 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
jamama
Dołączył: 31 Mar 2009 Posty: 72
|
Wysłany: Pon Cze 29, 2009 22:40 Temat postu: |
|
|
Wiem co chcesz usłyszeć, co przeczytać na tym forum
- że on się zmieni
-juz nigdy cię nie skrzywdzi
-że bedziecie żyli długo i szczęśliwie
I powiem ci że on bardzo chce się zmienić, i że on cię kocha ale nie szanuje. Ale czy on da rade się zmienić na to pytanie może ci tylko Bóg odpowiedzieć. A ty Neli jesli chcesz dać mu szanse pierwszą czy setną to mu ją daj,ale powiedz stanowczo NIE!
Zadbaj o siebie, zrób coś dla siebie, rób i mów to na co masz ochote, nie ustępuj, nie mysl że prowokujesz . Bądz sobą, nie możesz uważać na każde słowo, gest czy czyn aby czasem go nie zdenerwować.
I jesli nie wzbudzisz jego agresji to super,alezazwyczaj kiedy mówimy Nie to diabeł ze sprawcy wychodzi. Prędzej czy później sama się przekonasz czy takie życie ci odpowiada |
|
Powrót do góry |
|
 |
kulerzynka Wolontariusz NL

Dołączył: 21 Lip 2008 Posty: 1553 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon Cze 29, 2009 22:46 Temat postu: |
|
|
Cytat: | I chciałabym dodać, choć to głupie strasznie, że czuję się skrzywdzona. |
nie jest wcale głupie, większość z nas przechodziła i przechodzi przez to w dalszym ciągu co ty...
trudno jest uwierzyć w to że nam sie dzieje krzywda...dopóki nam nie zabraknie sił podnieść w geście obronnym ręki przed ciosem uderzającym prosto w serce.... i wtedy albo giniemy, albo zaczynamy uwalniać się od krzywdy
ja twojemu mężowi nie wierzę,
a w nim widzę sprawcę a w Tobie ofiarę
to jest niemożliwe żeby psycholog mu cos takiego powiedział
Neli- niemożliwe
powiedział to po to żebyś się od niego "odczepiła"
i wie że teraz nie możesz go dalej namawiać bo wie że się boisz, boisz się bo go oskarżasz w tym momencie o to że ciebie kłamie
błędne koło....
przemoc jest taka sama
prawdopodobieństwo jest jeszcze wieksze skoro sam tej przemocy doświadczał i został nią wychowany
on nie umie inaczej sobie radzić z emocjami NELI jak TYLKO Agresją
on nie zna tej alternatywy jaką może mu dać terapia
zapytaj się go co zrobi , jak znowu sie nie będzie mógł opanować?
jak mu wtedy walnięcie w ścianę nie wystarczy?
jak ty będziesz bliżej niz ta ściana...
poczytaj...
http://www.forum.niebieskalinia.pl/viewtopic.php?t=1690
http://www.forum.niebieskalinia.pl/viewtopic.php?t=1437
http://www.forum.niebieskalinia.pl/viewtopic.php?t=1686
przytulam cię mocno :*
Ania _________________
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
neli
Dołączył: 27 Cze 2009 Posty: 47
|
Wysłany: Sro Lip 01, 2009 10:03 Temat postu: |
|
|
Jamama, tak masz rację. Chciałabym usłyszeć że to naprawdę nam sie uda, że damy rady, że to się nie powtórzy. I wiem że pewnie nikt mi tak nie powie. Ale mam cały czas niedzieję. I rozsądek walczy z uczuciami. Bo skoro poszłam już do psychologa, to lepiej by było chodzić. Ale cały czas mam nadzieje ze zdiagnozowali tą przemoc na wyrost, że tak naprawdę nic sie nie stało.
Kulerzynka, ja bym chciała wierzyć mężowi, że naprawdę tak usłyszał, ale chyba nie umiem. Przekonuję siebie że przecież to on jest mi najbliższy, że mnie kocha wiec by mnie okłamał. Ale nie potrafię już uwierzyć. Czuję się podle z tym, nie wierzę własnemu mężowi.
