do końca (albo tak długo, jak mu na to będziesz pozwalać) . Najpewniej jednak, widząc, że jesteś już na wyczerpaniu zastosuje podwójną taktykę i jeszcze będzie bawił się Tobą i równocześnie już zdobywał nowego dostawcę energii.

Psychozabawy, które przedstawiam poniżej ulegają stopniowej brutalizacji w miarę rozwoju związku. Nie od razu usłyszysz „Zamknij pysk”. Przyczyna jest prosta – gdyby od razu na początku związku zastosował wersję hard – odrzuciłabyś go. Psychofag stopniuje Ci natężenie prądu, żebyś sama się nie zorientowała, kiedy nastąpił ten moment, że dałaś się posadzić na stałe w fotelu elektrycznym. Sens psychozabaw jest taki, że dla psychofaga jesteśmy obiektem jego psychoeksperymentu, a nie osobą do kochania, partnerstwa, opiekowania się Tobą, okazywania zaangażowania w wasz związek i innych form okazywania miłości. Jego chory umysł dąży do przejęcia władzy i kontroli nad nami i naszymi emocjami, co zdaje się sprawiać im większą frajdę niż kochanie i bycie kochanym.

Na początek trochę teorii. Przypominam, że mówimy o przemocy emocjonalnej a nie fizycznej, więc wszystko rozgrywa się na dwóch poziomach:

WERBALNY
- kłamstwa (najczęściej patologiczne i bezczelne – z marszu, prosto w oczy z zachowaniem „poprawnej” mowy ciała),
- manipulacje, zatajanie bądź przekręcanie istotnych faktów,
- agresja słowna, obraźliwe słowa i kłótliwość,
- przemycanie krytyki pod pozorem troski („Od kiedy schudłaś, to masz taki obwiśnięty biust, da się coś z tym zrobić? Musisz się z tym źle czuć.”),
- brutalne krytykowanie byłych partnerek pod pozorem porównywania ich do ciebie ale z zaznaczeniem „tylko mi spróbuj tak przytyć jak tamta”,
- nagminne robienie z partnerki wariatki („nic takiego nie powiedziałem, zdawało ci się, masz chorą wyobraźnię”),
- racjonalizowanie wszystkich uchybień wobec związku i partnerki: „taki już jestem” (o swoich kłamstwach), „wszyscy mężczyźni tak postępują” (o zdradach), „świat już tak jest skonstruowany” (o zaniedbywaniu obowiązków domowych i partnerskich),
- ironizowanie i kpienie z Twoich uczuć,
- umniejszanie Twoich osiągnięć.

NIEWERBALNY

Faza początkowa:
- stopniowe izolowanie partnerki od świata zewnętrznego metodą „obrzydzania” jej przyjaciół, rodziny, zainteresowań,
- nagminne, jakby złośliwe i celowe ignorowanie potrzeb partnerki i potrzeb wspólnego gospodarstwa domowego,
- kiedy partnerka stawia warunki – psychofag włącza całą gamę szantażu emocjonalnego (nie wraca do domu, prowokuje awantury o byle głupstwo byle wykazać, że partnerka jest kłótliwa, odgrywa rolę ofiary roszczeniowej kobiety)
- stosowanie pseudofizycznej przemocy (walenie pięścią w ściany, rozbijanie przedmiotów – coś na kształt ostrzeżenia - „następnym razem to ty możesz zarobić, jak mnie będziesz doprowadzać do takiego stanu”).
- permanentne lekceważenie czynionych wspólnie ustaleń pod pozorem „zapominania” albo ich rzekomej małej wagi,
- stopniowe przerzucanie na partnerkę coraz większej ilości obowiązków, którym on rzekomo nie potrafi sprostać, jest zbyt zajęty, to nie jego działka itd. Po jakimś czasie psychofag otwarcie już KAŻDĄ sprawę z automatu „wrzuca” do worka obowiązków partnerki a ona nie oczekuje już nawet ani „proszę” ani „dziękuję”.

