Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moja historia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Pią Sie 31, 2012 16:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

no super..

Nie Marta.. malzenstwo nie jest po ani dlatego aby miec zgaszona radosc zycia. Zwiazek jest po to aby dodawal sil, wznial poczucie bezpeiczenstwa, dawal sile i wspomagl wlasny rozwoj.
Ale jak widzisz.. czasem sadysta spotka masochistke.. i jedno lubi cierpiec i sie samobiczowac. Nie miej wiec do niego pretensji.ze sprawia ci bol;
co ty piszesz.. ?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marta_po_trzydziestce



Dołączył: 19 Cze 2012
Posty: 57

PostWysłany: Sro Wrz 19, 2012 7:50    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Może masz rację. Trudno zmienić myślenie, zawsze byłam samokrytyczna i nie zawsze jest to dobre.
Ostatnio zaczynam się trochę mężowi "stawiać" i tak jak mówiłaś, pokazuje swoje oblicze.
Wczoraj usłyszałam coś niewybaczalnego: że w momencie naszego rozstania on zrywa z synem. Grozi mi też, że syn może trafić do Domu Dziecka. Dobrze wie, czym mnie zaszantażować. Panicznie się boję łez i pytań o tatusia. Boję się, że mały będzie miał do mnie żal.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marta_po_trzydziestce



Dołączył: 19 Cze 2012
Posty: 57

PostWysłany: Sro Wrz 19, 2012 8:02    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Boję się radykalnych zmian w życiu syna. W naszym mieście bardzo podrożał wynajem mieszkań (z powodu budującej się obwodnicy), możliwe, że będę zmuszona zamieszkać z dala od dotychczasowego środowiska. Mnie to niestraszne, ale boję się reakcji syna (oczywiście szkoły mu zmieniać nie zamierzam). Sama miałam dzieciństwo na walizkach i do dziś ciągną się za mną różne urazy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Sro Wrz 19, 2012 9:02    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W związku nie o "stawianie się "chodzi ale o to aby była w nim przyjaźń, motywacja, pomoc, wsparcie, szacunek, zrozumienie...jeśli tego zabraknie to związek jest fikcją albo...wytworem przemocy czyli kontroli jednego partnera przez drugiego. I wtedy trzeba walczyć o siebie...
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Marta_po_trzydziestce



Dołączył: 19 Cze 2012
Posty: 57

PostWysłany: Pon Paź 08, 2012 13:31    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Walczę. Zbieram się. Jak zrobię większy krok, dam znać. Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marta_po_trzydziestce



Dołączył: 19 Cze 2012
Posty: 57

PostWysłany: Sro Paź 10, 2012 9:28    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Smutno mi. Obejrzałam pierwsze mieszkanie do wynajęcia. Ucieszyłam się na wieść, że oferują zameldowanie (rzadkość, oj rzadkość), ale gdy tę ruderę zobaczyłam, myślałam, że się rozpłaczę. Gdyby syn był starszy, machnęłabym ręką na spartańskie warunki, przeprowadziła jakiś remont. Ale... ruchliwa ulica, żadnych dzieci w pobliżu, ciemna klatka schodowa, po której trzeba z latarką się poruszać. Wróciłam z płaczem. Będę szukać dalej.
Ceny - istna masakra.
Mam tendencję do chronienia dziecka, może nadmierną. I kiedy pomyślę, że muszę mu zmienić środowisko, kolegów, zmusić do porzucenia dotychczasowego życia, to po prostu chce mi się wyć. Syn się dopytuje, czy możemy wziąć ze sobą koty... Dziś idę zobaczyć pół domu z ogródkiem... Tylko te straszne ceny!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marta_po_trzydziestce



