Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

bagno
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ja44



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 1224

PostWysłany: Sob Lut 16, 2013 10:51    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witaj ewa373
czytam Twoje słowa i widzę bardzo mądrą i dzielną kobietę!

Też kiedyś miałam podobną sytuację odnośnie odwieszenia wyroku gdzie to sędzia przypierając mnie do muru kazała powiedzieć tak lub nie przy męzu....choć z czasem wyrok i tak został odwieszony, to tamtą sytuację mocno przeżyłam....rozumiem Cię doskonale. Czułam się podle, bo w majestacie prawa on wyszedl z sali z podniesioną głową, nadal pil, znęcał się..a ja tkwiłam w poczuciu beznadziei...
U psycholog też beczalam wiele razy i te chusteczki są jak najbardziej potrzebne:) Niestety z terapii nie zawsze wychodziłam podbudowana..swojego czasu miałam kontakt z pewnym psychologiem po którego spotkaniu, trzy dni nie umiałam dojsć do siebie co mnie jeszce mocniej zamknęło na mężczyzn... uważam że do psychologa trzeba zdobyć zaufanie, od 3 lat mam kontakt z młodą psycholog która zeznawala równeż w sądzie....


Serdecznie pozdrawiam
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
ewa373



Dołączył: 30 Sty 2013
Posty: 47

PostWysłany: Nie Lut 17, 2013 10:47    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ja44, dzieki za dobre słowo

do tej pory miałam do czynienia tylko z psychologami z racji usprawniania mojego syna. Słyszałam od nich tylko dobre i budujące słowa, pozytywne wzmocnienia.

Nigdy nie doprowadzono mnie do łez. Brałam też udział w terapii grupowej dla matek dzieci niepełnosprawnych i ta terapia polegała na miłym spędzaniu czasu, trochę było dyskusji ale na ogół fajnie się czułam w tej grupie.

A może tych dwóch problemów nie idzie pogodzić?Może nie idzie pogodzić terapii dla matki dziecka niepełnosprawnego z terapią dla ofiary przemocy domowej?

Ta psycholog , do której teraz chodzę gdy zaczęłam temat niepełnosprawności mojego syna "wróciła" mnie do tematu męża. A w związku z niepełnosprawnością syna tez mam "odchyłki " w psychice. Moi internetowi przyjaciele zwrócili mi uwagę na to ,ze nie daję przyzwolenia ani sobie ani dziecku na wyrażenie negatywnych emocji i odczuć. Swojemu dziecku nie daje przyzwolenia na to by było złe i niezadowolone w sytuacjach, w których powinno doświadczać takich emocji. Np. nie jestem w stanie krzyknąć na niego w momencie gdy ciśnie tym netbookiem o podłogę
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
ja44



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 1224

PostWysłany: Pon Lut 18, 2013 16:26    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Trzeba mieć ogrom sił mając pod stałą opieką niepełnosprawne dziecko i obok męża przemocowca....

Wspomniałaś coś wcześniej o terapii męża, ze chodzi...i tak mi się przypomniało jak to mój maż swojego czasu na nią chodził, a raczej udawal, by ostatecznie móc stwierdzić ze problem to mamy my, czyli ja i dzieci.Poza tym mając zaświadczenia od terapeuty, to super dowod w sądzie na to ze coś robi ze sobą i jak tylko mija zagrożenie sadowe, hulaj dusza....

Psycholog nie pochwali mnie za to ze nie wezwalam policji jak było zagrożenie...że nie zgłosiłam,nie dałam rady...ze uległam kolejnemu czarowi oznak poprawy.....nie powinien także skrytykować, mimo to uzyje słów typu" czego właściwie oczekuję od terapii" bądż" po co się spotykamy", a to już spowoduje poczucie niezrozumienia i zastanowienia się ...

Praca nad sobą bywa bolesna, łzy są elementem oczyszczania...powtórzę się ze niejednokrotnie dalam sobie upust łzom podczas sesjii terapeutycznej....nawet jak nie bylo w zasięgu tych słynnych chusteczek, to psycholog dała mi własną paczkę.

Ewa373 jesteś dzielna, bardzo dzielna, nie zadręczaj się tym wyrokiem, bo nawet jesli by mu go odwiesili to wątpliwe by poszedł siedzieć...