Obarczanie partnerki absolutnie wszystkimi sprawami codziennymi (własnymi oraz partnera i jego rodziny) również uznaję za formę izolowania jej od świata. Taka zarobiona kobieta nie ma już krztyny czasu na własne zainteresowania, pasje, dbanie o siebie. Jest w całości jego własnością – na jego usługi i dostępna dla niego na wyłączność. On ma być jej światem. W tym czasie psychofag dba o siebie, rozwija się, kultywuje swoje pasje, rozszerza krąg znajomych, bawi się, relaksuje – kwitnie, podczas gdy ona więdnie. Prawa są po jego stronie, obowiązki należą do niej. Wtedy można przejść do kolejnego etapu – zarzucanie partnerce … iż jest zaniedbana, nudna i mało rozrywkowa. Kobieta z zaburzonym już na ten czas poczuciem przyczynowości i skutkowości całego procesu ma frustrujące poczucie winy i niższości w stosunku do takiego kwitnącego psychofaga. Proces wyniszczania można uznać za rozpoczęty. Od tego momentu kobiecie można już zrobić wszystko – ma tak zaburzone poczucie własnej wartości, że pchnięcie jej małym palcem spowoduje jej upadek emocjonalny.

Faza zaawansowana:
– nawracające zdrady i romanse,
– emocjonalna oziębłość,
– całkowite wycofanie z angażowania się we wspólne sprawy, problemy,
– ostentacyjne skupianie się wyłącznie na własnych potrzebach kosztem życia rodzinnego /gry komputerowe, alkohol, imprezowanie, praca, integracje, uprawianie sportów/,
– równie ostentacyjne ignorowanie potrzeb, próśb a z czasem żądań partnerki,
– sugerowanie, że w związku brakuje mu powietrza i związek go ogranicza mimo wcześniejszych deklaracji, że chodzi mu wyłącznie o życie w symbiotycznym układzie,
– bierna agresja.

Żeby lepiej zobrazować wachlarz, którym dysponuje psychofag przedstawię kilka pasychozabaw, które przećwiczono na mnie.
PSYCHOZABAWY

1. Amnezja. Wielopoziomowe, nachalne i szyte grubymi nićmi kłamstwa psychofaga były moim chlebem powszednim. Wszelkie dociekania prawdy w rozmowie z psychofagiem kończyły się jednym z trzech wariantów: nie wiem, nie pamiętam, nie chcę o tym mówić.


2. Zabawa w głupa. Kiedy próbujesz wyegzekwować od psychofaga odpowiedź na pytanie, dlaczego zignorował jakąś istotną umowę między wami, mimo tego, że rozmawialiście wielokrotnie, jak ważną jest ta kwestia, na bank usłyszysz - nie sądziłem, że to dla ciebie takie ważne. Przykład? Proszę. Psychofag uwielbia wybitnie zabawowy styl życia. Raz, drugi – to jest jeszcze śmieszne, ale po jakimś czasie przestaje być zabawne – po pijaku naparza się z przechodniami, nie wraca na noc do domu, odnosisz też wrażenie, że jego praca polega na ciągłym inicjowaniu i organizowaniu jakichś „integracji” firmowych (oczywiście z pominięciem Ciebie). W końcu przeprowadzasz z nim poważną rozmowę (nie jedną), zaznaczasz, że intensywność jego pozadomowego życia towarzyskiego i stan, w jakim wraca bardzo Ci nie odpowiada. Piątka przybita, on deklaruje, że z tym kończy … i już za tydzień koledzy przynoszą go nad ranem nieprzytomnego z upicia w jednym bucie do domu. Na następny dzień dowiadujesz się, że „to przecież nic takiego”, trochę przesadził, ale nie sądził, że ta kwestia jest dla Ciebie tak istotna i masz wyluzować, a buty kupi się nowe, bo tamte i tak były do niczego.

3. Ciepło-zimno. Nastroje psychofaga zmieniają się szybciej niż pogoda w górach. W zasadzie nie wiesz, czego się uchwycić, nie wiesz, czym dziś zostaniesz potraktowana, w którym momencie nastąpi albo wybuch agresji albo gwałtowny przypływ gorących uczuć. Żyjesz w ciągłej gotowości na oba te warianty. Jego potrzeby stają się ruchomym celem, na którym usiłując się skupić zatracasz się. I tu jest pies pogrzebany! Wiesz, co mają na celu te jego chimery? Maksymalne zaangażowanie Twojego myślenia w jego osobę. Oto ON - pan i władca Twoich myśli! A Ty się tak całymi dniami zastanawiasz - czym mogłam go tak urazić, cóż mogłoby zadowolić, a jakiż obiadek mu dziś posmakuje, a jakąż to wyrafinowaną bieliznę lepiej kupić - czerwoną czy czarną, jak przywrócić tamte cudne chwile, kiedy wszystko mu się we mnie podobało. I takie ciągłe myślenie o skrzywionej twarzy psychofaga i próbach wywołania na niej uśmiechu uzależnia. Po jakimś czasie nie myślisz już o niczym innym. Będziesz świetnym nałogowcem, który na detoksie będzie drapał ściany i prosił o "działkę".

