Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie dostałam szansy :(
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
paran77



Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 46
Skąd: warszawa

PostWysłany: Pon Lut 15, 2010 1:27    Temat postu: Nie dostałam szansy :( Odpowiedz z cytatem

Witam...
Jestem zła, byłam zła? Nie wiem...Byłam ordynarna dla dzieci, męża... Dostałam "w twarz"- mąż mnie zostawił. gdy zasygnalizował, że odejdzie- obiecalam, ze się zmienię. Codziennie chodziłam na kolanach, przestałam mówić tak,jak mówiłam:( wydawalo mi się, ze jest ok, dostosowałam sie do wszystkich jego warunków- przestałam prosić, zebyśmy zamieszkali osobno (bez teściów, odwiedzałam psychologów, czekam na ter. indywidualną), pzrestalam płakać... niby było dobrze- po długim traktowaniu mnie jak trędowatą, maż zaczął być znów moim mężem, żyliśmy normalnie. Świadomość, ze byłam nagrywana, że notowano moje zachowania (mąż i teściowie) co jakiś czas wracała, ale strach byl rownie duż, jak to, ze miałam nadzieję, ze zostaniemy jednak rodziną.
Życie toczyło się normalnie, lecz równolegle do niego post. rozwodowe. Mam wrazenie, ze tesciowa, pomogła meżowi mnie znienawidzić. Raz przytulał, sprawiał, ze czulam sie spokojniej, innym razem mówił, że ne nawidzi, nie kocha, nigdy nie kochał...
Na prawdę się zmieiłam- każdego dnia uświadamiam sobie, że to co robiłam bylo ohydne, staram się mówic o tym. Nie pamiętam ile razy ich przepraszałam:(
Mimo wszystko sprawa rozw. odbyła się...Sąd oddalił pozew męża ponieważ prawnik opisujac w nim pewne sytuacje przemawiał słowami matki mojego mężczyzny- tylko źle, źle, źle...Do dnia rozprawy normalnie zylismy (włącznie z tym, ze spaliśmy razem, przytulalismy się, wspierali) i w zwiazku z tym TAK się skończyło (oddalono). Teściowa nie został dopuszczona do głosu (jako swiadek), nie odebrali mi dziecka (mamy jedno wspólne- 1 rok 8 m-c)... Wnioskowałm o oddalenie bo chciałam walczyć o meża o związek (dalej chcę)...
W ten weekend się wyprowadziłam z domu moich teściów- po niedawno poniesionej klęsce. Byłam traktowana przez nich i męża jak najgorszy wróg- przestepca (cały czas grozili mi sprawą karna- art 207 kk), złodziej (np pochowane klucze). Musiałam sie wyniesć- czułam się jak intruz: mimo, ze mąż miał jeszcze przejawy jakiś uczuć (przytulał, całował, mówił "życie przed nami...") i tak mówił, żee w końcu do rozwodu dojdzie... Teraz się odciał, znów czuję się jak śmieć...
Nie chcę robić z siebie ofiary, ale tak mi żle... Tak smutno... Nie rozumiem: CZEMU NIE DOSTAŁAM SZANSY???
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
mgrabas



Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1516

PostWysłany: Pon Lut 15, 2010 2:33    Temat postu: Re: Nie dostałam szansy :( Odpowiedz z cytatem