Pozdrawiam
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
ewa373



Dołączył: 30 Sty 2013
Posty: 47

PostWysłany: Czw Lut 21, 2013 8:59    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

a teraz rozważania czysto teoretyczne

Weźmy na to , ze przemocowiec się naprawia, że facet poszedł po rozum do głowy, przemyślał swoje dotychczasowe życie, korzysta z terapii i się naprawia. Czy ofiara przemocy , po tym wszystkim co przeszła i czego doświadczyła, może zacząć szanować takiego człowieka? Już nawet nie chodzi o wyrażanie uczuć ale o tym co będzie w człowieku, o myślenie raczej mi chodzi.

Mój wykazuje chęci ku jakieś tam naprawie, gdy wstaje rano rwie się do porządków, nawet w ciągu dnia robi sporo......Robi przede wszystkim moja robotę, czyli wyręcza mnie z moich obowiązków, tych które bardzo lubię. Między nami nadal nie ma rozmowy. A ja bardzo bym chciała, by taka rozmowa zaistniała, byśmy sobie nawzajem powiedzieli jakie są nasze oczekiwania względem drugiej osoby. Swoje napisałam mu jakiś miesiąc temu, ale on po przeczytaniu zgniótł kartkę i wyrzucił.

Z tego co ostatnio usłyszałam sprawa na prokuraturze nie została jeszcze umorzona.
Na razie zajmuję się swoimi sprawami niezwiązanymi w ogóle z nim, czyli pozyskiwaniem środków na leczenie i rehabilitacje syna i organizowaniem jego kształcenia w następnym etapie edukacyjnym. Męża obserwuję, nie robię sobie żadnych nadziei, facet musiałby wykonać przeogromną pracę nad sobą by mnie do siebie przekonać, choć nie wiem , czy to coś by dało.

Z szacunkiem jest tak, że wczoraj padło z zewnątrz takie sformułowanie , że chcąc być z nim powinnam go szanować. Padło to przy bardzo błahej sprawie, otóż on zmieniał karnisz w pokoju trzy miesiące temu i do tej pory nie usunął starego i wiszą dwa, jeden wyżej drugi niżej, sama nie dałam rady odkręcić, mogłabym nająć fachowca, ale nie będę rezykować, bo u mojego podejrzewają zespół Otella......czyli wiecie o co chodzi. Męża uprzedziłam,że będę informować gości o tym jak długo mamy taką wątpliwą ozdobę i robię to raczej żartem. A wczoraj usłyszałam(nie od niego), ze nie powinnam tak żartować, bo chcąc być z nim muszę go szanować. W domu oprócz tych nieszczęsnych karniszy mamy mnóstwo takich "kwiatków"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Czw Lut 21, 2013 10:03    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

On wiesza karnisze, wyrecza ciebie i rano rwie sie do pomocy..

ale brzydal nie jest majstrem perfekcyjnym.. nie zdjal starego karnisza..
a moze po prostu nie potrafil?
zapytałas go o to ? czy z gory zalozylas,ze maz to taka firma remontowa ze znakiem jakosci .
Tak nie jest. Panowie czesto najzwyczajniej nie potrafia, nie maja daru do majsterkowania, nie chce im sie identycznie jak czesto nam.
A zaburzency niezwykle czesto preferuja np odkurzanie, pomoc w kuchim, wynoszenie smieci ew zmienia zrowki, ale boze chron od mlotka srubokreta wiertarki..
itd..
Ty Ewa chyba muisz sobie zadac pytanie : czego ja chce?
co moge?
Pamietatj ze kiedy zostaniesz sama nie bedzie ci kto mial powiesic karnisza, , nie bedzie nikogo kto rano bedzie rwal sie do roboty itd.. zostaniesz sama, za wszystko bedziesz odpowiedzalna sama. A na pomoc dzieci no raczej bym nie liczyla. Dzieci nie sa od przejmowania obowiazkow ojca i bycia partnerami matki. .
Napisałas co by było gdyby zaburzeniec sie zmienil np pod wplywem terapi.?
pytanie z gatunku bez odpowiedzi.
On sie nie zmieni.
I albo ty dostosujesz sie do niego tj konkretnie do jego deficytow , zaakceptujesz te jego dobre strony np chec pomocy.. ale i te zle strony.. wybuchy zlosci agresji..zazdrosci albo powinnas sie z nim rozstac.
Jego nie zmienisz. Mozesz tylko zmienic siebie i swoj stosunek do niego. Nie pomoga kolejni psychologowie, terapeuci.. oni za ciebie nie podejma decyji . Tylko sama muisisz zdecydowac "czy godze na swojego meza takim jaki jest czy tez jestem pewna ze nie moge zyc dalej z człowiekiem ktory nie spelnia moich oczekiwan i odchodze"
Probujac zmienic jego, straszyc jego policja sadami z nadzieja ze sie przestraszy i zmieni,, itd.. walisz głowa w mur i głowe sobie rozbijesz ale jego nie zmienisz.