4. Świat jest pełen wariatów. U "mojego" psychofaga z czasem zauważałam jedną dziwną prawidłowość. Wg jego słów, całe jego otoczenie - jego rodzice, dzieci, byłe kobiety, gros znajomych, to jedna wielka psychiatryczna tablica Menedelejewa. Matka – mózg przeżarty chorobą, alkoholem i prochami, córka - zaburzenia osobowości, syn - zapóźniony w rozwoju, 1-sza ex żona - schizofrenia, 2-ga ex żona - obsesja maniakalna, kolejne partnerki – niezrównoważone psychicznie. Tak mógł wyliczać bez końca. Ciągle mnie dziwiło to nagromadzenie otaczających go psychicznych jednostek chorobowych. A odpowiedź była prosta. Niestety jego otoczenie częstokroć go „sypało”, wymykały im się jakieś niechlubne fakty z jego życia. Zgodnie z zasadą, że każdy znał fragment prawdy o nim, to złożenie tego do kupy groziło zdemaskowaniem jego prawdziwej osobowości. W związku z tym trzeba było wszystkich odpowiednio zdezawuować i uniewiarygodnić. Nie wątpię, że i o mnie, jako nosicielce mojego prywatnego fragmentu prawdy o nim, opowiadał takie same rzeczy całej reszcie na wypadek, gdybyśmy jednak wpadły na siebie i rozwiązały się nam języki.

5. Kółko graniaste. Na kłopotliwe dla psychofaga pytania nigdy nie uzyskasz odpowiedzi wprost. Będzie tak długo krążyć, przekręcać kota ogonem, aż zapomnisz, o co pytałaś i … sama się zaczniesz tłumaczyć. Rewelacyjna technika. Jak dziś się nad tym zastanawiam, ile razy się na nią łapałam, to mam uśmiech na twarzy. Tę psychozabawę można streścić moim ulubionym powiedzeniem: "Nie dyskutuj z idiotą, bo najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem."

6. Atak najlepszą obroną. Spróbuj psychofagowi zarzucić kłamstwo, niespójność jego historyjek. Krzyk, wyzwiska, oskarżenia. To po tych reakcjach zaczęłam się orientować, że trafiam na „żyłę” złota, że drążę „właściwy” temat. Kiedy nie potrafił z marszu usprawiedliwić albo zracjonalizować jakiegoś kłamstwa dawał sobie czas na wymyślenie odpowiedniej argumentacji poprzez zapędzenie mnie do narożnika.

7. Zbijak. Jeśli psychofag popełni jakikolwiek błąd (zbije szklankę, zrobi złe zestawienie dla swojego dyrektora, ma stłuczkę samochodową) winni są WSZYSCY tylko NIE ON. W trakcie naszego kilkuletniego związku NIGDY nie usłyszałam „Cholera, mogłem bardziej uważać, nie przyłożyłem się, to moje niedopatrzenie.” Psychofagowi zajmuje ułamek sekundy „wyczesanie” z otoczenia najbardziej absurdalnego winowajcy. Nie przez niego też są zawinione jego zdrady i najbardziej bezczelne kłamstwa. Został do nich zmuszony. Każdemu zdarza się w nerwach zwalić na kogoś winę za własny błąd. Z psychofagiem problem polega na ty, że jemu się NIE ZDARZA przyznać się do ani jednego.

8. Wiadro dziegciu, łyżka miodu. Kiedy całość historyjki psychofaga jest wierutnym kłamstwem, to zawsze zamieści w niej jeden prawdziwy fakt, który uprawdopodobni i uwiarygodni całą resztę bredni. Nawet prawdziwe elementy psychofag potrafi podać w takiej konfiguracji, która umożliwi mu zmanipulowanie rozmówcy do tego stopnia, że ofiara traci z oczu swój pierwotny cel.

9. Wielka improwizacja. Psychofag jest mistrzem kuglarstwa i gry scenicznej. Potrafi z marszu wymyślać najbardziej niestworzone, choć nie pozbawione logiki historyjki. Robi to bez mrugnięcia okiem i ani jednego fałszywego gestu.