Mój mąż tyle lat radził sobie bez agresji, wiec chyba nie jest to jedyny sposób. Po prostu nie poradził sobie jak puściły mu zupełnie nerwy. Wcześnie dał sobie radę, umiał się opanować. Wcześniej zrobił to raz, ale celowo. A dopiero teraz bo nie wytrzymał. Ale to moja w dużej cześci wina, bo się strasznie pokłóciliśmy. Nie jest on do końca winny. Przeczytałam artykuły z tych linków. I w tym drugim jest dobre porównianie, bo ja chyba też tak czuję, jakby zawalił mi się świat. Wcześniej było raz lepiej, raz gorzej ale byliśmy szczęśliwi też. A teraz sama nie wiem jak jest. Z jeden strony jest super, a z drugiej nie wiem co mam myśleć, czuć i wogóle jak postępować żeby tak zostało. Boję się że mi nerwy puszczą i znów będziemy się kłócić. Nie chcę się bać. Nie chcę raz widzieć mojego męża jako cudownego człowieka, a za chwilę bać się go bo jest zdenerwowany. Nie radzę sobie z tym, to są dwa obrazy które nie chcą sie nałożyć na siebie. Tak jakbym kochała dwie osoby, bo one nie mogą być jedną przecież. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Leia
Dołączył: 26 Sie 2008 Posty: 117
|
Wysłany: Czw Lip 30, 2009 15:58 Temat postu: |
|
|
witaj, Neli
widzę, że jestes totalnie juz zakręcona w swoich uczuciach, tak że całkiem nie mozesz zobaczyc tego, co naprawde jest w Twoim życiu.
a co jest?
ano, jest tak, że nie masz zycia. postepujesz tak, żeby czasem nie wywołac awantury. postaraj się to zobaczyć. piszesz to nawet sama, że nie płaczesz, bo to go denerwuje np, ale nie widzisz tego. schowałas swoje zycie gdzies w szufladzie, a teraz działasz na zasadzie "przetrwać". to dlatego czujesz się ja za sciana, że zawalił sie swiat itd.
Echnaton i Kulerzynka napisali tu bardzo duzo prawdziwych rzeczy, Jammamma też dorzuciła cenne uwagi. korzystaj z tego. poczytaj jeszcze raz, bo .... niestety nie masz racji.
Ty jestes ofiarą. on jest przemocowcem.
mój ostatni miodowy miesiąc trwał pół roku. Twój może trwać rok, albo dwa, zależy jak długo bedziesz się oszukiwac, że wszystko jest ok i chodzic na paluszkach. nie szkoda Ci życia?
masz taka fazę czekania, że wszystko bedzie ok. boisz się sprawdzić czy bedzie. załozymy się? jak tylko zrobisz cos według siebie to bedzie awantura. obojetnie co.
chciałabym, żebyś jak najszybciej zdała sobie sprawę z tego, że jestes w zawieszeniu. permanentmym miodowym miesiącu. miodowym miesiącu, którego długość zależy tylko od tego, jak długo nie bedziesz żyć.
i jeszcze jedno. ten schemat, że najpierw poszturcha, potem uderzy, potem skopie, potem zrzuci ze schodów nie zawsze się sprawdza. to zalezy od tego, moim zdaniem, czy ofiara, czyli Ty, sie broni i opiera temu praniu mózgu, które towarzyszy przemocy fizycznej. u mnie było na odwrót, wiesz? najpierw zlał mnie pare razy tak skutecznie, że potem bałam sie iśc do ubikacji nie meldując się. potem juz w zasadzie nie musiał mnie bić, robiłam wszystko tak jak chciał. tak jak Ty robisz teraz. kto wie, może Cie juz nigdy nie uderzy. bo dla niego Ty juz w zasadzie nie żyjesz, to co sie bedzie wysilał. no chyba , że trup nagle podskoczy i powie, że jest nieszczęsliwy. jak ja. to wtedy ewentualnie mozna mu nabic jakiegos jeszcze siniaka, tak dla podtrzymania "prawidłowej" sytuacji.
przepraszam, jesli napisałam bardzo mocno, ale po roku terapii, cotygodniowej i bardzo intensywnej, tak to widzę. widzę siebie w tym co ty robisz i tez pewnie stąd te mocne słowa. ale tak jak ktoś napisał : nie musisz mnie lubic - ważne, że może uda mi się Ci pomóc.
proszę, obudź się!!!