s wczoraj podszedl do mnie na ulicy moj byly..nie widzialam go ponad 2 lata.
Wiem,ze dostal w kosc od zycia stracil dobra prace znalazl baaaardzo zla.. i na smeiciowke.
Stracil wlasciwie wszystko, wspiera i poniekad utrzymuje go matka.
Myslam z e sie zmienil.ze cos w nim drgnelo.. . niestety. Te same chwyty manipulacyjne, tak samo formulowane klamstwa i niedopowiedzeni, ten sam szokujacy egocentryzm . Zalal mnie, zasypal swoimi zalami do zycia, i odgrazaniem sie ze on jeszcze zyciu pokaze.. ani pol slowem nie zapytal o syna, o mnie.. . W sumie nie wiem po co mnie zatrzymal .. mowil ze 20 min ale z tego co mowil ani ja sie niczego nie dowiedzialam ani nic istotnego nie wynikalo.. belkot..
Dzis widze i slysze ten belkot.. kiedys gdy bylam w takim punkcie jak ty dzies slyszalam to co chcialam uslyszec.. grozby zastraszanie i zaraz natychmiast obietnice , deklaracje szczescia.. wspolnego oczywiscie.. ktore dwaly zludzenie nadzieji. .
Podobnie jak TY bojac sie zostac sama lapalam sie tych zludzen nadzieji.. ale to nie moj rozum, nie realistyczna ocena sytuacji lapala te zludzenia ale moj strach.
dzis kiedy juz jestem sama i jakos sie udalo zyc bez niego.. sluchajac jego- jaskrawo widze i s słysze co on mowi. A mowi .. brednie. Nadal dokladnie wg takiego samego schematu jak dawniej. Nie zrozumial , nie nauczyl sie niczego o sobie.
Oni sie Ewa nie zmienioaja.
Albo go wezmiesz z calym jego dobrodziejstwem dobrego i zlego albo musisz odejsc. Trzeciego wyjscia nie ma. Trzecie wyjscie ktorego tak kurczowo i rozpaczliwie szukasz jest Twoim zludzeniem.. zludzeniem wynikajacym ze strachu przed zyciem samodzielnym, bez niego.
Wybor i decyzja jakich musisz dokonac sa niezwykle trudne . Lecz nikt ciebie w niej nie zastapi.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Czw Lut 21, 2013 10:26    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jesli takiej deyzji nie podejmiesz , tj albo nie zminis zswojego stosunku do niego i nie nauczysz sie zyc z jego zaburzeniami albo nie odejdziosz teraz..
przuyjda dni kiedy on juz nie bedzie chial pomagac, przeciwnie.. stanie szkodnikiem waszego zycia jak tuten zacznie je niszczyc od srdoka, stanie sie zlosliwy, wrogi.. jego zlosc i agresja stana sie bardzo uciazliwe..
Wtedy , tj na takim etapie rozpadu zwiazku latwiej jest podjac decyzje.. ale to juz jest TYlko jedna mozliwa decyzja.- decyzja o odejsciu od niego. Bo wtedy juz za pozno na zmiane siebie , na powrot do relacji takiej jaka jest bp teraz.m ba dialog, na porozumienie i komukacje chocby nawet w blachych sprawach. Na tym etapie koibieta odchodzi a wlasciwie juz wtedy ucieka nie dlatego z e podjela taka decyzje albo musi , bo juz nie ma wyjscia.
Niestey mnostwo kobiet dcyzduje sie buyc ze sprawca przemocy az do tego etapu. szkoda, bo placa za to ogromna cene. znacznie wyzsza niz odejscie w pore , kiedy rozmowa jest jeszcze mozliwa , kiedy mozliwe sa jakies ustalenia, zanim zacznie sie mordercza wojna.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Czw Lut 21, 2013 10:31    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jesli takiej decyzji nie podejmiesz , tj albo nie zmienisz swojego stosunku do niego i nie nauczysz sie zyc z jego zaburzeniami
albo nie odejdziosz teraz..
- przyjda dni kiedy on juz nie bedzie chcial pomagac, przeciwnie.. stanie szkodnikiem waszego zycia jak truten zacznie je niszczyc od srodka, stanie sie zlosliwy, wrogi.. jego zlosc i agresja stana sie bardzo uciazliwe..
Wtedy , tj na takim etapie rozpadu zwiazku latwiej jest podjac decyzje.. ale to juz jest TYlko jedna mozliwa decyzja.- decyzja o odejsciu od niego. Bo wtedy juz za pozno na zmiane siebie , na powrot do relacji takiej jaka jest np teraz.na dialog, na porozumienie i komukacje chocby nawet w blachych sprawach. Na tym etapie koibieta odchodzi a wlasciwie juz wtedy ucieka- nie dlatego z e podjela taka decyzje ale bo musi , bo juz nie ma wyjscia.
Niestety mnostwo kobiet dcyduje sie byc ze sprawca przemocy az do tego etapu. Przyczyna jest ich strach, Szkoda, bo placa za to ogromna cene. znacznie wyzsza niz gdyby odejszły w pore , tj kiedy rozmowa jest jeszcze mozliwa , kiedy mozliwe sa jakies ustalenia, zanim zacznie sie mordercza wojna.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
ewa373