10. Kotek i myszka. Psychofaga bawi nie tylko sam fakt okłamywania ofiary, ale również machanie jej tym przed oczami. Lubi się trochę zdradzić z kłamstwem, żebyś zaczęła mieć podejrzenia i wątpliwości. Bo to frajda jest tak popatrzeć, jak się domyślasz, zadręczasz. Pytany wprost oczywiście idzie w zaparte a ty samej siebie po jakimś czasie zadajesz pytanie – czy ja jestem w ukrytej kamerze? Twoja dezorientacja ich bawi. Często zdarzało się, że psychofag niemal na moich oczach wysyłał maile do kochanek (dowody ostatecznie znalazły się w moich rękach). Widząc kątem oka, że ma otwarte okno poczty (a już domyślając się zdrad) pytałam, do kogo pisze. Wtedy, szybkie przełączenie na inne okno, albo kliknięcie na krzyżyk w prawym górnym rogu i słyszałam … że nawet nie miał włączonej poczty! (i tak dobrze, że nie próbował mi wmówić, że ten przedmiot przed nim to nie laptop tylko drukarka). Kiedy poprosiłam o wyświetlenie historii połączeń internetowych i okazywało się, że minutę temu wchodził na pocztę, okazywało się, że … system się myli J

11. Jestem mądry niesłychanie, najpiękniejsze mam ubranie. Psychofag ma niespożytą potrzebę dominacji i udowadniania samemu sobie, że ludzie są mu ulegli. Ilość nabitych w butelkę jest w jego pojęciu wykładnią jego intelektu. Lubi się też tym chwalić podciągając to pod „umiejętności interpersonalne” a zapominając dodać, że owe umiejętności w jego rękach nie są talentem komunikacyjnym tylko mają na celu wykorzystanie rozmówcy w jakimś własnym celu, czyli manipulację.

12. Zbrodnia i kara. Zostaniesz ukarana za każdy rodzaj niesubordynacji. Powód może być najbłahszy. Chcesz kupić kanapę w jakimś kolorze odmiennym od jego wyobrażeń? On ci tego koloru kanapy nie zapomni już nigdy, jeśli postawisz na swoim. Każda plamka, która się na niej pojawi będzie Twoją winą i już podczas każdych porządków domowych usłyszysz „ja wiedziałem, że tak będzie”. Spróbuj poprosić go o załatwienie jakiejś ważnej sprawy (powiedzmy wysłać PIT do urzędu) – usłyszysz, że on się do tych rzeczy nie nadaje i zajmie się tym tylko dlatego, że to na nim wymuszasz. Jeśli jednak dopniesz swego, bo zwyczajnie sama wszystkiego robić nie dajesz rady, a on sprawę schrzani – będziesz słuchać już zawsze o tym, jak to „przez Ciebie” musieliście zapłacić karę.

13. Pokaż, kotku, co masz w środku. Dlaczego psychofag tak świetnie wie jak zmanipulować kobietę, jak trafić w jej czuły punkt i słowami doprowadzić do tego, że jednak latami w gruncie rzeczy tańczy pod jego batutą? Bo zna ją lepiej niż ktokolwiek inny i nie jest mu ta wiedza potrzebna do tego, żeby ją uszczęśliwiać tylko po to by ją boleśniej podejść. Najpierw Twój mózg jest scanowany, badane są Twoje priorytety, wartości, emocje po to, żeby w uderzyć w najczulszy punkt. A Ty się w początkowej fazie związku cieszysz, że on tak dokładnie Cię o wszystko wypytuje, interesuje się każdym zakamarkiem Twojej duszy i psychiki. Taki uważny, taki empatyczny miś. A to nie jest żadna empatia. To jest wstęp do wiwisekcji.

14. Zabawa w Enigmę. Odczytywanie słów psychofaga to zadanie dla kryptologów. Psychofag wszystko, co mówi potrafi w mgnieniu oka odwrócić o 180 stopni, następnie temu zaprzeczyć, po chwili znów zmienić wersję, a na końcu obwinić cię o to, że to Ty nic nie rozumiesz i jesteś albo tępa albo tendencyjnie odbierasz jego wypowiedzi. Ale co jest najciekawsze? Otóż nazajutrz okazuje się, że tej rozmowy wcale nie było. Po jakimś czasie zaczyna się wątpić, czy jest się przy zdrowych zmysłach i nie trudno dać sobie wmówić początki paranoi.