Dołączył: 19 Cze 2012
Posty: 57

PostWysłany: Sro Paź 10, 2012 9:31    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mężuś kochany dopiero teraz pokazuje, na co go stać. Grozi, że odbierze mi dziecko i że syn wyląduje w Domu Dziecka. Powiedział to przy nim. Mały się rozpłakał. Wysyła do mojej matki za granicę SMS-y, w których wymyśla jej i mnie.
Dopiero teraz rozpętało się prawdziwe piekło. Pomóżcie, proszę, doradźcie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marta_po_trzydziestce



Dołączył: 19 Cze 2012
Posty: 57

PostWysłany: Sro Paź 10, 2012 9:34    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Boję się przyszłości, pierwszych świąt bez ojca, pytań, łez syna. Boję się tego przyszłego życia. Nie tego chciałam. Przez siedem lat łudziłam się, że jakoś to będzie. Myślałam, że nie popełnię błędów naiwnych kobiet wiążących się z łajdakami, a wdepnęłam w bagno.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marta_po_trzydziestce



Dołączył: 19 Cze 2012
Posty: 57

PostWysłany: Sro Paź 10, 2012 10:30    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kolejny przykład: w piątek miałam urlop. Przyjechała moja dawno (ponad 7 lat) nie widziana siostra, więc radośnie oddałam się życiu rodzinnemu. Trochę na tym ucierpiały obowiązki domowe, ale głodny nikt nie chodził.
Właśnie w piątek miałam więcej czasu, zaczęłam porządkować mieszkanie, wstawiłam pranie itd. Wtedy odwiedził nas kolega męża, którego bardzo lubię. Przysiadłam na chwilę z nimi, pogadałam z X., znaleźliśmy sporo wspólnych tematów, więc dwie godziny śmignęły jak z bicza. Ok.. godz. 14-ej kolega wyszedł. Poszłam do kuchni, zaczęłam robić ciasto na kopytka. Wkroczył pan mąż i z wyrzutami do mnie, że mam swoich kolegów, a im mam nie przeszkadzać, że to do niego X. przyszedł. Dalej: że w domu burdel, że nie ugotowane (w lodówce było jeszcze z poprzedniego obiadu mięso do odgrzania, ziemniaki, ogórki kiszone, że o zupie nie wspomnę - zwykle gotuję na dwa-trzy dni). Nie dałam się stłamsić, wyjaśniłam głośno i wyraźnie swoje racje, ale to nie pomogło. Zaczęło się gadanie o mojej matce, o rodzinie, o mieszkaniu - wszystko, czym można zranić.
Wiecie, co zrobiłam? Miskę wraz z ciastem wsadziłam mu na głowę i wyszłam po dziecko do szkoły. Po tej historii miarka się przebrała. Wiem, że nic nam nie pomoże. Podjęłam pierwsze kroki w poszukiwaniu mieszkania dla mnie i dziecka, o czym napisałam w poprzednich postach. Nawet nie żałuję, że dałam się sprowokować, choć może to zostać wykorzystane przeciwko mnie.
Komiczne i straszne ; mąż nawet uratował te kopytka: jak wróciliśmy, czekały ugotowane!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
kejtusik



Dołączył: 26 Maj 2012
Posty: 59
Skąd: zach pom

PostWysłany: Sro Paź 10, 2012 15:15    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Marta_po_trzydziestce napisał:
Boję się przyszłości, pierwszych świąt bez ojca, pytań, łez syna. Boję się tego przyszłego życia. Nie tego chciałam. Przez siedem lat łudziłam się, że jakoś to będzie. Myślałam, że nie popełnię błędów naiwnych kobiet wiążących się z łajdakami, a wdepnęłam w bagno.