Dołączył: 30 Sty 2013
Posty: 47

PostWysłany: Czw Lut 21, 2013 17:10    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie mam zamiaru nigdzie odchodzić , ani uciekać. To już próbowałam i nie widzę takiej możliwości. To on nie spełnia ogólnie przyjętych i akceptowalnych norm i to on musi wykonać pracę nad sobą by się zmienić bo inaczej to on a nie ja musi odejść. To nie ja broiłam tylko on.

co najwyżej mogę mu pomóc wzmacniając jego pozytywne zachowania

Prawdą jest to, że faceta do tej pory nikt nie "wychowywał", nie stawiałam mu granic i się rozzuchwalił, robił co chciał, uchodził za "opiekuna rodziny" a tak naprawdę był "chłopcem w krótkich spodenkach".

Byłam skupiona na usprawnianiu dziecka, z biegiem czasu nie miałam już siły i odwagi na zmiany, aż przelała się czara goryczy a ja obudziłam się z ręką w nocniku.

A może jednak mam jeszcze szansę na przeorganizowanie sił? W zasadzie od kilku miesięcy to ja a nie on zarządzam naszym budżetem(mam zasądzone alimenty, które przekraczają60% jego pensji), to ja nie on podejmuję teraz wszystkie ważne decyzje . I póki on się nie naprawi tak pozostanie.

Z ustaleń pewnego psychologa wiem , że zajmowałam najniższą pozycję w rodzinie..... ale teraz postanowiłam to zmienić to ja teraz będę rządzić, bo robię to z głową ......i nikt mną więcej pomiatać nie będzie
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marta 25



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 690

PostWysłany: Czw Lut 21, 2013 18:12    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

... aaa.. to takie buty.. .
Walcz wiec Wakirio o swoje szczescie.. przed Toba Nobel..
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
ki



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 103
Skąd: dolnośląskie

PostWysłany: Nie Lut 24, 2013 10:57    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Brawo Ewa373

Nikt nie zna lepiej własnego faceta niż kobieta która z nim żyje

A to że ktoś coś pisze jacy to faceci są to mogą pisać o kimś kogo znają i o własnych odczuciach bo by ocenić kogoś trzeba z nim żyć lub przeprowadzić co najmniej rozmowę

Tutaj są osoby które nie mają pojęcia o innej osobie a bardzo chętnie na samą wieść że jest to facet wsadziliby go do jednego worka z innymi padalcami i niegodziwcami i wyrzucili w przestrzeń kosmiczną z dala od ziemi

Ale te same osoby nie potrafiły naprawić swoich związków i dziś potrafią tylko syczeć nienawiścią i namawiać do amputacji związku.

Osobiście popieram wszystkich tych którzy próbują walczyć i naprawiać swój związek dla dobra siebie i dzieci.

Wiem nie każdy związek da sie naprawić ale warto spróbować dla tego choćby by dziecko miało fajny kochający dom a w nim mame i tate bo nikt niejest w stanie dziecku zastąpić mamy ani taty.
_________________
Pozory mylą, dowód nie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
bonifacy