15. Zabawa w „pomidora”. Do dziś mam dreszcze na hasło „nadinterpretacja”. To coś z serii tych dowcipów, kiedy zastajesz męża w łóżku z kochanką w kulminacyjnym momencie i słyszysz „Kochanie, to nie jest to, co myślisz.” Dla przykładu. Lubił „mój” psychofag sporty. Często chadzał na basen. Kiedy z owego „basenu” wracał z plecami podrapanymi w charakterystyczny sposób (chyba nie muszę tłumaczyć – cztery ogniste pręgi na wysokości połowy kręgosłupa), to słyszałam, że na torze był taki ścisk, że ciągle o niego ktoś zahaczał boleśnie raniąc, a moje dociekania pochodzenia tych wzorków są nadinterpretacją. Takich sytuacji było na przestrzeni lat wiele i dotyczyły wielu płaszczyzn, nie tylko zdrad. Za każdym razem moje przejawy logicznego myślenia były nazywane w ten sposób - nadinterpretacja.
16. Co mi zrobisz jak mnie złapiesz? Psychofag miał kilka niezawodnych technik wprowadzania mnie w błąd, manipulowania i robienia wody z mózgu. Jednak nadszedł moment, kiedy mu to uniemożliwiłam, bo zdobyłam wszelkie dowody niezbędne mi do tego, żeby zakończyć nasz związek. Wówczas została zastosowana technika najcięższego kalibru – „jestem chory, przyznaję się”. Owa choroba została przez niego nazwana … panem w czarnym meloniku. Otóż ów pan w czarnym meloniku ponoć przychodzi do niego i namawia go do złego. Potem wariant się zmienił. Okazało się, że jego „choroba” to … (cytat dosłowny) rozszczepienie jaźni (nie rozdwojenie tylko właśnie rozszczepienie). Ot, taka nowa jednostka chorobowa. Sam ją wynalazł. Ba! Sam wyhodował. No, może nie sam tylko z panem w meloniku.

17. Kazimierz Atrakcyjny. Socjopatyczny partner to mistrz charyzmy – Kazimierz Atrakcyjny. Jego styl bycia powoduje, że otoczenie postrzega go jako: dobrego ojca rodziny, równego gościa, intelektualistę, prawego obywatela, czarującego mężczyznę. W tym samym czasie w czterech ścianach, między nim i partnerką rozgrywa się faktyczna psychiczna jatka, której nie widzi nikt, ale która kobietę doprowadza do całkowitej ruiny psychicznej. Po jakimś czasie świat postrzega ich relację, jako związek cierpliwego i pozytywnego faceta z niestabilną emocjonalnie partnerką. Ale świat nie żyje z socjopatą 24/7, nie widzi i nie słyszy tego, co dzieje się za drzwiami ich domów. A nawet gdyby świat widział i słyszał, to i tak nie od razu by się zorientował, że podlega systematycznej „obróbce” ukierunkowanej na emocjonalne żerowanie i docelowe wycieńczenie ofiary. To się odbywa powoli, niemal niezauważalnie, z użyciem bardzo wyrafinowanych technik, ale cel jest zawsze ten sam – wyssanie z ofiary woli życia, wiary w siebie, odizolowanie jej od świata zewnętrznego, żeby nie miała okazji porównać relacji łączących jej z psychopatą ze zdrowymi relacjami panującymi w innych stadłach oraz żeby docelowo nie miała gdzie szukać ratunku.

18. Ślepak. Wielokrotnie widziałam, jak psychofag okłamuje innych i manipuluje nimi, żeby ich w konsekwencji wykorzystać. Nie wiem, dlaczego wydawało mi się, że mnie tego nie zrobi. Zapewne nie odróżniałam "ufności" od "ślepej wiary". Dostrzegałam wszystkie psychozabawy ćwiczone na innych, a nie zorientowałam się, że jestem poddawana im również ja. To jest właśnie moje zadanie do odrobienia - dowiedzieć się, dlaczego mój umysł jest taki "wybiórczo bystry".

19. Berek. Pamiętasz tę grę? Jak Cię berek dotknie – przejmujesz jego rolę. Tak samo działa PROJEKCJA – przypisywanie, wpieranie innym własnych negatywnych cech i zachowań. Psychofag widzi zdradę i węszy podstęp wszędzie. Nie miałam pojęcia, skąd lęgną mu się w głowie myśli o moich zdradach, dlaczego wmawiał mi mnóstwo cech i zachowań, których nigdy w życiu nie posiadałam. A on zwyczajnie oglądał się we mnie jak w lustrze.