paran77 napisał:
Witam...
Jestem zła, byłam zła? Nie wiem...Byłam ordynarna dla dzieci, męża... Dostałam "w twarz"- mąż mnie zostawił. gdy zasygnalizował, że odejdzie- obiecalam, ze się zmienię. Codziennie chodziłam na kolanach, przestałam mówić tak,jak mówiłam:( wydawalo mi się, ze jest ok, dostosowałam sie do wszystkich jego warunków- przestałam prosić, zebyśmy zamieszkali osobno (bez teściów, odwiedzałam psychologów, czekam na ter. indywidualną), pzrestalam płakać... niby było dobrze- po długim traktowaniu mnie jak trędowatą, maż zaczął być znów moim mężem, żyliśmy normalnie. Świadomość, ze byłam nagrywana, że notowano moje zachowania (mąż i teściowie) co jakiś czas wracała, ale strach byl rownie duż, jak to, ze miałam nadzieję, ze zostaniemy jednak rodziną.
Życie toczyło się normalnie, lecz równolegle do niego post. rozwodowe. Mam wrazenie, ze tesciowa, pomogła meżowi mnie znienawidzić. Raz przytulał, sprawiał, ze czulam sie spokojniej, innym razem mówił, że ne nawidzi, nie kocha, nigdy nie kochał...
Na prawdę się zmieiłam- każdego dnia uświadamiam sobie, że to co robiłam bylo ohydne, staram się mówic o tym. Nie pamiętam ile razy ich przepraszałam:(
Mimo wszystko sprawa rozw. odbyła się...Sąd oddalił pozew męża ponieważ prawnik opisujac w nim pewne sytuacje przemawiał słowami matki mojego mężczyzny- tylko źle, źle, źle...Do dnia rozprawy normalnie zylismy (włącznie z tym, ze spaliśmy razem, przytulalismy się, wspierali) i w zwiazku z tym TAK się skończyło (oddalono). Teściowa nie został dopuszczona do głosu (jako swiadek), nie odebrali mi dziecka (mamy jedno wspólne- 1 rok 8 m-c)... Wnioskowałm o oddalenie bo chciałam walczyć o meża o związek (dalej chcę)...
W ten weekend się wyprowadziłam z domu moich teściów- po niedawno poniesionej klęsce. Byłam traktowana przez nich i męża jak najgorszy wróg- przestepca (cały czas grozili mi sprawą karna- art 207 kk), złodziej (np pochowane klucze). Musiałam sie wyniesć- czułam się jak intruz: mimo, ze mąż miał jeszcze przejawy jakiś uczuć (przytulał, całował, mówił "życie przed nami...") i tak mówił, żee w końcu do rozwodu dojdzie... Teraz się odciał, znów czuję się jak śmieć...
Nie chcę robić z siebie ofiary, ale tak mi żle... Tak smutno... Nie rozumiem: CZEMU NIE DOSTAŁAM SZANSY???

wciąż macie szansę, obydwoje
jednak do istotnej zmiany systuacji potrzebna jest zmiana środowiska, mam na myśli wyzwolenie się małżeństwa z pod wpływu rodziców oraz gruntowna zmiana Waszych wzajemnych relacji i relacji z samym sobą, a do tego konieczna jest świadomość i przepracowanie tego, co niszczy na to co buduje
_________________
Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
paran77



Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 46
Skąd: warszawa

PostWysłany: Pon Lut 15, 2010 7:33    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

My szansy już nie mamy facet, którego kocham mnie nie nawidzi...Nie chciał mnie nigdy, powiedział to.
Jestem inna, bede coraz lepsza, mam zadanie, którebędę wypełniać do końca życia, ale sama Sad Tak za nim tesknię a on? zachowuje się jakby było go "dwóch", coraz częściej jest taki inny- zły, cyniczny, obcy... Ten dobry i kochany, ten który dawał mi nadzieję znika Sad
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
mgrabas



Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1516

PostWysłany: Pon Lut 15, 2010 10:36    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

paran77 napisał:
My szansy już nie mamy facet, którego kocham mnie nie nawidzi...Nie chciał mnie nigdy, powiedział to.
Jestem inna, bede coraz lepsza, mam zadanie, którebędę wypełniać do końca życia, ale sama Sad Tak za nim tesknię a on? zachowuje się jakby było go "dwóch", coraz częściej jest taki inny- zły, cyniczny, obcy... Ten dobry i kochany, ten który dawał mi nadzieję znika Sad

trzeba oddzielić uczucia od świadomych decyzji i trwania w tym co słuszne, uczucia ze swej natury są zmienne, budować trzeba na tym co jest stałe, czyli na dojrzałości, odpowiedzialności i mądrości wynikającej z wiedzy i doświadczenia swojego i innych
wpływ rodziców najczęściej dla małżeństw dzieci jest destrukcyjny, podobnie jak mieszkanie z rodzicami, ale niektórym wygodniej jest uciekać od odpowiedzialności, wtedy trzeba wziąć odpowiedzialność na siebie i schować do kieszeni uczucia
takie jest moje zdanie
_________________
Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
paran77



Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 46
Skąd: warszawa

PostWysłany: Pon Lut 15, 2010 13:45    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

jak życ, radzic sobie??? zostałam sama Sad
naważyłam piwa, to muszę je teraz wypić. Najbardziej boli to, ze obiecałam, dałam słowo honoru, dotrzymuję obietnicy. Bycie spokojną nie stanowi żadnego problemu, bardzo chcę, muszę...
Słowo dałam, ukorzyłam się jak nigdy a i tak wylądowalam na śmietniku Sad Mam wrażenie, że to była tylko wymówka, takie coś na zasadzie: "nie lubię Cię, bo nie dałas cukierka. Jak juz poleciałam z cukierkiem w garści- okazało się, że i tak xle, bo miał być czekoladowy...jak się znalazł czekoladowy, to i tak źle- bo nie taka czekolada..."
czuję się taka pusta...wiem, ze źle robiłam, mam ogromne poczucie winy...nie chciałam o tym zapominać, tylko dostac szansę. Za bardzo upokarzałam się przed nimi..i tylko słyszałam: płacz, masz się tak czuc! przestępco! nagrania, notatki...prawnik...i tylko ja...
Faktycznie- miałam żal do wszystkich o wszystko. Żyłam nadzieją, ze się z tamtąd wyniesiemy, że tesciowa przestanie w końcu mieszać w naszym życiu. Po kolei tylko obiecywali- pokój, piwnicę, rozbudowę...poza tym, był jeszcze jeden problem- nasz Synek nie spał... prawie rok nie spał w nocy a ja pracowałam, było mi ciężko jak nie wiem co... gdy "sie zaczęło" byłam zupełnie sama. Mój K. był mi jedyną bliską osobą...
Szukam wytłumaczenia chyba...Przepraszam... Po prostu szukam...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
mgrabas



Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1516

PostWysłany: Pon Lut 15, 2010 15:54    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

zadręczanie się nie ma sensu, trzeba starać się z kazdej sytuacji wyciągać wnioski i podejmować kolejne decyzje i wybory, jakie samo życie niesie
głowa do góry, nawet najmniejsze dobro liczy się i ma sens
jest wiele osób w podobnie trudnej sytuacji, dobrze że dzielisz się swoimi problemami, a nie dusisz ich sobie
jest wielu życzliwych osób, które Ci dobrze życzą
Smile
_________________
Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
paran77



Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 46
Skąd: warszawa

PostWysłany: Pon Lut 15, 2010 17:14    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ale jak to ciężko...boli jak cholera Sad i jeszcze inna sprawa (nie chce wyjsć na materialistkę, ale to zwykła matematyka): nie mam gdzie pójść, pracuję, zarabiam nięwiele- akurat starczy na opłaty... naeresztę skąd? K. co prawda obiecał pomoc, ale obiecał rownież być tu z nami często... Tylko czy na słowach moge polegać??? C zy skoro on nie zaufał mojemu słowu, czy nie na podstawie wartości swojego? Nie wiem, mam w glowie totalny bałagan Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad
Jedno jest pewne: słowo dałam nie tylko jemu, dzieciom i sobie też. I dotrzymam go. Póki co jest ok, ale na wszelki wypadek wpisałam się na terapię indywidualną...ale to tak długo się czeka. Choć z drugiej strony- na pewno nie zapomnę jak byłam. W końcu to zaważyło o moim obecnym ... "statusie"... i czy jutro, czy za pół roku warto bedzie o tym porozmawiać, potrzebuję tego.
Na razie siedzę i użalam sie nad sobą Crying or Very sad tupię w miejscu, brakuje mi drogowskazu, nie wiem w którą stronę ruszyć... Ta, którą bym chciała się udać niestety chyba juz na dobre będzie dla mnie nieosiągalna Sad
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
paran77



Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 46
Skąd: warszawa

PostWysłany: Pon Lut 15, 2010 17:15    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ale jak to ciężko...boli jak cholera Sad i jeszcze inna sprawa (nie chce wyjsć na materialistkę, ale to zwykła matematyka): nie mam gdzie pójść, pracuję, zarabiam nięwiele- akurat starczy na opłaty... naeresztę skąd? K. co prawda obiecał pomoc, ale obiecał rownież być tu z nami często... Tylko czy na słowach moge polegać??? C zy skoro on nie zaufał mojemu słowu, czy nie na podstawie wartości swojego? Nie wiem, mam w glowie totalny bałagan Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad
Jedno jest pewne: słowo dałam nie tylko jemu, dzieciom i sobie też. I dotrzymam go. Póki co jest ok, ale na wszelki wypadek wpisałam się na terapię indywidualną...ale to tak długo się czeka. Choć z drugiej strony- na pewno nie zapomnę jak byłam. W końcu to zaważyło o moim obecnym ... "statusie"... i czy jutro, czy za pół roku warto bedzie o tym porozmawiać, potrzebuję tego.
Na razie siedzę i użalam sie nad sobą Crying or Very sad tupię w miejscu, brakuje mi drogowskazu, nie wiem w którą stronę ruszyć... Ta, którą bym chciała się udać niestety chyba juz na dobre będzie dla mnie nieosiągalna Sad
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
mgrabas



Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1516

PostWysłany: Pon Lut 15, 2010 17:20    Temat postu: spokojnie Odpowiedz z cytatem

zamiast programować się negatywnie w kierunku niepowodzeń, proponuję skupić się na tworzeniu dobra dla ludzi wokół, niech to będzie uśmiech, zainteresowanie samopoczuciem drugiego człowieka, dzielenie się sobą, wysłuchanie czym żyje człowiek obok, a w swoim czasie wszystko ułoży się w spójną całość i nie tylko pozbierasz się, ale nauczysz tego Dzieci Smile
_________________
Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
NIKOLA2006



Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 991
Skąd: mazowieckie

PostWysłany: Pon Lut 15, 2010 23:09    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jesli z góry zakładasz że cos jest nieosiągalne skazujesz się na upadek ponowny....
Co cie boli? Bo ja tu widzę że boli cię to że spodziewałaś się po prostu czegoś innego niż pokazuje rzeczywistość.... czyli twoje oczekiwania się nie spełniły...... czy to znaczy że ma cię to boleć?
Nie ma czegos takiego jak porażka- sa nieoczekiwane efekty naszych działań i zamiast teraz użalac się nad sobą głaszcząc po główce .... poszukaj odpowiedzi na pytanie "JAK" Jak mam zrobić aby osiągnąć to czego chcę? Jak mam zrobic aby było dobrze?
Szukaj rozwiązań i nie trać czasu na użalanie się.......zastąp rozczarowanie ciekawością..... co moge zrobić jeszcze? w jaki sposób? Pozostaw przeszłość za sobą... to było... dzisiaj masz jedynie konsekwencje..... Ale żyjesz Tu i teraz i w tym momencie tworzysz swoją rzeczywistość....
Jaka chcesz być? Jaka jestes naprawdę? Jak chcesz możesz mi na to odpowiedzieć i w odpowiedzi proszę, nie wrzucaj mi standardów pt " jestem zła bo ktos tak twierdzi"
Zajrzyj w głąb siebie:)

Pozdrawiam -Ola
_________________
Cokolwiek robisz czyń roztropnie i przewiduj skutki
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
paran77



Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 46
Skąd: warszawa

PostWysłany: Wto Lut 16, 2010 0:03    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jaka jestem?
*Jaką mnie widzieli, widzą... zacznę od tej strony: złą, paskudną, rozsierdzoną babą, która nie potrafiąc podporządkowac się tesciowej naraziła się całej rodzinie. Nie pozwalałam sie obsługiwać, nie pozwoliłam wieszac mojego prania- bo nie, to u bylo upokarzajace- jestem zdrowa, byłam zdrowa a ona obsługiwała mnie jak inwalidkę. Mało tego, późnej opowieści "ale mam z nimi roboty...". Próbowałam tłumaczyć, prosić... na nic, zawsze było coś na co trzeba było zwrócić uwagę. Usprawiedliwiam się teraz, ale same z siebie pewne rzeczy się nie dzieją...Mój mąż zwsze się jej bał i nie potrafił stanąć w mojej obronie Sad wygrała
*Jaka się widzę? silna jestem, pewnie dzięki dzieciakom, bywało już tak, że w tej całej "nagonce" ledwo wstawałam z czworaków...staram się jak moge byc sobą... staram się byc konsekwentna. Przez to ostatnie straciłam, bo zamiast przyjać do wiadomości, że mąż mnie nie chce (czy tam tesciowa nie chce), do samego końca, do samej wyprowadzki z oslim uporem zatrzymywałam przy sobie nadzieję, że będzie jeszcze dobrze.
Napisałam, ze tupie w miejscu, brak mi pomysłów, eksperymentowanie z dwójka dzieci byłoby trochę ekstremalne...
Tworzę rzeczywistośc...Tylko, że odpadł kawałek mnie i jest ona delikatnie mówiąc zdekompletowana. Póki sie nie zregeneruję, bedzi mi bardzo, bardzo ciężko...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
NIKOLA2006



Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 991
Skąd: mazowieckie

PostWysłany: Wto Lut 16, 2010 0:22    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dawaj cała prawdę..... wywal to tu teraz.... dozujesz info i nie mówisz wszystkiego.... chodź... daj to wszystko...
_________________
Cokolwiek robisz czyń roztropnie i przewiduj skutki
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
maras
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 28 Maj 2006
Posty: 3871
Skąd: Gdynia/Warszawa

PostWysłany: Wto Lut 16, 2010 0:22    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witaj paran77

Załóżmy na początek To jak Cię widzą tego nie ma. To jest daleko do Ciebie ledwo to widać. Ty jesteś kierowcą swojego życia a nie inni. To co oni sobie mówią jest dla ciebie od tej chwili szare i oddalone spowite mgłą. Ty i Dzieci jesteście najważniejszy czy takie założenie jest fair ?

Piszesz że jesteś silna to prawda. Dodam jeszcze odważna. Odwagę jest napisanie tutaj na łamach forum. Do tego często trzeba wiele sił.

Jesteś sobą bez starania. To jest pewne. Jesteś niepowtarzalną osobą. Każdy z nas jest inny i na swój sposób wyjątkowy. Ty jeseś wyjątkowa nie wiedziałaś tego? to już wiesz.

Odnośnie znalezienia pomysłów na to jak może być inaczej, lepiej masz możliwość tutaj na forum także jestem dostępny na pw tego forum.

Skąd wiesz że będzie Ci bardzo cieżko ...ktoś Ci to powiedział.. kto.. jeśli Ty sama tak myślisz i mówisz to się z Tobą niezgodzę. W tej kwestii także z chęcią porozmawiam z Tobą na pw jeśli bedziesz chciała.
_________________
-----------------------------------------------------
G. E. d/s P.P.R
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
paran77



Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 46
Skąd: warszawa

PostWysłany: Wto Lut 16, 2010 14:53    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

NIKOLA2006 dozuje informacje ponieważ to ,co się wydarzyło jest nie do opisania w kilku zdaniach...
Maras dzięki...obiema rękami podpisuję sie pod tym co powiedziałeś : DZIECIAKI NAJAWAZNIEJSZE Smile
Z tym jak mnie widzą już się pogodziłam (jakbym miała inne wyjście Confused ). sama sobie na to zapracowałam- nie mogłam przewidzieć, że tylko to (ta gorsza Anka) będzie brane pod uwagę przy wszelkich próbach wykonania "stystyk" dotyczących mojej osoby. Do tej pory słyszę, że cała jestem zła, że jestem przestępcą. Wywróciłam się "na lewą stronę" chcąc wszystko naprawić, a zamiast lepiej sytuacja z dnia na dzień się pogarszała. Mąż, mimo, że nigdy go nie oszukałam i nie zrobiłam NIC przeciwko niemu traktuje mnie jak najgorszego wroga. Mam wrażenie, że obawia się z mojej strony zachowań, które oni wobec mnie przejawiali (nagrywanie, spiskowanie)... nawet wczoraj powiedział, że boi sie przychodzić do mnie i do dzieci, zebym go o coś nie pomówiła Sad
Nie rozumiem skąd ten brak zaufania...jakiegokolwiek Sad Wiem, ze dużą rolę odgrywa "mamusia", wiedziałam, że "nas" wykończy. I jeszcze Mały... Ona szczyciła sie tym, ze zapłaciła 5000 prawnikowi i na pewno uda im sie mi go odebrać...naogląda się seriali typu "Sędzia Anna Maria Wesołowska" i wymyśla niestworzone rzeczy...