Dołączył: 08 Wrz 2012
Posty: 108

PostWysłany: Nie Lut 24, 2013 13:58    Temat postu: bagno Odpowiedz z cytatem

Ki mowisz jak moja Mama,,muszisz too twoj maz ,dla dzieci dla rodziny ,dzieci musza miec ojca.Ja sluchalam Jej,Czterdziesci lat,Nie to nie Jej wina.Ale z moim mezem nie dalo sie,po prostu sie nie dalo.Nie umiem tak mardze i pieknie mowic,Dalej na samo wspomnienie lzy mi ciekna.i trzese sie.Dzieci mam juz duze ,samodzielne,ale....jakie im dziecinstwo ,,zgotowalam nie odchodzac wczesniej,Przeczytalam zaznania dzieci.Nie moge ,nie moge nawet o tm muslec.Trzeba walczyc o rodzine ale jak jest z kim......Marta ma racje .TO ona duzo mi pomogla.Pozbyc sie ciaglago strachui calkowitemu poczuciu winy.Ja dalej z tym walcze .ale jak czytam twoje slowa to znow czuje sie ,,WINNA,,
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
nika14



Dołączył: 17 Paź 2011
Posty: 146
Skąd: dolnosląskie

PostWysłany: Nie Lut 24, 2013 17:42    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Może napiszę tak nie do końca "w temacie", ale słowa Boni dotknęły również mnie i mojego poczucia winy.
Boni, ja również ciągnęłam to wszystko dla "dobra"- rodziny, dzieci. Wytrwale naprawiałam jego , nie widząc jakichkolwiek stałych rezultatów. Dzieci dorosły , pouciekały, tak, doslownie pouciekały.
Przytoczę tutaj urywki listu,który napisał ponad dwudziestoletni syn do ojca, czyli do mojego męża. To będzie oryginalna pisownia:

"W głębi serca nadal się Ciebie boję. Boję się Twojego pasa, który przez cale życie wisiał mi nad głową.
Wychodząc z tego domu powiedziałem sobie że nigdy tutaj nie wrócę.
Obiecałem to sobie odkąd zacząłem myśleć. Milion razy powtarzałem sobie będąc dzieckiem,że jak będę miał 18 lat, to się wyprowadzę. Kiedy przyszedł czas i mogłem to zrobić to "to" zrobiłem.
Chce prowadzić spokojne życie. Nie wiesz co teraz czuję, w sumie to nie czuję byś dużo o mnie wiedział.
Może Ci się wydaje,że nie pamiętam, ale tak nie jest. Ile razy nie potrafiłem przełamać się z Tobą opłatkiem ( 'ojcze"-skoro to czytasz).
Ile razy ukrywałem się u babci, cioci,u kolegów i wszędzie tam gdzie nie mogłeś mnie złapać ?
Może nie pamiętasz- ale ja pamiętam. I pomimo wszystko, że minęło tyle czasu, to "to" wszystko żyje we mnie, zmienia moją psychikę i podejście do świata.
Pewnych rzeczy po prostu nie jestem w stanie Ci wybaczyć.
Pewnych słów nie da się cofnąć a zwłaszcza tych, które wryły się w głowę dziecka...
Nigdy nie nauczyłeś mnie rozmawiać ze sobą i dlatego to tu piszę, bo nie potrafię Ci tego powiedzieć prosto w oczy.
Boję się Twojej twarzy jak 11 letni gnojek."

To nie jest cały list, ale mną strasznie wstrząsnął. Zrozumiałam, że nie odchodząc od tego człowieka zafundowałam dzieciom takie dzieciństwo.
.












"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
nika14



Dołączył: 17 Paź 2011
Posty: 146
Skąd: dolnosląskie

PostWysłany: Nie Lut 24, 2013 18:13    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

usuwam wpis -poszedł 2 razy ten sam

Ostatnio zmieniony przez nika14 dnia Pon Lut 25, 2013 17:43, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
ki



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 103
Skąd: dolnośląskie

PostWysłany: Nie Lut 24, 2013 19:30    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie każdy pacjen z nowotworem to wyrok nie każdy związek z poważnymi problemami podlega destrukcji

Uważam że do oceny związku i tego czy dany związek podlega tylko amputacji ze względu na dobro wszystkich potrzebna jest obiektywna ocena kogoś bezstronnego bez skażenia własnymi porażkami i przeżyciami kogoś kto się tym specjalizuje i rozmawia a raczej zna dwie strony bez przesady na odległość nie da sie zdiagnozować przypadku tego beznadziejnego i tego z szansami do naprawy .


Pozdrawiam Ki
_________________
Pozory mylą, dowód nie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
ewa373



Dołączył: 30 Sty 2013
Posty: 47

PostWysłany: Pon Lut 25, 2013 8:32    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ki, wiesz co? Ja go do końca nie znam , ja nie znam faceta z którym mieszkałam pod wspólnym dachem przez 20 lat.