20. Monopol. Mały figiel zapomniałabym o mojej ulubionej psychozabawie. Jeszcze raz powtórzmy. Po co psychofag kłamie? Bo bawi go, że to ON zna całość prawdy i swoją chorą dominację nad Tobą realizuje poprzez ukrywanie jej albo jej dozowanie. Monopolista. On decyduje, czy jego otoczenie pozna prawdę czy też nie. Kiedy w moim związku kłamstwa psychofaga zaczynały się mnożyć jak gremliny, zaczęłam stawiać sprawę jasno – chcę poznać całą prawdę. Na takie dictum ZAWSZE otrzymywałam odpowiedzio-pytanie „Co konkretnie chcesz wiedzieć?” Wyczuwasz drugie dno tak zadanego pytania? To nie jest pytanie, o to CO TY CHCESZ WIEDZIEĆ, tylko o to ILE TY SAMA WIESZ. To jest pytanie kontrolne – powiedz mi, ile wiesz, ja coś na szybko zmyślę, a cała reszta pozostanie nadal w ukryciu. No bo jeśli Henryczek zacznie Ci opowiadać o romansie z Marylką, a Ty wiesz tylko o Krysi, to ups! Ale jeśli Henryczek wysonduje, na temat której ma kombinować, to już zawsze lżej. Jeśli zadasz szczegółowe pytanie: „Kim jest kobieta, z którą wczoraj byłeś w restauracji?” to psychofag już łapie grunt, że wiesz: primo – że był w restauracji, secundo – że był z kobietą. Nie wiesz natomiast, że po restauracji poszedł z nią do hotelu i tam spędzili kilka godzin. Gdybyś wiedziała o hotelu, z pewnością nie pytałabyś o jakąś głupią restaurację. Tak więc psychofag ma już bazę i ograniczniki do wymyślenia debilnej acz prawdopodobnej historyjki o służbowej kolacji z kontrahentką. To dla niego kwestia dziesięciu-piętnastu sekund. Na koniec natomiast usłyszysz, że Twoja podejrzliwość graniczy z paranoją i powinnaś się zgłosić do specjalisty. Tak, to było bezwzględnie moje ulubione ćwiczenie.

21. Stary niedźwiedź mocno śpi. My się go boimy, na palcach chodzimy. Jak się zbudzi to nas zje.
Wiesz czym jest bierna agresja? Chyba trudno o bardziej wykluczające się pojęcia – bierność i agresja. A jednak przy odrobinie dobrej woli można je zespawać. Wikipedia jest lakoniczna: metoda eksponowania negatywnych emocji, poprzez nękanie psychiczne drugiej osoby. Bierna agresja występuje najczęściej wtedy, gdy poprzez normy kulturowe człowiek zmuszony jest do powstrzymywania się od fizycznej przemocy.

Przełożę to na nasze. Najchętniej by Ci dowalił, ale normy kulturowe go powstrzymują więc znajduje sobie takie zamienniki. Nie zrobi, nie kupi, zapomni, nie ściszy telewizora. PRZEZ PRZYPADEK. NIECHCĄCY. NIENAUMYŚLNIE. Ileż pożytecznych przysłówków!

Kilka przykładów.

Obiecał Ci, że tym razem już na pewno pójdziecie do tego teatru, skoro tak Ci na tym zależy. Stroisz się, podśpiewujesz, biegniesz … on się spóźnia o dobre pół godziny. No nie udało się. Znów. Po raz kolejny. („I czego Ty ode mnie znów, do jasnej cholery chcesz. Korki są niezależne ode mnie! Po co ci, ***, w ogóle był ten teatr?! Wszystko przez ciebie!”)

ALBO

Umówiliście się, że nie będzie całymi tygodniami po wiele godzin grał na komputerze. Czujesz się zaniedbywana, ignorowana, przeciążona obowiązkami, których on zdaje się nie zauważać – jakby zakupy przychodziły ze sklepu do domu same, albo stoliczek samodzielnie robił „nakryj się”. OK. Skoro nalegasz – ustalacie, że zredukuje intensywność tego „hobby”. I co? I już kolejnego dnia, i następnego i jeszcze następnego spędza przy kompie cały czas po pracy i dodaje do tego całe nocki. Z niedowierzaniem pytasz, czy pamięta o waszych ustaleniach, a w odpowiedzi usłyszysz: („To były twoje ustalenia. Odpierdol się ode mnie i nigdy więcej mi nie mów, co mam robić.” (cios pięścią w ścianę)

Przypomina Ci to coś? Już o tym pisałam. Wystarczy, że zasygnalizujesz, co KONKRETNIE Ci przeszkadza – a on już wie, co KONKRETNIE ma zrobić, żebyś poczuła się szczególnie dotknięta, poniżona, zlekceważona. Brakuje Ci jakiegoś słowa? Przeczytaj jeszcze raz definicję z Wikipedii - nękanie.