marto, nie ty jedna:(

dla mnie najgorsza jest ta świadomość, że oni pokazuja prawdziwe oblicze dopiero jak sie z nimi rozwodzimy
zachowanie mojego męża jest identyczne jak twojego
wczoraj na dobranoc otrzymałam garść smsów, których treści chyba nie warto przytaczac Rolling Eyes

trzymam za was kciuki
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Sro Paź 10, 2012 20:23    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witaj marta ..
przezytalam co pisesz.
Jesli mozna cos doradzic to nie informuj go o swoich krokach. Nie do konca wiemy z jakim czowiekiem masz do czynienia ale narazie jest modelowo.. on jeszcze zaskoczy. Nieprzyjemnie.
Piszez, ze grozi ,ze jesli odejdziesz - zerwie kontakty z synem. To jest bardzo prwdopodobne. Sa dwie opcje:
jesli bedziesz nalegala na jego kontakt z synem- on ten kontakt zerwie. Al ejsli bedziesz zabraniala mu kontaktu z synem.. on bedzie do niego dazyl..
a to byłby najgorszy wariant poniewaz jego celem nie ebdzie syn i troska czy milosc do niego, ale chec maksymalnego uprzykrzyszenia zycia. Tobie. Tobie na zlosc. A to zwykle jest bardzo niebezpieczne.
Madrzej abys ty nalegla na kontakty i pozwolila mu " na zlosc" wycofac sie z Twojego i dziecka zycia.
Z ludzmi zaburzonymi nie mozna utrzymac zdrowej relacji. Nie da sie. Oni nie znaja pojecia granic. Zawsze beda probowali je przekraczc co zawsze bedzie prowadzilo do konfliktow. .
Rozumiem ,ze teraz szukasz mieszkania. A kiedy pozew rozwodowy? Kiedy pozew o alimenty? Dobrze byloby to jakos zgrac.aby nie wyszlo,ze zabrałas dziecko i porzucilas biednego meza. Czy masz jakies alibi, jakis konkretnie udokumentowany powod dlaczego chcesz sie wyprowadzic?
pamietaj tez,ze on nie ejst Towim przyjacielem. Niewskazane sa szczere rozmowy , wspolne uzgodnienia itd- on ich nie dotrzyma.
Wskazane jest natomiast nie informowanie go o swoich posunieciach. A nwet posluzenie sie jego technika- tj podawanie mu informacji sprzecznych , albo odwrotnych do faktycznych.
Scena z jego kolega jest prosta: weszlas na jego scene , na tej scenie to on mial byc gwiazda. , odegrac swoja sztuke.. byc moze miala ona wslnie ciebie zdyskrydetowac. Oni tak maja.. pilnuja aby w pore przygotowac grunt.. siebie wybielic a swoja ofiare oczernic..
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marta_po_trzydziestce



Dołączył: 19 Cze 2012
Posty: 57

PostWysłany: Pon Paź 15, 2012 10:50    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Z całą świadomością, że może się to okazać błędem... wycofałam się.
Miałam wsparcie rodziny, obietnicę meldunku. Już skrzyknęliśmy się z bratem, kolegą i bratankiem do malowania mieszkania, gdy po rozmowie z mężem zapadła decyzja: idziemy razem na terapię. Obiecał, że nie cofnie tej decyzji.
Porządnie wkurzyłam parę osób, ale nie mogę kierować się opinią otoczenia. Podejmę jeszcze tę ostatnią próbę. Zawsze zdążę po raz drugi spakować walizki, jeśli to nie pomoże.
Jestem dziś bogatsza o parę informacji i pewne doświadczenie. Mimo wszystko czuję się silniejsza i pewniejsza siebie.
Tylko jeszcze jedno: mąż wygrażał przed moją wyprowadzką, że wytoczy mi sprawę o znęcanie się nad jego szlachetną osobą:/. Niestety, mam trochę za uszami, bo jego zachowania i u mnie wywoływały agresję. Czy i jakie konsekwencje mogłabym ponieść? Czy to grozi odebraniem mi dziecka? Znajomi twierdzą, że każdemu dziecku życzyliby takiej matki jak ja, ale faktem jest, że zdarzyło mi się przyłożyć mężowi w plecy, albo go sprzeklinać na czym świat stoi - z bezsilnej wściekłości.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marta_po_trzydziestce