Prowadziliśmy w zasadzie osobne życia, ja byłam bezgranicznie pochłonięta usprawnianiem swojego dziecka a on chodził swoimi drogami, w zasadzie rzadko bywał w domu, wracał wieczorem i szedł spać. No oczywiście zanim poszedł spać odstawiał mniejszy lub większy "cyrk". Też mam wyrzuty sumienia, że dawałam przyzwolenie na jego zachowania, ze nic z tym nie robiłam przez szereg lat, że dzieci na to się patrzyły , mogłabym się tu usprawiedliwiać, ale po co? co to zmieni?

Moje drugie (zdrowe) dziecko też ma zrytą psychikę, ale zupełnie w inną stronę niż dziecko niki14, bo agresja jej ojca nigdy w zasadzie nie była skierowana do naszych latorośli. Głupio mi się przyznać, ale zajmowałam najniższą pozycję w naszym domu. Sama na to pozwoliłam.


Ja naszego związku wcześniej nie naprawiałam......bo nie wiedziałam jak....nie miałam siły i odwagi....nie miałam sensownej pomocy z zewnątrz.....Związek naprawiam dopiero od roku , zrobiłam wszystko co można było zrobić.....facet wcześniej pił codziennie, o ile oczywiście nie szedł do pracy.....teraz czasem łyknie, ale to jest bardzo rzadko w porównaniu do stanu poprzedniego.....W ciągu ostatniego roku schudł z 30kg, więc raczej widać, że bierze sobie to też do głowy.

Gdybym miała możliwość odejścia, odeszłabym bez wahania, dałabym sobie spokój z naprawianiem człowieka, do którego nic nie czuję. Autentycznie ja do niego nic nie czuję, jest mi obojętny, dawno temu była miłość, potem nienawiść, a teraz on mi jest obojętny. Nawet wolę gdy go nie ma w domu. Ale nie mam szans na odejście, rady, które mi powyżej udzielaliście są z kosmosu. Nie obraźcie się, ale one faktycznie są niewykonalne w moim przypadku. Naszym przypadkiem zajmują się fachowcy, dzięki nim dobrze wiem na czym stoję. Mogłam facetowi "zafundować"zakaz zbliżania, ale w efekcie tego poszedł by siedzieć i wymiękłam........sprawę na prokuraturze umorzono i teraz rozglądam się w nowej sytuacji, ale na razie raczej obserwuję niż układam plany. Jedno jest pewne, nie pozwolę by mnie krzywdził, znieważał i pomiatał mną. To ja teraz będę rządzić w naszym związku. On musi mi pomóc ciągnąć wózek, który zafundował nam los. Przypominam ,że mam bardzo chore dziecko

A jeszcze o naszym związku......widziało nas już kilku specjalistów, padło pytanie jakim cudem my się poznaliśmy, jakim cudem my jesteśmy ze sobą 20 lat, stanowimy dwa przeciwne bieguny......W sumie sama nie wiem jakim cudem. Nasza znajomość na początku była listowna, pisaliśmy do siebie listy, on był w wojsku i pewnie się nudził, ja odpisywałam......no bo lubię pisać........napisaliśmy do siebie 40 listów......nasze listy leżą gdzieś na dnie szafy.Potem się zaczęliśmy spotykać.....i tak wyszło, że wzięliśmy ślub,ślub kościelny plus huczne weselisko . Potem przez dwa lata nadal nie mieszkaliśmy ze sobą, bo on pracował w delegacji, przyjeżdżał tylko na weekend. W tym czasie urodziła się nasza córka i ja ją sama do roku wychowywałam. Oboje byliśmy młodzi, ja głupia i łatwowierna on podatny na nałóg. Gdy zamieszkaliśmy razem, zaszłam w ciążę z drugim dzieckiem a on po kilku miesiącach sielanki pokazał na co go stać.....


Jedno jest pewne, pomogę mu sięgnąć dna, tak by miał szansę się odbić....a może już to zrobiłam......na pewno nie kieruję się miłością, bo on tą miłość dawno zniszczył opowiadając jak mi będzie gardło podrzynał a ja jak wtedy będę charczeć. Czasem myślę ,ze ja donoszę na niego tylko po to by się na nim mścić, bo on tak to odbiera......donoszę na niego wszędzie gdzie się da, do kuratorek , do jego terapeutów.....nic nie ukrywam.....i nie robię tego z miłości.......ja się mszczę. W sumie efekt ten sam. Ale zemsta jest słodka.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group