posyłam Ci moc uscisków i ciepła. pisz co Cie gnębi, pytaj, napisze Ci jak to było u mnie, jesli chcesz, może zobaczysz, że tylko sobie wmawiasz, że nic się nie stało itd.
pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
 |
neli
Dołączył: 27 Cze 2009 Posty: 47
|
Wysłany: Wto Sie 04, 2009 19:06 Temat postu: |
|
|
Jakoś jest narazie... Miesiąc miodowy skończył się. Najpierw była spokojna, taka utajona złość, ale bardzo sie hamował. Następnym razem kłótnia i rozbijanie mebli. Niby mnie nie dotknął, tylko tak jakby straszył. Następnym razem w kłótni zaczął szarpać. Za każdym razie ten same propozycje: kino, kolacja, wspólnie spędzony dzień poza domem, spełnianie moich zachcianek itp. Przed następną, jak zaczęło się zbierać napięcie, byłam niespokojna i przerażona. Ale porozmawiałam z psychologiem i udało sie jakoś nie dopuścić do awantury. A jak jak go nie sprowokowałam, to i on się uspokoił. Mój mąż mówi, że nasze nastroje wpływają na siebie i jak ja jestem smutna, to on to odczuwa i czuje się bezsilny a przez to zły. Był taki moment, że mąż chciał wszystko odwrócić "kota ogonem" i mówił mi że to ja jestem agresywna, że to ja go tyle razy biłam itp. Ale to nieprawda. I staram sie żeby mi tego nie wmówił, bo ja wiem że nie prawda. Generalnie dziwnie jest. Z jednej strony mówie psychologowi że boje się męża. Bo tak jest, czuję strach i nie umiem tego zmienić. Nie zawsze, tylko czasem, jak się robi taki obcy i agresywny. Bo na codzień jest ok. A z drugiej mam poczucie że użalam się tylko nas sobą. Bo naprawdę nic sie nie stało. Tylko raz oberwałam mocno, wcześniej to nie było tak źle. Próbowałam czytać trochę o przemocy i nie wiem co mam myśleć, bo przecież są gorsi, biją mocniej, częściej. I ich żonom należy sie pomoc. A mi tak naprawdę nic się nie stało, więc ta pomoc nie należy mi się. Cały czas mnie to dręczy, że nie mam prawa do tego, że jestem żałosna i śmieszna w tym opowiadaniu o tym że boję się męża, bo on jest na codzień naprawdę dobry. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Fifiola Moderator - Współpracownik NL psycholog

Dołączył: 04 Lut 2008 Posty: 767 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Wto Sie 04, 2009 19:30 Temat postu: |
|
|
Neli, nie myśl o sobie źle. Nieważne ile razy i w jaki sposób zostałaś skrzywdzona. Boisz się go. Normalnie żony nie boją się kochających mężów.
Jeżeli masz ochotę porozmawiać zapraszam na PW i serdecznie Cię pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Wto Sie 04, 2009 22:19 Temat postu: |
|
|
neli napisał: | Tylko raz oberwałam mocno, wcześniej to nie było tak źle. Próbowałam czytać trochę o przemocy i nie wiem co mam myśleć, bo przecież są gorsi, biją mocniej, częściej. I ich żonom należy sie pomoc. A mi tak naprawdę nic się nie stało, więc ta pomoc nie należy mi się. Cały czas mnie to dręczy, że nie mam prawa do tego, że jestem żałosna i śmieszna w tym opowiadaniu o tym że boję się męża, bo on jest na codzień naprawdę dobry. |
Ktoś mądrze zauważył, że porównując sie z innymi będziemy lepsi lub gorsi, ale takie porównanie o niczym nie świadczy, jak każde z porównań. Pewnie są lepsi i gorsi, do jednych i drugich nie będziemy się odnosić. Jeśli w związku jest strach przed partnerem/partnerką, jeśli rozbijane sa meble i występują złe słowa to znaczy, ze jest przemoc. Zaczęłaś chodzić do psychologa, próbujesz siebie zmienić, a on...raczej nie jest nastawiony na zmiany, jemu jest dobrze. Od czasu do czasu nie zapanuje nad swoimi emocjami i tylko wtedy...będziesz musiała uciekać, skryć się w mysiej norce i przeczekać jego wybuch złości i nienawiści. Właściwie to on jest dobry, nawet bardzo, tylko ten strach...