A Ty po jakimś czasie wolisz nie drążyć, nie wyjaśniać, bo znów usłyszysz, że z tak błahych powodów czepiasz się, jesteś roszczeniowa, ograniczasz go (po jakimś czasie usłyszysz – wredna i upierdliwa; z grą wymachujących wokół twoje głowy jego rąk). Zamykasz się więc, nie prowokujesz, nie budzisz niedźwiedzia, bo ta pięść następnym razem może nie przelecieć obok Twojej twarzy tylko wylądować centralnie w jej środku. Albo zrobi jeszcze gorszą rzecz - ODEJDZIE, ODKOCHA SIĘ, NIE BĘDZIE CIĘ CHCIAŁ. Lepiej nie budzić niedźwiedzia. Dzięki Bogu nazajutrz dostaniesz od niego miękkiego maila z przeprosinami, że musi walczyć z tą swoją agresją, bo kocha Cię i sam nie ma pojęcia skąd TO się w nim bierze. Po tym mailu znów fruwasz pod sufitem – „zrozumiał, że to jest złe!”. Do następnego razu.

Oto Ty - syzyf wpychający psychofaga pod górę marzeń o normalności. Codziennie. I codziennie spadający wraz z nim z tej góry w czeluść złudzeń i głupiej nadziei.

22. Podróż za jeden uśmiech. Znasz to uczucie, kiedy po raz kolejny zostajesz okłamana, obrażona, zignorowana, olana i próbujesz nawiązać jakąś komunikację, żeby wyjaśnić, żeby poczynić jakieś uzgodnienia, bo przecież tak się żyć nie da? Ty – roztrzęsiona, ileż można powtarzać i ustalać to samo. Jesteś na skraju wyczerpania nerwowego, ale starasz się zachować spokój i takt. Ręce i głos Ci jednak drżą. On - obojętny, niezainteresowany wręcz wyluzowany. I wtedy dostrzegasz na jego twarzy ten diaboliczny, ironiczny uśmiech – asymetria ust nie mająca nic wspólnego z pogodnym uśmiechem. Odchylona do góry głowa w połączeniu z grymasem ust wyrażającym pogardę i mówiącym: „I co? Znów będziesz mi tu jęczeć? Może się jeszcze poryczysz, co? Jesteś żałosna a ja mam w tyłku te twoje wstawki o partnerstwie.” Do tego uśmiechu też się można przyzwyczaić. „Może mi się tylko zdawało. Niemożliwe, żeby człowiek, który tyle mówi o naszej miłości TAK … brutalnie się uśmiechał. To na pewno mi się zdawało.”

Tę psychozabawę przypomniała mi moja przyjaciółka – ofiara pana działającego na zasadzie „(bez)prawo i pięść”. Po tym jak złamał sobie rękę próbując zadać jej cios, już się szczęśliwie rozwiedli. Ale, co ciekawe – ten dziwny rozdźwięk między brutalnością jej męża a jego zewnętrznym urokiem zauważałam bez pudła, a tej samej dysharmonii w moim własnym domu – nie. Ach, ta wybiórcza ślepota.