Dołączył: 19 Cze 2012
Posty: 57

PostWysłany: Pią Maj 24, 2013 16:31    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witajcie. Dawno mnie tu nie było.
Z moim mężem było kilka miesięcy spokoju. Oczywiście względnego i okupionego moim ustępowaniem dla świętego spokoju. Jednak ostatnio mąż znowu uskutecznia swoje "jazdy". Nawet mi się nie chce tego streszczać. Dość, że gdy dziś wspomniałam koledze z pracy o jednym wybryku - i to oględnie, w charakterze anegdotki, jaka to ze mnie temperamentna bestia, zrobił wielkie oczy, że mój mąż tak mógł się zachować. Przyznał mi rację, że na moim miejscu postąpiłby podobnie jak ja.
Nie mogę wciąż ustępować i udawać, że wszystko po mnie spływa.
Okupiłam ostatnie stresy rzutem choroby (zespół Sjogrena). Własny syn oznajmił mi: "mam matkę k...ę". To uświadamia mi, że powinnam się wyprowadzić.
No i w tym punkcie mam problem. Dochodzę do niego - i opadają mi ręce. Paraliżujący lęk przed zmianą. Jak sobie zorganizować przeprowadzkę? Jak ochronić dziecko przed traumą zmiany otoczenia? I tak dalej, i temu podobnie. Wiem, dobrzy ludzie pomogą, ale nawet to nie zmienia faktu, że przed tym radykalnym krokiem czuję irracjonalny lęk. Lęk, który przytrzymuje mnie w miejscu.
Jak sobie poradzić?

Czuję, że rozstanie, to najzdrowsze wyjście z sytuacji. Zyskam spokój, wyciszy się mój syn, którzy przy nas razem wyraźnie zaczyna sobie nami pogrywać (kpiny z mamy i pełne uwielbienia wyczekiwanie na reakcję tatusia). Chyba samotnie łatwiej wychowam go na porządnego człowieka niż z mężem, który wykorzystuje go przeciwko mnie.


Jak się, kurczę, wziąć w garść? Dość mam biadolenia i poczucia krzywdy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Nie Cze 02, 2013 17:05    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W przemocy nie ma dobrych dni ani na działania, anie na opuszczanie rąk...Rok temu pisałaś o swoich wątpliwościach, potem wróciłaś do dawnych zachowań i był - pozorny spokój - źle się z tym czułaś, potrzebowałaś porady, wzmocnienia swoich wątpliwości. Kolega potwierdził, zrozumiałaś wreszcie, ze przemoc to nie najlepsze środowisko do tego aby wychowywać dzieci, ale wciąż masz wątpliwości. Nikt nie zrobi za Ciebie żadnego kroku, nikt nie odejdzie, albo zostanie, nikt nie zagoi ran przeszłości, nikt nie zbuduje lepszej przeszłości i wreszcie nikt nie jest dobrym ojcem dla swego dziecka jeśli dyskredytuje, szkaluje, obraża jego matkę.

Odwagi...może być trudno, ciężko, czasami beznadziejnie, ale każde beznadziejnie jest lepsze niż to co teraz.
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Marta_po_trzydziestce



Dołączył: 19 Cze 2012
Posty: 57

PostWysłany: Pon Cze 03, 2013 12:46    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tak. Odwagi mi trzeba.
Boję się też szykanów męża, chociaż być może to tylko jego puste groźby. Boję się, że w razie jakiejś sprawy nie udowodnię, że jestem ofiarą, a wręcz przeciwnie - mąż wykorzysta moje wybuchy gniewu i frustracji przeciwko mnie. On znęca się perfidnie, po cichu.
Mogłabym wyliczać długo jego "numery", ale nie ma sensu użalanie się nad sobą. Chcę z tym coś zrobić. Inaczej zje mnie stres i to dosłownie. Sjogren, którego mi zdiagnozowano rok temu to choroba z autoagresji organizmu. Nie mam wątpliwości co do przyczyn.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group