Miłość nie polega na strachu, na wyzwiskach, łamaniu czy rozbijaniu przedmiotów. Miłość to wzajemne zaufanie, jeśli tego brakuje w zwiazku to trzeba tego szukać. W przemocy najczęściej ofiara szuka pomocy, bo jest jej źle z jej strachem, żalem, depresją, poczuciem winy, sprawca nie ma takich obiekcji. Jemu zmiany sa niepotrzebne, niewskazane, bo każda zmiana ogranicza jego wszechwładzę. Odnoszę wrażenie, że przez te lata nauczyłaś sie skutecznie unikać wybuchów jego złości....
Chciałbym pomóc Ci zabezpieczyć Twoje bezpieczeństwo przed jego ślepymi, trudnymi do przewidzenia furiami... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
cafe
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 2 Skąd: wwa
|
Wysłany: Sro Sie 05, 2009 23:02 Temat postu: |
|
|
Witaj
Mój "jeszcze mąż" gdy uderzył mnie pierwszy raz bardzo tego żałował, płakał,przepraszał, że nigdy więcej. potem miesiąc miodowy trwał około pół roku. Potem znów to samo, aż doszło do tego, że co 3/4 tygodnie bił mnie, nie licząc szarpań, popychań i poniżań w między czasie. Kiedy jakiś rok temu wyrzuciłam go z domu, na początku byłam w lekkim amoku, później zajęłam głowę małym moim dzieckiem (wówczas 2 miesięcznym) i poczułam ogromną ulgę. Dotarło do mnie, że w rodzinie/małżeństwie nie ma miejsca na strach, choćby przed niewinnie wydającym się szarpnięciem. Ale to nie jest normalna sytuacja. Żałuję, że nie uwolniłam się od niego wcześniej. Wybacz, że tak dużo napisałam o sobie, ale wydaje mi się troszkę podobna Twoja sytuacja do mojej. Pamiętaj raz uderzył, będzie i drugi. Szarpania to też przemoc. Co do słów, że nie musi chodzić do psychologa, tylko jak poczuje potrzebę, mój stosował tę samą wymówkę, ale jak potem się okazało to nie była prawda, po prostu chciał mnie zbyć. Ja wiem, że są kobiety, które mają gorzej, ale były i takie, które też w jakiś sposób usprawiedliwiały mężów, taką chorą sytuację i skończyły tragicznie. Nie wiem czy masz dzieci, ale czy hipotetycznie chciałabyś, żeby wychowywały się w domu, w którym cały czas jest napięta atmosfera, gdzie trzeba uważać co się mówi, kiedy, jak itp. a czemu ty masz w takiej atmosferze żyć? I jeszcze jedno, kiedy rozmawiałam z psychologiem o tym, że on bardzo jest "skruszony", błaga bym go nie zostawiał, kocha mnie, to powiedziała, że on boi się, że traci swoją ofiarę. A ja nie chcę być ofiarą, ale kochaną partnerką. Bo czy ktoś, kto naprawdę kocha może krzywdzić? Ostateczna decyzja i tak należy do Ciebie, przemyśl sobie wszystko. Życzę Ci powodzenia i żebyś nie musiała się już więcej bać. |
|
Powrót do góry |
|
 |
kulerzynka Wolontariusz NL

Dołączył: 21 Lip 2008 Posty: 1553 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw Sie 06, 2009 9:36 Temat postu: |
|
|
cafe, dziekuję ci za Twoją wypowiedź 
poznanie bezpieczeństwa- to jest właśnie to co każda ofiara powinna poczuć, wtedy się tak naprawdę nabiera pewności że warto o to walczyć   _________________
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
neli
Dołączył: 27 Cze 2009 Posty: 47
|
Wysłany: Czw Sie 06, 2009 17:44 Temat postu: |
|
|