23. Rosemary’s Baby. Do opisania tej psychozabawy natchnął mnie znajomy – również przejechany przez psycho-tira. Słowem-kluczem w tej zabawie jest litość. Pamiętasz ostatnią scenę z trochę już archaicznego, ale klasycznego filmu Polańskiego? Mia Farrow rodzi dziecko poczęte z facetem od trzech szóstek. Widzowi darowano oglądanie samego pomiotu – widzimy tylko czerwone ślepia, ale i tak wiadomo o co chodzi. Nieszczęsna Rosemary z jednej strony wie, czyje urodziła dziecko, na poziomie świadomości odrzuca je … ale z drugiej jednak … patrząc w te oczęta - litość, uczucia macierzyńskie, czułość, żal jej „dzieciaczka”. Ileż ofiar psychofagów lituje się nad swoimi oprawcami „bo oni chorzy”, „bo oni nie chcieli”, „bo to silniejsze od nich”, "bo oni w gruncie rzeczy żałują"? Szybko zapominamy o naszych stratach i cierpieniach, podczas gdy te chore niewiniątka, śmiem przypuszczać, mają je głęboko w nosie. Mojemu psychofagowi bardzo na rękę było i chętnie korzystał z mojej empatii, żeby znów i znów wślizgiwać się do mojego życia i dokonywać kolejnych egzekucji - strzałów w tył mojej litościwej głowy. Z premedytacją, bez odrobiny litości wobec mnie, z radosną lekkością. Tak po prostu, bo miał zachciankę. A potem ta paskudna zabawa w psudo-pokutę i szarpanie mnie za najczulsze struny. Do kolejnej egzekucji. Po tym wszystkim, mimo mojej opiekuńczej natury, nie jestem już skłonna żałować ich więcej niż islamskich terrorystów. Ci pewnie też żałują i mają swoje argumenty, ale jakoś słabo do nas przemawiają w obliczu krzywd, które wyrządzają niewinnym ludziom. Tak, wiem. Psychofagi mają swoje fora, na których uskuteczniają pokutnictwo i leżenie krzyżem. Czytałam tego sporo - te fora to taka ich branżowa psychofagowa Aljazeera TV. Trochę sobie na tych forach pomarudzą, po czym wstaną, otrzepią kolanka, obkleją się ładunkami wybuchowymi i dalej na miasto łamać ludzkie życia. Skąd więc u tylu spośród nas - ich ofiar ten pęd do pochylania się nad rzekomym cierpieniem psychofagów i do naukowego/medycznego usprawiedliwiania ich terroryzmu? Nie wiem. Doprawdy. A może wiem? To nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone, że skoro "chory" to się go wyleczy i będzie zdrowy, kochający, lojalny, uczciwy i nic nie straci z tego "prądu", który tak nas pociągał. Nie śmiem odbierać nadziei.



***

Wielokrotnie zastanawiałam się, w jaki sposób znalazłam się finalnie w tak upokarzającej dla mnie sytuacji. W tym swoistym eksperymencie psychiatrycznym. Otóż kluczem do odpowiedzi są dwa słowa: stopniowo i regularnie. Wszystkie powyższe elementy były eskalowane, niejako dozowane. Kiedy domagałam się powrotu do prawidłowych/pozytywnych jego zachowań (tych z początku związku) byłam albo agresywnie atakowana albo „zagłaskiwana” obietnicami, które lada moment były znów łamane. Kwestią czasu i manipulatorskich umiejętności było doprowadzenie mnie do stanu zmieszania i dezorientacji w zakresie „czy to ja jestem zbyt wymagająca, czy on nienormalny”. Obserwowałam wręcz złośliwe redukowanie właściwych zachowań noszące charakter ewidentnego, ostentacyjnego „okradania” mnie z należnej jej uwagi, szacunku, zainteresowania, zaangażowania w związek. Kiedy w dezorientacji, dla świętego spokoju, z lęku o jego kolejne agresywne reakcje „akceptowałam” kolejny pułap jego wrogich zachowań można było przystąpić do pogłębiania emocjonalnej brutalności. Widziałam też, że ta przewaga daje mu satysfakcję i … wyzwala w nim złość. Jakby mówił: „No, widzisz na ile mogę sobie pozwolić, a ty to wszystko zniesiesz, bo żyć beze mnie nie możesz. A może jednak mi się postawisz? Nie, ty się nie postawisz, bo za bardzo się boisz, że stracisz te krótkie chwile, kiedy cię na powrót hipnotyzuję swoją wielką miłością. To nic, że te chwile to tylko 1% naszego życia, ale dla nich zniesiesz pozostałych 99% upokorzeń, zaniedbań, złośliwości, kłamstw i zdrad.”

http://mojedwieglowy.blogspot.com/p/psychozabawy.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
keszada



Dołączył: 09 Gru 2009
Posty: 55

PostWysłany: Sro Maj 16, 2012 15:26    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Świetne.

Nie przeczytałam jeszcze całego postu,jednak to co przeczytałam wbiło mnie w fotel.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
keszada



Dołączył: 09 Gru 2009
Posty: 55

PostWysłany: Sro Maj 16, 2012 15:30    Temat postu: Re: Psychozabawy/ Psychofag - rewelacyjny tekst Odpowiedz z cytatem

marta 25 napisał:
"(...) To nic, że te chwile to tylko 1% naszego życia, ale dla nich zniesiesz pozostałych 99% upokorzeń, zaniedbań, złośliwości, kłamstw i zdrad.”


To prawda niestety Sad... I według mnie odnosi się do wszystkich toksycznych relacji,nie tylko damsko-męskich. To również prawda z tym wysysaniem energi Sad... Na to się mówi chyba wampir energetyczny,osoba,która wysysa energię z innych.Brrr...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group