Przeżyłam kilkumiesieczny horror, walka zakończona niepowiedzeniem: ciagła obawa o to jakie znów zarzuty usłyszę. Nienawiść męża przeplatana zachowaniami dającymi nadzieję...Spiskowanie (ich) za zamkniętymi drzwiami, szepty, przekazywanie ukradkiem kartek w mojej obecności... nastawianie przeciwko mnie całej rodziny...NAGONKA...
Żle zrobiłam, ze przez kilka m-cy nikomu nic nie mówiłam, jak w pracy widzieli czasem czerwone oczy, to mówiłam, że jestem uczulona na nowy tusz do rzęs.
Mąż w tym czasie wyżalał sie u siebie na potęgę-robił z siebie ofiarę. Ja nie miałam prawa czuć się źle, płakać...słyszałam wtedy, że "dobrze mi tak", że mam sie tak czuć, bo narobiłam im krzywd Sad
Nie rozumiał, że ja jestem sama i to tez boli. Ja sama- ich kilkoro...i jeszcze ten prawnik...
Ale póki co jestem, ciągne ten wózek i muszę tak przetrwać...
"Matematyka"- spędza mi sen z powiek
Boję się, że niebawem rozpoczną kolejną walkę- o dziecko Sad
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
MMS



Dołączył: 22 Sie 2009
Posty: 179

PostWysłany: Wto Lut 16, 2010 17:01    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Powiem Ci jak wygląda to z drugiej strony. Ja miałam męża, który właśnie przybrał pozę jaką , wydaje mi się, Ty przybrałas w swoim małżeństwie. Potem mnie pprzepraszał (jak zdecydowałam się odejść), ale po latach zebrało się we mnie tyle żalu, że nie potrafiłam wspierać się nadzieją i wspomnieniem dobrych chwil - które przecież też były. We mnie dominowały wspomnienia chwil, kiedy był ordynarny, złośliwy, czepiał się wszystkiego. Z czasem zaczęłam bardziej pamiętać też te dobre chwile. Wiesz - myśle czasami, że gdyby po mojej decyzji zachowywał się inaczej (bo oprócz tego, że z dwa razy przeprosił) przybrał pozę obrażonego, urażonego i jeszcze bardziej złośliwego, może chciałabym dać mu szansę. Ale po prostu swoim zachowaniem utwierdzał mnie w tym, że gdybym nie odeszła, zamęczyłabym się. obcy ludzie mówią mi, ze po rozwodzie bardzo pozytywnie się zmienił i przestał być dla nich opryskliwy, nie wybucha już, nie krzyczy na innych. Niestety - ja tego nie odczułam - miał tylko takie chwilowe oleśnienie. Myślę sobie, że może jeśli mąż zobaczy, że jest szansa na spokojny dom, na to że rzeczywście się zmienisz, da Ci szansę. Ale tu nie chodzi o tydzień próby. Ja potrzebowałam z pół roku po decyzji o rozwodzie, by patrzeć na nasz związek mniej emocjonalnie i nie karmić się wyłącznie żalem.
Moim zdaniem mieliście wyjątkowo złą sytuację. Mieszkanie z teściami to najgorszy wariant z możliwych. Zakładam, że wyzwalało to wiele złych emocji.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group