Unikam jak mogę jego złości. Staram sie się wszystko załagodzić, przepraszam go, tłumaczę, staram się by nie robił nic co go może zirytować albo zezłościć. Bo jak on ma zły humor, to ja jestem rozbita przez resztę dnia. Tak bardzo chciałabym umieć nie przepraszać za wszystko, nie czuć ciągle tej odpowiedzialności i nie wstydzić się. I nie czuć tego lęku przed jego złością. I ciągłych wyrzutów sumienia, że jak mogę myśleć że mój mąż stosuje przemoc, skoro na codzień jest dobry. Tyle że ja chybą myślę tylko wtedy, gdy on jest spokojny. Bo jak zaczyna się jego złość, to ja przestaję czuć i myśleć cokolwiek, nie mam czasem sił się ruszyć. Wczoraj znowu wybuchł, ale tak nagle. Bez żadnego zbierania się złości, bez tego gromadzącego sie napięcia. Po prostu z nagle tak. Potem znów przepraszał, a ja nie mogłam sobie znaleźć miejsca przez resztę dnia, byłam rozstrzęsiona i wogóle rozbita, chociać tym razem nie uderzył nawet. Wcześniej tego nie widziałam że tak reaguję na awantury. Teraz jakiś czas było dobrze, i czułam że może będzie tak zawsze, a może nawet coraz lepiej, ale to wróciło, ten strach i niechęć do wszystkiego. Takie poczucie że nie chcę sie już nawet żyć. Uparcie chodzę do psychologa, co tydzień. Mąż chyba traktuje to ja karę dla niego, że specjalnie to robię żeby mu dopiec, żeby źle się czuł. Nie opuściłam jeszcze żadnego spotkania, chociaż ciągle sobie obiecuję że jak nie będę chciała to nie pójdę, ale jak przychodzi ten dzień to przestaję sobie obiecywać i tak jakoś wyłączam myślenie, byle tylko dotrzeć do psychologa i nie pozwolić sobie uciec sprzed dzwi. Tak naprawdę nie wiem co mam robić. Nie chcę już się bać, ani czuć tego napięcia przed kolejnym razem, ani ciągle czuć się winną za wszystko, nawet za to co tak naprawdę nie mam wpływu. Nie odejdę od męża, bo go kocham. Ale chciałabym żeby w końcu przestał tak robić, żeby dotrzymał obietnic i żebym mogła w końcu czuć spokój i cieszyć się życiem. |
|
Powrót do góry |
|
 |
nektarynka
Dołączył: 16 Lip 2009 Posty: 120
|
Wysłany: Czw Sie 06, 2009 22:27 Temat postu: |
|
|
Neli ja tak jak Ty winiłam sie za wszystko.Mój mąż też bywa dobry,ma kontakt z synem,wspólne hobby.Czułam się gorsza od niego,myślałam,że nie zasługuję na niego.Przepraszałam za wszystko,nawet wtedy gdy mnie pobił,że go zdenerwowałam.Chciałam być dla dniego idealna,wszystko dla niego....a gdy zamykałam oczy marzyłam,by ktoś go zmienił,by mnie szanował.Nie rozumiałam,dlaczego moje koleżanki mają innych mężów.Ile razy dzwoniłam na niebieską linię pytając się czy moja sytuacja to aby na pewno rzemoc psychiczna,mówiłam,że to ja jestem przemocowcem.Naprawdę tak myslałam.Teraz tak nie myślę,choć przeraża mnie karzdy dzień... _________________ ...:::Kiedy coś uparcie gaśnie- zaufaj iskierce nadziei:::... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Czw Sie 06, 2009 23:04 Temat postu: |
|
|
Gdyby "on" był zły cały czas, gdyby bił codziennie, był tyranem to wtedy łatwiej byłoby odejść, zapomnieć, walczyć, ale..."On" ma przebłyski ludzkości, potrafi być dobry dla dzieci, ugotuje obiad, naprawi cieknący kran, pomaluje balkon, nawet czasami pochwali przy obcych. Kiedy pojawia się miodowy miesiąc zapominamy o tym, ze to tyran, a miód sączący się z jego zachowania okupiony jest siniakiem, złamaniem, czasami tylko lekkim urazem. Czasami widzimy dwóch mężczyzn, jeden dobry i czuły i drugi wściekły o byle co, agresywny, zagrażający życiu, nieobliczalny. Niestety, to ten sam człowiek, który nie umie zapanować nad agresywnością, chęcią dominacji, przemocą i nie szuka żadnych rozwiązań, a wszelkie pojawiające się szanse odtrąca, bo nie chce zmian. To my musimy szukać zmian, walczyć o życie, zdrowie i wreszcie o godność. Gdy on jest jednoznaczny - bije cały czas wtedy szybciej dojrzewamy do zmian. "On" jakby o tym wiedział i dopóki jest szansa nieliczne urazy okupuje miodem i słodyczą. Tylko w tych jego miodowych dniach można dostrzec, ze on wcale nie żałuje tego co sie stało, że wina obarcza kogoś z zewnątrz a najczęściej nas. To niepokojące zjawisko. Mnie uczono, że najlepiej bić się we własne piersi, jeśli ktoś bije się w cudze - od razu wzbudza we mnie podejrzenia o nieczystość swoich intencji.... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
kola
Dołączył: 06 Cze 2009 Posty: 166
|
Wysłany: Czw Sie 06, 2009 23:43 Temat postu: |
|
|
Nektarynko,
w innym wątku napisałaś, że gdy Ty byłaś spokojna, denerwowało to Twojego męża. A gdy on był spokojny, denerwowało to Ciebie i awanturowałaś się do tego stopnia, że siebie nie poznawałaś. Jak sądzisz, czyim udziałem jest więc ten "miodowy miesiąc"? Na pewno Twój mąż nie ma prawa Cię bić. A może Ty go też biłaś? (przepraszam, ale po tym jak napisałaś, że wywoływałaś awantury, musze o to zapytać).
Czyim więc udziąłem jest ten "miodowy miesiąc"? Kto go przerywa? Może Twój mąż też odbiera Twoje spokojne zachowanie jako coś, co go "pobudza"? Nie zastanawiałaś sie nad tym?
Piękne historie piszesz, Echnatonie. Pięknie potrafisz pisac o przemocy. Tylko tu kazuje się, że nektarynka też ma coś na swoim koncie. Nie pisze tego, żeby ja obwiniać, ale żeby polkazać to, o czym pisze Renata: przemoc nie bierze się tylko z patologii, zaburzeń osobowości itf. Jak sie okazuje, można wywołac awanturę tylko dlatego, że ktos zachowuje się spokojnie i jest to na tyle niewiarygodne że druga osoba wywołuje awanturę. |
|
Powrót do góry |
|
 |
nektarynka
Dołączył: 16 Lip 2009 Posty: 120
|
Wysłany: Czw Sie 06, 2009 23:53 Temat postu: |
|
|
Kola nie uderzyłam swojego męża.Tak bardzo przyzwyczaiłam się do tego,że mój mąz jest ciągle napięty,że się go boję,czułam się wtedy bezpieczniej .Dziwne było dla mnie to ,że jest nagle miły.Złościło mnie to bo to było na chwilę.Wolałam,ajk mijał miodowy miesiąc bo wtedy widziałam jak naprawdę jest w moim związku. _________________ ...:::Kiedy coś uparcie gaśnie- zaufaj iskierce nadziei:::... |
|
Powrót do góry |
|
 |
kola
Dołączył: 06 Cze 2009 Posty: 166
|
Wysłany: Pią Sie 07, 2009 0:02 Temat postu: |
|
|
Nektarynko,
Zadam kolejne pytanie: czy zastanawiałaś się, dlaczego wolałaś, żeby nie był spokojny? Czy nie dziwi Cię to? Naprawdę? Wybacz, ale wygląda to tak, jakbys prowokowała w pewnym momencie napięcie. Nie odbieraj moich pytań źle, nie ma w nich drugiego dna. Po prostu chce cos zrozumieć. Wiesz, gdy byłem spokojny, było w mojej rodzinie źle. Gdy zwracałem córkom uwagę, że ich zużyte podpaski walają się po podłodze albo mokre ręczniki poukrywały w łóżkach, w wyniku czego pleśniały, tez było źle. I, tak szczerze, to w pewnym momencie nie wiedziałem, jak sie zachowywać. Gdy prosiłem żonę, aby zwracała na tego typu kwestie uwagę sama, nie spotykało się to ze zrozumieniem. Zawsze było źle: albo za spokojnie (wtedy picie żony dla przyjemności), albo za nerwowo (wtedy tez picie dla przyjemności, no i - oczywiście zgodnie z teorią którą tu, na forum znalazłem - dla ukojenia zszarganych nerwów, pokazania, że sie nie poddaję, itd.). |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|